» Blog » Goblin & Mamrot
04-11-2013 12:15

Goblin & Mamrot

W działach: Arystoteles w Skarpetkach, Lans, Teraz MY | Odsłony: 161

Gdy tak stał zdezorientowany w pustej ubikacji, nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi i dobiegł zza nich donośny głos:
- Ty! Z Breslau! Srasz!?

 

Z refleksem godnym głodnej Szynszyli nasz bohater skoczył z powrotem do głównego pomieszczenia i stanął jak wryty. Nie była to ta sama - wybrukowana iPadami - ciemna sala, lecz jasno oświetlona ulica. Oszołomiony nagłą zmianą otoczenia stał przez chwilę i dopiero przemakający płaszcz przypomniał mu, że najlepiej zrobi, jeżeli się stąd ruszy. Obejrzał się jeszcze za siebie, ale drzwi do ubikacji nigdzie nie było.

 

Światło w hinduskiej restauracji mrugało miarowo, a w powietrzu unosiły się ostre zapachy. Pan z Breslau nerwowo spoglądał na telefon, bo bał się, że w tej feerii bodźców olfaktorycznych przegapi jakiś ważny telefon. Starał się zebrać myśli i zastanowić się, gdzie znajdzie pokurcza, który niedawno nastawał na jego życie. Tak był skupiony na rozmyślaniach, że o mało co nie zadławił się właśnie przeżuwanym pierogiem. Gdy zaczął kasłać usłyszał za sobą szept:
- Krztuś się zdrajco...
Gdy się obrócił zobaczył swojego starego kumpla z dawnych lat. Ten zdzielił go porządnie po plecach ratując przed niechybną śmiercią i przesiadł się do jego stolika. Pan z Breslau próbował sobie przypomnieć coś o tym człowieku, ale na krawędzi jego pamięci majaczyła tylko parapetówka, na której - wraz z innymi kumplami - wynieśli go nagiego na klatkę schodową. Koleś chyba nazywał się Goblin, czy jakoś tak...

 

- Masz szczęście - zagaił Goblin - mój znajomy kiedyś zadławił się pierogiem...
- I co? Nic mu się nie stało? - zapytał Pan z Breslau, kiedy już odzyskał dech.
- W sumie nie... Choć potem zmarł na raka... Coś niewyraźnie wyglądasz. Masz jakiś kłopot?
- Tak, szukam takiego jednego pokurcza z oskardem - myślisz, że wiesz, gdzie mógłbym go znaleźć?
- Hmmm... - zasępił się Goblin, pociągnął duży łyk Kobry i zapadła dłuższa cisza.
- No, wymyśliłeś coś?? - przerwał milczenie Pan z Breslau
- Co? Ja? Och, zapomniałem myśleć - zmieszał się kumpel - Chociaż czekaj, znam jednego gościa, który mógłby Ci pomóc. Karzełek jest na pewno znany w tutajszym półświatku, a mój kumpel pracuje w organach...
- Jest policjantem? - zaytał nieufnie południowiec.
- Nie, lepiej! Cenzuruje listy na Montelupich - uśmiechnął się Goblin - nazywa się Mamrot, na pewno coś będzie wiedział - to mówiąc osuszył kufel oburącz i wyszedł z restauracji.

 

Nazajutrz deszcz jeszcze przybrał na sile. Obawiając się, że trop zupełnie ostygnie Pan z Breslau pospieszył do miejscowej filii służb penitencjarnych. Gmach wyglądał imponująco, choć cały efekt psuł napis wymalowany sprayem na frontowej bramie - "Kraków. Miasto Kultury 2000". Nie wiedzieć czemu - naszemu bohaterowi nagle zrobiło się niedobrze i zaczął szukać wzrokiem studzienki kanalizacyjnej. Przemógł się jednak, uspokoił i wszedł do środka. Wewnątrz panował półmrok - jakby zgasło słońce. Na recepcji siedział bardzo zarośnięty człowieczek. Pan z Breslau nie mógł dostrzec, gdzie kończy się zarost, a zaczyna ubranie... Gdy już miał się odezwać nagle świat zawirował, a Pan z Breslau postanowił stracić przytomność.

 

Gdy się ocknął leżał na podłodze ciemnego pomieszczenia. Pod sufitem wisiała związana lina, a pod nią stała olbrzymia bryła lodu. Pan z Breslau pomyślał, że musi działać szybko, bo lód właśnie zaczynał się topić...

 

W tym samym czasie gdzieś, ktoś... próbował wmówić innym, że jest zapracowany.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Neishin mistrz^2.
04-11-2013 12:36

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.