Blog

Wyświetlono rezultaty 51-60 z 94.

Zdradliwy powiew wena

16-12-2009 13:15
10
Komentarze: 11
W działach: varia, pamiętnik, domorosła filozofia
Pisanie powieści, a zwłaszcza jej kończenie, to niezła huśtawka emocjonalna. Jednego dnia obijasz się o dno rozpaczy, bo jakaś scena nie idzie i zdaje ci się, że nie pójdzie juz nigdy, po czym następnego ranka, po pełnych ośmiu godzinach snu, możesz przenosić góry, bo to zaraz, bo to już! I oczywiście natychmiast, niczym te drożdże na szalce, pączkują pomysły. Pomysły! Po co komu one, skoro mam grafik zapchany kilkoma książkami naprzód (oficjalnie albo dla siebie samej, staram się traktować poważnie) na lab zużywam od ośmiu do dziesięciu godzin, na sen od sześciu do ośmiu (wersja stanowczo pr...

Wieści z warsztatu, humor zeszytów

09-12-2009 21:21
5
Komentarze: 2
W działach: varia, głupoty, mrok
Skrobiąc Mandalę, jak przy wszystkich dłuższych i krótszych tekstach robię notatki do opracowywanych na bieżąco fragmentów, w mnogich, niezorganizowanych plikach. Służą one, rzecz jasna, do wsparcia mojej wspaniałej, acz krótkiej pamięci i przy powieściowych rozmiarach tekstu robi się z tego masa stroniczek, w sumie prawie rozdział. Rozdział, nadmienię, cokolwiek absurdalny. Uwaga: jeżeli jesteś przypadkiem człowiekiem poważnym, przekonanym, że dzieło powstaje w namaszczeniu, nawet w niezobowiązujących notatkach tryskając nawiązaniami do Junga, Bułhakowa i fizyki kwantowej, oszczędź sobie cz...

Ile znasz japońskiego?

03-12-2009 10:18
6
Komentarze: 14
W działach: varia
Luby studiuje kulturę japońską, wskutek czego co jakiś czas pojawiają się mgliste plany krótkiego wyjazdu do Japonii. Oczywiście w takich wypadkach przydaje się znajomość języka. Ja co prawda przez pięć lat recenzowałam anime, ale w czasie, kiedy wszyscy na fali mangi i anime wkuwali kanę, ja kułam biochemię i roboty miałam aż nadto. Żeby się przekonać, ile właściwie znam tego japońskiego, spisałam wszystkie słówka jakie pamiętam, a przynajmniej jakie bez trudu przychodzą mi do głowy. A oto rezultat – jak na same zapamiętane ze słuchu wyrazy, całkiem imponujący… Shin, shonen, sho...

Przychodzi żaba do doktoranta

01-12-2009 15:58
16
Komentarze: 8
W działach: domorosła filozofia, varia
Wińcie teaver. Sprowokowała mnie :> Idzie doktorant ulicą, a tu żaba. - Cny młodzieńcze, pocałuj mnie! - woła żaba. - Jestem księżniczką, którą czarownica zaklęła w żabę i tylko pocałunek może wyzwolić mnie od złego czaru. Doktorant nachylił się nad żabą, obejrzał ją sobie dokładnie, wsadził do kieszeni i idzie. Żaba cokolwiek zaskoczona, ale dalej swoje. - Dobra, podniosłeś mnie, teraz pocałuj! Naprawdę jestem księżniczką, mam własny zamek, bogactwa, co tylko zechcesz! Doktorant idzie dalej. - Ty, no głuchy jesteś, czy co? - woła żaba. - Pocałuj żabę, no co ci szkodzi, niczym nie ryzykuje...

Post scriptum...

03-11-2009 22:02
10
Komentarze: 3
...do dwóch ostatnich notek. I już się zamykam. Idę pisać. . . . "Failure gave me an inner security that I had never attained by passing examinations. Failure taught me things about myself that I could have learned no other way. I discovered that I had a strong will, and more discipline than I had suspected; I also found out that I had friends whose value was truly above rubies." . . . J.K.Rowling Nam, początkującym naukowcom, nam, młodym pisarzom, coś nie wychodzi każdego dnia. Czasem trzeba po prostu zjeść tę żabę.

Tytus biologiem molekularnym

02-11-2009 20:37
17
Komentarze: 10
W działach: varia, mrok
Tytus de Zoo w ramach uczłowieczania zostaje wysłany do instytutu kolegi profesora T’Alenta, który chce rozwikłać zagadkę gadającego szympansa poprzez testy behawioralne i rezonans magnetyczny. Tymczasem Tytus, któremu wcale się nie uśmiecha rola zwierzątka doświadczalnego, gubi się w korytarzach i podczas oglądania pracowni zostaje wzięty za nowego doktoranta. Robiąc dobrą minę do złej gry, idzie wylewać żele agarozowe pod kierunkiem jednego z doktorów - „Bo zakończył ten neolit, kto wynalazł elektrolit.” Supervisor nie jest zachwycony poziomem Tytusa, ale jak mówi „...

Filozoficznie o publikacjach, recenzjach i średniowiecznych mnichach

30-10-2009 13:42
18
Komentarze: 3
W działach: domorosła filozofia
Zaczęłam przedostatni rozdział i w związku z tym dopadają mnie różne przemyślenia filozoficzne. Na przykład: dlaczego naukowcy i inni twórcy zarabiają tak mało, a marketingowcy tak dużo? Ponieważ trzeba płacić ludziom ogromne pieniądze, żeby zgodzili się wykonywać tak nudną pracę. W labie moja teza filozoficzna spotkała się z dość zdziwionymi spojrzeniami. Jak powszechnie wiadomo, co pięknie zgadza się w teorii, nie zawsze musi sprawdzać się w praktyce. Inne przemyślenia kręcą się wokół publikacji. Głównie literackich. Mój stosunek do publikowania opowiadań i powieści zawsze był dwojaki. Z j...

Pisarz jak MG

03-08-2009 21:13
10
Komentarze: 10
W działach: domorosła filozofia
Z wiekiem romantyczny mit pisarza zgrzyta mi coraz bardziej. Bezkrytyczny podziw, jaki tu i ówdzie można spotkać (rzadko dla mnie, bo akurat sławy nie zdobyłam, ale tak ogólnie) dla autorów i redaktorów, albo wręcz przeciwnie, podszyta frustracją agresja; wszystko to poparte przekonaniem o wielkości pisarskiego fachu i osób, które w nim zagrzały (lub pragną zagrzać) miejsce. Cześć oddawana raczej statusowi - wyolbrzymionemu lub zgoła wymyślonemu - pisarza, zabawa w budowanie ego, a nie zwykła radość z obcowania ze słowem pisanym. Nie ma nic wielkiego w autorach. Książka jest rzeczą piękną,...

Nekrokucyki

29-07-2009 09:59
44
Komentarze: 17
W działach: poezja, literatura
Gdzie kwitną maki i rzeczka płynie, Trochę bluźnierczo i wbrew rutynie, Wręcz urągając prawom logiki, Galopowały nekrokucyki. Złote kopytka w słońcu migocą. Złote kokardki w biegu furkocą, Różki perłowe sterczą na głowie, Dwa żywe trupy. Cóż, że różowe. Grzechocą kostki, a rzeczka płynie; Miłość po śmierci. Cud w formalinie. Tu miał być morał, lecz nie pamiętam; Gdzie truchta kucyk, tam ginie puenta.

Stare fotografie

30-05-2009 13:55
33
Komentarze: 5
W działach: varia, pamiętnik
Mój pradziadek jeździł na harleyu. Brzmi to niesłychanie romantycznie, chociaż przedwojenne motocykle wyglądały ubogo w porównaniu ze współczesnymi; znane nam ciężkie krążkowniki szos pojawiły się dopiero w latach sześćdziesiątych. Wówczas mało kto posiadał samochód, motocykl także stanowił towar luksusowy, toteż pradziadek - młody, przystojny majster - zadawał szpan dziewczętom i kolegom z fabryki. Szczęśliwym przypadkiem, który umożliwił moje zaistnienie kilkadziesiąt lat później, pradziadek poderwał prababcię i aby uzyskać błogosławieństwo jej rodziny, wiózł ją motocyklem z Warszawy aż do...