13-01-2010 16:45
Avatar, czyli po boomie
W działach: Film | Odsłony: 4
A więc witam w pierwszej notce na moim blogu.
Ostanio mam ochotę wypisania gdzieś tego, co myślę, a polterowy blog to idealna do tego okazja.
Tą notką, trochę już po boomie, chciałbym poruszyć temat filmu Avatar.
Miałem przyjemność obejrzenia tego filmu razem z bratem, a że jest to człowiek, który zawsze chce wtrącić swoje trzy grosze, nie obyło się bez komentarzy i sądzę, że gdyby nie on, to dzieło byłoby niżej w moim prywatnym rankingu.
Generalnie zapamiętam ten film, który miał być 'przełomem' i 'najlepszym filmem wszechczasów' jako film średni - da się go obejrzeć, ale nie mam zamiaru raczej do niego wracać. Co mi tutaj nie pasowało? Efekty dobre, gra aktorska w miarę (choć ja się tam nie znam), ale zabrakło czegoś nowego.
IMO, gdyby reżyser wydał ten film wcześniej, byłby legendą. Teraz jest to odgrzewanie tego, co już było (konkretniej tego, co ktoś wymyślił później, ale wydał wcześniej):
- Wcielanie się w Avatara, czy nawet łączenie się tymi farfoclami bardzo przypomina mi Matrixa,
- Parę przeróbek scenariusza i mamy nową wersję Pokahontaz,
- Na'vi to takie elfy kosmosu - tylko kolor skóry inny,
- Filmy dokumentalne o dzikich plemionach Afryki też mi się tutaj wpasowały, podobni sa do Na'vi, jakby się tak im przyjrzeć bliżej.