» Blog » Gwiazdy w ciemności
03-12-2013 09:37

Gwiazdy w ciemności

W działach: Arystoteles w Skarpetkach, Lans, Teraz MY | Odsłony: 195

Wiatr dmuchał porywiście. Pan z Breslau zastanawiał się, co go podkusiło, żeby umawiać się w środku nocy... i to jeszcze w Czyżynach! Klnąc w duchu rozcierał zziębnięte ręce i czekał. Gdy z oddali doleciał go dźwięk trąbki wiedział, że czas nadszedł. Próbując przebić wzrokiem mrok rozglądał się wokół wypatrując swojego adwersarza. Nagle - na drugim końcu pasa - zamigotało światełko.

Światełko zbliżało się powoli i po pewnej chwili widać już było sylwetkę śmiesznego małego człowieczka z małymi uszkami i jeszcze mniejszymi rączkami. Snop światła wydobywał się z latarenki zamontowanej na górniczym hełmie i oślepiał Pana z Breslau tak, że nie mógł dostrzec twarzy. Górnik zatrzymał się przed nim i zanim zdążył się odezwać naszemu bohaterowi wyrwało się:
- O... kurczę! Diabeł!
- Hę? No wiesz? Może jestem brzydki, ale bez przesady...
- Ale serio, urodą nie grzeszysz.
- Wiesz, ojciec wyhaczył laskę na konwencie, ale moją matką jest jej brzydsza koleżanka. To nie moja wina, że pomylił śpiwory...
- Ale pewnie grasz...
- W RPGi? Nie! Nie prowadzę od 10 roku życia! Czemu wszyscy mnie o to pytają!?
- Wiesz... - urwał, bo górnik wpadł mu w słowo
- Dość tego! Gdzie jest oskard!?
- W bezpiecznym miejscu... - zdążył tylko powiedzieć, gdy nagle poczuł ukłucie igły między pośladkami. Nie zdążył się odwrócić, bo mięśnie już zdążyły zwiotczeć. Padając na ziemię zauważył jeszcze jak z pobliskich krzaków wyłaniają się zamaskowane postacie, dzierżące ostre jak brzytwy Gwiazdy Dawida. Ostatnią rzeczą jaka zapadła mu w pamięć był szyderczy śmiech górnika. Śmiał się chyba po aramejsku...

Ocknął się czując chluśnięcie wody na twarzy. Próbował zorientować się gdzie jest, ale widział tylko mgłę.
- Na laskę Mojżesza! Coście mu podali? - zapytał jakiś złowieszczy głos
- Sreberko, dożylnie - odpowiedział inny, spłoszony
- No ładnie... to dlatego zasikał nam wszystkie łóżka... Przenieście go do izolatki!

Ciemność. Nieskończona ciemność. Pan z Breslau nie wiedział jak długo był zawieszony w tej ciemności. Czuł piekący ból dochodzący z okolic pupy tylnej, ale nie mógł się poruszyć. Bardzo go to niepokoiło. Przed oczami przelatywały mu obrazy z całego życia. Widział ludzi oblizujących szyjki butelek, wąchających pomidory, syczących z powodu bólu kolan. Rozpaczliwie starał się znaleźć swoją świadomość i przekonać ją, żeby została z nim.

Znowu przebudzenie. Ktoś krzyczący na niego. Muśnięcia pejsów na jego twarzy, zapach czarnego złota, ktoś wyzywający go od "smutnego ch****ego pana nikt"... Ciemność...

Nagle zerwał się. Zlany potem, ciężko dysząc, rozejrzał się dookoła. Był w swoim mieszkaniu. Podszedł do okna - tak, był u siebie, na ulicy Diademu Ruskiego. Ale jak tu trafił? Co się stało? Czyżby to był sen?? Coś go tknęło - sprawdził łóżko - zasikane... Czyli to była prawda...

Drapiąc się po głowie zorientował się, że na nakastliku leży kartka. Chwycił ją i rozłożył pod zapaloną lampką. "Nie myśl, że to koniec. Teraz wiesz, do czego jesteśmy zdolni. Masz 24 godziny na oddanie oskardu i wyniesienie się z miasta. Obserwujemy Cię...". Potrzebował planu... szybko...

W tym czasie gdzieś, komuś... zaczęły znikać kostki.

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ninjew!!!
03-12-2013 09:49
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Neishin trzyma formę.
03-12-2013 10:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.