» Blog » "Aniołki" dziekana
10-10-2006 13:33

"Aniołki" dziekana

W działach: Moje smęcenie | Odsłony: 3

Są pewne instytucje w tym kraju, które wręcz celują w traktowaniu człowieka jak śmiecia. Jedne z nich to wyższe uczelnie, a zwłaszcza działające na nich dziekanaty. Przyjmy się jednak bliżej tej specyficznej subkulturze, zanim wydamy jakikolwiek osąd. W tym celu udałem się na mój wydział prawa i administracji na Uniwersytecie Śląskim. Oto, co zaobserwowałem: te ciężko pracujące kobiety poświęcają aż trzy godziny swego bezcennego czasu od poniedziałku do czwartku, popijając kawę, piłując paznokcie i w między czasie gnojąc kogo popadnie. Z czego wynika ten przykry fenomen socjologiczny? Czy są to po prostu sfrustrowane życiem kobiety, którym nic innego nie udało się osiągnąć, a może to zwyczajnie złośliwe, stare harpie z ostatniego modrzewia w lesie. Odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje tajemnicą.

Z ostatniej chwili: dowiedzieliśmy się, że zespół Frontsajt nagrał piosenkę na ten temat - "Bóg stworzył dziekanat".
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Zuhar
   
Ocena:
0
Wiem jaki te kobiety mają problem. Kupa papierkowej ogłupiającej roboty, w której co rusz przeszkadza jakiś interesant. I co z takim zrobić? Ano odstraszyć, żeby więcej nie przychodził. Bo płacą od godziny, a nie od załatwionych interesantów. I wywalić takiej nie można, bo przyuczenia nowego pracownika razem z przekazaniem spraw to minimum trzy miesiące. W efekcie obrasta taka w piórka i gnoi wszystkich dookoła.
10-10-2006 13:41
zgreg
   
Ocena:
0
Wiecie, punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Moja znajoma pracuje w dziekanacie i dzieki temu mam okazje posluchac czasem relacji od tej drugiej strony. To nie jest ani miła, ani łatwa robota i na pewno nie polega na "siedzeniu i pilowaniu paznokci". Szczegolnie, ze czesto, dla zaoszczedzenia, jest ich mniej niz powinno (nierzadko tez siedza do pozna czy w weekendy, zaocznych i wieczorowych tez ktos musi obslugiwac).

Studenci nie sa krysztalowo czysci. Wiekszosci nawet nie chce sie zapoznac z obowiazujacymi na uczelni przepisami, potrafia pytac o rzeczy, ktore wolami sa napisane na tablicy ogloszeniowej. Biurokracja nie jest wytworem pan z dziekanatu, ale to na nich skupia sie zwykle zlosc za wszelkie jej idiotyzmy.

Oczywiscie sa one tylko ludzmi, wiec zdarzaja sie straszliwe zolzy. Moje doswiadczenie jednak pokazuja, ze ich powszechnosc to mit.
10-10-2006 14:14
Verghityax
   
Ocena:
0
Niestety, moje doświadczenie pokazuje coś zupełnie innego. Może akurat miałeś szczęście trafić na sensowną osobę. Ale kiedy przychodzisz do dziekanatu i grzecznie pytasz, jak napisać podanie o warunek (w dodatku, kiedy się go nigdy wcześniej nie pisało, a u nas nie ma dostępnych żadnych wzorów) i z pretensją w głosie słyszysz coraz to ciekawsze przytyki pod swoim adresem, to szlag człowieka trafia.
10-10-2006 14:19
Deckard
   
Ocena:
0
Verghi - nie przejmuj się. U mnie jest analogicznie, choć wszystko da się rozgryźć vel obejść. Odwiedzam oba dziekanaty (studiów dziennych i zaocznych, na które niegdyś uczęszczałem, teraz za stypendiami), znam tam wszystkie osoby - generalnie jeżeli wiesz po co przychodzisz i sprawiasz wrażenie pewnej osoby, załatwisz wszystko.

Studenci IV roku otrzymują Premię +2, studenci V +4 w załatwianiu spraw. Jeżeli powtarzasz rok i spędzisz na uczelni dodatkowy roczek a za plecami widzisz molocha w postaci nowego, masakrycznego systemu punktowania przedmiotów, dostajesz premię +4 do stalowych nerwów.

Dziś postałem sobie w jednej z krótszych kolejek, jakie przeżyłem pod dziekanatem. 1,5h czekania - pikuś, nawet miałem jak stanąć pod drzwiami :)

A w rzeczywistości pierd... cały ten zgiełk - za dużo lat jestem na UJ, aby się przejmować :D

PS - ciesz się, że macie warunki. UJ ma to w statucie, ale Prawo jako jedyny wydział tego nie akceptuje (jedynym wyjatkiem była interwencja po rzeźni z kpa, gdzie UJwym zwyczajem poległo 90% ludzi z V roku tuż przed absolutorium).
10-10-2006 15:22
Zuhar
   
Ocena:
0
Zgreg: Jak wygląda praca pracowników biurowych wiem, bo sam mam tę fuchę jako dodatek do pracy handlowca od kiedy koleżanka poszła na długotrwałe (ponad 6 miesięcy) zwolnienie. I sam wiem jak reguję na telefon lub nowoprzychodzącą pocztę. Nie zmienia to faktu, że tak być nie powinno. Różnica polega na tym, że ja muszę być uprzejmy w stosunku do petenta i szybko załatwić to co on potrzebuje, bo jak ten się na mnie obrazi to ja zostanę bez pieniędzy (firma nie zarobi). A pani w dziekanacie lub w urzędzie ma to generalnie gdzieś. Jak się petent obrazi, to nic nie załatwi i tyle. A wizyty u kierownictwa są zazwyczaj nieskuteczne. Ja nie twierdzę, że to łatwa i przyjemna praca - ale to, że jest jaka jest nie oznacza, że można ją źle wykonywać.
10-10-2006 16:03
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ech, to już Uncanny Student Lore twierdziło lata temu:
Przychodzi baba do lekarza ze studentem w dupie.
- Co pani jest?
- Dziekanat.


Oklasky. :|
10-10-2006 16:45
!Blob!
    Eee tam...
Ocena:
0
Jak student nie wie czego chce, albo truje dupę o rzeczy oczywiste, albo takie, które można odnaleźć na stronie/zapytać studentów, to się nie dziwcie, że jesteście źle traktowani. ;P To tak jak ze zgłaszaniem błędów - mnie nie obchodzi, że ktoś nie doczytał "jeden raz", że ma być link do błędu, bo dla mnie to już jest piąta z rzędu osoba, która ma gdzieś, to co się do niej mówi. ;) Ale do rzeczy...

Dużo jest w tym, że student pierwszego roku ma w minimum -10 do testów dziekanatowych. Po co załatwiać cokolwiek jakiemuś nieopierzonemu studentasowi, który ma ledwo 30% na przejście na drugi rok? ;P

Ps. O mojej ostatniej wizycie w dziekanacie - jutro na blogu. ;) Spoiler: U nas wszystkie wredoty z dziekanatu wywalili chyba do hotelu. ;>
10-10-2006 17:45
Verghityax
   
Ocena:
0
Blob, ale ja już tam 4 lata siedzę i traktowanie ludzi jak śmieci się nie zmienia :P
10-10-2006 23:00
!Blob!
   
Ocena:
0
Może wciąż zawracasz im gitarę pierdołami, które można wygooglać? :P
11-10-2006 08:32
Wojteq
   
Ocena:
0
Blob mam wrażenie, że ty chyba nigdy nie byłeś w dziekanacie z prawdziwego zdarzenia. Ach wiem! Na WAT mykają w mundurach i nie piłują paznokci. ;-)

Prawda (bolesna) jest taka - obiecuję sobie że z dyplomem upragnionym w dłoni chodzić będę od sali do sali i znienawidzonych doktorów/profesorów/dziekanatki zwyzywam od biurw i złamanych fallusów. A skończy się na tym, że odbiorę papierek i pójdę w cholerę, bo mi się nie będzie nawet chciało tych zakazanych mord oglądać.
13-12-2006 12:45
!Blob!
   
Ocena:
0
No wiesz co. ;P W dziekanacie pracują osoby cywilne, żeby nie było. Ostatnio mam jazdy pt. "czy już wysłali stypendium, czy nie". Ale żeby mnie tam ktoś gnoił? Nie sądzę. Po prostu nie pytam o rzeczy, które są wywieszone na tablicy ogłoszeń, albo można wygooglać. ;P
13-12-2006 12:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.