Wojownicy Ulryka

Młoty Swego Boga

Autor: Olek 'Drachu' Ryłko

Wojownicy Ulryka

Od pewnego czasu z dużą dozą rezerwy podchodzę do książek, których akcja osadzona jest w świecie znanym z RPG lub cRPG. Zbyt często okazywały się one sztampowe, nudne i kierowane wyłącznie do fanów tychże. Wprawdzie nie miałem jeszcze styczności z pozycjami wydawanymi pod szyldem Czarnej Biblioteki, tym niemniej byłem pełen obaw, gdy rozpoczynałem lekturę Wojowników Ulryka.

Na pierwszy rzut oka książka prezentuje się zachęcająco. Liczy sobie ponad 350 stron, co jest standardem w przypadku publikacji sygnowanych przez Czarną Bibliotekę. Okładkę zdobi ilustracja autorstwa Martina Hanforda, na której widnieje trzech szarżujących rycerzy Ulryka, a w oddali dostrzec można wzniesione na skale miasto Middenheim. Czerwony napis informuje czytelnika, iż ma on do czynienia z antologią opowiadań o rycerzach zakonu Białych Wilków. Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, jednak wiemy, że nie należy oceniać książki po okładce.

Zbiór Wojownicy Ulryka wbrew temu, co głosi wspomniane hasło, nie jest w zasadzie antologią opowiadań - sądzę, że lepiej traktować poszczególne historie jako rozdziały powieści, gdyż splatają się z sobą, prowadząc do wspólnego finału. Druga część zapowiedzi z okładki również nie jest do końca prawdziwa, owszem, rycerze zakonu Białych Wilków pojawią się w tej historii nie raz i nie dwa, jednak nie są oni jedynymi pierwszoplanowymi bohaterami.

Akcja powieści osadzona jest, co było do przewidzenia, w Middenheim oraz jego najbliższych okolicach, ukazując życie miasta i jego mieszkańców na przestrzeni niemalże roku. Czytelnik będzie świadkiem nadchodzącego zagrożenia, mogącego unicestwić całą metropolię oraz wysiłków bohaterów, którzy stawią czoła wyzwaniu. Myli się jednak ten, kto myśli, że chodzi o Burzę Chaosu znaną z WFRP oraz WFB . Natura tego problemu jest zupełnie inna, lecz nie mniej niebezpieczna.

Bohaterowie książki dadzą się lubić. Zgodnie z przypuszczeniami, czytelnik pozna dzieje białej kompanii Rycerzy Świątyni Ulryka - dowódcy Ganza, szelmy Anspacha, doświadczonego Grubera, pijanicy Morgensterna, tajemniczego Lowenhertza, młodego Arika i Drakkena, a także innych żołnierzy oddziału. Ponadto ważną rolę odegra dwóch złodziejaszków - Sapek i Kruza, a także obdarzony analitycznym umysłem kapłan Morra - Dieter Brossman i niepozorna mleczarka Lenya. Przyznam szczerze, że najbardziej polubiłem ojca Dietera, którego przygody nieodmiennie przywodzą mi na myśl detektywistyczny serial Kroniki brata Cadfaela, swego czasu emitowany w TVP.
Sądzę, że bohaterowie tworzą barwną zbieraninę indywidualności, w której łatwo znaleźć swojego faworyta. Czytelnik nie powinien oczekiwać dogłębnej analizy psychologicznej postaci, Wojownicy Ulryka to książka, która ma dostarczyć rozrywki, bez zagłębiania się w rozważania o naturze ludzkiej, czy sensie życia.

Obawiałem się zdominowania akcji przez epizody wyjęte z gry bitewnej, jednak poza kilkoma nielicznymi wyjątkami, obawy moje okazały się nieuzasadnione. Chyba jedyne, co uderza, to fakt, że biała kompania zakonu liczy sobie trzynastu rycerzy i przez cały czas przedstawiana jest jako licząca się siła militarna, którą np. wysyła się w las, by stawić czoła zwierzoludziom (mówiąc o wydaniu im bitwy). Obawiam się, że niewielka grupka konnych miałaby niewielkie szanse, walcząc w leśnej gęstwinie z kilkakrotnie liczniejszą hordą zmutowanych istot. Poza tym w książce nie występuje więcej nielogicznych sytuacji, typowych dla WFB .

Jakość polskiego wydania stoi na wysokim poziomie. Tłumaczenie jest dobre, brak kalk z języka angielskiego, całość czyta się płynnie i jest przyjemna w odbiorze. Na słowa uznania zasługuje też praca korekty, gdyż nie znalazłem w książce nawet najdrobniejszej literówki. Za to poważnie irytującym mnie problemem jest brak jakiegokolwiek spisu treści, który byłby bardzo przydatny. Zwłaszcza, że kilka pierwszych epizodów Wojowników Ulryka można faktycznie traktować jako opowiadania, będące zamkniętą całością. Jako czytelnika zastanowiło mnie umieszczenie w książce mapy połowy Imperium z zaznaczonym Middenheim. Lwia część akcji ma miejsce w murach miasta, odwołując się do jego charakterystycznych punktów i dzielnic - dlatego też sądzę, że o wiele bardziej pasowałby tu plan grodu Ulryka.

Wojownicy Ulryka to dobra książka, choć finał nieco mnie rozczarował. Polubiłem atmosferę Middenheim, jego mieszkańców, dzielnych obrońców, złodziejaszków, kapłanów i strażników. Lektura tej książki była dla mnie przyjemnością. Jeśli masz ochotę na literaturę o charakterze wybitnie rozrywkowym, oczekując jedynie dobrej historii i barwnych bohaterów, bez głębokich przemyśleń, a lubisz przy tym uniwersum Warhammera, to z czystym sumieniem mogę polecić ci Wojowników Ulryka. Nie będziesz się nudził.

Dziękujemy wydawnictwu Copernicus Corporation za udostępnienie książki do recenzji.

Tytuł: Wojownicy Ulryka (Hammers of Ulric)
Autor: Dan Abnett, Nik Vincent, James Wallis
Tłumaczenie: Robert P. Lipski
Wydawca: Copernicus Corporation
Rok wydania: 2005
ISBN: 83-86758-59-7