16-05-2011 23:38
HBO gra o widza (cz. 5)
W działach: Film | Odsłony: 22
Kolejny odcinek oglądnięty czas na kolejne uwagi o ekranizacji, nieznający mogą trafić na spoilery.
O ile poprzednio tłumaczenie nieznającym sagi różnych kwestii było sprawnie przeprowadzone, a dodane sceny nie sprawiały wrażenia wciśniętych na silę, o tyle tym razem scenarzyści odwalili fuszerkę. Taki Littelfinger, ciekawa i potrafiąca fechtować słowem osoba tutaj sprowadzona została do roli człowieczka rzucającego rubaszne teksty. To jednak nic w porównaniu z tym co zrobiono z Lorasem i Renlym.
Wątek homoseksualny w książce był delikatnie zasugerowany i na forach toczyły się dyskusje o preferencjach obu panów. Tymczasem w serialu pozwolono sobie na prostacki skrót myślowy, odsłonięcie kart już na początku. Jak teraz będą wyglądały wzdychania panien do Lorasa, jak późniejsza miłość Brienne do Renlego kiedy bez cienia wątpliwości co tak naprawdę ich podnieca?
Odcinek w ogóle nasycony jest mocno podtekstami seksualnymi, Loras i Renly w kąpieli, Theon majtający przyrodzeniem, rozmowa Petyra i Varysa o dewiacjach i parafiliach lordów i na okrasę wspomniane krotochwilki Littlefingera. Nie zapominajmy oczywiście o sztucznym cycku upadłej Mado… Lysy Aryn ;) Tu akurat nie ma się co czepiać, jest jak Martin napisał. Chociaż wyobrażałem ją sobie jako babkę nieco bardziej przy kości.
Serial wart uwagi tylko dlatego, że znam książkę, a z drugiej strony to powoduje, że mam tak wiele uwag.
Na koniec tradycyjna wyliczanka malkontencka:
Nie tylko scenarzyści zawalili sprawę, ale i reżyser bawiąc się w szybkie cięcia i nie kończąc wątków, np. po walce Tyriona z dzikimi. Tam prosiło się jeszcze jakieś zakończenie sceny, a tu nic, chlast i przeskok. Jest i małe niedopatrzenie montażowe. Yoren zamyka drzwi, które przed sekundą widzieliśmy zamykane.
Turniej biedny i skończony po dwóch starciach. Jak już pisałem, nie wiadomo o co Ned robił takie larum. Wiejskie dożynki pociągają większe koszty. Turniej, który miał być dla Sansy osłodą po ostatnich przeżyciach potraktowano jak zło konieczne, o wątku Sansy nie wspominając.
Gdyby Gregorowi dawać przydomek po posturze aktora, to nazywany byłby co najwyżej Pagórkiem.
Podejrzewam, że Ruda Rose musiała w dzieciństwie pobierać nauki w Cytadeli lub maester Luwin jest jej częstym gościem. Jak na przedstawicielkę wiadomego zawodu i stanu wykształcenie ma niczego sobie.
Kraty w lochu z czaszką tak szerokie, że Arya mogłaby bez trudu przez nie się przecisnąć, a ta szuka innej drogi. Oczywiście nawet pół sceny w tunelach nie ma pokazanej. Dziewczynka jest w zamku, trafia do lochów i nagle zjawia się przed bramą.
Cele w Orlim Gnieździe powinny mieć pochyłe podłogi.
Cersei znowu bez maski zimnej suki, jak ona ubije króla jak z nim tak wyrozumiale rozmawia. Skąd takie pomysły o powrocie miłości skoro regularnie usuwała ciąże z nim. Pomińmy powtarzaną bzdurę o zmarłym dziecku, którego próżno w książce szukać.
Za tydzień szósta część, zobaczymy czym nas teraz uraczą.
O ile poprzednio tłumaczenie nieznającym sagi różnych kwestii było sprawnie przeprowadzone, a dodane sceny nie sprawiały wrażenia wciśniętych na silę, o tyle tym razem scenarzyści odwalili fuszerkę. Taki Littelfinger, ciekawa i potrafiąca fechtować słowem osoba tutaj sprowadzona została do roli człowieczka rzucającego rubaszne teksty. To jednak nic w porównaniu z tym co zrobiono z Lorasem i Renlym.
Wątek homoseksualny w książce był delikatnie zasugerowany i na forach toczyły się dyskusje o preferencjach obu panów. Tymczasem w serialu pozwolono sobie na prostacki skrót myślowy, odsłonięcie kart już na początku. Jak teraz będą wyglądały wzdychania panien do Lorasa, jak późniejsza miłość Brienne do Renlego kiedy bez cienia wątpliwości co tak naprawdę ich podnieca?
Odcinek w ogóle nasycony jest mocno podtekstami seksualnymi, Loras i Renly w kąpieli, Theon majtający przyrodzeniem, rozmowa Petyra i Varysa o dewiacjach i parafiliach lordów i na okrasę wspomniane krotochwilki Littlefingera. Nie zapominajmy oczywiście o sztucznym cycku upadłej Mado… Lysy Aryn ;) Tu akurat nie ma się co czepiać, jest jak Martin napisał. Chociaż wyobrażałem ją sobie jako babkę nieco bardziej przy kości.
Serial wart uwagi tylko dlatego, że znam książkę, a z drugiej strony to powoduje, że mam tak wiele uwag.
Na koniec tradycyjna wyliczanka malkontencka:
Nie tylko scenarzyści zawalili sprawę, ale i reżyser bawiąc się w szybkie cięcia i nie kończąc wątków, np. po walce Tyriona z dzikimi. Tam prosiło się jeszcze jakieś zakończenie sceny, a tu nic, chlast i przeskok. Jest i małe niedopatrzenie montażowe. Yoren zamyka drzwi, które przed sekundą widzieliśmy zamykane.
Turniej biedny i skończony po dwóch starciach. Jak już pisałem, nie wiadomo o co Ned robił takie larum. Wiejskie dożynki pociągają większe koszty. Turniej, który miał być dla Sansy osłodą po ostatnich przeżyciach potraktowano jak zło konieczne, o wątku Sansy nie wspominając.
Gdyby Gregorowi dawać przydomek po posturze aktora, to nazywany byłby co najwyżej Pagórkiem.
Podejrzewam, że Ruda Rose musiała w dzieciństwie pobierać nauki w Cytadeli lub maester Luwin jest jej częstym gościem. Jak na przedstawicielkę wiadomego zawodu i stanu wykształcenie ma niczego sobie.
Kraty w lochu z czaszką tak szerokie, że Arya mogłaby bez trudu przez nie się przecisnąć, a ta szuka innej drogi. Oczywiście nawet pół sceny w tunelach nie ma pokazanej. Dziewczynka jest w zamku, trafia do lochów i nagle zjawia się przed bramą.
Cele w Orlim Gnieździe powinny mieć pochyłe podłogi.
Cersei znowu bez maski zimnej suki, jak ona ubije króla jak z nim tak wyrozumiale rozmawia. Skąd takie pomysły o powrocie miłości skoro regularnie usuwała ciąże z nim. Pomińmy powtarzaną bzdurę o zmarłym dziecku, którego próżno w książce szukać.
Za tydzień szósta część, zobaczymy czym nas teraz uraczą.