04-03-2007 22:57
Exit light/ Enter night
Odsłony: 0
Neil Gaiman napisał całkiem sporo rzeczy. Lepszych i
gorszych. Miał kilka naprawde niezłych pomysłów. Powołał do życia pare naprawdę ciekawych postaci. Ale nic nie dorównuje opowieści o Władcy Snów. Jak sam kiedyś stwierdził, nigdy nie stworzył niczego większego. I zapewne nie stworzy.
Pamietam, jak (mając już jakieś doświadczenie komiksowe) sięgnąłem po Preludia i Nokturny. Chyba każdy z nas myśli sobie czasem "cholera ta ksiazka/film/komiks/opowiadanie jest niezłe, ale sam mam równie dobre pomysly i gdybym popracował nad warsztatem..."
Tyle, że czasem trafia nam do rąk dzieło (Dzieło), po
którego przeczytaniu/obejrzeniu/wchłonięciu stwierdza
"nigdy. nigdy nie osiągne takiego poziomu. to jest. to
jest." i tu brakuje słów. A potem decyduje, że zamiast
marzyć o byciu pisarzem lepiej będzie sprzedawał hamburgery, a z grania na gitarze przerzuci się na trójkąt.
Coś podobnego poczułem tego wieczora, kiedy po raz pierwszy zanurzyłem się w świecie Sandmana. Poznałem Morfeusza, zszedłem wprost do Piekła i usłyszałem odgłos JEJ skrzydeł. Jasne - to przechodzi. Przemija. W końcu. Ale już zawsze, gdy będe wracał do tej historii poczuje, że jest wyjątkowa.
Pytanie brzmi dlaczego Gaiman stworzył coś tak pięknego? Jak? Dlaczego żadne z jego pozostałych dzieł nie dorównuje Sandmanowi? Skąd ta różnica?
Tak naprawde sam autor udziela odpowiedzi. We wstępie do Nocy Nieskończonych w 2003 (tak, to ten w którym Polska kojarzy go z postmodernizmem). Pamiętacie ten fragment?
"W latach 1987 - 1996 większość chwil pracy na jawie i
wszystkie moje sny poświęciłem opowiedzeniu jednej historii: historii Sandmana."
Wiecie co to oznacza? Prawda jest taka, że to nie Neil
Gaiman napisał Sandmana. Ok - nie on go wymyślił. Powiecie - jasne, przecież złożył go z antycznych mitów, motywów popkultury, legend itd. Postmodernizm. Nie o to chodzi. To nie Neil Gaiman stworzył Morfeusza. To Morfeusz stworzył Neila Gaimana. Wczytajcie się jeszcze raz. "i wszystkie moje sny poświeciłem [...] jednej historii"
Gaimanowi przyśniła się ta opowieść. Noc w noc. Przez
dziewięć lat. słowo po słowie. Kadr po kadrze. To prawdziwa autobiografia Sandmana, Snu, brata Śmierci. To dlatego jest tak subtelna. Tak prawdziwa. Tak piękna.
Neil był tylko narzędziem. Kronikarzem. Owszem, zdolnym, ale tylko kronikarzem.
Wiecie dlaczego przestał tak pisać? Może dlatego, że
Morfeusz skończył swoją spowiedź. Dodając tylko kilka
dygresji i obrazów rodziny w Nocach Nieskończonych. A może dlatego, ze Neil przestał śnić? Zajrzyjcie na jego bloga. Przyjrzyjcie się w jakich godzinach wrzuca te zdjęcia ośnieżonego podwórka swojego domu.
A przecież dni są krótkie i szybko przemijają.
Noce natomiast, na dobre i złe, bywają nieskończone.
Skąd ta notka? Dlaczego od tygodnia większośc moich
myśli zaprząta właśnie ta opowieść? Bo czekam.
-What are you you waiting for?
-Oh, you know, the usual. The end of the world.
Ah, jeśli (potencjalny czytelniku) nie zrozumiałeś tego
skromnego wpisu i jesteś tak głupi, że chcesz napisać "ale nie ma przepaści, Gaiman jest geniuszem i Chłopaki Anansiego lub [wstaw dowolny tytuł] są równie dobre jak ten piaskowy ludek" lub "Gaiman jest kiepski" to błagam - daruj sobie. I MI.
I would have dreamed of you... if I could dream.
obrazek znaleziony w necie na http://www.birdchick.com/
gorszych. Miał kilka naprawde niezłych pomysłów. Powołał do życia pare naprawdę ciekawych postaci. Ale nic nie dorównuje opowieści o Władcy Snów. Jak sam kiedyś stwierdził, nigdy nie stworzył niczego większego. I zapewne nie stworzy.
Pamietam, jak (mając już jakieś doświadczenie komiksowe) sięgnąłem po Preludia i Nokturny. Chyba każdy z nas myśli sobie czasem "cholera ta ksiazka/film/komiks/opowiadanie jest niezłe, ale sam mam równie dobre pomysly i gdybym popracował nad warsztatem..."
Tyle, że czasem trafia nam do rąk dzieło (Dzieło), po
którego przeczytaniu/obejrzeniu/wchłonięciu stwierdza
"nigdy. nigdy nie osiągne takiego poziomu. to jest. to
jest." i tu brakuje słów. A potem decyduje, że zamiast
marzyć o byciu pisarzem lepiej będzie sprzedawał hamburgery, a z grania na gitarze przerzuci się na trójkąt.
Coś podobnego poczułem tego wieczora, kiedy po raz pierwszy zanurzyłem się w świecie Sandmana. Poznałem Morfeusza, zszedłem wprost do Piekła i usłyszałem odgłos JEJ skrzydeł. Jasne - to przechodzi. Przemija. W końcu. Ale już zawsze, gdy będe wracał do tej historii poczuje, że jest wyjątkowa.
Pytanie brzmi dlaczego Gaiman stworzył coś tak pięknego? Jak? Dlaczego żadne z jego pozostałych dzieł nie dorównuje Sandmanowi? Skąd ta różnica?
Tak naprawde sam autor udziela odpowiedzi. We wstępie do Nocy Nieskończonych w 2003 (tak, to ten w którym Polska kojarzy go z postmodernizmem). Pamiętacie ten fragment?
"W latach 1987 - 1996 większość chwil pracy na jawie i
wszystkie moje sny poświęciłem opowiedzeniu jednej historii: historii Sandmana."
Wiecie co to oznacza? Prawda jest taka, że to nie Neil
Gaiman napisał Sandmana. Ok - nie on go wymyślił. Powiecie - jasne, przecież złożył go z antycznych mitów, motywów popkultury, legend itd. Postmodernizm. Nie o to chodzi. To nie Neil Gaiman stworzył Morfeusza. To Morfeusz stworzył Neila Gaimana. Wczytajcie się jeszcze raz. "i wszystkie moje sny poświeciłem [...] jednej historii"
Gaimanowi przyśniła się ta opowieść. Noc w noc. Przez
dziewięć lat. słowo po słowie. Kadr po kadrze. To prawdziwa autobiografia Sandmana, Snu, brata Śmierci. To dlatego jest tak subtelna. Tak prawdziwa. Tak piękna.
Neil był tylko narzędziem. Kronikarzem. Owszem, zdolnym, ale tylko kronikarzem.
Wiecie dlaczego przestał tak pisać? Może dlatego, że
Morfeusz skończył swoją spowiedź. Dodając tylko kilka
dygresji i obrazów rodziny w Nocach Nieskończonych. A może dlatego, ze Neil przestał śnić? Zajrzyjcie na jego bloga. Przyjrzyjcie się w jakich godzinach wrzuca te zdjęcia ośnieżonego podwórka swojego domu.
A przecież dni są krótkie i szybko przemijają.
Noce natomiast, na dobre i złe, bywają nieskończone.
Skąd ta notka? Dlaczego od tygodnia większośc moich
myśli zaprząta właśnie ta opowieść? Bo czekam.
-What are you you waiting for?
-Oh, you know, the usual. The end of the world.
Ah, jeśli (potencjalny czytelniku) nie zrozumiałeś tego
skromnego wpisu i jesteś tak głupi, że chcesz napisać "ale nie ma przepaści, Gaiman jest geniuszem i Chłopaki Anansiego lub [wstaw dowolny tytuł] są równie dobre jak ten piaskowy ludek" lub "Gaiman jest kiepski" to błagam - daruj sobie. I MI.
I would have dreamed of you... if I could dream.
obrazek znaleziony w necie na http://www.birdchick.com/