21-10-2010 13:22
Realizm? Najpierw zdefiniuj mi realizm
W działach: Na inny temat, Karnawał blogowy, Zrzędzenie | Odsłony: 57
Zainspirowany jednym zdaniem w notce Ezechiela oraz komentarzem pod nią stwierdziłem, że skrobnę parę słów.
Notka będzie dość luźno napisana i mało naukowa, bo od 6 rano #$%@#$^ ekipa remontowa kuje mi balkon i łeb mi pęka. Może też być dygresyjna i na pewno będzie bez korekty - ale to ostatnie od pewnego czasu nie powinno nikomu na Polterze przeszkadzać ;)
Disclaimer: Jeżeli w notce użyje słowa ekspert, specalista lub podobnego bez cudzysłowu na pewno mimo wszystko ma ono dużą zawartość aronii.
Polska to kraj, który ma 39 mln ekspertów. Dlatego też uwielbiam ludzi piszących o realiźmie w jakiejkolwiek dziedzinie w której ich wiedza ogranicza się zazwyczaj do Discovery, CSI albo Wiki - a tacy ludzie zazwyczaj mają najwięcej do powiedzenia. Czytanie wypisywanych przez nich głupot sprawia mi tyle radości, że czasem nawet mam nieprzyjemny zwyczaj ich prowokować do napisania więcej, byle tylko udało im się 'make my day' ;)
Wracając więc do naszych ekspertów. Zdecydowanie najwięcej ich jest w dziedzinach militarnych (no poza piłką nożną może). 'Specjaliści' od średniowiecza na poziomie bractw rycerskich machających 5kg mieczami czy biegania w kolczugach z podkładek. Są prawie tak samo doskonali jak ekipy wiedzące wszystko o broni palnej (zorientowane zwykle wokół ASG) i wojskowości - pal sześć, że nie wiedzą zbytnio kim był Clausewitz - skoro zawodowi wojskowi uwielbiają ignorować jego truizmy (z wiadomym skutkiem zazwyczaj [1]), to oni też przecież mogą.
Ja niestety jestem człowiekiem małej wiary i Discovery, prelekcja kolesia z bractwa rycerskiego czy źródła podobnego kalibru wywołują u mnie raczej śmiech niż przekonanie, że wiem wszystko na dany temat. Z drugiej strony, trochę poważniejsze dzieła wzbudzają we mnie wątpliwości - gdybym był postacią z Kultu to pewnie bym twierdził, że każda taka pozycja prowadzi mnie bliżej do przekonania, że Rzeczywistość jest Kłamstwem.
Ot weźmy pływanie w kolczudze. Każdy ekspert wie przecież, że nie da się pływać w zbroi. Ba, nawet bieganie w zbroi (która przecież była niewiarygodnie ciężka - wyobraźmy sobie, że taki koleś mógł mieć na sobie, zdaniem eksperta aż 40-50kg) jest niemożliwe.
Ekspert jako człowiek pełen wiary w swój paradygmat nigdy nie ma problemu ze zderzeniem z rzeczywistością, która przekonuje, że już w starożytności w pancerzach przepływano rzeki (raczej kalibru Wisły) lub że obecnie oddziały specjalne noszą na sobie dużo, dużo więcej - i wystarczy znaleźć filmy z oficjalnych treningów rozpoznania WDW, żeby zobaczyć ich pływających w rzece lub biegających w sprzęcie którego waga późnośredniowiecznego rycerza przyprawiłaby o przekonanie, że mają pomoc z góry, żeby tyle na siebie wrzucić.
Ba, nawet trep z IWŚ miał na sobie więcej niż w większości wcześniejszych (i późniejszych) epok historycznych - a jakoś truchcik zdarzało mu się uprawiać (do momentu utopienia w błocie, często pod ciężarem własnego ekwipunku, jak powiadają w niektórych pamiętnikach z okresu).
Idziemy dalej. Prawdopodobieństwo trafienia. Pewne trafienia. Rzeczy niemożliwe. Każdą z nich już parę razy sobie przedefiniowałem jeśli chodzi o walkę strzelecką. Bycie na strzelnicy (i dość głupie strzelenie bez ochraniaczy, ale jak inaczej człowiek załapie jak bardzo to przeszkadza? ;) ) pomogło w tym trochę. Liźnięcie trochę wykształcenia związanego z fizyką, konstrukcją uzbrojenia czy balistyką również - niemniej to cechy zbędne dla eksperta.
Choć największy wpływ chyba znów miały książki. Po "Księciu piechoty" już nigdy nie powiem, że Kilgore z "Czasu Apokalipsy" idący nietknięty wśród wybuchów jest nierealistyczny. Albo że jakiś gracz żyjący po trzech granatach. Z kolei "Gunshot wounds" i pozycje pokrewne uczyniło jeszcze większe spustoszenie, jeśli chodzi o paradygmat dotyczący broni palnej. Trafienia z kałasza prosto w serce i koleś zabija po tym drużynę piechoty? Realistyczne. Słynna cyberpunkowa śmierć od postrzału w stopę? Również. Kurcze, człowiek umierający od tego, że myślał że go postrzelono też jest realistyczny. Przestrzelenie mózgu, uszkodzenie rdzenia kręgowego, serca - nic z takich oczywistych i racjonalnych pewników zabicia człowieka nie wytrzymuje zderzenia z tym, że udowodniono że był wyjątek.
Oczywiście w sumie na świecie cały czas żyją idioci wierzący w pochodzącą sprzed 2 stuleci moc obalającą broni i zajmujący się 'balistyką' (choć tylko w krajach zapóźnionych pod tym względem jak US czy PL), trudno więc winić tu jakoś poważnie erpegowców.
Jeśli chodzi o erpegi to największy problem jaki jest wiąże się zwykle z tym, że praktycznie każdy kto mistrzuje ma ekstremalnie fałszywe spojrzenie na świat i bardzo zaburzone pojęcie tego co jest 'rzeczywiste'. Stąd też, im bardziej próbujemy 'urealnić' dany setting, tym wychodzi to gorzej - chyba że naprawdę się dokształcimy i pozwolimy na dużą losowość. Im bardziej MG decyduje o tym, co jest możliwe (z Karmą/Dramą w szczególności, ale możliwość wysokich modyfikatorów uznaniowych w Fortunie również daje podobny efekt), tym bardziej odchodzimy od jakiegokolwiek 'realizmu świata' w kierunku 'widzimisie' MG.
Takiego w którym człowiek postrzelony w głowę z karabinu snajperskiego zawsze umiera. Nikt nie da rady powstrzymać samemu dywizji piechoty. Ani też samotny człowiek nie zdobędzie fortyfikacji.
Nasze wizje 'filmowe', połączone ze stekiem bzdur którymi karmi nas internet i TV stanowią często skrajność tego 'co jest możliwe'. I wszystko powyżej tej granicy (a w 'realistycznych' settingach często również trochę poniżej) określamy jako 'niemożliwe'. Tym samym idąc w kierunku realizmu odrealniamy świat.
Trzeba wiedzieć, jak bardzo mało się wie o świecie.
I co ważniejsze, zmienić swoje postrzeganie 'realizmu' za każdym razem, kiedy ktoś lepiej zorientowany w temacie pokaże nam, że się myliliśmy.
I nie oglądać CSI ;)
[1] Wyjątkiem są [moderacja], którym się to udaje raz za razem - historia zna wiele takich przypadków, określanych potem przykładowo jako 'najwięksi dowódcy wojsk pancernych' choć bardziej pasuje 'cholerny szczęściarz'.
Notka będzie dość luźno napisana i mało naukowa, bo od 6 rano #$%@#$^ ekipa remontowa kuje mi balkon i łeb mi pęka. Może też być dygresyjna i na pewno będzie bez korekty - ale to ostatnie od pewnego czasu nie powinno nikomu na Polterze przeszkadzać ;)
Disclaimer: Jeżeli w notce użyje słowa ekspert, specalista lub podobnego bez cudzysłowu na pewno mimo wszystko ma ono dużą zawartość aronii.
Polska to kraj, który ma 39 mln ekspertów. Dlatego też uwielbiam ludzi piszących o realiźmie w jakiejkolwiek dziedzinie w której ich wiedza ogranicza się zazwyczaj do Discovery, CSI albo Wiki - a tacy ludzie zazwyczaj mają najwięcej do powiedzenia. Czytanie wypisywanych przez nich głupot sprawia mi tyle radości, że czasem nawet mam nieprzyjemny zwyczaj ich prowokować do napisania więcej, byle tylko udało im się 'make my day' ;)
Wracając więc do naszych ekspertów. Zdecydowanie najwięcej ich jest w dziedzinach militarnych (no poza piłką nożną może). 'Specjaliści' od średniowiecza na poziomie bractw rycerskich machających 5kg mieczami czy biegania w kolczugach z podkładek. Są prawie tak samo doskonali jak ekipy wiedzące wszystko o broni palnej (zorientowane zwykle wokół ASG) i wojskowości - pal sześć, że nie wiedzą zbytnio kim był Clausewitz - skoro zawodowi wojskowi uwielbiają ignorować jego truizmy (z wiadomym skutkiem zazwyczaj [1]), to oni też przecież mogą.
Ja niestety jestem człowiekiem małej wiary i Discovery, prelekcja kolesia z bractwa rycerskiego czy źródła podobnego kalibru wywołują u mnie raczej śmiech niż przekonanie, że wiem wszystko na dany temat. Z drugiej strony, trochę poważniejsze dzieła wzbudzają we mnie wątpliwości - gdybym był postacią z Kultu to pewnie bym twierdził, że każda taka pozycja prowadzi mnie bliżej do przekonania, że Rzeczywistość jest Kłamstwem.
Ot weźmy pływanie w kolczudze. Każdy ekspert wie przecież, że nie da się pływać w zbroi. Ba, nawet bieganie w zbroi (która przecież była niewiarygodnie ciężka - wyobraźmy sobie, że taki koleś mógł mieć na sobie, zdaniem eksperta aż 40-50kg) jest niemożliwe.
Ekspert jako człowiek pełen wiary w swój paradygmat nigdy nie ma problemu ze zderzeniem z rzeczywistością, która przekonuje, że już w starożytności w pancerzach przepływano rzeki (raczej kalibru Wisły) lub że obecnie oddziały specjalne noszą na sobie dużo, dużo więcej - i wystarczy znaleźć filmy z oficjalnych treningów rozpoznania WDW, żeby zobaczyć ich pływających w rzece lub biegających w sprzęcie którego waga późnośredniowiecznego rycerza przyprawiłaby o przekonanie, że mają pomoc z góry, żeby tyle na siebie wrzucić.
Ba, nawet trep z IWŚ miał na sobie więcej niż w większości wcześniejszych (i późniejszych) epok historycznych - a jakoś truchcik zdarzało mu się uprawiać (do momentu utopienia w błocie, często pod ciężarem własnego ekwipunku, jak powiadają w niektórych pamiętnikach z okresu).
Idziemy dalej. Prawdopodobieństwo trafienia. Pewne trafienia. Rzeczy niemożliwe. Każdą z nich już parę razy sobie przedefiniowałem jeśli chodzi o walkę strzelecką. Bycie na strzelnicy (i dość głupie strzelenie bez ochraniaczy, ale jak inaczej człowiek załapie jak bardzo to przeszkadza? ;) ) pomogło w tym trochę. Liźnięcie trochę wykształcenia związanego z fizyką, konstrukcją uzbrojenia czy balistyką również - niemniej to cechy zbędne dla eksperta.
Choć największy wpływ chyba znów miały książki. Po "Księciu piechoty" już nigdy nie powiem, że Kilgore z "Czasu Apokalipsy" idący nietknięty wśród wybuchów jest nierealistyczny. Albo że jakiś gracz żyjący po trzech granatach. Z kolei "Gunshot wounds" i pozycje pokrewne uczyniło jeszcze większe spustoszenie, jeśli chodzi o paradygmat dotyczący broni palnej. Trafienia z kałasza prosto w serce i koleś zabija po tym drużynę piechoty? Realistyczne. Słynna cyberpunkowa śmierć od postrzału w stopę? Również. Kurcze, człowiek umierający od tego, że myślał że go postrzelono też jest realistyczny. Przestrzelenie mózgu, uszkodzenie rdzenia kręgowego, serca - nic z takich oczywistych i racjonalnych pewników zabicia człowieka nie wytrzymuje zderzenia z tym, że udowodniono że był wyjątek.
Oczywiście w sumie na świecie cały czas żyją idioci wierzący w pochodzącą sprzed 2 stuleci moc obalającą broni i zajmujący się 'balistyką' (choć tylko w krajach zapóźnionych pod tym względem jak US czy PL), trudno więc winić tu jakoś poważnie erpegowców.
Jeśli chodzi o erpegi to największy problem jaki jest wiąże się zwykle z tym, że praktycznie każdy kto mistrzuje ma ekstremalnie fałszywe spojrzenie na świat i bardzo zaburzone pojęcie tego co jest 'rzeczywiste'. Stąd też, im bardziej próbujemy 'urealnić' dany setting, tym wychodzi to gorzej - chyba że naprawdę się dokształcimy i pozwolimy na dużą losowość. Im bardziej MG decyduje o tym, co jest możliwe (z Karmą/Dramą w szczególności, ale możliwość wysokich modyfikatorów uznaniowych w Fortunie również daje podobny efekt), tym bardziej odchodzimy od jakiegokolwiek 'realizmu świata' w kierunku 'widzimisie' MG.
Takiego w którym człowiek postrzelony w głowę z karabinu snajperskiego zawsze umiera. Nikt nie da rady powstrzymać samemu dywizji piechoty. Ani też samotny człowiek nie zdobędzie fortyfikacji.
Nasze wizje 'filmowe', połączone ze stekiem bzdur którymi karmi nas internet i TV stanowią często skrajność tego 'co jest możliwe'. I wszystko powyżej tej granicy (a w 'realistycznych' settingach często również trochę poniżej) określamy jako 'niemożliwe'. Tym samym idąc w kierunku realizmu odrealniamy świat.
Trzeba wiedzieć, jak bardzo mało się wie o świecie.
I co ważniejsze, zmienić swoje postrzeganie 'realizmu' za każdym razem, kiedy ktoś lepiej zorientowany w temacie pokaże nam, że się myliliśmy.
I nie oglądać CSI ;)
[1] Wyjątkiem są [moderacja], którym się to udaje raz za razem - historia zna wiele takich przypadków, określanych potem przykładowo jako 'najwięksi dowódcy wojsk pancernych' choć bardziej pasuje 'cholerny szczęściarz'.
37
Notka polecana przez: AdamWaskiewicz, Bortasz, de99ial, dzemeuksis, earl, Ezechiel, Furiath, Garnek, goracepapu, Headbanger, Jeremiah Covenant, Kastor Krieg, Kervyn, Kot, Malaggar, MaWro, ment, Morel, Nadiv, oddtail, Odol, Pahvlo, Petra Bootmann, Qendi, Scobin, Senthe, Sethariel, slann, Squid, Tarkis, von Mansfeld, Ysabell, zegarmistrz, Zuhar
Poleć innym tę notkę