18-07-2011 13:51
Podsumowanie Gry o Tron made by HBO
W działach: Film | Odsłony: 29
To dobrze, że powstał serial, dobrze, że GRRM maczał w nim swoje palce. Szkoda, że nie był tak konsekwentny w pilnowaniu zgodności scenariusza z książką, jak przy ocenie rysunków Amoka ze swoimi wyobrażeniami bohaterów.
Widać, że HBO narzuciło scenarzystom swój serialowy szablon, którego główna wytyczna brzmi "odcinek bez cycków i d... nie przejdzie", zaraz za nią jest oczywiście druga zasada "płacimy ekstra za prymitywne dialogi o seksie i genitaliach". Skutkiem tej pierwszej zasady mamy rewelacyjnie orientującą się w sprawach politycznych dziwkę z zapyziałej północy; zabijającą wszelkie dwuznaczności interpretacyjne scenę "depilacji" Lorasa i Renlego i nic nie wnoszący epizod w komnacie maestra.
Ofiarą drugiej wytycznej padła jedna z ciekawszych postaci Petyr Baelish - zamiast przebiegłego lisa mamy w serialu obleśnego prymitywa prowadzącego debilne dialogi ze swoimi pracownicami i jeszcze głupsze z Varysem.
HBO nie udało się również pokazać wielkości i rozmachu Westeros. Królewska Przystań wyludniona jak po dżumie, turniej namiestnika wygląda jak konwentowe spotkanie z bractwem rycerskim, królewskie polowanie na dzika przypomina pójście w krzaki "za potrzebą". Brak pokazanie choćby jednej bitwy dopełnia wszystkiego. Przy obecnych możliwościach generowania wirtualnych statystów pozbawienie serialu porządnego ukazania w/w scen zasługuje na szczególne napiętnowanie.
Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że Mur został porządnie pokazany (głownie w czołówce).
Szafy nawet tych najmożniejszych ograniczają się do kilku ubrań noszonych na zmianę, a często by sprawić wrażenie różnicy dorzucona jest jedynie peleryna.
Kiedy arcyszpieg Varys, słynący wszak z przebrań niczym Sherlock Holmes, pojawia się w celi Neda brakuje tylko sceny Leclerca z "Allo, Allo", tak "dobrze" się ucharakteryzował.
Twórcy mają ciągły problem z pokazaniem upływu czasu. Wiadomości w całym Westeros rozprzestrzeniają się z szybkością smsów. Jeszcze krew Neda nie ściekła z Lodu, a już Jon wyruszył pomścić ojca :/
Zupełnie pominięto też wiele postaci, które wprawdzie nie są w chwili obecnej ważne, ale dodają życia i kolorytu. Tommen, Myrcela, czy bardzo charakterystyczny ze względu na ubiór i kolor skóry Jalabhar Xho.
Dla osób, które nie znały książki wiele wątków jest niejasnych. Nie wiem czy pojawienie się smoków i wyprawa za mur są wystarczającymi wabikami by chciało im się oglądać drugi sezon.
Ja wciąż mam wrażenie, że tak jak w przypadku "Władcy Pierścieni", to co pokazano to wersja dla ogółu, która rządzi się swoimi prawami i pewne skróty są konieczne. Dla fanów jednak zostanie wydana wersja pełniejsza na DVD, jeśli nie to zakup płytek byłby wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Widać, że HBO narzuciło scenarzystom swój serialowy szablon, którego główna wytyczna brzmi "odcinek bez cycków i d... nie przejdzie", zaraz za nią jest oczywiście druga zasada "płacimy ekstra za prymitywne dialogi o seksie i genitaliach". Skutkiem tej pierwszej zasady mamy rewelacyjnie orientującą się w sprawach politycznych dziwkę z zapyziałej północy; zabijającą wszelkie dwuznaczności interpretacyjne scenę "depilacji" Lorasa i Renlego i nic nie wnoszący epizod w komnacie maestra.
Ofiarą drugiej wytycznej padła jedna z ciekawszych postaci Petyr Baelish - zamiast przebiegłego lisa mamy w serialu obleśnego prymitywa prowadzącego debilne dialogi ze swoimi pracownicami i jeszcze głupsze z Varysem.
HBO nie udało się również pokazać wielkości i rozmachu Westeros. Królewska Przystań wyludniona jak po dżumie, turniej namiestnika wygląda jak konwentowe spotkanie z bractwem rycerskim, królewskie polowanie na dzika przypomina pójście w krzaki "za potrzebą". Brak pokazanie choćby jednej bitwy dopełnia wszystkiego. Przy obecnych możliwościach generowania wirtualnych statystów pozbawienie serialu porządnego ukazania w/w scen zasługuje na szczególne napiętnowanie.
Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że Mur został porządnie pokazany (głownie w czołówce).
Szafy nawet tych najmożniejszych ograniczają się do kilku ubrań noszonych na zmianę, a często by sprawić wrażenie różnicy dorzucona jest jedynie peleryna.
Kiedy arcyszpieg Varys, słynący wszak z przebrań niczym Sherlock Holmes, pojawia się w celi Neda brakuje tylko sceny Leclerca z "Allo, Allo", tak "dobrze" się ucharakteryzował.
Twórcy mają ciągły problem z pokazaniem upływu czasu. Wiadomości w całym Westeros rozprzestrzeniają się z szybkością smsów. Jeszcze krew Neda nie ściekła z Lodu, a już Jon wyruszył pomścić ojca :/
Zupełnie pominięto też wiele postaci, które wprawdzie nie są w chwili obecnej ważne, ale dodają życia i kolorytu. Tommen, Myrcela, czy bardzo charakterystyczny ze względu na ubiór i kolor skóry Jalabhar Xho.
Dla osób, które nie znały książki wiele wątków jest niejasnych. Nie wiem czy pojawienie się smoków i wyprawa za mur są wystarczającymi wabikami by chciało im się oglądać drugi sezon.
Ja wciąż mam wrażenie, że tak jak w przypadku "Władcy Pierścieni", to co pokazano to wersja dla ogółu, która rządzi się swoimi prawami i pewne skróty są konieczne. Dla fanów jednak zostanie wydana wersja pełniejsza na DVD, jeśli nie to zakup płytek byłby wyrzuceniem pieniędzy w błoto.