Lashiek

Miasto Korsarzy

Autor: Maciej 'Radowid' Zieliński

Lashiek
Mapy: Witold 'Squid' Krawczyk


Mieszkańcom Starego Świata miasta Arabii jawią się niczym baśniowa opowieść. Choć krucjaty przeciw Arabom ciągle się zdarzają, to nie mają już tak masowego charakteru jak przed wiekami. Ich wspomnienia powoli obrastają legendami i mitami. Czasem w portowych tawernach żeglarze lub bardowie snują opowieści o bezlitosnych korsarzach, pięknych hurysach, tajemniczych skrytobójcach czy potężnych magach oraz służących im dżinach i ifrytach. Słuchacze raczeni są historiami o bogato urządzonych pałacach zamieszkiwanych przez bajecznie bogatych władców biesiadujących w otoczeniu możnych i kobiet ze swoich haremów. Sporadycznie w Starym Świecie posłowie lub najemnicy zaskakują smagłą skórą, przepychem strojów i niezwykłym kształtem broni.

Tymczasem w egzotycznej Arabii miasta wydają się białymi perłami rozrzuconymi wśród piasków Wielkiej Pustyni. Jedną z takich pereł jest Lashiek - twierdza korsarzy i niewolników, miasto bogactwa i przepychu, lecz także rozpaczy oraz niewysłowionego cierpienia.

Gród wznosi się u podnóża gór Atlan, na styku szlaków handlowych, nad największym źródłem wody pitnej na zachodnim wybrzeżu Arabii. Dogodne położenie sprawia, że liczne statki zawijają do tego portu, zwożąc towary nawet z takich miejsc jak Nowy Świat czy Ulthuan. Miasto od wieków uchodzi za największe targowisko niewolników na świecie. Jednocześnie stanowi handlowy i kulturalny pomost między Arabią a bogatymi Królestwami Południowymi.


Geografia

Lashiek

Lashiek to największy port na zachodnim wybrzeżu Arabii - kontynentu określanego tą samą nazwą co zlepek państw, który na nim powstał. Leży nad Zatoką Korsarską w szerokiej delcie rzeki Tauruz, nazywanej także Rzeką Węża, co ma kluczowe znaczenie dla jego istnienia. Miasta w Arabii rozlokowano głównie na wybrzeżu lub u podnóża gór, gdyż tylko tam amplituda opadów pozwala na uprawy. Klątwa Nagasha oraz bliskość Wielkiej Pustyni doprowadziły do tego, że niemal wszystkie znajdują się na północ lub - tak jak Lashiek - na zachód od pasma Atlanu.

Prości obywatele miasta utrzymują się z połowu ryb i innych owoców morza. Poławiacze pozyskują korale i perły. Kupcy żeglują ku Królestwom Południowym, Estalii i Tilei. Korsarze kalifa chętnie atakują wrogie państwa i plemiona od delty rzeki Mortis w Nieumarłych Królestwach, aż po najdalsze zakątki Południowych Królestw. Dohwy i sambuki Arabów niepokoją nawet Cytadelę Świtu i położone daleko na północy Bilbali. Awanturnicy wyznaczają szlaki ku odległemu Lothern, Indowi lub Katajowi.

Akwedukty i kanały irygacyjne dostarczają wodę do najdalszych zakątków Lashiek i na najbardziej wysunięte pola. Za uprawami i plantacjami, sawanna ustępuje miejsca parnej dżungli rozciągającej się między wybrzeżem a masywem gór Atalan, za którym znajduje się największa i najgroźniejsza pustynia na świecie.


Wielka Pustynia i dżungla

Z Lashieku prowadzi najkrótszy i względnie bezpieczny szlak żyzną doliną Tauruzu ku Górze Oka Pantery, będącej miejscem świętym dla wyznawców Ormazda i kolebką zakonu Rycerzy Pantery. Od czasu, gdy krzyżowcy stracili kontrolę nad położonym na szczycie sanktuarium, znów ciągną tamtędy pielgrzymi. Miejscowi zarabiają jako przewodnicy, dostarczyciele żywności i rabusie. Szlak łączy się z drogą na przełęcze prowadzącą ku wschodnim stokom Atlanu, ku Wielkiej Pustyni.

Wielka Pustynia Arabska jest miejscem ekstremalnie niebezpiecznym i niemal równie słabo znanym. Bardzo niewielu ludzi może się pochwalić jej przekroczeniem. Mówi się, że jedyni, którzy mogą bezpiecznie się po niej poruszać, to na pół dzicy Tuaregowie, szaleni derwisze i ożywieńcy z Nieumarłych Królestw, których armie wielokrotnie nękały Arabów. W dzień z nieba leje się straszliwy skwar wysysający każdą kroplę wody. Noc przynosi ulgę tylko na krótką chwilę, bo po zmroku na pustyni robi się bardzo zimno. Biada każdemu nieprzygotowanemu do tak skrajnych warunków. Rozrzucone wśród piasków i kamieni zbielałe kości są niemym ostrzeżeniem dla każdego podróżnika.

Dżungla porastająca wybrzeże Arabii nie dorównuje lasom w Południowych Królestwach, niemniej Staroświatowcom wydaje się być litą ścianą roślinności. Butwiejące szczątki zalegające ściółkę potrafią sięgać do kolan. Zamieszkują ją zwierzęta i istoty zupełnie nieznane uczonym. Podobnie jak na pustyni roi się tam od niebezpieczeństw, a przemierzający ją śmiałkowie mogą napotkać bardzo agresywne plemiona prymitywnych ludzi, zwierzoludzi oraz dzikich orków, a także groźne bestie. Wysoka temperatura i wilgotność sprzyjają chorobom, które endemicznie nękają mieszkających tam ludzi. Z tego powodu miejsce budzi zainteresowanie szczuroludzi i czcicieli Nurgla.


Północni sąsiedzi

Od północy Kalifat Lashieku graniczy z Copher i Świętym Miastem Marteku. Po klęsce pod Al-Haikk, rządcy położonego u stóp gór Atalan Marteku roszczą sobie prawo do tytułu sułtana i władzy nad całą Arabią, co zaognia stosunki między oboma państwami. Relacje z położonym na wybrzeżu Copher też nie są zbyt serdeczne, bowiem handluje ono przyprawami, których głównymi odbiorcami są Staroświatowcy, często nękani przez lashiańskich korsarzy. Nie podoba się to kupcom, którzy dyplomacją i retorsjami handlowymi usiłują przekonać kalifa, by ukrócił działania swoich kaprów. Jak dotychczas bezskutecznie, gdyż korsarze oddają władcy Lashieku dziesiątą część łupów, co - zwłaszcza w przypadku pryzu - jest niezwykle dochodowe.


Południowe tereny

Na południe prowadzi szlak wiodący przez tajemnicze Ziemie Skrytobójców i na Górę Eunuchów, aż do portu El-Kalabad nad zatoką Medes, imperialnej kolonii w Antoch i jeszcze dalej, ku Ka-Sabar na granicy z Południowymi Królestwami. Góra Eunuchów i Ziemie Skrytobójców to miejsca niezwykle ważne.

Arabscy skrytobójcy, nazywani także asasynami lub haszaszynami, to sekta wojowników do złudzenia przypominająca rycerski zakon. Wojownicy ci są szkoleni w sztuce zadawania śmierci. Doskonale znają anatomię ludzi i innych humanoidów, są dobrymi szermierzami, świetnymi strzelcami i kompetentnymi trucicielami. Znają tajniki podkradania się do swoich ofiar i skrytego mordu, ale nie zawsze korzystają z tych umiejętności. Asasyni wierzą, że atak w obecności setek świadków jest najlepszym pokazem potęgi i doskonałym narzędziem wzbudzania grozy. Trudno odmówić temu twierdzeniu słuszności. Wielokrotnie w arabskich miastach siali terror i prawdziwą histerię. Zażywane narkotyki, a zwłaszcza haszysz, czynią ich ślepo posłusznymi, straceńczo odważnymi i niewrażliwymi na ból. Niewielu jest starych asasynów, gdyż najczęściej giną w trakcie zamachów zanim pochłoną ich zażywane narkotyki. Niemniej każdy w Arabii - od najlichszego wodza Tuaregów po sułtana w przepysznym pałacu - wie, że ich usługi są warte swojej ceny.

Niemniej ważna jest Góra Eunuchów. Każdy arabski władca boryka się z poważnym problemem. W świecie haremów, bogactwa i ambicji nigdy nie brakuje tłumu pretendentów do tronu. Z jednej strony bezpiecznym wydaje się obsadzenie urzędów rodziną, z drugiej jednak ambitny brat czy kuzyn chętnie sam sięgnie po władzę, co zdarza się niesłychanie często. Arabski monarcha ma dwie opcje: albo urządzić rzeź swojemu rodzeństwu, albo wykorzystać pewien niesłychanie skuteczny kruczek prawny. W myśl arabskiej tradycji władzę może sprawować tylko płodny mężczyzna, gdyż tylko to gwarantuje ciągłość dynastii. Eunuch, ze zrozumiałych względów, nie może zostać sułtanem czy kalifem. By zapewnić sobie lojalność rodziny, monarchowie odsyłają męską część rodzeństwa pod strażą na Górę Eunuchów. Poddani dość przykremu zabiegowi przestają być zagrożeniem dla tronu. Rytuał nie kończy jednak pobytu delikwenta. W następnej kolejności trzebieńcy poddawani są ostrej indoktrynacji i starannej, szczegółowej nauce. Po powrocie na dwór władcy eunuchowie najczęściej piastują odpowiedzialną funkcję - są wezyrami, doradcami, prowadzą do boju armie, nadzorują pracę wywiadu, posłują do odległych królestw i oczywiście strzegą sułtańskich żon i nałożnic.



Historia miasta

Początek istnienia miasta

Historia Lashieku - podobnie jak całej Arabii - sięga czasów starożytnej Nehekhary. W -1950 roku KI Nagash stał się wampirem i wspólnie ze swoimi stronnikami zaczął okrutne rządy w Khemri, a pierwsi uciekinierzy ruszyli przez Wielką Pustynię, by umknąć odrażającemu tyranowi. Uchodźcy drogą morską lądowali w bezpiecznych zatokach, w których wznosili przystanie i strażnice. Obozy rozbijane w dogodnych miejscach, żyznych dolinach i nad wielkimi jeziorami powoli stawały się stałymi osadami. Jednym z takich obozów był Lashiek, który zasiedlili odważni żeglarze i awanturnicy.

Szybko dostrzegli oni potencjał ekonomiczny drzemiący w wyprawach łupieżczych i handlu niewolnikami. Szczególnie bliskie relacje nawiązano z Kavzar (Tylos) na wybrzeżu Starego Świata. Współpraca w tej wątpliwej moralnie dziedzinie trwała aż do upadku Kavzaru w -1780 roku KI. W -1750 roku KI, gdy wojna przeciw Nagashowi weszła w nową fazę, strumień uciekinierów stał się nieprzerwany. Osada zaczęła się gwałtownie rozrastać. Pierwszym władcą Lashieku został kapitan największego statku, pozbawiony skrupułów Murad Halil, z racji dużej siły fizycznej i okrutnego usposobienia zwany Minotaurem. Swoje panowanie rozpoczął w -1655 roku KI. Zaprzątały go głównie morskie grabieże oraz rajdy na osady w Królestwach Południowych, gdzie pozyskiwał czarnoskórych niewolników. Władzę nad miastem pozostawiał swoim wezyrom, a sam interesował się tylko placami targowymi, na których sprzedawał jeńców. Murad zginął w zasadzce w Południowych Królestwach, raniony zatrutą włócznią.

Władzę po nim w -1628 roku KI objął Kara Arslan, również morski rabuś, ale zdający sobie sprawę, że do przetrwania pirackie miasto potrzebuje czegoś więcej niż szczęścia i ponurej sławy władcy. Wpadł na pomysł rozkręcenia zupełnie dochodowego interesu, jakim jest piractwo do wynajęcia, czyli korsarstwo. Zaczął organizować statki z załogami i wynajmować je okolicznym kalifom. Wkrótce korsarskie galery z Lashiek zasłynęły szeroko, od Królestw Południowych, aż po Czarną Zatokę. Kaprzy byli tak aktywni, że wybrzeże Arabii od Copher po deltę rzeki Mortis zaczęto nazywać Korsarskim Wybrzeżem. Kolejni władcy podzielali obawy Arslana i zaczęli inwestować w rozbudowę miasta. Powoli wyrastały murowane domostwa, a na nabrzeżu - w miejscu starej strażnicy - wybudowano potężną cytadelę Tizmir. W -1163 roku KI urwał się strumień uciekinierów z Khemri. Ostatni uchodźcy nieśli wieści o tajemniczej zarazie i chodzących trupach. Nikt nie brał ich słów na poważnie, dopóki Tuaregowie z pustyni nie zaczęli przywozić przerażająco podobnych historii. Ówcześnie panujący kalif Hamza I nakazał otoczyć miasto potężnym murem kurtynowym i przysadzistymi wieżami. Czas pokazał, że była to jedna z najsłuszniejszych decyzji w historii miasta. Nieumarli przez kolejne lata niepokoili granice kalifatu, a ożywieńczy generałowie sporadycznie prowadzili swoje hordy przeciw Lashiekowi.


Od Imperium Remańskiego do buntu niewolników

Wielkie zmiany przyniosło w 1 roku KI powstanie Imperium Remańskiego. Państwo opierało się na sile roboczej niewolników. Lashiek, jako największy rynek niewolniczy, czerpało z handlu wielkie zyski i stało się najważniejszym partnerem handlowym. Trwało to aż do 451 roku KI, kiedy to zielonoskórzy położyli kres tileańskiemu imperium. W tym czasie miasto gwałtownie się rozbudowywało. Wyrastały kupieckie rezydencje, gmachy użyteczności publicznej, urzędy, ruchliwe targowiska i ciche ogrody z szemrzącymi fontannami. Kolejni kalifowie rozbudowywali pałac, tworząc jeden z najpiękniejszych kompleksów tego typu na świecie. Wdzięczni za dobrobyt mieszkańcy budowali świątynie ku czci Ormazda w tym sławną Lśniącą Kopułę. Mało kto zwracał uwagę, że ten przepych budowany jest na pocie i krwi tysięcy niewolników.

W 451 roku KI sojusz nieumarłych z Malekithem stał się wielkim zagrożeniem dla kalifatu, zbiegając się z upadkiem Imperium Remeńskiego. Korsarze z Naggaroth skupiali się wprawdzie na wybrzeżach Tilei, lecz nie znaczy to, że ich statki nie pojawiały się na arabskim terenie. Sporadycznie smukłe kadłuby okrętów Druchii niepokoiły wybrzeże i ścierały się z korsarzami kalifa. Mroczne elfy nigdy jednak nie były zainteresowane podbojem Lashieku. Bardziej opłacało im się kupować niewolników na jego targowiskach, niż ryzykować straty w szturmie na największą twierdzę w tym rejonie.

W 783 roku KI kalifatem wstrząsnęło największe powstanie niewolników w historii. Bunt podnieśli górnicy w kopalniach miedzi i srebra na stokach Atlanu. W mieście doszło do walk, ale miejska milicja zniszczyła wszystkie gniazda rebeliantów. Powstańcy mieli nieco więcej szczęścia poza murami. Płonęły plantacje, forty, rezydencje. W mieście zaczęto obawiać się oblężenia. W końcu armia kalifatu zepchnęła rebeliantów w głąb doliny Tauruzu, a potem rozbiła ich w bitwie pod Al-Hareba, ale wielu zbiegom udało się uciec. Większość padła później ofiarą Tuaregów i dzikich plemion z dżungli. Pojmanych buntowników Lashiańczycy pozostawili przywiązanych do kół wzdłuż szlaku do Copher, gdzie sępy i słońce dopełniły kaźni.


Kłopotliwa Sartosa i mariaż z sułtanatem

Kolejny problem pojawił się w 1017 roku KI, gdy władzę nad Sartosą objęli Norsi. Sartosa od zawsze konkurowała w handlu niewolnikami z Lashiekiem. Jej zniszczenie przez Druchii i nieumarłych wydawało się darem losu, dopóki nie pojawili się brodaci przybysze z północy. Wszędobylskie drakkary pełne uzbrojonych w topory wojowników zaczęły obracać w perzynę całe Korsarskie Wybrzeże. Zajadłe walki z piratami z Norski trwały do 1240 roku KI. Wtedy to brat następcy lashiańskiego tronu, Nafal Moqu postanowił ostatecznie rozwiązać norsmeński problem, wykrawając sobie jednocześnie kalifat i unikając pobytu na Górze Eunuchów. Był bardzo popularny wśród korsarzy, choć nie na tyle, by zaryzykować przewrót. Kalif czynnie wspierał poczynania swojego młodszego syna. Nawet ogłosił świętą wojnę przeciw Norsom, zapewniając mu dopływ rekrutów spośród nizin społecznych. Wkrótce Nafal pożeglował na Sartosę, gdzie po półrocznej kampanii zdobył swoje królestwo, stając się wielkim bohaterem wśród całej Arabii. Od tego czasu datuje się wzrost bogactwa miasta. Floty Lashieku i Sartosy współpracowały ze sobą, podejmując liczne najazdy na tileańskie i estalijskie wybrzeża. Pojmani Staroświatowy tysiącami trafiali na sartoskie i lashieckie targowiska.

W 1446 roku KI Lashiek uznał zwierzchnictwo sułtana Jaffara poprzez mariaż monarchy z córką kalifa Targuta, Fatimą. Sytuacja polepszyła się jeszcze po 1448 roku KI, kiedy to skuszony skaveńskimi obietnicami Jaffar zaatakował Estalię, a potem obległ Tobaro. Lashiek zapewnił sułtanowi osłonę konwojów. Korsarskie okręty blokowały oblegane porty i atakowały wraże eskadry. Ich znaczenie spadło jednak po ewakuacji z Estalii. Jaffar wolał toczyć bitwy lądowe, a kalif Lashieku, Senegei Turgut nie miał złudzeń co do możliwości walki jego rabusiów z flotą krzyżową. Ograniczył się do nękania pojedynczych okrętów i małych konwojów. W 1456 roku KI armia krzyżowa zdobyła Copher, a następnie splądrowała miasto i dokonała rzezi mieszkańców. Na szczęście dla Lashieku armia pomaszerowała na Al-Haikk, gdzie wkrótce pobiła sułtańskie wojska. Turgut, będąc człowiekiem trzeźwo myślącym i szalenie pragmatycznym, nie wysłał posiłków dla sułtana, trafnie przewidując wynik starcia. Miał zresztą własne problemy.


Ormazyci

Na południu pojawiła się tajemnicza sekta Ormazytów. O ile kult Ormazda był w zasadzie zlepkiem wierzeń starokhemryjskich, o tyle sekta koncentrowała się bardziej na wyznawaniu Ormazda w aspekcie boga węży i mordu. Na jej czele stanął człowiek nazywany Starcem z Pustyni. Z czasem ten tytuł zaczęli piastować kolejni przywódcy sekty. Ormazyci wierzyli, że zażywane haszyszu jest świętym obrzędem, niezależnie od konsekwencji. Podobnie jak inni wyznawcy Ormazda, uważali wojnę z poganami za świętą, ale za pogan uznawali także wyznawców Ormazda spoza sekty. Wkrótce rozpętali prawdziwą histerię we wszystkich arabskich miastach, mordując oficjeli i dostojników w biały dzień, w obecności straży i wobec tysięcy świadków. Takimi działaniami podważali autorytet władzy, dając dowód, że nikt nie jest bezpieczny. Jedną z ofiar był sam Turgut, zasztyletowany w czasie modłów przez skrytobójcę, który działał od lat jako wezyr na jego dworze.

Przez sześć kolejnych lat władze kalifatu toczyły ciężkie walki ze skrytobójcami. Była to gorzka wojna cieni, bez bitew i chwały. Walki zakończyła inwazja oddziałów krzyżowych pod dowództwem margrabiego Frydricha von Schoernera. Pyszny szlachetka mordował tak mieszkańców Lashieku, jak i Ormazytów, wzdragając się przed sojuszem z którąkolwiek ze stron. Skrytobójcy obiecali pomoc w zamian za rozejm i oddanie im ziem na południe od Tauruzu. Oblężony Piala II nie miał wyboru i przyjął warunki Starca z Pustyni. Jeszcze tej samej nocy margrabia umarł przebity własnym mieczem, a Ormazyci zaatakowali obóz krzyżowców. Kalif wykorzystał okazję i uderzył na oblegających z drugiej strony. Armia krzyżowa poszła w rozsypkę, a jeden jedyny raz w historii kalif Lashieku poznał Starca z Pustyni (a przynajmniej osobę, która się za niego podawała). Od tamtej pory trwa niełatwy pokój, a skrytobójcy są stałym elementem polityki w Lashieku. Jednocześnie Lashiek jest jedynym miejscem poza Ziemiami Skrytobójców, gdzie toleruje się ich obecność.

Także od tego czasu Lashiek stał się najważniejszym miastem w wojnie przeciw krzyżowcom. Jako jedyny nie został nigdy zdobyty i to z niego podejmowano wyprawy, które pozwoliły Arabom odzyskać kontrolę nad półwyspem. Do 1497 roku KI odbito wszystkie duże miasta Arabii. Niemniej po dziś dzień pojedyncze twierdze, leżące w głębi pustyni lub na wyspach, pozostają w rękach krzyżowców i to pomimo licznych arabskich karnych ekspedycji.

Rok 1501 KI był przypomnieniem, że krucjaty się nie skończyły. Sojusz księstw tileańskich pod przewodem władcy Luccini Luciano Cateny zaatakował sprzymierzoną z kalifatem Sartosę. Flota Lashieku pośpieszyła z pomocą, jednak Catena rozgromił Arabów w bitwie o port. Część niedobitków znalazła się zablokowana w mieście i wkrótce skapitulowała. Pozostali popłynęli do Lashieku, przywożąc wieści o klęsce oraz emira Abd al Wazaq, zdetronizowanego władcę Sartosy. Klęska przyczyniła się do załamania rynku, gdyż spadły wpływy z niewolników i łupów.

Do rebelii na Sartosie w 1752 r KI flota Lashieku odbudowywała swoją potęgę. Dopiero wtedy, wraz z utratą inicjatywy przez Luccini, korsarze mogli powrócić na Morze Tileańskie. Jednocześnie jednak wyrosła im konkurencja w postaci pirackiej republiki na Sartosie, która wypełniła próżnię po luccińskiej flocie. Na domiar złego tileańskie Miragliano i estalijska Magritta stały się lokalnymi potęgami ograniczając zakusy arabskich rabusiów. Wyprawy łupieżcze musiały się skoncentrować na Księstwach Granicznych i Królestwach Południowych. Ten stan rzeczy trwał aż do Burzy Chaosu. Tysiące wziętych do niewoli w walkach z Archaonem trafiło na targowiska Lashieku, raz jeszcze rozkręcając handel żywym towarem.


Noc Żywych Trupów i Bitwa o Lashiek

W 1681 roku KI przez świat przetoczyła się Noc Żywych Trupów. Jej pokłosiem był wielki najazd nieumarłych, którzy oblegli miasto. Straszliwe oblężenie zakończyło się starciem znanym dziś jako Bitwa o Lashiek.

Nagash, wykorzystując koniunkcję planet i wysoką aktywność Morrslieba, odprawił potężny rytuał nekromantyczny. Zaklęcie spowodowało powstanie z grobów tysięcy ożywieńców na całym świecie. Arabia nie była wyjątkiem, jednak milicje miejskie, przywykłe do zagrożenia, poradziły sobie z ożywieńcami. Zdawano sobie jednak sprawę, że najazd z Nieumarłych Królestw jest kwestią czasu. Rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do odparcia wroga.

Wkrótce ze wschodnich stoków Atlanu nadeszły niepokojące wieści. Graniczni bejowie i sprzymierzone plemiona Tuaregów starły się z hordą ożywieńców na przełęczy Abu Kabir. Mimo zajadłej obrony, wróg zdołał się przebić, a uciekinierzy mówili o mrowiu wrogich żołnierzy, którzy zalali stanowiska obronne niby szarańcza. Panujący Tarik ad Wahab bardzo poważnie podszedł do zagrożenia. Sprowadził liczne banderie najemne z Tilei i zawarł przymierza z sąsiednimi plemionami Tuaregów oraz - oczywiście - Ormazytami. Zatrudnił także najemników z Królestw Południowych, którzy przygotowali obozy w dżungli, skąd zamierzali szarpać przeciwnika. W porcie zabezpieczono pirsy i pomosty, by uniemożliwić wdzieranie się ożywieńcom pod wodą. Korsarze wyszli w morze, by chronić szlaki zaopatrzeniowe i nękać wroga, którego spodziewano się lada dzień. Kapłani odprawiali modły i rytuały, by ochronić miasto przed plugawą magią.

Armia Setheba II była jedną z największych, jakie wystawili nieumarli królowie. Zbliżająca się pod mury ława szkieletów wydawała się przypominać morską falę. Nie było widać końca martwych szeregów. Setki gnilców szybujących w przestworzach atakowało łuczników na parapetach i niepokoiło spóźnionych uciekinierów. Ożywieńcy rozpoczęli szturm niemal z marszu, przystawiając do murów drabiny. Obrońcy zasypali ich gradem pocisków. Maźnice i garnki ze smoczym ogniem rozbijały się, podpalając całe oddziały. Syfony wylewały płonące mieszanki, oczyszczając przestrzeń pod murem. Dziesiątki kamieni i kłód miażdżyło szkielety pracujące u podstawy muru. Atak trwał aż do świtu dnia następnego. Dopiero wtedy wróg cofnął się zmuszony do rozdzielenia sił, gwałtownie atakowany z flanki i od tyłu przez czarnoskórych z dżungli i korsarzy z morza.

Setheb musiał przejść do bardziej konwencjonalnego oblężenia. Przez kolejne dni ożywieńcy wznosili machiny, przygotowywali tarany, umacniali obóz i kopali tunele minerskie. Upiory uderzyły mocą swojej magii, by osłabić obronę. Za murami Lashiek rany się jątrzyły, psuła się niezabezpieczona żywność, wybuchały dziwne choroby. Ożywieńcy zniszczyli akwedukty doprowadzające wodę, a milicja miejska miała pełne ręce roboty z agentami usiłującymi zatruć miejskie studnie i cysterny. Zmarłych palono na stosach, by nie dołączyli do wrogiej hordy.

Kolejne dni wypełniały szturmy sprawdzające siłę poszczególnych odcinków i wojna minerska pod ziemią, kiedy to ożywieńcy kopali tunel, aby zburzyć mur, a obrońcy drążyli własne, by przechwycić korytarz wroga. Nieumarli podciągnęli katapulty, które rozpoczęły ostrzał miasta. Z minaretów obserwatorzy sygnałami rogów ostrzegali przed nadlatującymi pociskami. Około tygodnia po rozpoczęciu oblężenia wrogowie usiłowali zablokować miasto, zamykając Zatokę Korsarską, jednak flota korsarzy wspierana przez świeżo przybyłe posiłki skutecznie udaremniła te zamiary.

W drugim tygodniu oblężenia Setheb przystąpił do finalnej fazy oblężenia. W trakcie potężnego szturmu jeden z taranów rozbił Bramę Sfinksów. Szkielety zaczęły się chmarą wdzierać przez wyłom. Tileańscy najemnicy zbrojni w piki, berdysze, runki, halabardy i korseki utworzyli w poprzek ulicy elastycznego "jeża", o której rozbijały się kolejne ataki. Ulica była zbyt wąska, szkielety nie miały równie długiej broni drzewcowej, a z dachów i barbakanów sypał się na nie deszcz pocisków i garnków z płonącymi cieczami. Do wieczora udało się wypchnąć ożywieńców poza bramę i zabarykadować wyłom. Setheb II i jego kapłani-licze nie zamierzali rezygnować. Już parę godzin później nieumarli rozpoczęli wściekłe ataki na niemal wszystkich odcinkach, a szczególnie na nadwątloną bramę. Tarik jednak to przewidział. Pozostający do dyspozycji czas wykorzystał na przygotowanie drugiej linii zasadzek oraz podciągnięcie potężnych dział. Wielkie armaty wspierały obrońców głównych arterii miasta. W miejscach, gdzie szkielety wdarły się na mur lub zawalił się on w skutek podkopu, obrońcy cofali się na barykady.

Bito się z ponurą determinacją. Nikt nie uciekał, bo nie było dokąd. Wszyscy wiedzieli, że ożywieńcy nie biorą jeńców. Nieumarli padali oblewani święconą wodą, płonącymi cieczami, zasypywani pociskami, cięci szablami i toporami. Powoli jednak spychali obrońców w głąb ulic. Każdy zabity powstawał, by dołączyć do napastników. Tarik, widząc kryzys oblężenia, zagrał potężnym lecz niebezpiecznym asem, którego skrywał w rękawie. Zdawał sobie sprawę, że nieumarła armia jest tak potężna, jak potężni są jej wodzowie. Wiedział, że by nią dowodzić, Setheb II i jego kapłani-licze muszą całą uwagę koncentrować na oblężeniu. Tak naprawdę wielkość hordy była zawadą. Trudno im było koordynować poszczególne działania. Cierpiały na tym inne sprawy, na przykład bezpieczeństwo. Coś, co normalnie było niewykonalne, paradoksalnie stawało się możliwe w tym krytycznym momencie. Kapłani skrytobójców odprawili niezbędne rytuały. Na krótki czas grupa zamachowców stała się niewidzialna dla szeregowych ożywieńców. Skrytobójcy przeniknęli do obozu napastników i szybko odnaleźli wodza hordy. Odurzeni narkotykami rzucili się na orszak królewski. Nie bacząc na własne bezpieczeństwo, przebili się przez Grobową Gwardię i Ushabtich. Wpadli, siekąc i kłując, między kapłanów-liczy, a ich ostrza dosięgły samego Setheba II.

Chcąc się ratować, martwy król i jego świta skierowali swą uwagę na śmiałków. To było to, czego Tarik potrzebował. Szkielety pozbawione kontroli porzuciły szyk, wykonywały bezsensownie ostatnie rozkazy lub stały, patrząc w przestrzeń. Gnilce się rozproszyły. Wielu martwych ruszyło z powrotem do obozu. Na to zamieszanie czekali korsarze na statkach i czarnoskórzy w dżungli. Nastąpił potężny kontratak. Najemna kawaleria i spahisi uderzyli gwałtowną szarżą na masę nieumarłych stłoczonych w głównych arteriach. Działa i machiny wybijały pociskami szerokie wąwozy w ścieśnionych szeregach szkieletów. Obrońcy runęli do ataku, tnąc i miażdżąc ogłupiałego wroga. Korsarze i Murzyni uderzyli bezpośrednio na obóz, wykorzystując zamieszanie. Płonęły namioty i machiny. Celowano w kapłanów-liczy oraz nieumarłych obdarzonych świadomością, którzy próbowali dowodzić. Chaos i zniszczenie ogarnęły cały obóz. Wreszcie Setheb II uporał się z zamachowcami i mógł zająć się bitwą. Gdy odzyskał kontrolę nad hordą, stwierdził, że przegrał wojnę. Obóz wraz z machinami wojennymi stał w ogniu. Pierścień oblężenia rozpadł się. Niemal wszystkie oddziały w mieście uległy zniszczeniu. Nieliczne walczące jeszcze grupy były otoczone i nie mogły sobie pomóc. Większość kapłanów-liczy została zlikwidowana. Kontrolowani przez nich żołnierze rozpadli się w proch lub wykonywali bezsensowne działania. Kapłani Arabów niszczyli całe regimenty i rozdzierali magiczne sploty Dhar, które ożywieńcy rozpostarli nad miastem. Czarodzieje przywołali dżiny i ifryty, które wyrąbywały w ożywieńczych szeregach szerokie luki. Horda dosłownie rozpadała się na kawałki.

Skrytobójcy mieli ostrza pokryte pastą z grobowego korzenia. Substancję nieco mylnie nazywa się trucizną na ożywieńców. Matwiaki są odporne na trucizny, ale grobowy korzeń posiada właściwości wpływające na Dhar. Potraktowani nim ożywieńcy odczuwają silny dyskomfort. Ogranicza to jakiekolwiek ich działania, a nawet może doprowadzić do rozpadu wzorca i zniszczenia nieumarłego. Ranny Setheb II uświadomił sobie, że znalazł się w punkcie wyjścia z armią uszczuploną o jedną trzecią, za to znacznie trudniejszą do kontrolowania. Był dostatecznie dobrym wodzem, by zdawać sobie sprawę, że jeśli będzie kontynuował walkę, nastąpi pogrom. Podjął decyzję o odwrocie. Kąsany przez plemiona górali i Tuaregów rozpoczął marsz na wschód, ale nigdy nie dotarł do swojej dziedziny. Grobowy korzeń dokonał swojego dzieła gdzieś pośród Wielkiej Pustyni. Od tamtej pory Tuaregowie i podróżnicy wspominają czasem o pogrzebanej przez piaski armii. Także od tamtej pory dla uczczenia ofiary Ormazytów jedna z bram jest nazywana Bramą Dwunastu Płaszczy. Ponoć w każdą rocznicę bitwy o północy dwanaście widmowych postaci, szczelnie owiniętych w opończe, wchodzi na wzgórze, gdzie był namiot Setheba, i oddaje pokłon w stronę pustyni, a potem miasta.


Lashiek dziś


Miasto Korsarzy wzniesiono nad naturalnym torem wodnym, jaki tworzy delta Tauruzu. Otoczone jest murem z charakterystycznymi dla Arabii trapezoidalnymi blankami. Załomy murów chronią wieże na planie kwadratu z rzędami wykuszy na poziomie muru i na koronie. Każda brama miejska jest cofnięta względem obwodu wałów, co pozwala razić napastników, którzy próbowaliby ją atakować.

Do miasta prowadzą cztery bramy główne. Na lądzie są to: Brama Dwunastu Płaszczy, Brama Sfinksów i Brama Pustynna. Czwartym głównym wejściem jest prowadzący do portu tor wodny nazywany Łańcuchowymi Wrotami. Tradycyjnie jest to łańcuch między dwiema wieżami, w czasie wojny uzupełniany o połączone ze sobą, częściowo zatopione wraki, co pozwala stworzyć ruchomą, grubą zaporę. Port jest otoczony dodatkowym murem zabezpieczającym miasto w czasie oblężeń w przypadku opanowania dzielnicy.

Największą ulicą w mieście jest Wielki Pasaż Kupiecki, prowadzący z północy na południe i przecinający Plac Sułtana Omara, będący największym targowiskiem Lashieku. Oba miejsca codziennie przemierzają lektyki z bogato odzianymi kupcami i arystokratami. Tuż obok nich prowadzą swoje wielbłądy i konie zakutani w płaszcze, zamaskowani Tuaregowie z pustyni. Szlachta pyszni się wzorzystością strojów z grzbietów smukłych pięknych koni. Co jakiś czas przez tłum dostojnie kroczy słoń z lektyką na grzbiecie, wewnątrz której zasiada możnowładca. Z Południowych Królestw do miasta przybywają czarnoskórzy ludzie, czasem półnadzy, czasem bajecznie bogato odziani.



Lashiańscy Korsarze

Na ulicach łączących plac z portem kłębią się obwieszeni bronią i biżuterią korsarze. Kapitanowie, którzy nabyli list kaperski, mogą swobodnie atakować wrogie wybrzeża oraz jednostki. Aktualnie celem są okręty z Południowych Królestw, Tilei - a szczególnie Luccini i Sartosy z racji tradycyjnie wrogich stosunków - oraz okręty mrocznych elfów. W praktyce morscy rabusie nie są aż tak wybredni i często atakują statki innych nacji pod pretekstem przemytu, by zyskać pryz. Zyski z łupów - po odprowadzeniu ich dziesiątej części na rzecz kalifa - są własnością kapitana i załogi. W praktyce połowę pochłaniają łapówki na rzecz różnych urzędników z tytułu opłat portowych, zaopatrzenia, napraw, uzyskiwania zezwoleń i koncesji. Mówi się, że w Arabii nawet sułtan jest przekupny. Oczywiście można ich nie dawać, ale na przykład trzytygodniowa kwarantanna przy ładowniach pełnych niewolników, których trzeba żywić i poić, źle robi na interesy, zwłaszcza że w warunkach, w jakich są przewożeni, epidemia jest tylko kwestią czasu.

Targowiska Lashieku jawią się Staroświatowcom niczym wyjęte z bajek. Przemierza je wielobarwny tłum mówiący dziesiątkami języków. Arabowie są narodem handlarzy i nawet lashiańscy korsarze nie są wyjątkiem. Ich statki równie często nawiedzają wybrzeża z wyprawami łupieżczymi, co z misjami handlowymi. Galery docierają do Indu, Kataju, Królestw Południowych, a nawet Fortecy Świtu Wysokich Elfów. Arabom udało się nawet nawiązać pełne nieufności kontakty z jaszczuroludźmi zamieszkującymi głęboką dżunglę w Królestwach Południowych.


Bogactwo targowisk

Do dobrego tonu należy targowanie się o ceny towarów, które arabscy handlarze zawsze zawyżają. Cena może być nawet dziesięciokrotnie wyższa od rzeczywistej. Stragany wypełniają bele jedwabiu i aksamitu. Czarnoskórzy łowcy sprzedają kość słoniową, rogi nosorożców, skóry lwów i lampartów, pióra papug i rajskich ptaków. Staroświatowcy przywożą drewno, smołę, liny, futra, fiszbin, tran, bursztyn i miód. Dzięki sprzyjającemu klimatowi, mieszkańcy kalifatu mogą zbierać plony ze swoich zasiewów nawet trzy razy do roku, dlatego w Lashieku handluje się pszenicą, gryką, ryżem, żytem, kukurydzą, soczewicą i owsem.

Ponieważ przez Lashiek biegnie główny szlak do Copher, jest to drugie miasto pod względem handlu przyprawami. W koszach i dzbanach piętrzą się papryki, szafran, imbir, pieprz, kurkuma, cynamon, curry i gałka muszkatołowa. Z uwagi na bliskość lasów równikowych jest to także największe targowisko drewna, na którym szczególnie dużo sprzedaje się cedrów, cyprysów, mahoniu, hebanu i sandałowca. Arabscy kupcy oferują oliwki, daktyle, kokosy, kakao, tytoń i kawę. Picie tej ostatniej nabrało w arabskiej kulturze roli niemal mistycznej, a parzenie jej ma formę rytuału.

Największym jednak źródłem bogactwa są niewolnicy. Lashiek to miejsce, gdzie człowiek jest takim samym towarem jak cokolwiek innego. Ceny za niewolników zależą od stanu zdrowia, wieku i umiejętności brańca. Najlepszą cenę uzyskuje się za uczonych, ale zadowalająco wysokie zyski przynosi też sprzedaż urodziwych kobiet i młodych, silnych mężczyzn. Najchętniej kupowane są podrośnięte dzieci, które z racji młodego wieku doskonale nadają się do nauki w specjalnych szkołach. Prawdopodobnie Ormazyci w ten sposób zasilają szeregi skrytobójców. W ten sam sposób pozyskiwani są także mamelucy z gwardii pałacowej. Niewolników przyucza się do służby w domu pana, starannie obserwując przejawiane zdolności. Nieprzydatni trafią do kopalń, kamieniołomów lub na pola, gdzie batogiem będą gonieni do ciężkiej harówki. Pozostali mogą stać się z czasem lekarzami, nauczycielami, instruktorami. Zdarza się, że niewolnik nie tylko zyskuje wolność, ale dostępuje najwyższych urzędów i zaszczytów w kalifacie. Niewolnicy marzący o buntach lub wystąpieniach przeciw swoim panom powinni pamiętać, że arabskie prawo jest w tym względzie bardzo surowe. Odmawia im się ludzkiej godności, a wszelkiej maści rebeliantów poddaje się okrutnym torturom i zabija.

Jak wszędzie, także tutaj są rzeczy, którymi handel jest zabroniony. Oczywiście listę otwiera spaczeń i artefakty Chaosu. Może magia Arabów nie dorównuje imperialnym Kolegiom, ale jest dostatecznie zaawansowana, by rozpoznać skażenie. Od czasów Mehmeda Pobożnego zabroniony jest handel alkoholem. W praktyce zakaz nie jest zbytnio przestrzegany. Główną przyczyną jest niemożność odkażenia wody w inny sposób jak tylko winem. Poza tym korsarze często nie są rodowitymi Arabami i do wiary podchodzą powierzchownie. Neofita z Imperium, słyszący, że ma przestać pić piwo, może całkiem realnie zmienić wyznanie.

Również z przyczyn religijnych zabroniony jest handel dziełami, na których wyobrażone są sylwetki ludzkie lub zwierzęce. Zakazowi jednak nie podlegają innowiercy, a iluminacje w arabskim stylu potrafią osiągać niebotyczne ceny na światowych rynkach. W Lashieku, podobnie jak w innych miastach Arabii, nie handluje się świniami, gdyż są one uważane za zwierzęta nieczyste.

Dozwolony jest handel narkotykami, ale tylko niektórymi. Zabroniony jest haszysz kojarzony ze skrytobójcami oraz wszelkie używki o podobnym działaniu. Kwitnie za to handel makiem, a szczególnie mlekiem makowym oraz opium używanymi w medycynie jako środki przeciwbólowe.


Miejska architektura

Miasto jest plątaniną wąskich uliczek przypominających labirynt. Domy rzadko są wyższe niż dwupiętrowe, zwieńczone glinianymi kopułami lub w ogóle płaskim dachem. Domy chętnie zdobi się płatkami miki, które nadają im złocisty odcień. Większość jest budowana z żółtego piaskowca lub cegieł zrobionych z gliny zmieszanej z trawą i wypalonej na słońcu. Każdy bogatszy Arab stara się utrzymywać przy domu rośliny, a szczególnie palmy kokosowe, bananowce, drzewa daktylowe czy chlebowce. W klimacie, gdzie tak bardzo potrzebna jest woda, zieleń wokół domu jest oznaką wielkiego prestiżu i bogactwa. Wiele z domów wyposażanych jest w charakterystyczne dla Arabii podcienie dające schronienie w czasie najgorszych skwarów.

Najpiękniejsze parki i ogrody otaczają pałac kalifa. Osobny akwedukt dostarcza do niego wodę z pominięciem reszty miasta. Pałac nie jest twierdzą, ma charakter wyłącznie reprezentacyjny. W razie zagrożenia specjalny wiadukt prowadzi do cytadeli Tizmir wzniesionej w sąsiedztwie portu. Pozwala on ewakuować dwór do twierdzy przygotowanej nawet na długoletnie oblężenie.

Wokół kompleksu pałacowego rozłożone są rezydencje arystokracji i bogatych kupców. Pysznią się one kolumnadami, cudownymi, pełnymi rzeźbień krużgankami, basenami z wodą i fontannami. Ulice są tu proste, równe, szerokie i wyłożone jasnym piaskowcem. Nie ma na nich tłoku. Przechadzają się nimi pyszne orszaki wielmożów. Można tu spotkać filozofów, oficerów, techników, dworaków. Każdy śpieszy do swoich spraw w otoczeniu domowników lub obstawy.

Linię pomiędzy bogatymi dzielnicami arystokracji a biedniejszą częścią wyznacza rzeka Tauruz. Biedniejsze dzielnice znajdują się w południowej i wschodniej części miasta. Tu domy różnią się diametralnie od rezydencji bogaczy. Dzielnice te są w gęstej zabudowie, choć są znacznie czystsze od miast w Starym Świecie. Arabowie co rano czyszczą swoje ulice, usuwając nieczystości do kanałów lub zasypując je piaskiem. Powodem takiego zachowania jest klimat. Przy tej wilgoci i temperaturze choroby na brudnych ulicach rozprzestrzeniałyby się błyskawicznie. Mieszkańcy Arabii już dawno dostrzegli zależność między brudem a zarazami. Biedne dzielnice są za to prawdziwymi siedliskami złodziejaszków i opryszków, którzy mimo wizji surowych kar, szukają łatwego zarobku.


Ważne miejsca

Wielka Ludwisarnia Urbana

Arabowie nie odlewają dzwonów, za to są mistrzami w budowie wielkich dział oblężniczych. Urządzenia są tak potężne, że muszą być rozmontowywane do transportu. Niekiedy w ludwisarni sporządza się tylko plan działa, a armatę odlewa na miejscu, w czasie oblężenia. Wytworom Arabów trudno odmówić potęgi - są w stanie miotać pociski o wadze 100 kg, a nawet 250 kg. Z łatwością kruszą mury fortec, a już sam ich widok budzi przerażenie w szeregach wroga. Niemniej inżynierowie z ludwisarni są świadomi, że działa te są nowoczesne tylko w zestawieniu z bombardami. Artyleria polowa Imperium czy Karak Ankor wyprzedziła Arabów w tej dziedzinie. Choć imperialne i krasnoludzkie działa są mniejsze, to bez porównania łatwiej się je transportuje, zużywają mniej prochu i ustawione w baterii osiągają te same cele, zużywając mniej amunicji w krótszym czasie.

Nadzorujący kuźnie inżynier Urban stał się zakładnikiem własnego sukcesu. Kalif jest pod wrażeniem siły burzącej potężnych dział i zwyczajnie nie przyjmuje do wiadomości osiągnięć krasnoludzkich i imperialnych, koncentrując się jedynie na ciężkiej artylerii oblężniczej i - w ograniczonym zakresie - okrętowej. Z wielką niechęcią zapoznaje się z działami takimi jak falkonety czy kartauny. Największym sukcesem ludwisarzy są dżezaile. Broń ta jest spotykana tylko w Arabii. Ma imponujący zasięg nawet w zestawieniu z krasnoludzkimi strzelbami czy muszkietem hochlandzkim. Zwykle jest misternie wykonana i starannie rzeźbiona.


Lśniąca Kopuła

Jedna z największych i najpiękniejszych świątyń Ormazda w Arabii. Zbudowana jest na planie kwadratu. Gmach przykrywa kopuła powleczona cienką warstwą złota. W promieniach słońca jej blask jest widoczny z daleka. Przed świątynią stoją cysterny, w których wierni zobowiązani są do dokonania rytuału oczyszczenia. Do świątyni mogą wejść tylko mężczyźni będący wyznawcami Ormazda - niewierni i kobiety nie mają prawa wchodzić do środka. Każdy odwiedzający musi wejść boso. Nie wolno być brudnym bądź niechlujnie ubranym. Szaty powinny zakrywać całe ciało.

Podłogi wyścielone są wzorzystymi dywanami modlitewnymi. Ściany, tak na zewnątrz, jak i wewnątrz, pokrywają płaskorzeźby przedstawiające motywy roślinne. Wnętrza zdobią kolumny i arkady. Świątynia jest otwarta i przestronna. Z kolumn zwisają polerowane tarcze z brązu pokryte zieloną emalią i wykaligrafowanymi złotymi wersetami ku czci Ormazda. Lśniąca Kopuła to jednak nie tylko sala modlitewna. Arabowie wierzą, że Ormazdowi oddaje się cześć nie tylko modlitwą, ale także samodoskonaleniem fizycznym i psychicznym. Świątynia jest kompleksem pomniejszych budynków. Kryją one szkołę, bibliotekę, łaźnie, sale do ćwiczeń fizycznych i skarbiec.

W skarbcu znajduje się jeden z najcenniejszych szmaragdów na świecie. Klejnot nazywany jest Łzą Ormazda i został zagarnięty przez Ahmeda abd-Kasjana z pokładu Mrocznej Arki "Zwodniczy Wicher". Awanturnik po wydostaniu się na wolność przekazał klejnot świątyni jako dar wotywny za ocalenie. To największa nieskazitelna bryła oszlifowanego szmaragdu, a także najpilniej strzeżona. Chroni go oddział czarnoskórych wojowników odzianych w zielony jedwab i czarne kolczugi. W walce dzierżą obosieczne ciężkie topory i silne refleksyjne łuki wykonane z kości i ścięgien antylop. Mają rozkaz zabić każdego, kto spróbuje wejść do skarbca – nie dotyczy to kalifa i głównego opiekuna świątyni. Nie trzeba dodawać, że klejnot jest przedmiotem pożądania wszystkich okolicznych złodziejaszków, bogaczy, kolekcjonerów oraz Druchii, którzy nie mogą wybaczyć Arabom upokorzenia. Czaszki niedoszłych rabusiów zdobią pobliski mur obronny.


Tawerna Kraken

Jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w mieście. Niewielu zna sekrety gospody prowadzonej przez Bahal ad Tarika. Lokal stoi w porcie, jest dużym trzykondygnacyjnym szynkiem z salą znajdującą się poniżej poziomu ulicy. Słynie z pieczonej baraniny i ryb podawanych w ostrych sosach. Przesiadują tu zmęczeni robotnicy portowi, marynarze i najemnicy. Burdy zdarzają się rzadko, ponieważ Bahal zatrudnia trzech zwalistych osiłków uzbrojonych w solidne lagi, a i sam nie jest ułomkiem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to punkt kontaktowy asasynów. Każdy, kto chce dobić targu z sektą jest starannie obserwowany i śledzony, by ustalić, że nie stanowi zagrożenia. Jeżeli nie wzbudzi wątpliwości strażników, otrzyma obola pamiętającego czasy Nehekhary i informację, że ma go wręczyć pierwszej osobie w "Krakenie", która mu się pokłoni i powita go w imię Ormazda. Nikt nigdy nie został powitany dwa razy przez tę samą osobę. Nigdy też żadna wtyczka lub prowokator nie pożył dostatecznie długo, by się pochwalić kontaktem. Asasyni świetnie wiedzą, że w mieście są tolerowani z trudem i raczej nieoficjalnie. Dbają, by rozmawiać z ludźmi, którzy mają coś do zaoferowania - i wcale nie chodzi tylko o pieniądze.

Skrytobójcy proponują szeroki wachlarz usług. Zabójstwa - najlepiej publiczne - są oczywiście specjalnością, niemniej takowe w Lashieku nie zdarzały się od lat. Asasyni bardzo podejrzliwie traktują każdego, kto chce zlecić taką robotę na terenie kalifatu. Musi istnieć bardzo ważny powód, by złamali porozumienie, które utrzymało się przez wieki. Jeżeli nie - kalif otrzyma głowę zlecającego przed zachodem słońca z pergaminem opisującym propozycję niedoszłego kontrahenta. Mordercy chętnie za to oferują trucizny, broń i narkotyki. Zajmują się także porwaniami oraz podejmują się misji poza kalifatem.


Sławne osobistości Lashieku

Basima

Basima to druga żona kalifa, niewątpliwie także jedna z jego największych faworyt. Kobieta cieszy się niepodważalnym autorytetem jako dobrodziejka szpitali i sierocińców. Jest powszechnie lubiana za skromny sposób bycia, hojność i sympatyczne usposobienie, a kapłani przedstawiają ją jako wzór do naśladowania. Dla kalifa jest oczkiem w głowie, od kiedy wyleczyła następcę tronu z groźnej gorączki, jednocześnie zaskarbiając sobie zaufanie swojej największej rywalki – pierwszej żony Raidy. Często przechadza się ulicami w otoczeniu eunuchów ze straży i dwórek. Można ją spotkać odwiedzającą warsztaty złotników i jubilerów. Ogląda tkaniny i skóry oferowane przez kupców. W trakcie zakupów zwykle nie opuszcza lektyki. Z osobami spoza dworu komunikuje się zgodnie z ceremoniałem, za pomocą dwórek. Na dwór trafiła jako nastoletnia dziewczyna celem scementowania sojuszu z jednym ze szlacheckich rodów z Korsarskiego Wybrzeża.

Basima tak naprawdę jest ormazycką agentką na dworze władcy Lashieku. Ród, który rzekomo reprezentuje, został wybity przez skrytobójców, ale Starzec z Pustyni każe podtrzymywać iluzję jego istnienia dla lepszego "legendowania" swoich wtyk. Kobieta ma zabić kalifa, jeśli zostanie jej dostarczone odpowiednie hasło lub gdyby stał się zagrożeniem dla istnienia sekty. Jest bardzo wprawną wojowniczką i świetnie wyszkoloną trucicielką. Wszystkie kobiety w haremie, które usiłowały knuć przeciw niej, zapadały na rzadkie, śmiertelne "choroby" lub miały tragiczne wypadki. Noszony przy pasie ozdobny kindżał tak naprawdę jest świetnie wyważoną, doskonale wykonaną bronią. Potrafi nim poderżnąć gardło w czasie krótszym niż uderzenie serca. Zawsze w biżuterii nosi niewielką dawkę trucizny na wypadek konieczności działania. Bez wahania zabije każdego, kto wpadnie na trop jej sekretu. W prywatnych komnatach trzyma dobrze ukrytą broń. Ponadto posiada wsparcie w postaci dwóch eunuchów, którzy również są Ormazytami.


Simon de Pesla

Kaper, Staroświatowiec, renegat z Bretonii. Powszechnie uważany za zapitą, brudną, cuchnącą, barbarzyńską, odrażającą szumowinę uzależnioną od opium. Większość kapitanów, nawet pośród korsarzy, twierdzi, że przyjęcie bandyty na służbę było największą pomyłką kalifa Lashieku. Panujący Nasim I Bogaty wychodzi z założenia, że potrzebuje zarówno wiernych sług, jak i wściekłych psów do brudnej roboty. Wysyła De Peslę ilekroć zachodzi potrzeba dania nauczki zbyt dumnemu plemiennemu wodzowi lub niesfornemu korsarzowi, ewentualnie gdy potrzebny jest przykład grozy dla poddanych. Kapitan w krótkich przerwach między jednym opiumowym snem a drugim zajmuje się gwałtami, mordami i grabieżami. Simon przewodzi brutalnej zgrai bandytów, piratów i degeneratów wyciągniętych z najgłębszych lochów Arabii i Księstw Granicznych, a nierzadko prosto spod katowskiego topora.

Statek Simona - Czarny Trójząb - cuchnie tak, że wpędziłby w kompleksy nawet załogi spaczgaler pływających pod znakiem Nurgla. Normą są epidemie cholery i dyzenterii, regularnie wybuchające na pokładzie, a zwłaszcza wśród galerników. Pesla tłumi je, wyrzucając chorych za burtę, następnie uderza na jakąś wioskę na wybrzeżu i jej mieszkańców przykuwa do wioseł w zastępstwie zmarłych. Dzięki charyzmie i sposobowi bycia łatwo przyciąga do siebie wszelkiej maści męty i łajzy.

Mimo licznych wad, Simon jest niebezpiecznym wojownikiem i kompetentnym żeglarzem. Dobrze radzi sobie z mieczem sierpowym, który zdobył w czasie dalekiej wyprawy na ziemie jaszczuroludzi. Oręż wykonano z metalu przypominającego brąz, ale jest twardy jak stal i ostry jak brzytwa. Załoga jest bardzo lojalna wobec Bretończyka, ponieważ większość zarobiła po kilka wyroków śmierci i to nawet w miejscach tak liberalnych, jak Mousilion czy Sartosa. Zdają sobie sprawę, że bez swojego kapitana zostaną natychmiast wytropieni i zabici.


Amr Dżawil

Amr Dżawil to jeden z najsławniejszych uzdrowicieli na świecie. Medyk, który mieszka w Mieście Korsarzy, wie wszystko o amputacjach i medycynie urazowej. Amr interesuje się nie tylko chirurgią - bada także niezliczone choroby, jakie podróżnicy przynoszą z pobliskiej dżungli. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy, ale niewierni mają szansę załapać się na niesprawdzoną eksperymentalnie metodę leczenia. Właśnie Dżawilowi medycyna zawdzięcza przecinanie dymnic u chorych na dżumę, co nieco zwiększa szanse chorego. Także on odkrył, że istnieje gatunek bytujących na pustyni mrówek, których kleszcze doskonale nadają się do zszywana ran. Zaciskają się one na brzegach rany i trzymają pomimo oderwania odwłoku. Nie jątrzą w zetknięciu z raną i są wchłaniane przez organizm bez konieczności wyciągania. Wykorzystując je, dokonywał nawet operacji rekonstrukcji nosa, przeszczepiając fragmenty skóry, by zasłonić otwór po utraconym organie.

Jak przystało na prawdziwego lekarza, Amr nie odmawia pomocy nawet ubogim. Niemniej wie, że nawet ktoś tak zamożny jak on nie jest w stanie pomagać wszystkim. Pieniądze na leczenie biednych uzyskuje od rozbójników i Ormazytów. Nakazuje im opłacenie leczenia jakiegoś biedaka lub nawet całej grupy. Bandyci muszą u niego płacić z góry, a zwłaszcza De Pesla. Milicja miejska wie o mrocznych postaciach z osłoniętymi twarzami, które co pewien czas przynoszą rannych lub chorych do medyka, ale przymyka na to oczy. Stróżowie prawa w końcu też noszą swoich do Amra.



Od AutoraW artykule wykorzystano materiały pochodzące z książek: The World of Warhammer: The official illustrated guide to the fantasy world autorstwa Richarda Wolfrika Gallanda oraz Warhammer Armies: Tomb Kings, Warhammer Araby - Mathiasa Elliasona i Warhammer Armies: Dogs of War autorstwa Nigela Stillmana, Ricka Pristleya i Tomasa Pirinena.