» Blog » Co zaszło między Żuławskim a Szczyżańskim (cz. I)
01-05-2013 15:41

Co zaszło między Żuławskim a Szczyżańskim (cz. I)

Odsłony: 11

Wczoraj skończyłem czytać Czarne. Zależało mi na jak najszybszym nadrobieniu tego braku, gdyż – o cuda na niebiosach – był to ostatni z nominowanych do Żuławia tekstów, którego nie znałem. Teraz, jako opiekun polskiego dziedzictwa literackiego, dziedzic najzacniejszej w świecie kultury i osoba ogólnie mało zrównoważona, czuję się jednocześnie zobowiązany i uprawniony do stwierdzenia, kto tę ważką nagrodę dostać powinien.

Jakby ktoś nie wiedział, lista nominowanych prezentuje się następująco:
1. Czarne – Anna Kańtoch
2. Niebo ze stali – Robert M. Wegner
3. Widma – Łukasz Orbitowski
4. Fuga – Wit Szostak
5. Portal zdobiony posągami – Marek S. Huberath
6. Pan Lodowego Ogrodu t. 4 – Jarosław Grzędowicz

Ułożona jest malejąco według liczby głosów, tzn. Czarne otrzymało od nominujących punktów najwięcej, PLO4 najmniej (to ostatnie popieram z całego serca).

Pora na małą wykreślankę.

Pozycji szóstej na tej liście być nie powinno. Część (czyli jeden z trzech) czytających tę notkę zdziwi się, gdyż skojarzy, że czwartego Pana recenzowałem dla portalu innego niż Płód i że moja ocena (nie liczbowa, ogólnie) nie była zbyt ostra. Wynika to z pośpiechu, z niepokoju, że zapomnę, z tragicznego stanu mojej pamięci. Każdy z nas zna tę linijkę Lema o czytaniu, prawda? Nikt nie czyta, jak już czyta, to nie rozumie, jak już rozumie, to zapomina. Abstrahując już od tego, iż rzadko mogę powiedzieć, że rozumiem, muszę z biciem w pierś wyznać: zapominam błyskawicznie. (Cały czas mowa o szczegółach lektur, bo już sposób analitycznego wyznaczania momentu bezwładności brył obrotowych będę pamiętał do końca życia.) Dlatego też rzadko pozwalam powieści odleżeć swoje, dojrzeć – wierząc, że wrażenie potrafi być równie ciekawe czy ciekawsze nieraz niż długie trawienie.

Po tym długim wywodzie pora na panczlajn: PLO jest słaby. Bezpośrednio po jego lekturze coś mi zgrzytało, czułem lekkie rozczarowanie, ale nie bardzo byłem pewny, czy to wina samej powieści, czy raczej moich wygórowanych wymagań. Okazało się, że to pierwsze.

W tym tekście wszystko jest wyliczone, wszystko ułożone pod linijkę, wszystko uporządkowane – i choć ciekawe na zewnątrz (bo czyta się to błyskawicznie!), to puste w środku. Ot, zamknięcie jakich wiele w fantastyce. I do tego jeszcze te ostatnich kilka stron... Postmodernizmem w mordę. To średnia książka była. A że jest częścią cyklu, którego pierwszą – doskonałą i godną polecenia – część otwiera bodajże najlepszy prolog w polskiej fantastyce – cóż, przynajmniej łatwiej zrozumieć podniecenie.

Czwarty tom Pana Lodowego Ogrodu Żuławia nie dostanie. Bo się obrażę.

Portal zdobiony posągami też nie. Jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego zmieniłem zdanie od czasu pochlebnej recenzji, przeczytajcie powyższy wywód o mojej pamięci. Jeśli natomiast bardziej interesuje Was, co teraz sądzę o tej książce, to chętnie się wypowiem.

PZP (jak ja kocham te skróty!) nie jest powieścią dobrą, ale taką udaje. Nie jest powieścią głęboką, ale taką udaje. Nie jest powieścią, nad którą warto się pochylać, ale taką udaje. Kiedyś dałem się nabrać. Dzisiaj widzę fabułę pozszywaną ze słabo dopasowanych fragmentów, której wewnętrzną logikę tłumaczyć mają mętne związki ze sztuką. Nie tłumaczą. Nawet ja, człowiek zakochany w prozie Huberatha, przyznaję – to książka średnia.

Przygotujcie się, moi mili, na zaskoczenie, bo będę zaskakiwał: Fuga to książka bardzo dobra, świetna wręcz. Co dziwne, w zupełności zgadzam się z tą recenzją – mojego autorstwa, rzecz jasna. Wita Szostaka cenię (najbardziej za ukochane Chochoły), a swoją ostatnią książką potwierdził w moich oczach, iż jest pisarzem utalentowanym, intrygującym, wymykającym się wszelkim schematom.

Dlaczego więc nie miałaby Fuga dostać Żuławia? Bo to nie fantastyka. Nie próbujcie mnie przekonywać, nie ma najmniejszych szans. Zdarzyło mi się czytać Márqueza, Rushdiego i Mo Yana – jeżeli oni nie tworzą fantastyki, to nie tworzy jej też Szostak (przynajmniej od pewnego czasu). Można oczywiście kłócić się o zawartość cukru w cukrze i inne takie, ale spróbujmy osadzić tę powieść w kontekście listy nominowanych: w porównaniu do pozostałych powieści, Fuga jest tak niefantastyczna, jak...coś niefantastycznego – obrus, powiedzmy.

Uwaga przedkońcowa: gdyby do Żuławia nominowana była Morfina, Fuga mogłaby tę nagrodę dostać. W innym wypadku – nie ma mowy. Kto nie widzi oczywistego związku, ten trąba, a nie przodownik-elektrotechnik.

Wyliczankę na półmetku przerwać muszę. Jeżeli kogoś interesuje moja nic nie warta opinia, to najprawdopodobniej jutro ją dokończę. Tyle że tendencja będzie nieco inna – będę opowiadał bzdury o trzech bardzo fajnych tekstach.

Komentarze


lemon
   
Ocena:
+1
Polecam po znajomości. ;) A na serio to fajnie się czytało. Dokończ.
01-05-2013 18:02
chimera
   
Ocena:
0
"Nieba ze stali" nie czytałem. Ale mając do wyboru "Widma" i "Czarne" zdecydowanie głosowałbym na powieść Anny Kańtoch. "Widma" są niestety jak dla mnie przekombinowane, a "Czarne" pochłonąłem w jeden wieczór i przewróciłem ostatnią stronę z uczuciem zachwytu.
01-05-2013 19:20
Asthariel
   
Ocena:
0
Niebo ze stali niestety też na nagrodę nie zasługuje - choć to wciąż dobra książka, to chyba jednak słabsza od opowiadań. A samo myślenie o PLO 4 wciąż mnie denerwuje, pół roku po premierze.
01-05-2013 20:16
Scobin
   
Ocena:
0
[Losowy komentarz szczegółowy]. Dla mnie "Morfina" to fantastyka na całego, tyle że niegatunkowa. :-)
02-05-2013 20:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.