Watchmen
W działach: Komiksy, Polecanki, Bez namaczania | Odsłony: 8Zacząłem czytać ten komiks, żeby przed obejrzeniem filmu poznać oryginalne dzieło. Oczywiście to tytuł, który od dawna figurował na mojej liście Klasyków, Które Przeczytał Każdy Szanujący się Fan Komiksu, Poza Mną (w skrócie KKPKSsFKPM), ale był przy tym na tyle trudno zdobywalny, że zdecydowałem się wykonać odpowiednie sondujące-pożyczane kroki wśród znajomych komiksiarzy dopiero teraz. Jeszcze przed rozpoczęciem lektury, a potem po gdzieś tak dwóch pierwszych rozdziałach spodziewałem się rozczarowania na końcu, bo słyszałem o nim za wiele dobrego i miałem zbyt duże oczekiwania.
Bzdura.
To geniusz w czytej postaci. Muszę ochłonąć, żeby zdecydować, czy to najlepsze co czytałem w życiu, ale trzy książeczki z żółtym napisem z boku znajdą się na tej liście bardzo wysoko, to pewne. Moore władował tu, co tylko mógł: świetny pomysł, mocną intrygę, kilka kolejnych świetnych pomysłów, plejadę bohaterów, których osobowość, charakter i rys psychologiczny wystarczyłyby na kilka osobnych serii każdy, jeszcze trochę pomysłów, mistrzowskie wykorzystanie i uwiarygodnienie utwierdzonych w komiksowej kulturze Ameryki archetypów i schematów, garść przemyśleń i na serio: głębszych treści, a to wszystko przedstawione w formie poplątanej, poszatkowanej retrospekcjami, wątkami pobocznymi, przemyśleniami bohaterów, książką w komiksie, komiksem w komiksie i Bóg jeden wie czym jeszcze, tak, że aż trudno uwierzyć, że to wszystko trzyma się kupy, wciąga i ma sens. A jednak: trzyma, wciąga i ma.
Wpis jest trochę bezsensowny, bo spuszczam się właśnie nad dziełem, o którym powszechnie wiadomo (przynajmniej tym zorientowanym w temacie), że jest genialne, pisząc, że jest genialne. Ale musiałem się dołączyć do chóru. ;)
Lektura obowiązkowa, nie ma bata. Idę sprawdzić, czy nie ma jakiejś aukcji ze Strażnikami na Allegro.