» Artykuły » Uniwersum » Armada Mrocznych Bogów

Armada Mrocznych Bogów

Armada Mrocznych Bogów
Tajemnice Morza Zmian


Morze Zmian, znane bardziej jako Morze Chaosu, to rozległy akwen rozciągający się pomiędzy jałowymi wybrzeżami Północnych Pustkowi i krainy Naggaroth a posępnymi, skalistymi fiordami Norski. Bezpośrednie sąsiedztwo przeklętych, skażonych mocą Chaosu ziem odcisnęło na wodach Morza Zmian niezatarte piętno.

Surowa, północna aura, która czyni ten obszar wystarczająco trudnym dla żeglugi, walczy o prymat z anomaliami pogodowymi wywołanymi dużym stężeniem spaczenia w tym rejonie. Zdradliwe wiry i prądy morskie stanowią śmiertelną pułapkę nawet dla doświadczonych kapitanów. Olbrzymie góry lodowe dryfują swobodnie pośród białych tafli zamarzniętej kry. Obszary gwałtownych sztormów sąsiadują ze strefami martwej ciszy, a niekontrolowane erupcje magicznej mocy tworzą gigantyczne fale i niszczycielskie trąby powietrzne. Wśród gęstych oparów spaczeniowej mgły powstają gdzieniegdzie Wiry Chaosu stanowiące bramę do przerażającego dominium bogów ciemności... W mrocznych głębinach lodowatego morza znajdują natomiast schronienie nie tylko plugawe istoty Chaosu, ale również behemoty, węże morskie, krakeny i inne pradawne bestie, które narodziły się na długo przed otwarciem międzywymiarowych Bram Starych Slaanów...

Zła aura i morskie potwory to nie jedyne niebezpieczeństwa Morza Zmian. Jego wody, podobnie jak Północne Pustkowia, stanowią bowiem arenę śmiertelnych zmagań prowadzonych przez wyznawców Khorna, Slaanesha, Nurgla i Tzeentcha. W obrębie Morza Chaosu flotylle mrocznych bóstw nieustannie toczą ze sobą bitwy o panowanie nad przeklętym akwenem. Zwycięzcy tych krwawych zmagań prowadzą ocalałe okręty tzw. Czarnej Floty na południe – w stronę wybrzeży Imperium, Norski lub Królestwa Ulthuanu, walcząc ze wszystkimi, którzy wejdą im w drogę w trakcie tego niszczycielskiego rejsu.

Oprócz ogromnych statków, których budowę od początku do końca nadzorowali demoniczni szkutmistrzowie Chaosu, część upiornej floty tworzą okręty przechwycone przez zwierzoludzi w stoczniach oraz przejęte abordażem w bitwach, stoczonych w odległych czasach na południu Starego Świata. W ten sposób, w ciągu minionych stuleci, w ręce wyznawców Mrocznych Bogów wpadła niezliczona liczba rozmaitych okrętów - począwszy od pływających pałaców władców Khemri, poprzez mideańskie diremy, remeańskie liburny czy arabskie dhow, a kończąc na współczesnych tileańskiech galeasach i marienburskich karawelach.

Flotylle poszczególnych bogów Chaosu odzwierciedlają spaczoną naturę swych mrocznych patronów. Również zdobyczne okręty i ich załogi noszą piętno Chaosu – niszczycielskiej siły, która z równą łatwością deformuje i spaja w nowe, odrażające formy zarówno żywą tkankę, jak i metal czy drewno... Odmienione za sprawą czarów, obdarzone własnym niby – bytem, żywe statki o żaglach z ludzkiej skóry i wiosłach z kości olbrzymów przemierzają wzburzone wody północnych mórz niczym stada wygłodniałych rekinów w poszukiwaniu kolejnych ofiar.

Na pokładach okrętów, jak wszy na łachmanach nędzarza, mrowią się tłumy ogarniętych ekstazą, krwiożerczych mutantów i zwierzoludzi, wiedzionych ku zatraceniu przez demonicznych Wybrańców Chaosu. Setki oszalałych z bólu i strachu niewolników, brodząc po kostki w kałużach krwi i własnych nieczystości, trudzi się przy wiosłach tych okrętów śmierci w morderczym tempie narzuconym przez nieludzkich nadzorców. Z ust galerników nie wydobywają się jednak żadne słowa skargi. Nie słychać lamentów ani przekleństw. Przed wyruszeniem w niszczycielski rejs, oprawcy zaszywają bowiem nieszczęśnikom wargi lub wyrywają języki, aby żadne skamlenia nie zagłuszyły pieśni i okrzyków wznoszonych na cześć bóstw Chaosu przez wiernych wyznawców.

Pojawieniu się Czarnej Flotylli towarzyszą często nagłe zmiany aury i nienaturalne zjawiska pogodowe. Słońce zakrywają gęste chmury spaczeniowego pyłu o niewiarygodnych barwach, które rychło zasnuwają całe niebo. Panujące ciemności rozświetla jedynie zimny blask błyskawic i piekielne ognie pełgające po olinowaniu okrętów. W powietrzu czuć orzeźwiający zapach ozonu, który miesza się z odorem siarki. Porywisty wiatr szarpie żagle, a kilkunastometrowe fale przetaczają się przez pokłady statków. Widok nadciągającej na skrzydłach huraganu demonicznej floty wzbudza grozę w najodważniejszych sercach.


Formy Chaosu


Spośród wielkiej liczby statków pływających pod banderami Mrocznych Bogów, większość to norsmeńskie drakkary, byrdingi i sneki, ale kapitanowie elfickich okrętów wojennych patrolujących akwen Wielkiego Oceanu raportowali również obecność innych jednostek floty Chaosu. Spośród nieprzeliczonych form i kształtów okrętów Czterech Potęg, kilka z nich zasłużyło na szczególną uwagę. Te straszliwe kolosy stanowiły przez wieki i nadal stanowią inspirację dla rozlicznych, budzących grozę opowieści powtarzanych przez marynarzy w portowych tawernach w najdalszych zakątkach Starego Świata.


Blutschiff - Okręt Krwi (Khorne)

Podobnie jak znaczną część floty Chaosu, armadę Khorna tworzą okręty o archaicznej konstrukcji nawiązującej do statków z okresu Cesarstwa Remeańskiego. Znajdują się pomiędzy nimi biremy i triremy, liburny i pentery. Flagowy Okręt Krwi Khorna to przerażająca machina wojenna - olbrzymia, klasyczna tesserokontera (czterdziestorzędowiec) licząca ponad 120 metrów długości! Rzędy wioseł uderzają w wodę z oszałamiającą prędkością, popychając poprzez fale pancerny kadłub z kutego brązu, ozdobiony bluźnierczymi runami.

Blutschiff ma dwanaście pokładów, na których stłoczono tysiąc wioślarz niewolników i blisko dwa tysiące wojowników. Dziobnicę potężnego okrętu zdobią żelazne szczypce, których przemyślny mechanizm pozwala miażdżyć zbliżające się statki wroga. Pomiędzy gigantycznymi kleszczami szczerzy zęby olbrzymia czaszka demona. Pełni ona rolę nie tylko makabrycznego ozdobnika, ale stanowi również wylot lufy straszliwej broni, miotającej zapalającą substancję zwaną Posoką Khorna. Imperialni alchemicy twierdzą, iż jest ona mieszaniną smoły, ropy naftowej, siarki, saletry i krwi, jednak dokładny skład nadal pozostaje tajemnicą.

Kadłub okrętu został wzmocniony pancerzem z żelaznych płyt. Dodatkową ochronę zapewniają spiżowe tarcze zawieszone na ażurowych burtach między pokładem a parapetem wioślarskim. Do burt okrętu przymocowane są również boczne tarany służące do łamania wioseł. Na głównym pokładzie znajduje się bateria 4 moździerzy miotających spaczeniowe pociski oraz ogromny kocioł wypełniony wrzącą Posoką Khorna, spływającą specjalnymi kanałami do wyrzutni na dziobie. W przedniej części statku zamocowano także ruchome pomosty abordażowe, zwane gawronami, dzięki którym rozszalały tłum dzikich wojowników Boga Krwi wdziera się z łatwością na pokłady wrogich okrętów siejąc śmierć i zniszczenie. Zastosowanie trapów abordażowych stanowiło niegdyś milowy krok w rozwoju floty Cesarstwa Remeańskiego i zapewniło jej zwycięstwo nad osławionymi morskimi łupieżcami z Khartageny. Na skutek rozwoju artylerii pokładowej i stopniowego zwiększania dystansu pomiędzy walczącymi jednostkami, pomosty straciły jednak swe znaczenie i obecnie są stosowane niemal wyłącznie na okrętach Khorna. W części rufowej, zamkniętej stewą wyprofilowaną na kształt żądła skorpiona, znajduje się tron czempiona-dowódcy. Stamtąd właśnie okrutny Rycerz Krwi nadzoruje swoich niewolników i żołnierzy w trakcie rejsu. Na czas bitwy i abordażu Wybraniec Khorna opuszcza jednak swoje stanowisko, aby osobiście wziąć udział w rzezi - wmieszać się w tłum walczących i zdobyć kolejne czaszki na tron swego ponurego władcy.


Eisenshark - Żelazny Rekin (Khorne)

Żelazny Rekin to specyficzna adaptacja mideańskiej galery bojowej - triremy - dokonana przez demonicznych magów-inżynierów w stoczniach na wybrzeżu Morza Chaosu. Okręt wyposażony jest zarówno w wiosła, jak i żagiel, co zapewnia mu szybkość i wysoką manewrowość bez względu na warunki pogodowe. Chociaż z reguły nie dorównuje rozmiarami pozostałym okrętom bojowym Czarnej Floty, jest prawdopodobnie najdoskonalszym narzędziem zniszczenia, jakim dysponują na morzu Bogowie Chaosu. Nie było dziełem przypadku, iż nadano tym statkom kształt przywodzący na myśl Megalodona - olbrzymiego rekina zamieszkującego głębiny Morza Szponów. U zarania dziejów te drapieżne bestie zostały powołane do istnienia przez samego Boga Krwi i nadal pozostają jego ulubieńcami. Brutalna siła, bezrozumna agresja i krwiożerczość tych potworów stanowią doskonałe odzwierciedlenie destrukcyjnej natury ich stwórcy, która znalazła odbicie również w wyglądzie statków typu Eisenshark.

Zasadniczo, konstrukcja okrętu nie uległa szczególnym zmianom, jednak w miejscu stewy dziobowej i ostrogi taranu przytwierdzono potężną, najeżoną stalowymi zębami paszczę, poruszaną przez ukryty w jej wnętrzu mechanizm. Podczas taranowania, żelazna paszczęka opada z ogromną siłą, rozdzierając na strzępy burty zaatakowanego okrętu i tworząc pomost, przez który na jego pokład wdzierają się wyjące hordy żądnych krwi wojowników.

Mocarne "szczęki" stanowią praktycznie jedyne - poza bocznymi taranami - uzbrojenie triremy. Okręty pod banderą Pana Czaszek niezwykle rzadko wyposażone są w balisty, onagery lub inną broń miotającą. Wojownicy Khorna, wierni etosowi swego boga, przedkładają bowiem abordaż ponad inne sposoby walki na morzu. Liczne zwycięstwa umacniają ich w przekonaniu, że dokonali właściwego wyboru.


Uskrzydlona Groza (Tzeentch)

Uskrzydlona Groza to zadziwiająca machina, której konstrukcja i zasada działania pozostaje daleko poza zrozumieniem najzdolniejszych imperialnych inżynierów i uczonych. Metal i drewno połączono tu za sprawą bluźnierczej, czarnoksięskiej magii z żywą tkanką. Żebra gigantycznego ptaka posłużyły za wręgi. a skóra behemota za poszycie kadłuba. Z obydwu burt dziwacznego okrętu wyrastają potężne, wielobarwne skrzydła poruszane siłą potężnych mięśni i ścięgien, których zwoje oplatają cały kadłub statku, zaś z dziobnicy spoglądają w dal przenikliwe oczy, w których drzemie nieludzka, złośliwa inteligencja.

Oślepiające błyski elektrycznych wyładowań pełgają wzdłuż pokładu i burt widmowego żywostatku Niesamowity pojazd bezszelestnie unosi się wysoko ponad falami, poza zasięgiem dział i katapult większości wrogich okrętów. Siłą napędową magicznego powietrznego pojazdu jest czysta energia Chaosu. Jej źródło stanowi Kamień Przemian znajdujący się w chronionej ołowianymi płytami ładowni statku. Niewyobrażalna moc spaczenia kanalizowana jest we właściwy sposób przez dowodzącego okrętem Wybrańca Tzeentcha. Jej kontrolowanie wymaga od niego często nadludzkiego wysiłku woli i ogromnych zasobów potencjału magicznego. W trakcie długiego rejsu i licznych walk zgromadzona w ładowni spaczmateria ulega stopniowo zużyciu. Pozbawiony magicznego napędu smukły okręt radzi sobie jednak na powierzchni morza równie sprawnie, jak w powietrzu, dzięki rozkładanym w razie potrzeby masztom i ożaglowaniu.

Kamień Przemian nie tylko wprawia statek w ruch, ale zasila również umieszczone na dziobie i rufie miotacze śmiercionośnych promieni. Wiązki niszczącej energii, które są w stanie spopielić na żużel nawet krasnoludzkie pancerniki, z łatwością radzą sobie z drewnianymi kadłubami innych okrętów. Opanowanie surowej, niestabilnej spaczmaterii jest czasami niemożliwe. Dlatego właśnie Uskrzydlona Groza porusza się często w nieprzewidywalny, chaotyczny sposób. Bywa, że przez całe godziny spoczywa bez ruchu - pozornie martwa - aby niespodziewanie, jarząc się nieziemskim blaskiem i miotając wokół magiczne błyskawice, pomknąć z niewiarygodną prędkością ku wyznaczonemu celowi. Bywa również i tak, że okręt znika niespodziewanie w oślepiającym rozbłysku eksplozji, a miejsce, w którym spoczywał jeszcze przed chwilą, znaczy upiorny "grzyb" spaczeniowego pyłu.


Liebeshiff - Okręt Rozkoszy (Slaanesh)

Okręt Rozkoszy to niezwykły, jedyny w swoim rodzaju, urzekający zmysłowym pięknem statek. Pomimo iż dysponuje niesamowitym potencjałem niszczycielskiej mocy i w bitwach stanowi równie wielkie zagrożenie, jak Bluttshiff Khorna, trudno określić go jednak mianem okrętu wojennego. W rzeczywistości jest to bowiem dawny, pływający pałac-świątynia władcy Kemetu Ramzesa XXV, który przed wiekami stał się łupem Wybrańca Slaanesha Kaanga Chutliwego.

Zarówno sama konstrukcja, jak i dekadencki wystrój, zgodny z pierwotnym przeznaczeniem statku, znalazły uznanie w oczach kapłanów i wojowników Pana Uciech. Dlatego właśnie szkutnicy Slaanesha zdecydowali się na wprowadzenie jedynie kosmetycznych zmian w wyglądzie okrętu, koncentrując się przede wszystkim na "gustownych" wykończeniach. Cały kadłub statku i ściany wznoszących się na jego pokładzie budowli zdobią zawiłe, asymetryczne wzory, bluźniercze symbole i obsceniczne malowidła. Powietrze wokół okrętu jarzy się aureolą jasnych, pastelowych barw niczym w Tileańskiej dzielnicy uciech. Morska bryza wypełnia kolorowe podobne do skrzydeł motyla, jedwabne żagle.

W centralnej części okrętu znajduje się olbrzymia, zwieńczona złotą kopułą świątynia Slaanesha. Wokół niej, wznoszą się wysoko, smukłe wieże o fallicznym kształcie. Oślepiające snopy czerwonego światła padają z okien wież, rozświetlając ciemność nocy niczym perwersyjne latarnie morskie. Widok skąpanego w nieziemskim blasku Pałacu Rozkoszy, niezwykle rzadko cieszy oczy zwykłych śmiertelników. Ze szczytu kopuły świątyni wydobywają się bowiem kłęby różowej mgły, które skrywają okręt przed oczami niewiernych. Dobiegające zza zasłony gęstego, narkotycznego oparu hipnotyczne melodie i ekstatyczne jęki pogrążonych w transie kultystów, stanowią jedyne świadectwo obecności demonicznego statku.

Odurzający dym wydzielany przez palący się Purpurowy Lotos, który z takim upodobaniem wdychają wyznawcy Slaanesha, stanowi śmiertelne zagrożenie dla marynarzy z innych okrętów. Nawet krótki kontakt z trującym halucynogenem powoduje u ludzi, elfów i krasnoludów zaburzenia wzroku, słuchu i równowagi. Podobny efekt wywołuje również emanujące z Okrętu Rozkoszy magiczne promieniowanie, określane przez magów z Kolegium w Altdorfie mianem Aury Slaanesha. Różowa mgła i migoczące światło wywołują dziwaczne omamy lub senność. Osłabiają wolę, odbierają władzę nad ciałem i umysłem, czasem zabijają. Jakże często ogarnięte szaleństwem załogi imperialnych jednostek mordowały się wzajemnie bez pardonu lub wyskakiwały za burty prosto w paszcze czających się w głębi potworów. Zaprawdę wielka jest moc Pana Rozkoszy.


Pestshiff - Siewca Plag (Nurgle)

Siewcy Plag to potężne statki wojenne floty Władcy Much. Za pierwowzór dla ich konstrukcji posłużyły wczesne, krasnoludzkie bocznokołowce, które wyznawcy Nurgla zdobyli podczas bitwy u ujścia rzeki Rhun w roku 1850 wg K.I. Po wpływem bluźnierczej magii Chaosu przyjęły one jednak nowy, budzący grozę kształt.

Kadłub statku tworzą pokryte ohydnym, lepkim śluzem deski poszycia połączone niedbale ze spleśniałymi wręgami. Olbrzymie płachty postrzępionych, gnijących żagli, zwieszają się z krostowatych, spękanych masztów. Wielkie koła łopatkowe napędzane przez uwięzionych w kieracie niewolników, leniwie bełtają spienioną wodę, mozolnie popychając okręt. Rechoczące chmary nurglingów pełzają po zbrukanych moczem, krwią i kałem deskach pokładu. Wiatr niesie od statku straszliwy, mdlący odór śmierci. Zwabione odrażającym smrodem, unoszą się nad statkiem - niczym nad rozkładającym się ścierwem padłego zwierzęcia - roje much.

Za rufą tego pływającego śmietniska pozostaje kilwater pełen ohydnych, gnijących szczątków, które zatruwają morze i uśmiercają żywe stworzenia w obrębie wielu mil. Czasami, niektóre z nich zostają poddane przerażającej przemianie, a jej efektem są narodziny kolejnej Bestii Nurgla. Ławice tych istot, niczym stada koszmarnych delfinów, skaczą ponad falami, towarzysząc Siewcom Plag podczas rejsu.

Trujące wyziewy i odrażający zapach to jednak nie wszystko. W centralnej części pokładu znajduje się potężna wieża wzniesiona z przemieszanych ze sobą fragmentów przegniłych belek i rozkładających się ciał. Stamtąd, olbrzymie katapulty, wystrzeliwują skórzaste torbiele wypełnione cuchnącą ropą i zarodnikami Czerwonej Pleśni. Niezwykle groźną bronią są również machiny umieszczone wzdłuż burt i na szczycie przedniego kasztelu, miotające przegniłe, zarażone mięso (Zgnilizna Nurgla) i ekskrementy na pokłady wrogich okrętów.

Bez wyraźnego rozkazu, niewielu kapitanów Imperialnej Floty decyduje się na zaatakowanie "okrętu zarazy". Często sam widok zbliżającego się koszmarnego statku wywołuje popłoch wśród mniej doświadczonych załóg. Krążą bowiem plotki, iż nic nie jest w stanie ocalić śmiałków, którzy podejmą walkę z Siewcą Plag - nawet szczęśliwcy, którzy przetrwają bitwę, umierają bowiem w niedługim czasie w strasznych męczarniach, powaleni tajemniczą chorobą. Oczywiście, jak mawiają middenheimczycy – "strach ma wielkie oczy", jednak z drugiej strony – "w każdej plotce skrywa się ziarno prawdy".


Armada Mrocznych Bogów pierwotnie ukazała się w dziewięćdziesiątym szóstym numerze magazynu Magia i Miecz, w 2001 roku. Przed publikacją na łamach działu, tekst został poddany nowej redakcji i opatrzony ilustracją.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
+5
Ha! Pamiętam ten tekst z Magii i Miecza. Fajnie, że przedrukowujecie.
28-11-2011 22:16
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
Gruszczy@ - Sądziłem, że pamięć o moim starym tekście zachowały jedynie dinozaury i te małe ssaki którymi się zywiły... :) Fajnie że fajnie! :) Jeśli ominęły Cię inne materiały z cyklu "10 w skali Beufsteina" zerknij do archiwum Poltergeista na tekst Morskie Orki.

Ulrich@ - utrafiona, klimatyczna grafika - dzięki!

Viriel@ - tajemnicza literka [b] przy opisie Eisensharka i pogrubiony tekst w opisie Blutshiffa to niezamierzony efekt czy działanie czystej mocy Chaosu w redakcji? :P Uwaga na niekontrolowane mutacje w zespole! ;)

A na marginesie, tekst powstał w oparciu o materiały do gry bitewnej MANoWAR oraz książki "Żaglowce" Stefana Gulasa - kultysty Slaanesha w stanie spoczynku :)
28-11-2011 22:42
Repek
   
Ocena:
0
@Anioł - niedomknięty tag "b" już poprawiony.
28-11-2011 23:42
sskellen
   
Ocena:
+1
chyba ja jestem ten mały ssak
28-11-2011 23:50
E_elear
   
Ocena:
+1
Łezka w oku sama się kręci, gdy się czyta takie materiały jeszcze raz, po tylu latach (swoją drogą tekst nieźle zapadł mi w pamięć).
Przyłączam się do słów Gruszczy@ "Fajnie że przedrukowujecie" takie teksty, jest bardzo dobra okazja aby powspominać i porównać swoje odczucia.
29-11-2011 00:03
apollyon
   
Ocena:
+2
zacząłem czytać i tak myśle - matko, kto to takie bzdury teraz wypisuje, jakieś D&Dkowe konstrukcje, super statki, których same pojawienie się na horyzoncie rzuca kostkami na strach... kto tak gra w Warhammera, to brzmi jak z dawnych lat...

końcówka mnie uspokoiła i przywróciła spokój ducha... miło się czytało - jak wspomnienia dziadka z czasów jak to było za komuny...
29-11-2011 08:32
MiszczPodziemi
   
Ocena:
+1
Pamietam, że na wyjeździe nad wodę w 2001 lub 2002 roku graliśmy w młotka i oprowadziłem opierając się na tym tekście. Dzięki za przypomnienie, choć MiMa nadal posiadam ;-)
29-11-2011 09:46
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
@apollyonie @Szczurze - prezentacja flot chaosu w moim tekście opiera się jak napisałem wyżej na oficjalnych materiałach firmy Games Workshop a zatem ich "Warhammerowość" jest niepodważalna a sugestie "D&Dowości" traktuję jako ohydne pomówienie! ;)
Wizje takich właśnie marynistycznych realiów Starego Świata to również nie pieśń zamierzchłej przeszłośći. Wydany w tym roku system Dreadfleet prezentuje równie - jeśli nie bardziej - fantastyczne okręty. :)
Rozumiem że preferujecie hiperrealistyczny wariant Starego Świata, ale trudno jest racjonalizować wytwory potężnej magii, manifestacje mrocznych sił, cuda inżynierii krasnoludów Chaosu lub technologii Starych Slaanów. Czy chcemy tego czy nie chcemy, stanowią one ważną część warhammerowego uniwersum.
A swoją drogą gorąco polecam lekturę "Żaglowców" lub "Niesamowitych okrętów", aby zrozumieć, że realia historyczne w odniesieniu do projektowania i budowy statków i machin wojennych często prześcigały wizje fantastów...
A w ramach "wspomnień dziadka" to pamiętam jak za komuny w 1983 stałem z mamą całą noc w kolejce po mięso. A zima była sroga tego roku... ;)
29-11-2011 12:50
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
to teraz jest nowa rzecz "DREADFLEET" !!!! :D
29-11-2011 13:00
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
Apollyon i Szczur - cyt. "Przykładem megalomani i upodobania do luksusu mogą być okręty reprezentacyjne króla Egiptu. Okręty zwane "tessarakontera" i "thalamegos" – były największymi okrętami starożytności, obsługiwane przez kilka tysięcy wioślarzy i marynarzy przypominały raczej pływające pałace niż okręty wojenne (Plutarch – Demeter 43.5 i Pliniusz – Hist. Nat. 7.207-208). Świątynia Afrodyty, sala bakchiatyczna, sztuczna jaskinia w stylu dionizyjskim jakie znajdowały się na pokładach pozwalały na świetną zabawę ale przydatność bojowa okrętów była zerowa".

A tu link dla zainteresowanych monstrualnymi okrętami: http://en.wikipedia.org/wiki/List_ of_world%27s_largest_wooden_ships

Zigzak@ - nie wiedziałeś?! Piszę właśnie krótką inforecenzję dla zabidzonego działu bitewniaków :)
http://www.games-workshop.com/MEDIA_CustomProductCat alog/m1970135a_60011999001_BattleSho t01_873x627.jpg
29-11-2011 13:07
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
wiedziałem, pewnie że wiedziałem... tylko buuu, bo trzeba składać i malować :(

Planszówkę jednak mogliby zrobić Play Straight From The Box.
29-11-2011 13:15
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
Fakt, składanie i malowanie boli... Ale tak jak radziłeś Troll Slayerowi z angielskim- nauczysz się - przysiądziesz kilka tygodni/miesięcy/lat, udoskonalisz swój warsztat modelarski, i świetny efekt końcowy murowany! ;)


@Repek - dzięki za poprawkę tekstu. Heil Sigmar! :)
Czy można otworzyć temat dla komentarzy niezalogowanych? Zależy mi na poznaniu wszystkich opinii o tekście - nawet miażdzącej krytyki tyldziarzy... ;)
29-11-2011 13:21
Zsu-Et-Am
   
Ocena:
0
Niestety, nie ma możliwości odblokowania tekstu dla niezalogowanych.
29-11-2011 23:59
whitlow
   
Ocena:
0
ja tam dreadfleeta nie mam, ale jak złożenie tego jest tak ,,skomplikowane,, jak space hulka, to dajta spokój. bułka z bananem.
30-11-2011 08:23
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aniele - ja pracowalem zawodowo malujac figurki :) wlasnie w GW zresztą :P
dlatego, jak radzilem slayyerowi, ze nie umialem, to sie nauczylem i po dwoch latach dostalem prace w firmie ktora ma dosc wysokie wymagania :)

tylko ze nie chce mi sie ich malowac, to wszystko. Poza tym sa takie dosc delikatne, w przeciwienstwie chocby do figurek space hulka 3ed. A szare posklejane z ramki wygladaja kiepsko.
Dlatego sobie odpuszczę.
Whitow - bardziej skomplikowane niz space hulk, raczej tak blizej standrardowej wyprasce do eladarow, jesli chodzi o delikatnosc elementow i ich ilosc. Choc chyba tez sa montowane bez kleju, jesli ktos nie ma. Przynajmniej czesciowo, jesli dobrze pamietam wypraske.
30-11-2011 08:55
zgreg
    Nie hiperrealizm, a logika
Ocena:
0
@Anioł Gniewu
Zgadzam się z Apollyonem i Szczurem, dla mnie ten tekst też trąci myszką. Tu nie chodzi o hiperrealizm, to jest kwestia zwykłej logiki. Jak dla mnie jak chcemy gigaokręty to niech sobie będą, ale napędzajmy i chrońmy je magią/wolą boską, nie wnikajmy co tam się dzieje i nie próbujmy na siłę podawać szczegółów. Nie jestem ekspertem od budowy okrętów, ale wiele z elementów tych z artykułu wydaje mi się co najmniej dziwna. Choćby napęd wielkiej jednostki przez jeńców w kieracie i koła łopatkowe; krew w składzie mieszanki łatwopalnej trzymanej w otwartym kotle na pokładzie i spływającej gdzieś kanałami (ciekawe co robią podczas sztormu czy gdy przeciwnik użyje zapalonych strzał); żelazne osłony (z tego co wiem żelazo jest dość kruche); 12 pokładów (Titanic pewnie był większy i miał 9) - wydaje mi się to niepotrzebnie naciągane i nielogiczne.

To tak jak ze smokiem - lata, zieje ogniem i cudnie, zostawmy to tak. Bo zwykle jak ktoś próbuje dorabiać do tego pseudonaukowomagiczne wyjaśnienia to wychodzi śmiesznie.

Podsumowując: efektowność jest OK, nielogiczność już nie.
30-11-2011 14:08
Malaggar
   
Ocena:
+1
Gigaokręty Chaosu kojarzą mi się z ilustracją do bodajże Battlebooka z jednej z zamierzchłych edycji WFB, na której Armia Chaosu miała coś, co wyglądało jak Tytan z WH40k ;)

A Dreadfleet to jakiś wizualny koszmar... Za stary chyba jestem na stary świat. Fajniejszy jest już stary Man O' War.

@żelazne osłony - Ironclady budowano czasem z kutego żelaza i dawały radę.
30-11-2011 14:19
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
http://warandgame.files.wordpress. com/2010/01/shaggyback-sungship.jpg

http://kolumber.pl/upload/photos/0 029/6668/aef6e5e1a58da3484149feba9a 7 d22b8_big.jpg

http://stajniatrot.pl/texts/mondre /horsepow.html

Zgreg - sięgnij do proponowanej przeze mnie literatury, obejrzyj szkice Leonarda da Vinci lub po prostu luknij do internetu zanim zarzucisz brak logiki w projektach unikalnych machin wojennych jakimi są okręty Chaosu. Rzeczywiście nie każda koncepcja sprawdzała się świetnie na polu walki, a jednak tworzono różnego rodzaju prototypy i egzemplarze eksperymentalne.
Bardzo wybiórczo podchodzisz do fenomenów uniwersum Warhammera - akceptujesz czołg parowy, działa spaczeniowe lub sterowiec a dziwi Cię okręt napędzany siłą mieśni niewolników chociaż istnieją historycznie udokumentowane przykłady takich rozwiązań?

Co jest nielogicznego w KOTLE na okręcie? O ile oczywiście nie wyobrażasz sobie go jak kociołka gulaszu nad ogniskiem... :)

Krew w mieszance "Posoki Khorna" czyli starego dobrego ognia bizantyjskiego nie była zasadniczym składnikiem ale z pewnością nie przeszkadzała w działaniu wpisując się zarazem w etos bóstwa. Zwłaszcza że cytując wikipedię

"Dokładny skład chemiczny ognia bizantyjskiego był owiany tajemnicą i do dziś dnia nie został do końca poznany, a ujawnienie tajemnicy groziło utratą czci i śmiercią, co zapisano na jednej z brązowych tablic w świątyni Hagia Sophia. Była to prawdopodobnie mieszanka siarki, soli kamiennej, żywicy, ropy naftowej, asfaltu, saletry, wapna palonego i INNYCH SUBSTANCJI..."

Rozumiem że Plutarch i Piliniusz nie są dla Ciebie wystarczająco wiarygodni w temacie opisu "pływającej świątyni" - egipskiej tessarokontery na której wzoruje się opis Liebeshiffa Slaanesha?

Podsumowując - każdy gra w takiego warhammera na jaki pozwala mu jego znajomość realiów systemu, wiedza historyczna i wyobraźnia. Nie ma mojejszego (czyt. WZORCOWEGO) warhammera tak jak nie ma mojejszego rpg! Grunt że się gra!! :)

Malaggar@ - Dreadfleet to już czysto komercyjny produkt dla hamburgerożernych dzieciaków - pokłosie pokemonów i power rangers... :(
30-11-2011 15:49
Malaggar
   
Ocena:
+1
Ale jest AweSomE!!!!!!11111oneoneone ;)
30-11-2011 15:52
Neurocide
   
Ocena:
+2
Pamiętam, jak czepiałem się twojego tekstu - to chyba były czasy jeszcze sprzed II edycji WFRP. Dziś stwierdzam, że to kawał fajnego tekstu z jajem, przerysowania jak najbardziej w klimacie WFB czy III edycji, a ci co się czepiają są najwyraźniej pod wpływem dużych ilości JG wypijanych duszkiem.

Fajnie, że odświeżyłeś.

Krew dla Boga Krwi, czaszki na jego tron.
30-11-2011 22:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.