» Blog » The end of the (school) Time
23-06-2006 15:35

The end of the (school) Time

W działach: Wakacje, Kultura | Odsłony: 0

Acutal listening - Queens of The Stone Age - Songs for The Deaf.

Po pierwsze - koniec roku! Omigod, it's so kewl ;)! Po odebraniu świadectwa z wyróżnieniem [lans!] (niestety, stypendium mi sprzed nosa zwinięto! :/) okazało się, że pan Rysio, mój szlachetny wychowawca i polonista, który nota bene olewał dzisiaj konwenanse, siedząc podczas uroczystości jak... hm, na imieninach, delikatnie rzecz ujmując, źle wypisał mi dowód na ukończenie pierwszej klasy liceum, postarzając mnie o 24 dni. Według dokumentu, urodziłem się 1 stycznia. Nie powiem, fajna data na urodziny, ale trzeba było to wyjaśnić. Przy tym okazało się, że kilka osób ma inne oceny w dzienniku, a inne na świadectwie. Kochany pan Rysio ;).

Po drugie - zacząłem czytać "Oddział chorych na raka" Sołżenicyna. Spodziewałem się raczej ciężkiej, nudnej lektury i odrzucenia książki po pierwszych 10 stronach w kąt. Ale, okazało się, że nie jest aż tak źle. Autor "Archipelagu Gułag" całkiem fajnie pisze i że nie będzie aż tak źle. Podobne obawy miałem przy zabieraniu się za Steinbecka, i tak samo okazały się bezpodstawne. Jak przeczytam więcej, to i szerzej opiszę książkę, a póki co: dwa dobre cytaty z końców rozdziałów 1 i 2.

"-No, bracie, a ty masz raka czego? - spytał charkotliwym głosem.
Pawła Nikołajewicza, który już zdołał dotrzeć do swojego łóżka, aż ścisnęło w dołku. Podniósł wzrok na ordynusa i, starając się opanować drżenie, odpowiedział z godnością:
-Niczego. To w ogóle nie rak.
Bury prychnął i zawyrokował na całą salę:
-Ale dureń! Jakby to nie był rak - tobyś tu nie leżał!"

"Sen nie nadchodził. Guz uciskał szyję. Takie przemyślane, takie pożyteczne życie znalazło się na skraju przepaści. I tak było żal samego siebie! I tak bardzo chciało się płakać! Łzy były tuż, tuż, brakowało jednego małego impulsu, by przerwały zaporę powiek.
I oczywiście Jefriem nie omieszkał go dostarczyć. Kotłował się w ciemności i po sąsiedzku opowiadał Achmadżanowi zupełnie idiotyczną bajkę:
-A po co człowiek ma żyć sto lat? Nie musi. A było to tak. Rozdawal Allach życie i dawał wszystkim zwierzętom po pięćdziesiąt lat, że niby wystarczy. A człowiek przyszedł ostatni i Allach miał dla niego już tylko dwadzieścia pięć.
-Znaczy, ćwiartkę? - spytał Achmadżan.
-Tak jakby. Obraził się człowiek: mało! Allach powiada: wystarczy. A człowiek swoje: za mało! No to idź, mówi Allach, i poproś, może ci kto odda ze swoich. Poszedł człowiek, spotkał konia. "Słuchaj - mówi - dostałem za krótkie życie. Odstąp mi trochę lat." - "Proszę, weź sobie dwadzieścia pięć." Poszedł dalej, spotkał psa. "Ty, pies, odstąp mi trochę lat życia!" - "Proszę, weź sobie dwadzieścia pięć." Poszedł dalej. Małpa. Ona też odstąpiła mu dwadzieścia pięć. Wrócił do Allacha. A Allach mówi tak: "Sam zdecydowałeś. Przez pierwsze dwadzieścia pięć lat życia będziesz żyć jak człowiek. Drugie dwadzieścia pięć lat będziesz harować jak koń. Trzecie dwadzieścia pięć będziesz szczekać jak pies. A przez ostatnie dwadzieścia pięć lat będą się z ciebie śmiać jak z małpy..."
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.