» Blog » Wysoki zamek
04-10-2006 12:55

Wysoki zamek

W działach: Ogólny, Polecam! | Odsłony: 0

Wysoki zamek
Choć bardzo sobie cenię książki Stanisława Lema do niedawna omijałem te "niefantastyczne". Ostatnio połknąłem "Listy, czyli opór materii" i dotarło do mnie, że taki podział nie ma sensu. Lem nie był, jak dotąd sądziłem, pisarzem fantastyki, któremu się "znudziło" jej tworzenie, on po prostu miał coś do przekazania i wybierał taką formę, jaka wydawała mu się do danego tematu najodpowiedniejsza.

Ucieszony tym stwierdzeniem postanowiłem sięgnąć po "Wysoki zamek" i absolutnie się nie zawiodłem, książkę czyta się świetnie. Jest to swoista autobiografia skupiająca się na czasie dzieciństwa, Lem opisuje swoje wczesne lata życia we Lwowie. Możemy się dowiedzieć o tym jak się wtedy żyło, o skłonnościach małego Stasia do niszczenia zabawek, o tym, że szkolne życie wcale się wiele nie zmieniło czy o Sztuce Tworzenia Legitymacji...

Cały czas jednak w tle mamy pytanie z gatunku takich, które potrafią lekko człowiekiem wstrząsnąć, wymusić refleksję. Z przeszłościa łączy nas w zasadzie tylko nasza pamięć, ale na ile naprawdę możemy jej ufać? Znane są kłopoty z zeznaniami naocznych świadków różnych zdarzeń, którzy, z powodu wzburzenia, nie potrafią przypomnieć sobie czasem różnych informacji (czesto wcale nie szczegółowych). W czasie wspólnego wspominania z przyjaciółmi też często się zdarza, że albo zapamiętujemy różne zdarzenia, albo te same, ale nieco inaczej...

Zawstydzony szczegółowością wspomnień Lema postanowiłem sam nieco powspominać, o dziwo nie okazało się to takie trudne. Moje pierwsze wspomnienie pochodzi z czasów gdy miałem około dwóch lat, jest to zasłaniana (zieloną?) kotarą wnęka w ścianie (żółtej?) w starym mieszkaniu moich rodziców kryjąca łóżko. Ale to jakby echo, wtórne "wspomnienie wspomnienia", czuję, że bardziej pamiętam, że to kiedyś pamiętałem bo bardzo trudno mi przywołać przed oczy obraz tego miejsca.

Za to dość dobrze (miałem dwa i pół roku) pamiętam samą przeprowadzkę (wojskowym Starem) i to jak wcześniej oglądaliśmy mieszkanie w stanie surowym. Nasz blok był pierwszy na osiedlu i do dziś przypominają mi się czasem takie małe, żółte windy oparte o ściany powstających wokół budynków. Pamiętam, że długo ulica Powstańców Śląskich nie była wyasfaltowana i jeździło się bezpośrednio po płytach dawnego lotniska. Kiedyś bardzo się ucieszyłem bo jechał tamtędy długi sznur czołgów (brat upiera się że były to transportery opancerzone, ale chyba to ja mam racje, pamiętam dobrze wyryte w betonie ślady gąsienic), reszta rodziny była jakoś mniej uradowana... A mnie cieszyły nawet kartki, w końcu jedna była "moja" (no, bardziej "na mnie"). Chociaż kolejek w sklepach nie lubiłem :)

Jak byłem mały bardzo bałem się zostawać sam w domu. Byłem spokojnym dzieckiem, ale potrafiłem stać się potworem, w zerówce zawsze chciałem być "szefem", na podwórku byłem despotą, biłem dzieciaki moim ulubionym gumowym krokodylem (bodajże o imieniu Wacek). W zerówce jako jedyny na balu tańczyłem z dziewczyną, ale potem straciłem śmiałość do płci pięknej. Bardzo dobrze wspominam kinowe poranki (seanse filmów animowanych dla dzieci) w kinach W-Z (niedaleko ul. Leszno, dziś nie istnieje, przez jakiś czas był tam klub), Bemowo (od dawna w ruinie) czy Rakieta (dzisiejsze Akademickie), leciały tam egzotyczne dziś przeboje w stylu Kangurek Hip-Hop czy Pampalini łowca zwierząt.

A jakie Wy macie najwcześniejsze wspomnienia? I na ile jesteście pewni, że są one prawdziwe?
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


~Gucci Handtassen[

Użytkownik niezarejestrowany

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.