Słowo na niedzielę: 1 na 1
W działach: RPG | Odsłony: 81O sesjach, w których bierze udział tylko dwóch grających - MG i Gracz (Z punktu widzenia tego pierwszego).
TL;DR? Może zachęcę Cię jakimś flamebaitowym stwierdzeniem, np. "1 vs 1 to najczystsza forma RPG"?
5 is a helluva crowd.
Standardowa sesja RPG w większości popularnych systemów wymaga skrzyknięcia niewielkiej grupki grających. Przykłady rozgrywki zamieszczone w podręcznikach (choćby do legendarnej trzeciej edycji DnD), dostarczone gotowe postacie w wielu przygodach do najróżniejszych systemów, od "kontraktu Oldenhallera" w wfrp1 po "ósmego więźnia" cold city - wszystko to wedle moich obserwacji sugeruje zwykle około 5 osób grających, z których jedna zostaje "wyróżniona" i uczyniona Mistrzem Gry.
Zastanówmy się - czy to nie jest sporo? Ikoniczna, standardowa sesja powinna miec chyba uśrednioną, przeciętną liczbe grających. Co więc oznacza 5 grających? Średnia z 2 - 8!? 8 osób w jednym pomieszczeniu, z czego 7 to gracze pragnący odrobiny uwagi MG, każdy chce żeby zapoznał się z historią jego postaci, dał mu szansę odegrania osobistej sceny - wybaczcie osobiste podejście do sprawy, ale ja bym nie dał rady. Czy ktokolwiek by dał? Gdybym miał w domu tylu gości, wyciągnąłbym planszówkę albo puścił dobry film, bo z całą pewnością nie podjąłbym się dania KAŻDEJ z tych 7 osób maksymalnej przyjemności jaką da się czerpać z grania w RPG.
Nie jestem w stanie fizycznie poświęcić jej tyle uwagi, nie wspominając już o stworzeniu historii/scenariusza/świata w którym każdy aspekt jej bohatera miałby się przydać. Może i byłoby łatwiej grać w sandboxa w tyle osób, ale sandbox ma tendencje do generowania kłótni (tak wynika li tylko z mojego doświadczenia, nie stwierdzam tego jako ostatecznej prawdy) między graczami. Kłótnia między 7 graczami? Każdy idzie gdzie indziej? Na samą myśl boli mnie głowa.
Każdy, kto ma podobne odczucia, dawno juz pewnie zauważył pewną właściwość: im mniej postaci graczy, tym wiecej czasu mozna poświęcić każdej z nich, tym lepiej się ją wyeksploatuje i rozwinie i - co za tym idzie - tym mocniej zapadnie nam ona w pamieć.
Jak zatem mogłaby wygladać gra 1 na 1? MG i zaledwie jedna postać gracza? Czy różnica pomiedzy 1 a 2 graczami jest większa niz między 5 a 4? Moim zdaniem tak, i zamierzam opisać dlaczego.
MG i Gracz jak równy z równym.
W mojej opinii RPG z jednym graczem to kompletnie inna szkoła gry. Wcześniej - jak już napisałem - przeważnie zbieraliśmy grupę grających z których jednego wywyższaliśmy do roli MG. Dlaczego "wywyższaliśmy"? Dlaczego rola MG wydaje się niektórym jakby istotniejsza niż gracza? Ponieważ MG był jeden, a graczy wielu. Jeśli jeden z graczy nie przyjdzie, sesja może z łatwościa odbyć się bez niego. Jeśli MG nie przyjdzie, sesji nie ma (a jesli jest, to opowiada inną historię, zapewne tworzymy nowe postaci itd). MG może przejąć kontrolę nad domeną gracza (prowadzić jego postać), gracz nie może przejać władzy nad domeną MG.
Ta sytuacja zmienia się w grze 1 na 1. Gracz jest jeden. niekwestionowany główny bohater opowieści, ogniskowa wszystkich wydarzeń na sesji, heros sagi. Ta jedna postać jest tak samo niezbedna dla sesji co MG. Grając 1 na 1 ustalamy ważną zasadę: postać gracza jest równie ważna, co cała reszta świata razem wzięta. To o nią chodzi w tej sesji. Zmienia się sytuacja opisana wcześniej: jeśli gracz nie przyjdzie, sesja sie nie odbędzie, tak samo jak w przypadku MG. MG nie może przejąć kontroli nad domeną gracza (wtedy w gruncie rzeczy grałby sam ze sobą, a to byłoby dosyć smutne) bo sesja straci wtedy sens.
Dygresja: czy taka wizja grania, w której gracz wreszcie staje się równie istotny co MG, nie prowokuje stylu gry gracz-kontra-MG? Moim zdaniem niekoniecznie, a na pewno nie bardziej, niż granie z wieloma graczami prowokuje styl gry gracze-są-pionkami-w-rękach-MG, a sami wiemy, że do takich sytuacji dochodzi niezbyt czesto i tylko w mało doświadczonych drużynach.
Co zyskujemy?
Gracz zyskuje wiele. Wreszcie może poświęcić historii i charakterowi swojej postaci tyle uwagi, ile chce, nie bojąc się że nie zostanie to zauważone. Na sesji nie ma przecież nikogo kto by go przyćmił. Znaczenie postaci na świecie i w "drużynie" drastycznie wzrasta. Z nieco bardziej metagame'owego punktu widzenia: to twojej postaci trafiają sie wszystkie zaszczyty, skarby, punkty doświadczenia, tęczowe żetony przyjaźni czy cokolwiek czym Twoja mechanika nagradza postacie za osiagnięcia. Masz szanse stać się kimś wiecej, niż mógłbyś nie będąc jedynym bohaterem.
Przed MG także otwierają się nowe mozliwości. Ile świetnych scen dotyczących jednej postaci można rozegrać? O ile więcej inspiracji można czerpać z filmów i książek? Możesz uczynić postać gracza "the chosen one", i reszta nie poczuje się pominięta. Jedna, konkretna postać zada ostatni cios Mrocznemu Lordowi, i nikt nie poczuje zniesmaczenia myśląc "on był mój, ja zdałem wiecej obrażeń". Wreszcie rozegrasz pojedynek i nikt nie będzie musiał siedzieć i patrzeć.
Zwróćmy uwagę, że wiekszość naszych źródeł inspiracji - filmy, książki, opowiadania - prowadzi zwykle narrację z punktu widzenia jednego bohatera ("zwykle", czyli, tak zupełnie na oko, w 60% przypadków. Wiem, że możecie zasypać mnie przykładami filmów i książek BEZ głównego bohatera).
Zyskuje też realizm gry na płaszczyźnie fabularnej. Mnie przynajmniej bardziej przekonuje wersja "samotna osoba zmienia świat" (Napoleon, Siedzący Byk, Winnetou, Harry Potter, Hrabia Monte Christo...), która zresztą pasuje do praktycznie każdej wizji swiata i settingu. Natomiast jakoś nie podchodzi mi opcja "drużyna poszukiwaczy przygód która nie ma przywódcy i której członkowie uważają się za równych sobie zmienia świat". I co? Rozumiem, że złego czarnoksięznika mogli pokonać wspólnie, ale co dalej, wszyscy zostają królem? I cisną się w cztery tyłki na jednym tronie?
Przepraszam za groteskowy przykład, ale staram się tylko dać do zrozumienia że filmowość, realistyczność i skala osiągnięć postaci wzrastaja przy grze 1 na 1.
Kolejnym problemem, który znika, jest sztuczność zawiązania drużyny. Częstym problemem w RPG jest brak pretekstu do połaczenia postaci w drużynę. Gracze mają też tendencje do trzymania się siebie nawzajem cały czas (Dlaczego ogr w zbroi płytowej towarzyszy nam w misji zwiadowczej z jego skradaniem równym -15? Ponieważ inaczej jego gracz, Mateusz, musiałby wyjść z pokoju) z tego tylko powodu, że... sa graczami. I w jakiś dziwny posób ich postacie to wiedzą. Opcja "czuję, że w niezrozumiały sposób jestesmy związani przez przeznaczenie" jest fajna, ale wykorzystywanie jej wiecej niz raz czy dwa razi sztucznością jeszcze bardziej niż zupełny brak pretekstu...
Co tracimy?
Nawet ja, który nie jestem stadnym zwierzeciem, widzę jak wiele wartościowych cech rozgrywki w rpg tracę grając 1 na 1.
Mniejsza ilość graczy oznacza zasadniczo mniejsza ilość bardzo ciekawych postaci. W końcu ustaliliśmy już wcześniej, że postacie graczy sa najlepiej dopracowanymi postaciami na sesji - wszakże jedna osoba poświęciła jej cały czas przygotowania do sesji. Ta jedna postać jest przygotowana równie misternie co cały świat, jakby nie patrzeć. Jasne, MG też może kreowac fascynujących BN - ale niezwykle ciężko byłoby mu dopracowac każdego tak, jak gracz swoją postać.
Tracimy także fascynujący element gry jakim były relacje między graczami. Tylko i wyłacznie oni kreowali swoje stosunki - a w grze 1 na 1 w KAŻDĄ relację społeczną wplątany jest MG.
Metagame? Obrywa mechaniczna skuteczność drużyny. MG oczywiście dostosuje wyzwania, ale fakt faktem - postać gracza musi być bardzo samowystarczalna. Znika klasyczny podział na role w druzynie, nagle trzeba znać się na wszystkim. Nadrobić to można współpracą z BNami - w ten sam sposób można zachować klasyczna strukturę "drużyny poszukiwaczy przygód", po prostu tym razem będzie ona miała wyraxnego przywódcę.
Na koniec - element towarzyski. Jeśli dla kogoś sesja to dobry pretekst to wypicia kilku browców i pogadania z kumplami - nie spodoba mu się granie 1 na 1. Ja, osobiście, na sesji chcę grać w RPG, a wypić browara i pogadać wolę w barze.
PS. Jeżeli uwierzyłeś, iż uważam, że "1 vs 1 to najczystsza forma RPG", to przepraszam, ale tak nie myślę :(. Następnym razem postaram się być bardziej kontrowersyjny, obiecuję.