» Artykuły » Zbrojownia » Broń palna w Starym Świecie

Broń palna w Starym Świecie


wersja do druku

Arkana oręża ogniem na wroga plującym, huku przy tem co niemiara czyniąc, ku powszechnej nauce przez skromnego sługę JWMI Karla Franza, mistrza Juliusza spisany.


Broń palna w Starym Świecie
Broń ognista, ileż to bajek i legend prości ludzie o niej opowiadają, widzą w niej magię, moc smoków, demonów, bogów i nie wiadomo, co jeszcze. Zaś oręż ten jest wspaniałą demonstracją potęgi umysłu i nie ma w nim ani krzty zdradzieckiej magii. Proch będący podstawą jego działania wynalazły dziesięć wieków temu krasnoludy, choć podejrzewa się, że ten pomysł od ludzi z dalekiego Kitaju mają. Dopiero jednak trzysta lat temu, gdy metalurgia znacznie rozwinęła się strzelby i działa ogniste produkować najpierw w Nuln a potem w całym błogosławionym Imperium a i w innych krajach zaczęto. Teraz możecie ją zobaczyć już w wielu miejscach a myślę, że mój artykuł do jej rozpowszechnienia też się przyczyni.

Jak to działa?
Jak napisałem już wcześniej nie ma tu żadnej magii choć wielu ludzi a nawet uczonych tak uważa. Kula z lufy wypychana jest w skutek spalania prochu czarnego. Proch po spaleniu wytwarza gazy, których ciśnienie wypycha pocisk z lufy. Ta potęga, mimo że znana krasnoludom już dziesięć wieków temu, o czym świadczą ich pieśni i legendy mówiące o "proszku wielkiej mocy", teraz dopiero może być właściwie wykorzystana. Niegdyś robiono z niego jedynie proste bomby. Teraz w wielkich hutach Nuln głównie, ale i w innych miastach oraz w państwie krasnoludów dalekim, działa ogromne i lufy są wytapiane. Później zaś rzemieślnicy rusznikarzami zwani groźny oręż ognisty z nich czynią. A i wielkie pole do popisu złotnicy i inni artyści tu mają: kolba, lufa każdy przyrząd na armacie czy strzelbie wspaniałym dziełem sztuki uczynić można.

Amunicja
Dawniej kule do dział kamienne były, teraz pociski z ołowiu lub czasem żelaza się odlewa. Do lżejszych broni stosuje się kulki z brązu a nawet szkła. Z twardych metali takich jak stal na przykład, pociski nie są robione. Ponieważ gdyby lufę przez swoje nieregularności zakleszczyć miały, nie starłyby się jak miększe kule, które zwykle wtedy mimo wszystko wylatują z niej. Tylko przez swą wytrzymałość zakleszczyłyby ją i broń zniszczyły oraz strzelca poważnie raniły.

Kule można z łatwością zrobić posiadając jedynie odpowiednią matryce. Pamiętać jednak powinniście, że broń ognista, nie dość, że typów wiele posiada to nie tylko we wspaniałym Imperium a i w innych państwach zaczyna być produkowana. Może się o ułamki milimetra od siebie kalibrem różnić a pociski idealnie dopasowane być muszą.

Proch
Proch czarny mieszaniną jest saletry potasowej, węgla drzewnego i siarki w proporcjach 4:1:1. Choć czasem jeszcze więcej saletry się dodaje dla zwiększenia siły. Proch, wyprodukować może byle alchemik, ale i odpowiednio pouczony człowiek bez problemów zrobić go może, jeśli posiada składniki wszystkie, a z tymi czasem bywa problem. Mimo że siarki i węgla nie brakuje, często zanieczyszczane są przez kupców i innych oszustów, aby więcej ważyły. A do otrzymania saletry alchemików już trzeba, którzy często najuczciwsi również nie są. Dlatego proch najróżniejszej bywa jakości, praktycznie każda jego partia różni się właściwościami balistycznymi od innej.

Stosować można różne urządzenia do sprawdzania jego siły, aby wiedzieć ile załadować do broni dla efektu uzyskania optymalnego i żeby zbyt duża dawka nie rozerwała lufy albo zbyt mała nie spowodowała, że pocisk ledwie ją opuści. Kiedyś był to mały moździerz strzelający pod dużym kątem pociskami o jednakowej wadze, mierząc odległości, jaką przeleciała kula można poznać moc prochu. Ostatnio jednak upowszechnia się, przez szanowanego wynalazcę i mojego przyjaciela dobrego Kugelschreibera wymyślone, inne urządzenie: jest to mały pistolet zwany probierzem (patrz rysunek), pod którego lufą znajduje się oparte na sprężynie koło zębate z długą wypustką, którą można zatkać lufę. Probierz samym prochem się ładuje, następnie zatyka lufę wspomnianą wypustką i strzela. Koło zębate obraca się i z zaznaczonej na nim skali odczytać możesz prochu siłę. W sytuacjach kryzysowych możesz go również stosować jako mały pistolet, nie zaimponuje jednak ani siłą, ani celnością.

Proch niestety dość często nie wypala, wpływ na to ma głównie jak już wspomniałem jego kiepska jakość oraz wadliwe czasami metody jego zapalania (ale o tym później). Dlatego każdy wojak powinien zwrócić na to uwagę czy po pociągnięciu spustu broń wypaliła. Wydaje się błahe? Przytoczę, więc pewną historię, którą mi mój przyjaciel regimentarz Markus von Witerstein jeden z dowódców elektora Halsa von Tassenincka po bitwie z goblinami pod Lichtenbergiem, w której uczestniczył i walnie się do zwycięstwa przyczynił opowiedział: Po zwycięskiej walce część żołnierzy rozpuszczono do domów, niektóre z rusznic i arkebuzów, które oddawali okazały się być kilkakrotnie załadowane! Strzelcy nie zauważyli, że ich broń nie wypaliła i ładowali ją ponownie. Pytacie jak to możliwe? Wszędzie snuje się dym z wystrzałów ogłusza cię ich huk, ziemia drży, wokół trwa bitewna zawierucha w powietrzu świszczą setki strzał i trup pada gęsto. Człowiek może być tak przerażony, że myśli tylko o tym, aby pociągnąć za spust i szybko schować się w ostatnim szeregu. Dlatego apeluje do rozsądku wodzów: poza wydaniem koron na broń ognistą, trzeba wyszkolić odpowiednich i odważnych ludzi do ich obsługi!

Zapalanie prochu
Początkowo proch był zapalany za pomocą lontu wsadzanego małym otworem (panewka) do dennej części lufy. Po pociągnięciu spustu tlący się lont znajdujący się na niewielkiej dźwigni kurkiem zwanej do panewki wchodzi. Metoda ta nadal jest stosowana w broni palnej używanej przez piechotę. Zaletą jej jest prostota i niska cena wadą potrzeba zapalania lontu przed każdym użyciem broni oraz czas potrzebny na zapłon ładunku. Czasami zdarza się, że po pociągnięciu spustu lont wchodzi do panewki a ładunek zapala się dopiero po chwili, przez cały ten moment powinieneś wodzić lufą za celem.

Sprytne krasnoludy ponownie jednak nas swoją pomysłowością zaskoczyły i wynalazły zamki kołowe, kręconymi też zwane. Początkowo produkowała je jedynie ich gildia inżynierów, ale pomysł szybko został podchwycony i teraz są one ogólnodostępne. Krzesanie iskier w zamku kołowym polega na pocieraniu kamienia (zwykle pirytu) o porowaty metal. Wewnątrz zamka znajduje kółko o ściankach ząbkowatych, kurek z pirytem umieszcza się na nim. Po pociągnięciu spustu koło obraca się o 360 stopni (należy je nakręcać wcześniej przy ładowaniu) trąc ząbkami o piryt i krzesząc iskry, które zapalają ładunek. Broń z takim zamkiem jest zawsze (jeśli oczywiście jest nabita) do strzału gotowa, dlatego każdy walczący w zwarciu wojak (a zwłaszcza konni) właśnie takiej używa. Wadą tego mechanizmu jest jego złożoność i podatność na zacięcia; cena, która często trzecią część wartości całego oręża wynosi i podatność na uszkodzenia mechaniczne, o które w zaciętych bojach ku chwale Imperium nie trudno. Jednak możliwość użycia jej w każdej chwili w pełni te wady rekompensuje.

Ładowanie broni
Naładowanie broni palnej jest dość czasochłonne, musisz: oczyścić lufę z resztek, niedopalonego prochu; nasypać proch; wsadzić kawałek zwiniętego materiału, który oddziela proch od pocisku; wsadzić kule; wsadzić korek lub ponownie kawałek zwiniętego materiału (tak, tak strzelby się korkuje, więc opowieści pospólstwa o zniszczeniu broni, jeśli się do lufy palec lub korek wsadzi odchodzą między bajki) aby kula nie wyleciała z lufy przy celowaniu w dół; wszystko dokładnie upchnąć do końca lufy, specjalnym zwykle pod lufą trzymanym wyciorem; sprawdzić czy lont nadal się tli a gdy masz zamek kołowy trzeba go nakręcić. Wszystko to sprawnemu strzelcowi zajmie mniej, więcej 35 sekund. Teraz tylko wycelować; Pociągnąć za spust i... BUM! Czynność powtarzać aż do uzyskania pożądanego efektu.

W przypadku dział wygląda to podobnie jednak trwa znacznie dłużej. Zwłaszcza w starych bombardach, które często nie dysponowały specjalnym łożem, po prostu kładziono je na nasypach pod odpowiednim kątem. Komorę działa napełnij w znacznej ilości prochem; Następnie wsadź dokładnie dopasowany kloc drewna (oddzielający proch od kuli), wióry i zwinięte kawałki materiału; wkłada się kule a wszystkie luki dokładnie uszczelnia wiórami i kawałkami materiału; za każdym razem wszystko dokładnie upychając do dna lufy, szpary żadne nie mogą pozostać! Teraz tylko wycelować trzeba; lont włożyć, podpalić i do okopu uciekać. Czynność powtarzać aż do skutku.

Niezwykle ważne jest żebyś przy ładowaniu żadnych szpar nie pozostawił i żeby proch do dna lufy dokładnie był dopchany. W przeciwnym razie gazy mogą zamiast kulę z lufy wypchnąć cofnąć się i rozerwać broń. W taki sposób wielokrotnie niszczono działa podczas oblężeń. Niewielka grupa obrońców opuszczała zamek zdobywała wrogie armaty ładowała je prochem nie dopychając do dna, po czym zapalała lontem od przodu i szybko uciekała zanim przeciwnik zdążył zareagować. Istnieje też drugi szybszy sposób unieruchomienia armaty: otwór, którym wsadza się lont można zapchać gwoźdźmi, drewnem itp.

Ostrzał
Ręczne bronie palne rzadko posiadają jakiekolwiek przyrządy celownicze, choć krasnoludy próbują stworzyć takie mechanizmy a nawet broń z teleskopem nad lufą przyczepionym widziałem! Rzadko jednak kula trafia tam gdzie według tych urządzeń trafić powinna. Mierzy się, więc "po lufie". Broń jest ciężka, wystrzałowi towarzyszy duży odrzut, pocisk dość szybko opada zaś dym po strzale utrudnia obserwację na dodatek pędzi na ciebie szajka goblinów na wilkach i za chwilę wręcz bronić się musisz. Celowanie z broni palnej jest wielką sztuką.

Te wady rekompensuje jednak w pełni siła tej broni, która jeśli posługuje się ją wyszkolony strzelec a najlepiej cały ich oddział wielkie straty poczynić wrogom może. Należy jednak znać moc i zasięg broni nadal ciężkie płytowe pancerze wytrzymać mogą ostrzał zwłaszcza, gdy ze zbyt dużej odległości on padnie. Gdy jeszcze bombardierem byłem wielokrotnie, widziałem jak salwy z broni ognistych decydowały o wyniku bitwy, niestety wielokrotnie też widziałem jak złe wykorzystanie tegoż oręża decydowało o klęsce.

Lufy gwintowane
Choć większość luf wewnątrz zupełnie jest gładka, czasem w ręcznych broniach palnych a to kolejny wymysł krasnoludów stosuje się tak zwane lufy gwintowane. Działała to podobnie jak śrubka- W lufie znajduje się zwój, który nadaje wylatującej kuli rotację. Pocisk obracał się wokół własnej osi, co powoduje, że znacznie celniej leci. Zrobienie takiej lufy jest jednak bardzo trudne a co za tym idzie kosztowne i trzeba bardzo dobrego rusznikarza i wielu narzędzi, aby ją wyprodukować. Dodatkowo pocisk traci część swojej energii na pokonywaniu zwoju i broń, mimo że celniejsza siłą nie imponuje.

Pielęgnacja broni
Broń trzeba szanować, jeśli nie chcesz żeby odmówiła posłuszeństwa. Lufa powinna być czysta. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet połowa prochu nie spala się i pozostaje w lufie oraz zamku zaś siarka i saletra powodują ubytki metalu, z którego je zrobiono. Piryt w zamku kołowym po pewnym czasie się ściera należy go wymieniać, Jego odłamki oraz niedopalony proch (a już pisałem, jaki ma on wpływ na metale) mogą spowodować zacięcie się zamka, musisz go regularnie rozbierać na części pierwsze i czyścić dokładnie. Proch musi być suchy, najlepiej trzymać go szczelnie zamknięty w prochownicy.

Typy dział
- Armata
Rozwój metalurgii sprawił, że działa można było w całości odlewać, dzięki temu mogą one być znacznie dłuższe i wytrzymalsze. Armata jest właśnie pierwszym i najbardziej rozpowszechnionym takim typem broni. Strzela ona w przeciwieństwie do moździerza płaskim torem a ponieważ lufę ma dość długą, celnością sporą się cechuje. Miota pociskami kalibru od 50mm do około 100mm, ale i większe jak i mniejsze typy się zdarzają. Jako że odlana w całości a i pociski do niej odlewane również są najczęściej, znacznie skuteczniejsza i bezpieczniejsza jest od starych bombard. Jej dość dobra celność sprawia, że nie tylko na lądach przy niszczeniu wrogich murów i armii, ale i na morzach na statków pokładach potęgę Imperium naszym przeciwnikom pokazać może.

O przyzwoitej celności tej broni może świadczyć pewna historia: Pięćdziesiąt lat temu po skandalu z odłączeniem się Marienburga i odsunięciu od władzy cesarza Leopolda, elektorzy obradowali nad wyborem nowego władcy. Grupa zdrajców popierająca Leopolda próbowała z dwóch oddalonych o 200m od Altdorfu armat, trafić przez okno budynku w główny filar podtrzymujący strop sali obrad. Na szczęście dzięki pomocy Sigmara zapewne, ich plan nie powiódł się, jedna z kul otarła się co prawda w kolumnę jednak ta wytrzymała uderzenie.

- Bombarda
Pierwszy i dość prymitywny typ działa i zarazem broni palnej, którego powstanie zacnym krasnoludom zawdzięczamy. Z wyglądu przypomina puszkę, dlatego ludzi je obsługujących często puszkarzami zwie się. Jest krótka a kaliber jej od 120mm do nawet 800mm dochodzi! Jej lufa jest zgrzewana z kilku żelaznych sztabek i opasana wieloma obręczami nie jest to trwałe rozwiązanie. Ze względu na kiepską celność używana przeważnie przy obleganiu zamków do kruszenia murów. Mimo że koszt jednej bombardy był ogromny a koszt jednego strzału tyle, co trzy woły wynosił, każdy szanujący się władca chciał mieć ich kilka w swoim arsenale i koniecznie większe od innych! Teraz, gdy w ogromnych hutach można odlewać dużo lepsze armaty w całości, bombardy powoli wychodzą z użytku. Jest to bardzo niebezpieczny oręż zarówno dla użytkownika jak i wroga. Ponieważ stosowało się do nich głównie kule kamienne wielokrotnie zdarzało się, że pocisk zakleszczała lufę i bombarda wylatywała w powietrze. W taki sposób zginął cesarz Jakub II, niech mu ziemia lekką będzie a królestwo Morra gościnnym, gdy jego nowa wielka bombarda nazwana "Lew" rozpadła się przy pierwszym strzale w mury przeklętego bretońskiego zamczyska.

- Kolubryna
Wielki kuzyna armaty. Ciężkie działo oblężnicze, ze względu na wielkie rozmiary, wagę i czas przeładowania większy, tylko do takich celów wykorzystywane. Ważyć mogą jej największe odmiany do 15 ton nawet, ale te olbrzymy jedynie w ogromnych hutach Nuln są odlewane. Długość kolubryny do 5-6 metrów może dochodzić a kaliber już jednak nie tak ogromny często taki jak w zwykłej armacie od 55mm do 180mm dochodzi.

- Organki
Wielolufowe działo. Organki składają się z kilku a nawet kilkunastu czasem, mniejszych armat. Kolejny jest to krasnoludów wymysł w ich ciasnych tunelach w walkach z zieloną hołotą i innymi paskudztwami świetnie się one nadają zwłaszcza, gdy siekańcami się je naładuje. Czasem jednak w naszych zamkach do obrony wyłomów w murach przed wrogiem są używane. Na dalsze dystanse nie nadają się, krótkie, o niewielkim kalibrze i niezbyt starannie zrobione lufy tylko w bliskich starciach sieją postrach w szeregach wroga.

- Moździerz
Pomysłowy typ działa strzelające pod dużym kątem, parabolą do celów schowanych za różnymi przeszkodami. Używane zwłaszcza przy obleganiu zamków, jako że obrońców schowanych za murami razić można jak by ich nie było. Krótkie, o dość dużym kalibrze. Mimo tych zalet raczej rzadko spotykane, bo żeby celny strzał oddać dobrego puszkarza trzeba i odpowiednich warunków, gdyż każdy najmniejszy czynnik wpływ na lot pocisku ma. Ponieważ celu zwykle nie widzisz nie wiadomo czy trafiasz czy też wszystkie kule na marne idą.

- Taraśnica
Małe działo stosowane głównie przy obronie fortyfikacji, powstało tuż po bombardzie i podobnie jak ona często jest zgrzewane z kilku metalowych sztabek. Kaliber taraśnicy wynosi zwykle od 40mm do 100mm zasięg do 300m dochodzi. Dział tych używa się głównie do niszczenia wrogiej artylerii w czasie oblężenia.

Ręczna broń palna

- Arkebuz
Długa i ciężka ręczna broń palna, większy kuzyn rusznicy. Ze względu na duży kaliber do 35mm nawet dochodzący a co za tym idzie wagę sporą, przed strzałem należy go na specjalnej podpórce forkietem zwanej oprzeć. Jest to broń używana głównie przez piechotę, dlatego najczęściej lontem jest zapalana. Zasięg jego to ok. 150-200m. Celność arkebuza pozostawia jednak wiele do życzenia i żeby do pojedynczych celów z dalszej odległości trafić strzelca wyborowego trzeba. Jednak w dużym stopniu wada ta jest rekompensowana jest przez siłę tego oręża, który w dużej ilości znaczne szkody może nawet opancerzonym przeciwnikom poczynić.

- Garłacz
Ręczna broń palna o charakterystycznej rozchodzącej się niczym lejek lufie. Ładowana siekańcami, czyli kilkoma kulami, ale stosować można praktycznie wszystko: odłamki szkła, metalowe wióry, gwoździe itp. Po strzale śrut rozchodzi się na boki ciężkie szarpane rany czyniąc, jednak oręż ten jest mało skuteczny na większe dystanse, pocisków coraz mniej trafia i byle pancerz wytrzyma uderzenie. Często używany przy polowaniach na małe i znajdujące się daleko zwierzęta np. kaczki. Ostatnio w rękach woźniców nie raz się je zobaczyć można, jako że dość łatwo z niego trafić a nie trzeba dużo śrutu by ciężko ranić konia goniącego cię rozbójnika.

- Hakownica
Pierwsza ręczna broń pala. Hakownice różnie mogą wyglądać, jako że to prekursor ręcznego ognistego oręża. Jedne były długie nawet do 2m inne zaś lufę krótką miały tak żeby tylko proch i kulę do nich zmieścić, które kalibru zwykle koło 35mm były. Jedyna cecha, jaką wszystkie hakownice miały wspólną to hak lub kolec pod nią umieszczony do podpierania o mur przed strzałem przeznaczony (stąd nazwa). Mechanizmów zapalających proch żadnych nie miała tylko mały otwór w dennej części lufy, którym lont wtykano. Nawet w czasach, gdy powstała była rzadko spotykana, zwykła kusza większe od niej szkody czyniła i jedyną jaj poważną zaletą był huk, którego bały się konie. Ci, którzy je mieli zwykle na coś bardziej pożytecznego je już dawno przetopili, choć czasem załogi zamków jeszcze je używają.

- Rusznica
Następca hakownicy. Dość długa broń palna używana przez oddziały piechoty, dlatego niemal zawsze z zamkiem lontowym. Zasięg rusznicy to ok. 100-150m. jednak jest to niecelna broń, na dodatek produkowana niemal "masowo" dla wojska. Przez co zwykle nie grzeszy starannością wykonania, więc zasięg teoretyczny nijak się ma do praktycznego. Jeden z najczęściej używanych typów ręcznych broni palnych.

Niestety ten oręż często jest źle wykorzystywana przez dowódców, którzy wiedzy o broni palnej zwykle żadnej nie mają a rad specjalistów takich jak ja na przykład zwykle nie chcą słuchać. Myślą, że skoro tyle koron kosztuje to sama za wrogiem ma biegać i go rozszarpywać. Jako przykład historyję pewną przytoczę, która mi się dwadzieścia lat temu przydarzyła, gdy jeszcze puszkarzem byłem w służbie Henryka von Borgena jednego z pomniejszych baronów w Averlandzie. W czasie jednego z lokalnych konfliktów z sąsiednim bretońskim diukiem o nic nie warty kawałek ziemi w górach Szarych prowadzonym. Uzbrojono w rusznice byle chłopów, których ledwie przeładowania i pociągania za spust nauczono. W czasie bitwy strzelcy ci za wcześnie rozpoczęli ostrzał w nadciągające wrogie rycerstwo, po czym nie zdążyli przeładować by następną oddać salwę i rzucili się do ucieczki. Hrabia tą bitwę sromotnie przegrał (strat w ludziach strasznych jednak na szczęście nie miał gdyż większość uciekła) zaś od ostrzału z rusznic Bretończycy stracili tylko trzy konie! Według ich kronik, co prawda, ale sądzę, że wielkich przekłamań tam nie było.

- Pistolet
Krótka broń palna stworzona tak by można było z niej strzelić szybko z jednej ręki, dlatego zawsze w zamek kołowy jest wyposażony. Mimo że przez swoją wielkość siłą i celnością nie zachwyci, często używana przez walczących w zwarciu jako broń pomocnicza. Ponieważ tylko jednej wolnej ręki trzeba by po nią sięgnąć za spust pociągnąć i nawet najlepszego szermierza trupem położyć. Dlatego gorąco polecam tą broń każdemu! Mimo, że koszt jej jest pokaźny potrafi być naprawdę pomocna, sam zawsze noszę jeden przy pasie.

- Bronie dubeltowe - Czasami ręczne bronie ogniste wyposaża się w dwie lub nawet więcej luf. Zwykle mają one wtedy dwa zamki (po obu stronach) i spusty (jeden obok drugiego). Jest to ciekawe rozwiązanie, ale znacznie zwiększa ciężar i tak już sporo ważącego oręża.

Powyżej zostały opisane jedynie najbardziej charakterystyczne i najczęściej spotykane typy broni palnych. Tworzone jest wiele uzbrojenia będącego połączeniami powyższych, z powyginanymi lufami, wymyślnymi celownikami, zamkami itp. Jak kacza stopa na przykład pięć, a czasem nawet więcej powyginanych na wszystkie strony luf, strzał z niej jest zwykle równoznaczny ze stratą prochu tylko. Rzadko, więc one poza ciekawym wyglądem czymś imponują.

Na koniec mojej krótkiej rozprawy o broni ognistej pragnąłbym polecić zakład rusznikarski, którego ja Juliusz dumnym właścicielem jestem, znajdujący się w Talabheim na Zunftstrasse 15. Produkujemy najlepszą broń ognistą w całym Talabeclandzie! "Z Juliusza broni cel, pal i wroga trupem powal!"
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

O włóczniach, glewiach, halabardach...
Z czym na polowanie a z czym do boju ruszać głupca z siebie nie robiąc ku pośmiewisku gawiedzi.
O szpadach, rapierach, sztyletach, lewakach...
O tym czym Panie bez pysk na dworze za afront Pana zdzielą i o tem czym za kamstwo w zaułkach naszych miast pod żebro dostać można
O mieczach, szablach i ich kuzynach
Rzecz o tym co tnie, siecze i kłuje, czyli o mieczach, szablach i ich kuzynach

Komentarze


Seji
    Poprosze
Ocena:
0
o bibliografie.
03-10-2004 23:19
CE2AR
    Mówiesz masz...
Ocena:
0
hymmm... proszę bardzo Seji (tym razem dobrze???). Internet a konkretnie: www.gildia.pl i tam dział o zbrojeniach oraz http://www.jest.art.pl/. Potem zwykła encyklopedia, katalog zbiorów jakiegoś muzeum i jakaś książka o broni, głównie białej ale o palnej też coś tam było (niestety nie pamiętam tytułu bo pożyczyłem ją od znajomego i już dawno oddałem). No i moja ogólna wiedza oraz rady obcykanego w temacie kolegi. A tekst jak się podobał???
04-10-2004 09:52
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Śmieszy mnie trochę stylizacja. Pośród zdania z szykiem staromodnym nawkładane są zupełnie współczesne; robi to nieciekawe wrażenie. Rówież niektóre terminy np. "własności balistyczne" rażą ucho w omalże staropolskich zdaniach. Stylizacja to trudne zadanie i wymaga dużego nakładu pracy: czasami lepiej zrezygnować z taniego efekciarstwa na korzyść rzeczowości i przejrzystości.

Co nie zmienia faktu, że treść i zawartość merytoryczna i ciekawa i przydatna.
04-10-2004 15:20
Seji
    Jak wyzej
Ocena:
0
zbedna stylizacja. Poza tym ok.
04-10-2004 16:25
CE2AR
   
Ocena:
0
Tak w sumie racja. Tyle, że gdyby tekst nie miał stylizacji raczej nie byłoby lepiej. A tak jest w miarę fachowy w miarę dobrze czytający się artykulik.
Już się bałem, że suchej nitki na mnie nie zostawicie, widać puki co nie jest źle, pozdrawiam.
04-10-2004 16:58
~kolubryny

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie zgodze sie co do tego ze to cieżkie działa zdolne tylko do oblęzeń, kolubryny to działa o długich skręconych lufach, o znacznie wiekszym zasiegu i nieraz mniejszym kalibrze niż armaty, czesto stosowane na statkach i fortach strzegących nadmorskich fortec, widac zasugerowałes sie Sienkiewiczem.
07-10-2004 10:53
~korvath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
stylizacje i styl pisania pomijam bo to zecz gustu ( no moze jesli juz stylizowac to calosc a nie pojedyncze zdania), bledy gramatyczne tez pozostawiam w spokoju bo przecztac sie da ale bledow merytorycznych nie przemilcze:
1. stal i zelazo to ten sam metal Fe dzieli sie je na te dwie podstawowe grupy na podstawie zawartosci wegla tj: stal ma ponizej 2% i jest kowalna i plastyczna, zeliwo ma powyzej 2% jest twarde a kruche i uzywa sie go w odlewnictwie
2.
'Może się o ułamki milimetra od siebie kalibrem różnić a pociski idealnie dopasowane być muszą' otoz mozna wystrzelic w broni ladowanej odtylcowo pocisk olowiany o nawet dwukrotnie wiekszym kalibrze niz lufa, cisnienie prochow znieksztalci go i przetloczy przez lufe, pociski o mniejszym kalibrze rowniez da sie tez wystrzelic traci sie sporo na sile i celnosci
3.'musisz: oczyścić lufę z resztek, niedopalonego prochu' nieprawda, czyszczenie broni ma znaczenie jesli niebedzie wiecej uzywana a to w celu chronienia jej przed szybko wywolywana przez resztki prochu korozja
traktowanie broni wyciorem ( na mokro) miedzy strzalami stosuje sie w broni wiekszych kalibrow gdzie moga pozostac nawet duze kawalki tlachych sie prochow czy przebitek od ktorych moze dojsc do zaplonu nowego ladunku jeszcze w trakcie ladowania
4.'mimo że celniejsza siłą nie imponuje'
energia pochlaniana przez proces wprowadzenia kuli w ruch obrotowy z uwzglednieniem strat to ponizej 0.3% pocisk odrobi to na kilkudziesieciu metrach w stosunku do innego lecacego niestabilnie
5.'(tak, tak strzelby się korkuje, więc opowieści pospólstwa o zniszczeniu broni, jeśli się do lufy palec lub korek wsadzi odchodzą między bajki) aby kula nie wyleciała z lufy przy celowaniu w dół;' niestety jest to bledne twierdzenie, zatkanie wylotu lufy nawet nowoczesnej broni to spore ryzyko katastrofy, przybiteke ( twoj korek) umieszcza sie przy kuli na samum dnie lufy


polecam przejzenie literatury fachowej, opisy powstale na podstawie zasluszanych szczegolow i wlasnych domyslow zadko bywaja trafne

'A tak jest fachowy w miarę dobrze czytający się artykulik..' fachowosci musze niestety odmowic

jesli chodzi o bibliografie itp to zapraszam na priv na poltergeista

pozdr
10-10-2004 21:10
CE2AR
    To może jeszcze raz
Ocena:
0
Posiedziałem, przemyślałem sprawę, użyłem opcji „usuń komentarz” i odpowiadam 2 raz:
Ad. Kolubryny:
Kolubryna ze swoimi gabarytami nie nadawałaby się na statki. Owszem można by próbować z nich razić wrogie okręty z daleka, ale by trafić trzeba by dużo szczęścia. Zaś, gdy wróg popłynie bliżej lepiej jest użyć mniejszych, tańszych za to ze znacznie porządniejszych kalibrem armat. Zaś, co do nadmorskich fortec to już prędzej (ma się dużo miejsca żeby ustawić takie kolosy) jednak jak napisałem z daleka trudno jest trafić w statek a nawet, gdy się uda wielkiej krzywdy mu nie zrobisz.

Ad. Krovath
Ad 0. Tak, ale lepiej patrz na siebie popełniłeś 76 błędów ortograficznych, ale komentarz był w miarę zrozumiały, więc oto odpowiedzi:
Ad 1. Właśnie tu jest to „w miarę zrozumiały” nigdzie nie pisałem nic o żeliwie, o co Ci, więc chodzi, nie wiem...
Ad 2. Masz 99% rację tylko, co z tego? Czy ładowanie broni za dużymi lub za małymi pociskami ma jakieś praktyczne zastosowanie? Jak kogoś mam zamiar ustrzelić z tej np. rusznicy to nie ładuje jej źle tylko dobrze, nieprawdaż? A tak poza tym to o broni odtylcowej to się jeszcze Juliuszowi nie śniło.
Ad 3. Może to „musisz” (w moim tekście) jest odrobinę za mocnym słowem. Jednak przejechanie wnętrza lufy kilka razy wyciorem trudne nie jest, a jak bardzo mądrze napisałeś gorące odłamki niedopalonego proch i innych śmieci mogą zapalić przedwcześnie nowy ładunek, więc lepiej to zrobić.
Ad 4. Mówisz o nowoczesnej broni gdzie wszystko jest super dokładnie zrobione. Zaś w tamtych czasach (jeśli założymy, że Świat młotka to nasz XV-XVI wiek) metalurgia nadal była w powijakach lufy były krzywe, nie dokładnie wykonane i już bez gwintu pocisk tracił sporo energii. Gdy jeszcze do tego gwint dołożymy (też nie najlepiej wykonany) to spadek mocy może być spory.
Ad 5. Tu mnie fachowcu rozwaliłeś: „zatkanie wylotu lufy nawet nowoczesnej broni to spore ryzyko katastrofy” wobec tego słyszałeś kiedyś może o granatach nasadkowych? Widać nie. To taki specjalny granat, którym zatyka się lufę karabinu i po strzale pocisk wypycha go do przodu. Nic mi nie wiadomo o żadnej katastrofie związanej z tym granatem (no chyba że dla tego kto nim dostał :). Oczywiście gdy trwale zatkamy lufę, zabijemy młotkiem, zakrzywimy i zawiążemy na kokardkę to masz rację ;).
Zaś cytat, który podałeś jest wyrwany z kontekstu, bo średnik dalej napisałem „wszystko dokładnie upchnąć do końca lufy”.
Ad 6. Przed chwilą udowodniłem, że z Ciebie też żaden fachowiec (widać nikt nim nie jest:). Polecam jeszcze trochę się poedukować.
Pozdrawiam
13-10-2004 13:38
Norman
    Raz jeszcze kolubryny
Ocena:
0
Niestety jesteś w błędzie:
RAZ:

Odkąd anglicy pokonali dzieki kolubrynom, sławną hiszpańska wielką armade, działa te zaczeły na okrętach zastępować armaty. A od XVI do XVII w. były głównym uzbrojeniem wielodziałowych okrętów

DWA:

Kolubryna nie ma nic współnego z wielkością, ta nazwa wzieła się od charakterystycznie skreconej lufy ( z łaciny - colubrina 'wężowa(ta)' od coluber, colubra 'wąż')

Wielkość tych dział była rózna od całkiem małych po wielkie opisane przez Sienkiewicza w potopie ( te olbrzymy były jednak wyjątkami) Ze względu na kaliber kolubryny lądowe dzielono na:
1) oktawy kolubryny lub ósmokolubryny czesciej zwane folkonetami (kaliber od 40 - 70 mm).
2) ćwierć kolubryny tzw. Falkony (kaliber ok. 90 mm)
3) półkolubryny (kaliber ok. 115 mm), 4) notszlangi (kaliber do 135mm)
5) kolubryny (kaliber ok. 145 mm)
6) dwojaki lub kolubryny podwójne (o kalibrze powyżej 180 mm) te opisywał Sienkiewicz.

Jak zatem widac kolubryna to także małe zgrabne działko nie tylko wielki moloch do burzenia murów.
13-10-2004 16:43
CE2AR
   
Ocena:
0
Ty też jesteś w błędzie. Anglicy nie toczyli z armadą prawie żadnych walk (bo nie mieli by żadnych szans), armadę wykończyły sztormy a nie kolubryny! Zaś pisząc o gabarytach miałem na myśli długość. Na dodatek XVI-XVII wiek to odrobinę za późno jak na młotka.
13-10-2004 17:53
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zanim armade wykończyły sztormy, trwały walki z flota angielską które zmusiły hiszpanów do odwrotu. Włsnie dziki kolubrynom, saqm okręt admiralski został tarfiony kilkaset razy. Mimo że straty nie były duże,
hiszpańskie dowództwo straciło głowę i podjęło decyzję o wycofaniu się na wody Morza Północnego głownie dlatego że okrety hiszpanski były ostrzeliwane z dystansu który im samym n ie pozwalał oddac salwy. Pogoda w następnych dniach wydawała się sprzyjać marynarzom angielskim: silny sztorm z południowego zachodu zagnał osłabiona i zdezorganizowaną flotę hiszpańska daleko na Morze Północne.
A na skutek błedów w nawigacji wiele tych oketów rozbiło sie lub zatoneło w inny sposób.
13-10-2004 23:56
Norman
   
Ocena:
0
Czasy walk z wielką armadą to rok 1588, potop szwedzki z którego pochodzi wielka kolubruyną którą opisujesz w artykule to lata 1655-1660
Wiec sam zastanów sie w jakim okresie datujesz swojego warhammera, o arkebuzach nie wspomne. Więc nie czepiaj sie dat a zastanów sie nad tym co napisałeś, spór dotyczy tego czym były kolubryny a nie kiedy ich używano

Poza tym radze doczytrać o wielkiej armadzie, to ze uciekała na morze północne, było wynikiem własnie tego że owi anglicy którym odbierasz wszelkie szanse sprali im tyłki posiadając znacznie lepszą artylerie pokładową, złożoną własnie z owych nieszczsnych kolubryn.
14-10-2004 00:05
CE2AR
    "owe nieszczęsne kolubryny"
Ocena:
0
1. Pierwsze arkebuzy (co prawda te niewiele różniły się o hakownic) powstały w XIV-XV wieku...
2. To, że potop miał miejsce w 1655-1660r nie znaczy, że wielkich kolubryn nie mieli już wcześniej.
W młotku broń palna nadal jest słabo rozwinięta. Wszyscy myślą tylko nad tym żeby mieć działa jak najsilniejsze, największe, najcięższe itp. Póki, co nikt się nie zastanawia nad rażeniem przeciwnika z większej odległości tak żeby ten nie mógł się odgryźć, tylko jak przywalić mu z kalibru 800mm. Dlatego w moim młotku takie kolubryny nie mają racji bytu, one zmieniłyby oblicze tego świata! Może za 50 lat póki co nie!
A tak poza tym przyznaje wam racje... Juliusz był puszkarzem a nie marynarzem i mógł tego nie wiedzieć ;)
Pozdrawiam!
14-10-2004 11:30
~korvath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ad 1 'teraz pociski z ołowiu lub czasem żelaza się odlewa....Z twardych metali takich jak stal na przykład, pociski nie są robione' do tego to bylo..
ad 2 otoz to ze tak zwany 'buckshot' czyli ladowanie kilkoma kulkami lub nawet wieloma kalibrami za jednym razem bylo szeroko stosowane w armiach europy i ameryki

ad3 gaszenie niedopalkow jest potrzebne w artylerii tam dodatkowy czlowiek z wyciorem niejest obciazeniem finansowym w skali tej formacji ani jego operacja niezmniejsza jej szybkostrzelnosci, zawijany w smolowane plotno ladunek z uszcselnieniem z sznura oraz kilka-kilkanascie funtow prochu pozostawia spolo niedopalkow, natomiat niewyobrazam sobie strzelca manewrojacego po polu bitwy posiadajacego dodatkowy wycior (z mozliwoscia jego moczenia) i majacego na to czas

ad4 jest nieco inaczej niz mowisz, wyroby tego typu byly nieporownywalnie drozsze, wymagaly ogromnych nakladow pracy ale pewne zeczy sie niezmienily, wiercenie lufy myszkietu przeprowadzano przy uzyciu maszyny wielkosci malego domu ale nieznaczy to ze byla zaraz krzywa

ad5
'wobec tego słyszałeś kiedyś może o granatach nasadkowych? Widać nie. To taki specjalny granat, którym zatyka się lufę karabinu i po strzale pocisk wypycha go do przodu. Nic mi nie wiadomo o żadnej katastrofie związanej z tym granatem ' a slyszalem i nawet strzelalem z takich w ramach szkolenia ale to jak mylisz pojecia strasznie mnie martwi, otoz:
pocisk niewypycha granatu a gazy z 'slepego' pocisku z ladunkiem miotajacym, w ostatnich latach byl przypadek gdy zolniez na poligonie zaladowal ostry pocisk o tym tragicznym wypadku trabili dosc dlugo i glosno..
jesli wewnatrz przewodu lufy znajdzie sie przeszkoda to moze dojsc do zlozonego zjawiska ale to juz temat na dluzsza pogadanke

cytat niejest wyrwany gdyz nieco wczesniej wspomniales o micie zatkania palcem lufy..

niebede ocenial co udowodniles i to juz nie moj problem, a ze dyskusja schodzi z poziomem nieco za nisko niezamierzam jej kontynuowac

co do bledow to niestety mam dysleksje ale pracuje nad soba;)
15-10-2004 02:41
~korvath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
szkoda ze niemoge przeedytowac bledow ortograficznych ktore teraz widze..
15-10-2004 02:43
CE2AR
    RE: Korvath
Ocena:
0
Ad. 1. Pisząc to chodziło mi tylko o zaznaczenie, że z twardych metali pociski nie są robione. W przykładzie podałem stal równie dobrze mógłby to być mitril, spaczeń, tytan i nie wiadomo, co jeszcze, ale jak już napisałem nie o to tu chodzi.
Ad. 2. Wspomniałem o tym przy garłaczu, ale w normalnych wypadkach stosuje się dopasowane pociski.
Ad. 3. Kto mówi o dodatkowym? Dwa-trzy ruchy wyciorem w tę i z powrotem wydobędą lub rozdrobnią większe kawałki gorących niedopałków, niewiele trzeba a pomóc może.
Ad 4. Napisałem, więc „Zrobienie takiej lufy jest jednak bardzo trudne a co za tym idzie kosztowne”. Zaś, co do krzywości w jakimś muzeum widziałem muszkiet, którego lufa miała coś koło 2mm odchylenia (wlot w stosunku do wylotu). Oczywiście nie było to częste, ale o wspaniałej dokładności mówić nie można.
Ad. 5. Być może masz rację zły przykład, ale raczej zatkanie palcem lub korkiem lufy nie spowoduje katastrofy (znaczy dla palca tak :).
„niebede ocenial co udowodniles i to juz nie moj problem, a ze dyskusja schodzi z poziomem nieco za nisko niezamierzam jej kontynuowac” -> Jeśli pisząc coś gdzieś Cię obraziłem to szczerze przepraszam, cenie twoje dość trafne opinie, ale nie był bym sobą gdybym się nie bronił.
Pozdrawiam!
15-10-2004 13:34
~SZaqAL

Użytkownik niezarejestrowany
    To ja mam prośbę:
Ocena:
0
Możecie opisać pistolet strzałkowy? Ni pistolet ni kusza, dokładniej nie wiem o co w niej chodzi i jak wygląda, a jako łowca czarownic to dla mnie priorytetowa sprawa : D
Z góry dziękuję komuś, kto to opisze...
16-10-2004 08:19
CE2AR
    RE: SZaqAL
Ocena:
0
Pistolet strzałkowy z bronią palną związku nie ma żadnego. To po prostu mała kusza (przy profesji łowcy czarownic jest chyba rysunek), przez co prawda nie imponuje siłą, ale można go łatwo napiąć bez windy i używać z jednej ręki.
16-10-2004 17:21
Pobortza
    Korki i palce
Ocena:
0
Zatykanie lufy palcem raczej broni nie uszkodzi - za to palec tak "bystrego" strzelca na pewno. Palec stawia opór niewiększy niż płytka probierza, a jeśli jescze w lufie będzie kula...
Zatykanie lufy korkiem - bodajże jedna z baterii w Gibraltarze była usytuowana w ten sposób, że strzelała pod "ujemnym" kątem, czyli w dół zbocza. Lufy stojących tam armat po nabiciu zatykano korkową wkładką - aby nie wypadła kula. Po zapaleniu lontu armaty korek taki wyjmowano - długośc lontu pozwalała ocenić, kiedy nadchodził właściwy moment
Ładowanie więcej niz 1 kulą - jako celowa metoda zwiększenia ognia stosowana rzadko. A nawet wtedy nie używano więcej jak 2 kul. Natomiast niedoświadczeni i zdenerwowani strzelcy potrafili załadować broń nawet 7 kulami! Na ich szczęście pierwszy niewypał zazwyczaj wykluczał kolejny wystrzał. Gorzej jeśli po 3 nabiciu strzelec zorientował się, że nie podsypał zamka...
03-11-2004 11:32
CE2AR
    granat nasadkowy
Ocena:
0
Doedukowałem się jeszcze i wiem jak działa tan cały granat nasadkowy, gazy odprowadzane są przez specjalny kanalik przy lufie. I to wszystko wyjaśnia! Nie trzeba pakować ślepaków bo to by było "odrobinę" niepraktyczne.
20-11-2004 18:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.