» Sesja » Lokacje » Dwa Płaszcze

Dwa Płaszcze


wersja do druku
Redakcja: Karolina 'Viriel' Bujnowska-Brzezińska

Dwa Płaszcze
Tego typu karczmy istnieją w dużych miastach. Miejsca z jednej strony bogate i szykowne, przeznaczone dla elit i szczęśliwych hazardzistów, z drugiej starające się zapewnić masowy zysk na miejscowych szumowinach, alkoholikach i przestępcach. Problem w tym, iż te światy trzeba umiejętnie oddzielić – i potrzeba nie lada sprytu, by utrzymać je w garści. Zwłaszcza, gdy próbuje się zachować sekrety o miejscach niedostępnych dla powszechnej klienteli.

Z perspektywy klienta

Pierwszy rzut okiem

"Dwa Płaszcze" to dwie karczmy, znajdujące się w jednym budynku, należące do Andersa "Pająka" Briana. Każdy klient sam musi ocenić, w jakich klimatach lepiej się odnajdzie. Budynek "Dwóch Płaszczy” jest połączony ze "Szlachetną Stalą", sklepem importującym broń najlepszej jakości, nie wyłączając hochlandzkich muszkietów, z najdalszych zakątków Imperium i nie tylko. Ściany pokryte są kremowym ubarwieniem, budynek zaś ma cztery piętra. Nieopodal stoi publiczny wychodek.

Budowla posiada trzy oficjalne wejścia. Pierwsze znajduje się zaraz obok drzwi do "Szlachetnej". Obok właściwego szyldu, wisi również informacja o "Dziurawym Płaszczu" - jest to wejście do części dla biedniejszych bywalców. Po drugiej stronie budynku dodatkowy szyld informuje o "Płaszczu Wschodu" - części przeznaczonej dla arystokracji. Trzecie wejście prowadzi do kuchni i strzeżone jest przez przynajmniej jednego, sowicie opłacanego strażnika. Czynne od 18.00 do 9.00.

Dziurawy Płaszcz

Zasłonięte okna odgradzają gości od księżycowego blasku. Jedynym źródłem światła jest kilka pochodni na ścianach i kolumnach – w niektórych miejscach ludzki wzrok nie dałby rady rozczytać drukowanych liter. Umeblowanie wykonano z najtwardszych gatunków drewna, pomalowanego na ciemny brąz. Brakuje wykładzin, jednak całe pomieszczenie jest każdego poranka sprzątane. Wszelkie objawy pijaństwa i bijatyk znikają nim pojawią się kolejni goście. Z drugiego "Płaszcza" dobiegają echa utworów, wykonywanych dla lepszej klienteli.

Obsługa tej części to głównie krępi, silni mężczyźni lub zadziorne i zwinne "babki z jajami", jak mówi o nich konkurencja. W przeciwieństwie do innych miejsc tego typu, nikt nie nazwie „Dziurawego Płaszcza” speluną. Choć z pozoru jest to legowisko bezładu, Bartok "Baryła" Waldun, były wojskowy i barman, potrafi kontrolować chaos, bardzo rzadko pozwalając, by niebezpieczna atmosfera przechodziła na sąsiednie stoły. Pracownicy trzymają się razem, specjalną ochroną darząc stałych klientów.

Lada, stojąca pod ścianą naprzeciw wyjścia, posiada przejście na zaplecze oraz do lady "Płaszcza Wschodu". Wisi nad nią, zgodnie z reklamą, szary płaszcz z wielką dziurą między łopatkami. Baryła to małomówny, lecz wesoły człowiek z opaską na oku i drewnianą protezą lewej nogi, chętnie zagadujący innych żołnierzy. Na przemian z żoną, posępną i – jak mówią plotki – tępą ślicznością w jesieni życia, oferują trunki i zagryzki. Całkiem smaczne, zważając na ich przystępną cenę. Stałym klientom pozwalają brać na krechę, nieraz z własnej kieszeni postawili kolejkę wszystkim klientom.

A co do klientów... Zdarzają się różni. Pijani są wyrzucani za drzwi, czasem pojawiają się osoby o wątpliwej reputacji lub grupy odzianych w płaszcze dziwaków, co to szepczą między sobą, niemniej "Płaszcz" wciąż jest jedną z najlepszych knajp dla ceniących bardziej spokój i atmosferę bezpieczeństwa nad prostactwo i hulanki.

Płaszcz Wschodu

Gdyby można było przejść do drugiego pomieszczenia, ujrzałoby się wystawne, bogato zdobione drewna i barwne malunki – pomalowane na kolory szlachetnych metali arabeski, a nawet egzotyczne, kitajskie litery, pokrywające delikatne materiały. Liczna ochrona obserwuje czujnie klientów, nie narzucając się jednak, choć wielu wrażliwców twierdzi, iż podsłuchują prywatne rozmowy. Największy podziw budzi jednak sam Płaszcz Wschodu – rozpięty nad ladą, z wyszytymi srebrną i otoczonymi złotą nicią księżycami i gwiazdami na tle granatu. Tutejsze światło to przede wszystkim blask natury, wpadający przez szerokie okna. Jeżeli jest zbyt ciemno, rozpala się wielki kominek i rozstawia nastrojowe świece. Gości zabawia grupa "Struna do Morra", utalentowany kwartet smyczkowy.

"Płaszcz" to przede wszystkim wytworna restauracja, choć nie brakuje bogaczy, którzy zajmują stoliki tylko dla wypicia wina i porozmawiania ze znajomymi. Niektórzy przysięgają, iż piwo i miód pochodzą od samego Bugmana, a wino z Lasu Loren, lecz Ernest Bachson - barman, który dopiero po dwunastu godzinach udaje się na spoczynek zastępowany przez niezbyt lubianego asystenta - tylko z uśmiechem te sugestie ignoruje. On sam, pokryty licznymi krostami po ospie, jest doskonałym słuchaczem, który koordynuje pracę kelnerów i szefa kuchni. Pozostała obsługa składa się z ludzi solidnych, a tutejsze niewiasty znają się na etykiecie.

Lecz jakąż by miało się przyjemność, gdyby nie szlachetne towarzystwo klientów? Arystokracja, magistrzy magii, arcykapłani, bohaterowie, nawet elektorzy. Miejsce to skupia najlepszych, choć niektórzy mówią, że tylko najbogatszych. Powiadam – menu wcale nie należy do najdroższych w prowincji, a największym sukcesem gospodarzy jest staranna selekcja klientów. Jeżeli nie chcą kogoś zobaczyć drugi raz, uwierz – dadzą mu to do zrozumienia. Miło, iż sam pan Pająk pojawia się, by witać gości. Ciekawe czemu tak na niego mawiają...

Pozostałe części budynku

Oczywiście najważniejszą częścią każdej restauracji jest zaplecze. Kuchnia to tylko jego element, znajdujący się na parterze. Obszerne magazyny z beczułkami, chłodzone niczym w piwnicy, zajmują znaczną część pierwszego piętra. Są tam również schowki na ścierki, miotły i różne inne głupoty. A pozostałe dwa piętra? Nic innego, jak pokoje właścicieli i personelu. Tacy to znają łaskę Ranalda...

Dramatyczna prawda

"Dwa Płaszcze" są starannie zaplanowaną organizacją, której prawdziwe oblicze jest znane jedynie wybranym osobom, dbającym o to, by pozostała nieoficjalna i odseparowana od odpowiedzialności prawnej. Jej "dziurawa" strona podsłuchuje przestępców, sprowadzanych przez zakonspirowanych agentów na rozmowy. Agenci spośród szlachty i personelu plotkują o intrygach arystokracji. Osoby podejrzane o konszachty z Chaosem otrzymują odpowiednio doprawione potrawy sprawiające, iż po paru godzinach można bez problem wynieść ich z domów na małe przesłuchanie.
"Płaszcz Wschodu" niejednokrotnie gości niedostępnych kultystów i oddanych plugawym bóstwom magów, ustawionych zbyt wysoko, by móc wytoczyć im sprawiedliwy proces. Każdy kwadrans osłabia ich umysł, ułatwiając pojmanie. Nie należy lekceważyć arabskich symboli ochronnych i modlitw zapisanych w kitajskich wierszach.

Lady i kuchnia to centra informacji. Za jedzenie odpowiadają, bez wyjątku, byli strażnicy pól, lojalni i nienawidzący Chaosu niczym przesolonego bigosu. Tak zwani stali klienci są informatorami, porozumiewający się to kodem, to poprzez przekazywanie zaszyfrowanych wiadomości, wkładanych do pustych kufli i przekazywanych korespondencyjnie jako "wyrazy uznania dla szefa kuchni". Pośród znajdujących się na piętrze beczek, dwie zakrywają ukryty szyb do podziemnego przejścia, prowadzącego do pobliskiego wychodka – na szczęście dotychczas tylko hipotetycznie. Schowki na mopy posiadają ukrytą broń na wypadek desperackiej obrony. Na wyższych piętrach znajdują się zarówno mieszkania co ważniejszych person, jak i sala tortur, sale dowodzenia, gabinety, ołowiany punkt badań spaczenia i inne – żeby jednak do nich dotrzeć, trzeba skorzystać z ukrytego przejścia w sypialni właściciela "Szlachetnej Stali".

Osoby dramatu

Anders „Pająk” Brian

Jego sieci wychodzą nawet poza tereny miasta. Maniakalnie ostrożny, w obliczu prawa nietykalny, pełen pasji i nienawiści do Chaosu. Nienawidzi luksusu – jeżeli coś nie jest przydatne do walki, woli to sprzedać. Zdobyte pieniądze przekazuje na cele pozostałych wtajemniczonych. Nie ryzykuje w starciach z mniej istotnymi wrogami, choć osobiście prowadzi walki z najpotężniejszymi kultystami, magami i wampirami.

Bartok „Baryła” Waldun

Baryła zna ludzi. Wie, kogo szukać, z kim rozmawiać, kto najlepiej wykona robotę. Wysyłając dwa gołębie potrafi powołać pod broń dziesiątki weteranów w ciągu godziny. Choć jedno oko zostało mu wyrwane przez demonetkę, mawiają, iż właśnie pusty oczodół zapewnia jego słynny szósty zmysł.

Marta Weldun

Ta ciura obozowa znała Baryłę od samego początku. W czasie wojen z Archaonem zakradła się do obozowiska zwierzoludzi i poderżnęła gardło postrachowi czterech prowincji. Gdy przypadkiem zatrudniła się w "Dwóch Płaszczach", ponownie spotkała swego przyszłego męża. Jej milczenie i posępne spojrzenie tylko pogłębiają wrażenie niesamowitej determinacji i stanowczości.

Ernest Bachson

Ponoć dzięki błogosławieństwu Sigmara nie potrzebuje snu. Dwanaście godzin jest na posterunku, później, by nie budzić podejrzeń, zajmuje się szkoleniem w wojennym rzemiośle pozostałych członków grupy. Doświadczony za dawnych czasów nurglowską ospą, pragnie chronić innych od podobnego losu.

Chant Whiterose

Najlepszy uczeń Kolegium Cienia swojego roku. Dawny sługa, który poznał techniki guślarskie i z własnej woli oddał się w służbę Kolegium. Choć jest jeszcze młody i nie posiada tytułu magistra, jego wszechstronność i sprytne wykorzystanie nawet najbardziej podstawowych sztuczek guślarskich czyni z niego niezawodnego – dotychczas – skrytobójcę. Na co dzień pracuje w obu lokalach jako sługa.

Filipek

Przewodzi ośmiu niziołkom – kucharzom. Bez ustanku pogłębia swoją wiedzę o nekromancji, szkoląc podopiecznych w najbardziej skutecznych metodach walki z nieumarłymi.

Mnichał Paren

Główny maestro grupy "Struna do Morra". To jego pomysłem było schowanie w gryfach instrumentów mieczy i sztyletów. W czwórkę, dowodzeni przez Baryłę, stanowią główną grupę bezpośredniego uderzenia.

Duros Wytrwały

Krasnoludzki właściciel "Szlachetnego Ostrza". Konspiruje z grupą, od kiedy jego dawny zakład spłonął w czasie inwazji Archaona.


Powyższa praca brała udział w "Konkursie na lokację". Ze względu na to, artukuł został poddany jednynie podstawowej korekcie językowej, która nie uwzględniała zmian stylistycznych ani redakcji merytorycznej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


triki
    Drogi użytkowniku Nekris.
Ocena:
-1
Skoro nie uznajesz wiedzy książkowej, czy jak to określasz - akademickiej, wybacz gdy inni nie zaufają Twojemu doświadczeniu i dalej będą uznawali uszczypliwość i zjadliwość, za zmienne które nie pomagają w dyskusji, ani w rzeczowej krytyce.

W pełni zgadzam się z jednym - by rozpocząć na ten temat dyskusję, powinienem zapoznać się z Twoimi argumentami, z tajemniczego forum. Natomiast - primo - uważam, że nie czas i miejsce na takową debatę, secundo - moje doświadczenie podpowiada mi, że rzeczowość i rozwaga, to cechy dobrej krytyki. Zjadliwość zaliczam wręcz do wad.

Twoja krytyka - posiada pozytywne znamiona.

Natomiast elementy - jak to zostało nazwane - zjadliwości, szczególnie w formie dyskusji "komentarzy pod tekstem", są flejmogenne, a to nie sprzyja dobrej i konstruktywnej ocenie
30-10-2008 15:22
Nekris
    Finito ergo sum...
Ocena:
+1
Fakt faktem, od tematu zaczynamy powoli odbiegać. Masz zupełną rację, że nie czas to i miejsce na podobne dysputy. Dlatego tym postem pozwolę sobie polemikę zakończyć.

Uważam, że uszczypliwość i zjadliwość nie wyklucza rzeczowości. ale wręcz pomaga dokonać swego rodzaju odsiewu. Jeśli autor się obrazi, połamie pióro i spali dzieło swojego życia wylewając morze łez, to znaczy, że nie miał dystansu do swojej pracy. Co za tym idzie, z założenia uznał ją za dobrą i nie wymagającą dalszych obróbek. Prawdą jest jednak, że nawet najlepsi pisarze korzystają z usług korektorskich i redakcyjnych, a nad każdym skończonym dziełem trzeba pracować. Zjadliwość pomaga ucinać skrzydła grafomanom, którzy nie wierzą w przydatność zawodu redaktora.

Autor "Dwóch Płaszczy" zdecydowanie do grafomanów nie należy, bo krytykę przyjął do wiadomości (trochę błędnie, ale zawsze) i jeszcze kulturalnie podziękował. Chwała mu za to.

Nie jest też tak, że wiedza książkowa się dla mnie nie liczy. Po prostu uznaję prymat doświadczenia i empiryzmu nad ową wiedzą. Wszelkie mądre książki bywają zaś wielce przydatne, gdy człowiek doświadczenia z różnych przyczyn nabyć nie może.

Zaś oskarżenia o bycie flamogenną jednostką nie do końca rozumiem. Jeśli to możliwe, prosiłbym o PW z cytatami moich wypowiedzi, które prowokują do kłótni.

Tym też pragnę zakończyć tą dyskusję i ustąpić miejsca innym chętnym do skomentowania "Dwóch Płaszczy". Na ewentualne dalsze pogawędki zapraszam prywatnie. Dziękuję serdecznie za uwagę :)

EDIT. Dodałem akapit, który z niejasnych przyczyn zaginął.
30-10-2008 15:48
Rein
    "Schowki na mopy posiadają ukrytą broń na wypadek desperackiej obrony."
Ocena:
+3
W łaźni pewnie ukryte są piekielniki, a w dziurach od wychodków są zainstalowane miotacze płomieni. Czarnoksiężnicy nie mają szans.

Strasznie to wszystko naiwne i zakrawa o śmiesznośc. Pełno tu tanich patentów, chociażby ten z bardami którzy ukrywają broń w gryfach swoich instrumentów.

"Miło, iż sam pan Pająk pojawia się, by witać gości."

Sam pająk we własnej osobie wita Arcykapłanów i Elektorów, to na pewno robi na nich niesamowite wrażenie.

""Płaszcz Wschodu" niejednokrotnie gości niedostępnych kultystów i oddanych plugawym bóstwom magów, ustawionych zbyt wysoko, by móc wytoczyć im sprawiedliwy proces."

W Starym Świecie ktoś posądzony o konszachty z chaosem, niezależnie jak wysoko jest postawiony może trafic pod miecz łowców czarownic. Poza tym w wypadku Chaośników sprawiedliwy proces nie jest potrzebny. Wyznawanie mrocznych bogów jest najcięższą ze zbrodni.

Tak swoją drogą jaki Arystokrata, przychodzi do karczmy opowiadac o swoich intrygach, chyba są od tego lepsze miejsca. Podobnie bandziory raczej nie piorą swoich brudów przy piwku i nie rozprawiają o swoich ostatnich wyczynach w byle spelunie. Od tego mają swoje meliny i wszystkie inne miejsca gdzie nie ma 50 par uszu które mogą podsłuchiwac. Czy wszyscy w twojej wizji Warhammera poza tą bandą dziwaków (obsługa tawern) to skończeni kretyni?

Torturowanie i przesłuchiwanie w pokojach piętro wyżej zostawiam bez komentarza, podobnie jak "ołowiany punkt badań spaczenia i inne". Aż się boje myślec co kryje się pod tymi "inne".

Młotek został zmasakrowany i na koniec dobity przez Martę Weldun która "W czasie wojen z Archaonem zakradła się do obozowiska zwierzoludzi i poderżnęła gardło postrachowi czterech prowincji."

Nie podoba mi się ten tekst i twoje postrzeganie Warhammera.
31-10-2008 00:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.