» Blog » Nie trzeba nam superbohaterów
02-11-2012 19:06

Nie trzeba nam superbohaterów

W działach: rpg | Odsłony: 11

Tekst znajdziecie na grynarracyjne.pl.

Komentarze


Szary Kocur
   
Ocena:
+9
FireFrost:A wiesz co jeszcze jest szczeniackie? Cyniczne ocenianie cudzego hobby/gustu jako infantylnego przy głośnej demonstracji ,,jaki to ja jestem dorosły".

Ja chyba z tego wyrosłem. Tym, którym do tej pory się nie udało, radzę się nie poddawać.

Jak grasz dwudziestopoziomowym magiem/kapłanem, to też wychodzą takie rzeczy jak supermoce.

Nie uważam, by te wszystkie Batmany, Spidermany i inne takie były z definicji gorsze od innych bohaterów, tylko dlatego, bo mają taką stylistykę.

Sherlock Holmes też jest przepakowany. Nie może niektórych rzeczy, no, chyba, że mu to akurat potrzebne, dokonuje rzeczy niemożliwych...

Jeśli chcesz powiedzieć, że stylistyka superbohaterska to konsekwencja kompleksów (14-latki, do tego pryszczate) to powtarzasz zarzut wobec całego RPG. Chyba, że rzucasz do 9 magicznych pocisków na dzień/pijesz krew i osiągasz szybkość rzędu kilku machów.
02-11-2012 22:35
Tyldodymomen
   
Ocena:
+6
Najbardziej zabawne w tym jest to, że najczęściej hejterami supermocy/epickości/mangowości są ludzie lubujący się w graniu tonowym marinem z bolterem leczącym wszystkie problemy wyimaginowanego świata ( a czasami i także tego prawdziwego ).
03-11-2012 00:25
GRAmel
   
Ocena:
+16
Almanach mial 2 dodruki, wiec nie wiem, czy sie nie spotkal z zainteresowaniem.
03-11-2012 00:37
Kamulec
   
Ocena:
0
Poza jedną osobą poznaną przez Poltera nie kojarzę, by ktoś wśród moich znajomych lubił superbohaterów. Na szczęście to dla mnie nie problem, bo zainteresowanie nimi wygasło u mnie wraz z początkiem podstawówki.

Sądzę, że superbohaterowie nie cieszą się popularnością, bo ciężko zebrać ekipę. Raz, że jest mniej osób zainteresowanych, dwa że więcej osób uznaje to za obciachowe*, niż zainteresowanie fantastyką.

*jak dla mnie niech każdy robi, co lubi, jeśli nie szkodzi innym
03-11-2012 00:37
KFC
   
Ocena:
+3
Coś w tym jest, sam chętnie bym zagrał, ale jak wspominam o tej konwencji znajomym to zaraz słyszę "nieee no, przecież nie będę grał jakimś ciulem w rajtuzach...".
03-11-2012 01:05
zatapatique
   
Ocena:
0
a po cholere zzynac od jankesow? oni sa superbohaterscy, my jestesmy jesienno gawedowi, przynajmniej mamy w czym wybierac ;)
03-11-2012 02:00
FireFrost
    @ Szary Kocur
Ocena:
0
Ale ja nie gram 20 poziomowym magiem. I nie staje mi, kiedy znajdę miecz +20. A sesje, któe mnie interesują to nie są dungeon crawlery, które polegają na 1 godzinie pseudonarracji i 5 godzinach rzucania kostkami (używam super mocy! jeszcze tylko kilka PD i będę miał nową wersję firebolla, która razi przeciwników na k20 metrów wokół!). Niestety blisko 1/3 RPGraczy to są właśnie tacy ludzie przez których czasami wstydzę się przyznać, że gram w RPG. I tak, czuję się od takich ludzi lepszy. Od tych, którzy marnują połowę życia na oglądanie M jak Miłość i tym podobnych telewizyjnych hitów też.
03-11-2012 07:39
Szary Kocur
   
Ocena:
+5
Ale jeśli nie robisz dokładnie tego, co w normalnym życiu, tylko coś ciekawszego, to wciąż robisz nad-siebie, kogoś lepszego. To czy marzysz by być nowojorskim detektywem policyjnym z początku poprzedniego wieku/potężnym, nieśmiertelnym emo komarem/XVII-wiecznym szlachetką/gościem w rajtuzach przewracającym budynki nie ma większego znaczenia.
03-11-2012 09:55
von Mansfeld
   
Ocena:
0
@Szary Kocur

Stąd swego czasu powstawały wszelkiego rodzaju "jesienne/emomroczne gawędy", które miały sprawić, że się gra czymś gorszym od siebie samego w rzeczywistości. ;-)
03-11-2012 09:57
Szary Kocur
   
Ocena:
+3
Nie do końca. Dalej grasz kimś mocnym, tyle, że świat jest twardy i okrutny, więc masz przesrane.

A FireFrost twierdzi, że granie superherosem to taka proteza na gówniarstwo i pryszcze, a sam notorycznie wciela się w ludzi o ciekawszych życiach.
03-11-2012 10:11
~Gargamel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
@Szary Kocur

Jest różnica między szeroko rozumianym eskapizmem (przeżywaniem przygód, które nigdy nie spotkają nas w realu) a czerpaniem przyjemności z kierowania potężną i wpływową postacią (roboczo nazwijmy to powergamingiem). Powergaming to tylko jedna z form eskapizmu, i czerpania radości z RPG.

Jesienna Gawęda to, faktycznie, przeciwieństwo powergamingu - forma erpegowego masochizmu. Ale przecież jest całe spektrum rozrywki które w ogóle nie kładzie nacisku na to, jak potężna jest postać i ile w związku z tym może.

W konwencji superhero też można opowiadać o poważnych tematach: rozterkach miłosnych, rodzinnych i osobistych dramatach: o starości, upadku moralnym, chorobie i kalectwie. Potęga i jej dylematy nie musi być wcale na pierwszym planie, choć oczywiście, do takich opowieści superhero pasuje jak ulał.

Tylko dla niektórych graczy problemem będzie to, że "rodzina" to Liga Superbohaterów Ameryki, naszą dziewczyną jest Turbogirl, a nasz bohater biega w obcisłym trykocie, bo taka jest estetyka tej konwencji i nie każdemu może to pasować.
03-11-2012 10:15
Szary Kocur
   
Ocena:
0
Gargamel:I to ja właśnie staram się powiedzieć:że konwencja jak każda inna. I wcale nie bardziej eskapistyczna od czegokolwiek innego.
03-11-2012 10:22
von Mansfeld
   
Ocena:
+4
Ogólnie RPG jest w swych założeniach eskapistyczne.

@Szary Kocur
To co napisał Trzewiczek to jedno, ale to co widzę po niektórych MG, to trudno mi uwierzyć, że to mocni bohaterowie są gnojeni. ;-) Stwierdziłbym, że poziom gnoju jest wprost proporcjonalny do słabizny postaci.

A potem niektórzy chwalą się, jak to z łezką w oku odgrywają kalekę.

@Gargamel
Jest różnica między szeroko rozumianym eskapizmem (przeżywaniem przygód, które nigdy nie spotkają nas w realu) a czerpaniem przyjemności z kierowania potężną i wpływową postacią (roboczo nazwijmy to powergamingiem)

A co powiesz o sytuacji, kiedy to MG czerpie przyjemność z kierowania potężnymi i wypływowymi BNami, i to takimi, którzy mogą zmieniać całe światy? :->
03-11-2012 10:26
~Caryca

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dlaczego nie gramy w rpg o superbohaterach? Dlatego że sama konwencja nie ma u nas żadnej tradycji. W odróżnieniu od literatury fantastycznej i przygodowej, komiks pozostawał zawsze na marginesie marginesu naszych zainteresowań. Czy ktoś kojarzy jakiegoś przedwojennego Batmana z Krakhow City? Supermana z Warszawopolis walczącego z Sowiecką Zarazą? W latach 40 nasz naród walczył o przetrwanie, a nie leczył kompleksy superbohaterami. W latach siedemdziesiątych/osiemdziesiątych medium obrazkowym atrakcyjnym dla mas stała się już telewizja. Trudno zatem oczekiwać aby utrwaliła się u nas kultura komiksu i kult superbohaterów. Wyjątkiem mogą być komiksy o Funky Kovalu, Thorgalu i Yansie które zdobyły wielką popularność, której pokłosiem jest popularność realistycznego fantasy i postapokaliptycznego sf.
Zgodzę się także z FireFrostem, że opowieści obrazkowe o facetach w rajtuzach, strzelających laserami z oczu to w większości infantylne historyjki dla bardzo młodych albo niedojrzałych odbiorców. Tak samo ich adaptacje filmowe/animacje to przeważnie prymitywne, jarmarczne produkcje. Wyjątki w postaci Strażników czy Batmana niestety zdarzają się zbyt rzadko.
03-11-2012 10:42
Nuriel
   
Ocena:
+3
@Mansfeld

Stąd swego czasu powstawały wszelkiego rodzaju "jesienne/emomroczne gawędy", które miały sprawić, że się gra czymś gorszym od siebie samego w rzeczywistości. ;-)

Bzudra, Jesienna Gawęda to klasyczny filmowy heroic a'la Boromir ;) Przyjąłem na klatę tuzin strzał, ale zanim skonam, ocalę swoich przyjaciół przed grożącym niebezpieczeństwem itd.

Do diabła, we "Władcy Zimy" w pojedynkę utrzymujesz most przed atakami armii goblinów (czy tam orków, whatever)!
Być może Laveris to mega wymiatacz, ale jakoś nie sądzę, żeby udało mu się choćby powstrzymać gromadę staruszek ze zlotu wiadomego Radia przed wdarciem się do autobusu - a co dopiero mówić o hordzie "zielonych" ;)

EDIT:

To co napisał Trzewiczek to jedno, ale to co widzę po niektórych MG, to trudno mi uwierzyć, że to mocni bohaterowie są gnojeni. ;-)

W jakich środowiskach Ty się obracasz, że ciągle natykasz się na takie patologie? ;) Patrząc na Twoje wpisy to wydaje się, że wszystkie skamieliny z lat 90. tylko ustawiają się w kolejkę żeby z Tobą zagrać.

@Caryca

Ale to nie tłumaczy dlaczego taka tradycja nie pojawiła się już choćby u pokolenia '86.
To już nie są pogrobowce PRLu, tylko dzieciaki wychowane na amerykańskiej popkulturze.
03-11-2012 10:42
etcposzukiwacz
    Przykro czytać
Ocena:
+3
@ FireFrost
Jak możesz oczekiwać szacunku dla swojego hobby skoro nie szanujesz hobby innych?
Zresztą nie tylko hobby to dotyczy.
Marnują życie? A kim Ty jesteś żeby to osądzać? Wyrocznia? Krynica mądrości? Zresztą to ich życie, nie Twoje. Ja tam wole(nazwijmy to w skrócie) prostego uczciwego gracza niż kogoś kto pozuje na wielkiego, sam nie wiem kogo.
03-11-2012 10:47
~Caryca

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
A tak wogóle, to powinniśmy być dumni, że dzięki "Jesiennej Gawędzie" utrwalił się charakterystyczny, specyficzny styl prowadzenie sesji rpg, odmienny od tego co prezentują amerykanie i ich bezrefleksyjni naśladowcy...
03-11-2012 10:47
earl
   
Ocena:
+1
Brak w naszym pięknym kraju kultury czytania komiksów.

Bo i komiksów dobrych już nie ma. To w końcu w PRL wychodziły tak znakomite serie jak Tytusy, Kajki i Kokosze czy Żbiki, które jednocześnie bawiły ale też potrafiły przekazać jakąś wiedzę. Natomiast te całe Batmany, Supermany i inne mutanty to jeden wielki chłam.
03-11-2012 10:50
Nuriel
   
Ocena:
+2
@Caryca

A tak wogóle, to powinniśmy być dumni, że dzięki "Jesiennej Gawędzie" utrwalił się charakterystyczny, specyficzny styl prowadzenie sesji rpg, odmienny od tego co prezentują amerykanie i ich bezrefleksyjni naśladowcy...

Grywać koniecznie w sandałach i skarpetach ;)

"A czy Ty grałeś już w PRAWDZIWIE POLSKIE RPG? ;)"
03-11-2012 10:50
Majkosz
   
Ocena:
+19
Cześć!

Myślę, że dla nas, to jest pokolenia które urodziło się przed 1980-tym i miało czelność pisać te niesławne artykuły z lat 1990-tych (przepraszam, Mansfeldzie!) konwencja superbohaterska była po prostu czymś obcym i rozumieliśmy ją dość naskórkowo, jako naiwną relację z nie kończących się pojedynków trykociarzy. Pewnie, czytaliśmy komiksu superbohaterskie, ale nie budziły aż takich emocji, żeby wykorzystywać je w RPG.

Po pierwsze, to nie był nasz komiks. Oczywiście, TM-Semic zaczął wydawać zeszyty w 1990, ale my już wtedy mieliśmy ukształtowanie przez Orbitę i Fantastykę-Komiks gusty. Nasz był Thorgal, Yans, Asteriks, Kajko i Kokosz, Tytus: rzeczy zupełnie inne, niż konwencjonalny, całkiem inaczej opowiadany komiks amerykański. Najlepiej przyjął się Batman, bo był mhroczny i ludzki, ale nawet Mroczny Rycerz chyba nie inspirował nas w takim stopniu, by pisać o nim erpegi.

Po drugie, w tym czasie trwała jeszcze moda na dekonstrukcję superbohaterów, wielka narracyjna rewolucja, którą potem przezwano Mrocznym Wiekiem. A my nie mogliśmy w niej partycypować, bo nie umieliśmy dekonstruować w warunkach braku punktu odniesienia. Żeby cieszyć się z tych przeobrażeń, trzeba znać komiksy Silver Age, które dopiero nadrabialiśmy. Pierwszym Batmanem TM-Semic (po filmowym) był Killing Joke. Album-Legenda. Ale nie dało się go wówczas docenić, bo po prostu nie mieliśmy pojęcia, jak wyglądał stary, konwencjonalny zeszyt Batmana. Zresztą, po dziś dzień chyba nie mamy.

Najśmieszniejsze jest natomiast to, że powyższy wydaje się nie dotyczyć ludzi urodzonych po 1980-tym, dla których - jak wynika z moich dotychczasowych obserwacji - konwencja komiksu superbohaterskiego jest czymś zupełnie zrozumiałym i, by tak rzec, własnym. Dla moich studentów, którzy interesują się komiksem, to właśnie superheroes stanowią komiks prototypowy (dla tych, którzy się nie interesują, tę rolę spełnia Kaczor Donald albo stripy). Ot, zmiana warty.

Nasi rodzice przecież umieli jeszcze ekscytować się prozą Sienkiewicza.

pozdrowienia!

PS. Oczywiście, trochę upraszczam i uzurpuje sobie prawo do używania liczny mnogiej. Co nie znaczy, że "za naszych czasów" nie było entuzjastów superherosów, ale na pewno nie byli ważną składową erpegowego fandomu.

PS2. W czasie, gdy pisałem ten za długi komentarz, Caryca rzuciła mimochodem uwagę o "polskim stylu". Wiem, że to niemodne i mało światowe, ale ja też jestem zadowolony, że coś takiego istnieje. Choćbyśmy ze skóry wyszli, nie jesteśmy tożsami z amerykańskimi dzieciakami: sam kontakt z ich tekstami to jednak za mało. Mamy inne kulturowe podglebie, na dobre i na złe, i nie ma się czego wstydzić. Z tym, że nie uważam, by nasze było lepsze, niż ichnie. Inne jest.
03-11-2012 10:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.