» Blog » Gry są do grania!
30-12-2010 17:38

Gry są do grania!

W działach: Fantastyka | Odsłony: 6

Tekst stanowi polemikę z tym wpisem.

Gry są do grania. W takim celu są tworzone, do tego są przeznaczone. Tak jak nóż zasadniczo służy do np. krojenia chleba. Nie raz używałem go do wkręcania śrub (niekiedy nawet sprawdzał się lepiej od śrubokręta), ale nie do tego służy. Oczywiście zdarza mi się dyskutować o budowie noża, nigdy jednak nie kupuje kompletu noży z myślą o wkręcaniu śrub. Ba, nawet nie oceniam na podstawie owego ruchu obrotowego ich wartości. Tego samego niestety nie można powiedzieć o erpegowcach.

W polemice ze Scobinem, zacznę od najważniejszego. Jedynym celem istnienia gier jest gra. Gry nie służą do pisania recenzji. Nie służą do pisania scenariuszy. Nie służą do prowadzenia polemik. Są co najwyżej ich obiektem.

Argumentacja, że zdanie "Gry są [tylko] do grania" poprzez poparcie tego zestawieniem z "Seks jest [tylko] do rozmnażania" przeraża mnie w bezkrytyczności podejścia. Scobinie, seks służy w przyrodzie do rozmnażania, choć owo rozmnażanie nie zawsze jest przyczyną dla której go uprawiamy (prawdę mówiąc to rzadko jest). Analogią do gier jest raczej: gry służą do grania, ale nie zawsze w nie gramy, żeby wygrać. Tak jak sama gra może nam dawać wystarczającą satysfakcję, tak i zbliżenie bez zapłodnienia nie jest czymś co nas nie pociąga.

Argumentacja, że jest tyle rzeczy które można robić w związku z RPG także jest nietrafiona. Odwołując się do przykładu z seksem. Można pić wodę zamiast, oglądać filmy, kupować gazetki z dolnej półki, czy nawet pisać opowiadania erotyczne - dzieci z tego jednak nie będzie. Przyjemność być może, ale jakby nie załatwi to podstawowego problemu.

A to jest w ogóle jakiś problem? Ano jest. W sieci (w życiu też) łatwiej jest znaleźć erpegowca, miłośnika gier fabularnych z jego przejawami aktywności, niż gracza. Gracza, czyli człowieka który gra. Brak graczy przy nadwyżce "erpegowców" jest wyjątkowo frustrujący. Nagle okazuje się, że każdy jest specjalistą z tematyki, którą zna już praktycznie teoretycznie. Wie lepiej od Ciebie jak powinieneś grać, jakie gry są dobre i czy warto używać mechaniki. Jego RPG jest lepsze, tylko że w teorii, bo praktyka to była ze trzy razy dwa lata temu.

Więc nie dziw się, że parę osób chce żeby gier używać zgodnie z przeznaczeniem, bo jest jak jest. A swoją drogą przyrost naturalny też mamy ujemny. Ciekawe dlaczego?

Komentarze


Ninetongues
   
Ocena:
+13
@ Zuhar

Moim zdaniem wchodzisz w dziwaczną pętlę. Robienie czegoś jest bardziej wartościowe niż pisanie o czymś? Przecież pisanie to też robienie czegoś.

Czy pisanie książek (w tym także i podręczników RPG) uważasz za mniej wartościowe od kopania rowów? Chyba należy traktować obie te rzeczy jako tak samo ważne?

A końcowy argument w ogóle jest abstrakcyjny. Najpierw był TWÓRCA, który wymyślił i napisał grę, potem pojawiło się granie. Nie odwrotnie.

Gdyby twórcy gier działali tylko i wyłącznie według GNP to Arioch również nie miałby w co grać.

Zobacz. Arioch gra. Dużo (przynajmniej tak twierdzi). I co z tego wynika? Nic. Absolutnie nic. Co mnie to więc obchodzi?

Jesteśmy w fandomie. W społeczności Graczy. Jeśli Arioch gra, i oprócz GNP nie ma nic więcej do powiedzenia, jeśli grając nie odkrył nic ciekawego, tylko marnował czas w wirtualnych światach, jeśli jego przebogate doświadczenie nie ma ŻADNYCH owoców, żadnej konstruktywnej siły... To ja mam gdzieś takie granie. Bo nic z Ariochowego grania nie mam.

Wolę kogoś, kto gra mniej, ale zrobi coś, z czego mogę skorzystać. Od recenzji, przez arytkuł po grę.

Nie wiem dlaczego się tak upierasz przy tej abstrakcji:

W ogóle robinie czegoś jest bardziej wartościowe niż rozmawianie lub pisanie o tym.

Chcesz zanegować sens istnienia kultury?
30-12-2010 19:57
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+4
Wolę kogoś, kto gra mniej, ale zrobi coś, z czego mogę skorzystać. Od recenzji, przez arytkuł po grę.

Święte słowa.
30-12-2010 20:00
Scobin
    @Nine
Ocena:
0
Dla ścisłości – zdanie

Czy pisanie książek (w tym także i podręczników RPG) uważasz za mniej wartościowe od kopania rowów?

nie jest trafne, bo Zuhar zastrzegł, że chodzi o mówienie i pisanie o "tej samej" aktywności. :)
30-12-2010 20:01
Zuhar
   
Ocena:
+6
Zwróć uwagę na ostatni akapit w mojej poprzedniej odpowiedzi.

Enc zrobił i jedno i drugie. Pierwsze jest wartościowe dla graczy, drugie dla twórców. Dla uproszczenia możemy przyjąć, że to rozłączne grupy. Na pewno lepiej, że Enc napisał (zrobił - czyli aktywność) Światotworzenie, zamiast o pisać lub dyskutować o jego pisaniu.

Może to ktoś inny na tym korzysta, a jeśli tak, to w jaki sposób?

Jeśli pytasz w jaki sposób, to jawnie dopuszczasz, że nie musi on być związany z podmiotem. Nie twierdzę, że na pisaniu o grach nikt nie skorzysta, tylko czy to aby na pewno jest związane z grą?

Wybacz, ale badacze gier nie zajmują się grami. Odnoszę nieodparte wrażenie, że zajmują się swoją działką naukowa (filozofia, psychologia, socjologia) obserwując pewne zjawisko. Ich wnioski są być może wartościowe dla tych dziedzin i niestety dla nikogo więcej.

Co to znaczy "bardziej wartościowe" albo "lepsze"?

Najpierw musimy zdefiniować co mierzymy. O ile mi wiadomo z zaproponowanych kryteriów możemy co najwyżej rozważać "przyjemność". Pozostaje otwarta kwestia, czy chcesz mierzyć zadowolenie swoje, czy jakiegoś ogółu - a tu kłania się obiektywizm.

Na zakończenie dyskusji (od tego miejsca staje się jałowa - zaczęliśmy rozmawiać o czymś innym niż gry, a argumenty zaczynają się rozpływać w morzy filozofii, definicji i zbijania cudzych argumentów) jedno pytanie: przyjmijmy, że Bóg stworzył świat - wolałbyś, żeby zamiast tego dyskutował jak to zrobić?
30-12-2010 20:10
Zuhar
   
Ocena:
+4
@Nine

Moim zdaniem wchodzisz w dziwaczną pętlę. Robienie czegoś jest bardziej wartościowe niż pisanie o czymś? Przecież pisanie to też robienie czegoś.

Ale czegoś innego o czym już Scobin wspomniał.

Czy pisanie książek (w tym także i podręczników RPG) uważasz za mniej wartościowe od kopania rowów? Chyba należy traktować obie te rzeczy jako tak samo ważne?

j.w.

A końcowy argument w ogóle jest abstrakcyjny. Najpierw był TWÓRCA, który wymyślił i napisał grę, potem pojawiło się granie. Nie odwrotnie.

Co ma twórca, do odtwórczej roli pisania o istniejącej grze?

Gdyby twórcy gier działali tylko i wyłącznie według GNP to Arioch również nie miałby w co grać.

To nie jest dyskusja o Ariochu. Wasz wzajemny stosunek do siebie jest dla mnie jasny i proszę żebyście obaj pielęgnowali go sobie gdzie indziej.

Zobacz. Arioch gra. Dużo (przynajmniej tak twierdzi). I co z tego wynika? Nic. Absolutnie nic. Co mnie to więc obchodzi?

Jesteśmy w fandomie. W społeczności Graczy. Jeśli Arioch gra, i oprócz GNP nie ma nic więcej do powiedzenia, jeśli grając nie odkrył nic ciekawego, tylko marnował czas w wirtualnych światach, jeśli jego przebogate doświadczenie nie ma ŻADNYCH owoców, żadnej konstruktywnej siły... To ja mam gdzieś takie granie. Bo nic z Ariochowego grania nie mam.

Wolę kogoś, kto gra mniej, ale zrobi coś, z czego mogę skorzystać. Od recenzji, przez arytkuł po grę.


Nie wiem dlaczego cała dyskusję sprowadzasz do Ariocha.

Nie wiem dlaczego się tak upierasz przy tej abstrakcji:

W ogóle robinie czegoś jest bardziej wartościowe niż rozmawianie lub pisanie o tym.

Chcesz zanegować sens istnienia kultury?


Bynajmniej. Zwróć jednak uwagę, że kultura to przede wszystkim dzieła, a ew. w drugiej kolejności publikacje o tychże dziełach.
30-12-2010 20:17
~Enc

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+13
Tak na krótko w kwestii grania i nie-grania.

Mnie bardzo jara czytanie podręczników po to, by poznać ich mechaniki i światy. O ile te pierwsze mogę potem wykorzystać (choćby do stworzenia swojej własnej), o tyle settingi bardzo lubię poznawać dla samego faktu ich poznania - tak, jak czytam kryminał, by dowiedzieć się, kto zamordował i oglądam komedię, żeby się pośmiać.

Myślę, że GNP jest o tyle toksyczne, że nakazuje ludziom spędzać czas w określony sposób, krytykuje tworzenie materiałów i ogólnie pojęte rozmawianie o RPG. Jak słusznie zauważyli i splusowali przedmówcy, dla mnie sto razy bardziej przydatny będzie blog kogoś, kto może i gra mało, ale przygotowuje solidne materiały. Z jego doświadczeń wyciągnę o wiele więcej, niż ze 130 sesji Ariocha.
30-12-2010 20:20
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+2
Na pewno lepiej, że Enc napisał (zrobił - czyli aktywność) Światotworzenie, zamiast o pisać lub dyskutować o jego pisaniu.

Czysta sofistyka - Enc napisał podręcznik zamiast grać / prowadzić. Dyskusja tyczy się tego, czy faktycznie działalność okołoerpegowa jest lepsza / gorsza / porównywalna od grania i prowadzenia - czyli tego, do czego erpegi zostały stworzone; a nie o tym, czy pisanie o pisaniu jest lepsze od mówienia o pisaniu.

Kurczę - napisałem komentarz do twojej wypowiedzi. Według Twojej argumentacji to lepiej niż gdybym mówił, że napiszę komentarz, albo napisał komentarz, w którym zapowiadałbym, że skomentuję to, co napisałeś. Tylko że z punktu widzenia czytających to graczy / MG to tak samo niewiele (albo zgoła nic), bo na ich sesje nie ma nijakiego przełożenia.

A do powyższego komentarza +mnóstwo.
30-12-2010 20:28
Zuhar
   
Ocena:
+6
Mogę wiedzieć na jakiej podstawie utożsamiacie idę, że gry są do grania z GNP? Jak rozumiem, zadawanie się Ariochem automagicznie wpisuje mnie we wszystko co ten zrobił i powiedział?

@Enc

A ja kolekcjonuję, czytam i piszę o RPG. Te trzy rzeczy mogę robić w zaciszu pokoju dla własnej przyjemności. Ktoś może sobie coś z moje kolekcji pożyczyć, o grze ze mną porozmawiać, a moje teksty przeczytać - być może także z przyjemnością. Do tego społeczność nie jest potrzebna. Nie licząc wyjątków wśród gier, bez innych ludzi nie zagrasz.

@Adam

Tylko że z punktu widzenia czytających to graczy / MG to tak samo niewiele (albo zgoła nic), bo na ich sesje nie ma nijakiego przełożenia.

Cały czas o tym mówimy. Pisanie o RPG nie ma przełożenia na ilość grających. Czy ma ewentualnie przełożenie na jakość ich sesji trudno ocenić. Recenzja nie zastąpi mi gry, przygoda w którą nie zagram do niczego mi nie jest potrzebna, podobnie jak wskazówki o prowadzeniu, gdy nie prowadzę. Dysproporcja w czasie poświęcanym na zagadnienie okołoerpegowe w porównaniu do czasu poświęcanego grze bardzo mi się nie podoba - w szczególności, że osoby takie mają zwyczaj się tłumaczyć, że nie mają czasu na grę - na pochodne jednak znajdują. Zrozumiałbym, gdyby mi ktoś powiedział, że granie go nie kręci, woli o nim pisać (choć wiarygodność w owym pisaniu miałby raczej niewielką).

30-12-2010 20:52
~Enc

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zuhar, nie mam pojęcia, jak Twój komentarz odnosi się do mojego. Ja tylko polemizuję z Twoją tezą: "Jedynym celem istnienia gier jest gra". :)

Za utożsamianie z Ariochem najmocniej przepraszam.
30-12-2010 20:58
Scobin
   
Ocena:
+3
Zacznę od przykładu z Bogiem. Nigdzie nie napisałem, aby "robienie X" zawsze było "gorsze" niż "dyskutowanie o X". Uważam jedynie, że nieprawdziwe jest stwierdzenie odwrotne.

Co do filozofii, to ona jest tutaj kluczowa. Dlaczego? Dlatego, że w całym tym sporze pojawia się słów i pojęć pozornie jasnych, a w rzeczywistości bardzo niejednoznacznych. Na przykład kiedy weźmiemy zdanie: "Najlepiej używać przedmiotu zgodnie z jego przeznaczeniem", to jedynym w miarę klarownym i niekontrowersyjnym słowem jest "z". ;-) Podobnie ze stwierdzeniem: "Gry są do grania", gdzie w miarę jednoznaczne jest wyłącznie "do". ;-)

A w wypadku Enca przyznam, że nie rozumiem. :) Napisałeś, że wykonywanie czynności X jest zawsze lepsze (?) niż pisanie/mówienie o tej czynności. Dlaczego "Światotworzenie" nie sprawdza się jako kontrprzykład?

Jeśli zaś chodzi o przyjemność jako kryterium "lepszości", to przecież nie jest tak, że każda sesja RPG na świecie będzie bardziej przyjemna niż późniejsza rozmowa o niej. ;)


Ale OK, może faktycznie lepiej tutaj przerwać dyskusję, bo się rozpiszemy, a i tak znacznie skuteczniejsza jest komunikacja bezpośrednia. ;)


PS. Co do badaczy gier, to rzeczywiście porozmawiajmy o tym kiedyś face-to-face. :)

PPS. Jest bardzo wiele definicji kultury, ale Nine miał chyba na myśli właśnie "dyskusje o dziełach". Sięgnę po przykład do historii literatury: gdyby np. nie krytyka literacka Mochnackiego, być może nie znalibyśmy dziś "Marii" Malczewskiego, która jest uznawana za wybitną powieść poetycką (i jej rozumienie może coś wnosić do sposobu pojmowania polskiej kultury w ogóle).

PPPS. Prywatnie gram dość rzadko, ale lubię pisać oraz rozmawiać o RPG. Spędzam na tym dużo czasu i jest mi z tym dobrze. Wydaje mi się też, że moje teksty, prelekcje i warsztaty przydały się do czegoś także komuś innemu niż ja sam. :)
30-12-2010 20:58
Zuhar
   
Ocena:
+6
@Enc

W którym miejscu polemizujesz z "Jedynym celem istnienia gier jest gra"? Nie maiłem takiego wrażenia.

Poza tym ja twierdzę, że gry zostały stworzone do grania i do tego należy ich przede wszystkim używać. Nie, to nie jest tożsame, bo Ty pod tym cytatem rozumiesz, że gry można używać tylko do grania i niczego innego. Do takiego skrajnego absurdu sprowadził to Scobin w wypowiedzi - było to celowe przerysowanie. Ja twierdzę, że gry zostały stworzone, żeby w nie grać i do tego powinniśmy ich przede wszystkim używać. Używanie ich w innych celach jest możliwe, czasem nawet pożyteczne, ale nie ma wpływu na fakt, że nie po to są tworzone. Nie każ mi myśleć, że tworzysz Nemezis po to, żeby ktoś napisał recenzję, zamiast po to, żeby zagrał. Być może ktoś będzie miał większą satysfakcję z jej przeczytania niż z gry, ale jeśli piszesz ją po to, żeby ją czytano, to może trzeba było napisać powieść?

@Scobin

Faktycznie nie rozmydlajmy już dyskusji. Przy jakiejś okazji dokończymy część filozoficzną.
30-12-2010 21:17
~Enc

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+7
Jest późno, na resztę postaram się odpisać jutro, ale teraz tak na szybko:

Nie każ mi myśleć, że tworzysz Nemezis po to, żeby ktoś napisał recenzję, zamiast po to, żeby zagrał.

Nemezis stworzyłem po to, żeby wygrać Megakonkurs. To nie była przygoda, marzenie niespełnionego autora, efekt pracy natchnionego artysty, ale wyłącznie konkretna, czasem męcząca, rzemieślnicza praca. Nie obchodzi mnie, co ludzie zrobią z settingiem - będę się cieszył, jeśli zagrają, ale też będę zadowolony, jeśli będą tylko tworzyć i publikować swoje materiały.
30-12-2010 22:59
kaellion
   
Ocena:
+2
Przepraszam że wcisnę swoje trzy grosze. Ale chciałbym jeszcze coś ogólnie dodać. I dotyczyć to będzie recenzji gier fabularnych.

Nie wiem jak inni ale dla mnie jeśli recenzent tylko podręcznik przeczytał i jedynie na tej podstawie wypowiada się na temat danego systemu jest analogiczne do recenzji książki czy filmu jedynie na podstawie okładki w przypadku książki lub na podstawie plakatów i trailerów w przypadku filmów. Taka recenzja nie ma dla mnie osobiście sensu żadnego. Inną analogią może być recenzja gry komputerowej w oparciu o przegląd zawartości pudełka i instrukcji.

A takie recenzje w przypadku RPGów pojawiają się regularnie. Niestety recenzent zapomina że recenzuje nie książkę a grę. Samo czytanie nie wystarczy by wyrobić sobie opinię o grze fabularnej. Doświadczenie w tym względzie jakieś wydaje mi się że mam. Zrobiłem sobie listę i wyszło mi że podczas kilkunastu lat grania udało mi się poznać 46 gier RPG nie tylko czytając je ale przede wszystkim podczas aktywnej gry. Gier które tylko czytałem nie liczyłem bo uważam że samo czytanie nie daje dobrego poglądu na grę.

Dlaczego tak uważam? Bo dość często gra która nie zachwycała podczas czytania okazywała się o wiele lepsza podczas gry. Często było też odwrotnie.

Ale to moje zdanie.
30-12-2010 23:24
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Kaellionie,
a jeżeli recenzent zastrzega, że recenzuje podręcznik, a nie grę? Nie zmienia to nieco perspektywy?
30-12-2010 23:37
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+9
@ kaellion

Bzdura, mówiąc krótko.

Analogią do recenzji książki na podstawie okładki byłaby recenzja podręcznika na podstawie okładki.

Na podstawie sesji można zrecenzować sesję, nie system - podobnie jak recenzja przedstawienia teatralnego to nie to samo co recenzja sztuki, którą aktorzy wystawiają.

Grając u kiepskiego MG w kiepską sesję niezależnie od tego, jak fajny byłby system, wrażenia będę miał negatywne. I odwrotnie - dobry MG nawet ze słabego podręcznika potrafi wyciągnąć dobrą sesję.
30-12-2010 23:38
kaellion
   
Ocena:
+3
@Aureus
Ale bardzo często niestety recenzent nic takiego nie pisze. A jeśli zastrzega to wiem że czytam recenzję książki a nie gry.

@AdamWaskiewicz
Niestety się nie zgodzę. Dla mnie recenzja po przeczytaniu podręcznika RPG to jak recenzja gry planszowej lub komputerowej po przeczytaniu instrukcji. Jakiś pogląd masz ale niepełny. Odbiję piłeczkę: recenzent powinien poprowadzić daną grę by móc ją zrecenzować. Wtedy będzie mógł dopisać do recenzji co wg recenzenta działa a co nie, tak samo jak przy recenzji gry komputerowej czy planszowej.
Po drugie gdzie napisałem że sama sesja jest jedynym wymogiem. Dla mnie przeczytanie podręcznika oraz zagranie (poprowadzenie) jednej przynajmniej sesji to podstawa dobrej recenzji. Nie traktuję gry fabularnej jako książki ale jako grę i dlatego od recenzenta oczekuję że w daną grę zagrał, czy to RPG, planszową czy komputerową. Tylko tyle i aż tyle.
31-12-2010 00:20
Mayhnavea
   
Ocena:
+11
O rety. Zdanie Twierdzę tylko, że dowolna aktywność jest lepsza niż rozmawianie, czy pisanie o niej. jest tak absurdalne, że nie wiem, czy warto z nim polemizować. Zabijanie jest lepsze niż pisanie o nim (np. pacyfistyczne). Czytanie Zmierzchu jest lepsze niż czytanie recenzji (np. chroniącej przed zmarnowaniem czasu, który można poświęcić na coś innego, generalny powód pisania recek). I tak dalej.

Zrezygnowałeś Zuharze ze zdefiniowania, czym jest "lepszość" jednej rzeczy nad drugą i to wg mnie błąd. Niemożliwa jest dyskusja z Tobą, kiedy rozjeżdżają się podstawowe definicje. Ale - przecież! - rozmawianie o podstawach dyskusji i komunikacji (czyli ustalanie jej reguł na poziomie meta) wg twojego zdania będzie gorsze niż sama komunikacja. A więc nigdy się nie dogadamy.

A bez takich dookreśleń zostawiłeś mnóstwo furtek, które można łatwo obrócić na Twoją niekorzyść. "Granie w gry jest bardziej wartościowe niż mówienie o nich". To zapytajmy, czy granie w gry jest w ogóle wartościowe? A może powinniśmy przyjąć perspektywę, że RPG to marnowanie czasu - ew. jego trwonienie, zgodnie z definicją zabawy jako alternatywy wobec pracy. Może jedyna wartościowa rzecz, którą możemy zrobić z RPG to ją steoretyzować (wytykając, czemu jest bezwartościowym trwonieniem czasu), zrecenzować (nie grajcie!) i omówić (o tych dziwnych graczach). Kolejny absurd.

Kolejna sprawa, jesteś intencjonalistą. Wszystko zostało zrobione z jakiegoś powodu i w jakimś celu. Jest to myślenie z czasów starożytnej Grecji, wg mnie mało kompatybilne z tym, co dzieje się za oknem od kilkuset lat (to widać też w tym, jak piszesz o kulturze. etc). Pięknie pokazał to Enc: prezentowana przez Ciebie oczywista i uniwersalna Norma z którą chcesz oceniać wszystko jest jedynie mirażem. Jak to pisał pewien filozof piszący o rzeczach: bawisz się we władzę, mówiąc, co jest lepsze, gorsze, normalne, dziwne i nie powinno mieć miejsca (a filozof ten żadnej władzy nie sprawował, więc tylko tak sobie pitulił, a niektórzy uważają to za bardzo cenne pitulenie o czymś, czego się nie robi).

I tu jest sedno mojego problemu z czytaniem Twoich wypowiedzi i jakimkolwiek przyswajaniem ich. Nie podoba mi się normatywność Twoich tekstów. Wypowiedzi intencjonalistyczne. Parafrazując analogię Scobina: zaglądanie innym do łóżek i ocenianie tego. Jest to myślenie mi obce - ale tak traktuję ten wpis i komentarze: "popatrz, tak też można pomyśleć".
31-12-2010 00:42
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+6
Dla mnie recenzja po przeczytaniu podręcznika RPG to jak recenzja gry planszowej lub komputerowej po przeczytaniu instrukcji.

Znowu analogia mocno chybiona - w grze planszowej oprócz instrukcji mamy planszę (niespodzianka!), pionki, znaczniki i co tam jeszcze; w grze komputerowej po przeczytaniu instrukcji nie sposób ocenić grafiki, dźwięku, płynności animacji i mnóstwa innych rzeczy. W grze fabularnej wszystkie elementy gry (gry - nie rozgrywki) masz w podręczniku, i jego przeczytanie powinno dać Ci o nich wystarczające pojęcie, byś mógł na podstawie lektury dokonać oceny.

Tak dla uściślenia - ile sesji w konkretnym systemie (dla przykładu weźmy D&D) należy rozegrać / poprowadzić, żeby Twoim zdaniem można było w pełni go ocenić?
31-12-2010 01:19
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
"wszystkie elementy gry (...) masz w podręczniku"

No, tak było bardzo długo. Ale teraz nie powinno się ignorować chociażby WFRP3rdEd.
31-12-2010 08:16
kaellion
   
Ocena:
+2
@AdamWaskiewicz
Mi wystarcza jedna dwie sesje by móc ocenić czy dany tytuł mi się podoba czy nie. Tak samo jak z planszówkami, wystarcza mi zagrać raz czy dwa i już wyrabiam sobie opinię o grze.

Wszystkie elementy gry planszowej są w pudełku. Czy to uprawnia do recenzowania gry planszowej tylko na tej podstawie? Moim zdaniem nie. Ale jak widzę nie zgodzimy się gdyż założenia mamy zupełnie inne. Dla Ciebie podręcznik RPG to przede wszystkim książka, dla mnie to przede wszystkim gra.
31-12-2010 08:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.