07-07-2011 14:58
Zachód słońca chyba sobie daruję
W działach: horror | Odsłony: 8
Zaczęłam oglądać The Gates. Zaczynam dopiero przygodę z pierwszym sezonem, ale mam dziwne przekonanie, że ktoś nakręcił jeszcze raz Gotowe na wszystko dorzucając element fantastyczny. Nie, żebym dotrwała do końca pierwszego sezonu Gotowych na wszystko, ale ogólne zarysy znam :)
W każdym razie to, co mogłoby być zarzutem (łe, kręcą Gotowe na wszystko zmiksowane ze Zmierzchem), stało się dysputą nad kieliszkiem czerwonego wina, po co to zrobili? W moim odczuciu dlatego, że wampiryzm jest plastyczny. Wampir, taki klasyczny, to przeżytek, nawet King zdążył ze swoim w ostatniej chwili, Miasteczko Salem to w zasadzie przejście między wampirami żyjącymi na obrzeżach społeczności a kontynuującymi ich wątek powabnymi i cierpiącymi istotami. Postać śmieciarza, który w końcu „dostał” wyzywającą laskę w swoje zęby, chyba można podpiąć pod „spełnione marzenie o zwierzęcym magnetyzmie”?
Bodajże w Martwym aż do zmroku, Bill (no tak, cóż to za imię dla wampira) na widok dziewczyny w sukience na ramiączkach powiedział, że za jego czasów kobiety nosiły więcej pod sukienką niż obecne kobiety noszą jako „odzież wierzchnią”. Gdy zerknę do szafy na zbiór moich gorsetów mogę powiedzieć, że oprócz jednego wszystkie są do noszenia „wierzchniego” a żaden chyba nie spełnia funkcji czysto bieliźnianej. To, co moda zrobiła z gorsetami jest tylko przykładem na to, co czas „robi” z różnymi rzeczami. Zmienia się przeznaczenie rzeczy, zmienia się język, marzenia i symbole.
Potwór żyjący w mroku i wysysający krew zmarłych przestał być atrakcyjny (w sensie użycia go w opowieści) po tym, jak Bela Lugosi rzucił pierwsze mrożące krew w panieńskich żyłach spojrzenie, przemykał czasem przez Gobeliny z wampirem i inne takie (jestem zdania, że nekroskopowe wampiry to jednak inna bajka), ale domeną tego potwora była nie siła, lecz magnetyczne przyciąganie ofiar, a co jak co – atrakcyjność wyklucza parchatość i szczurze ząbki. Tu jest miejsce na młodość i ciała rodem z rozkładówki pism dla panów.
Na pytanie, co zrobiłabyś przed przeistoczeniem: poszła oglądać ostatni w twoim (nie)życiu zachód słońca czy ogoliłabyś nogi, odpowiadam stanowczo: to drugie! W przypadku pozostawania niezmienną przez wieki nieogolone nogi potrafią zepsuć nastrój, a co do zachodu słońca – zawsze znajdzie się jakieś wyjście (lub spotka bezduszną, która może przywrócić ci pewne funkcje). I pewnie nie byłabym odosobniona w swej decyzji.
Domeną wampiryzmu była tęsknota za władzą: majątek, wieczne życie i dominacja chyba zawsze leżały w gestii osób o długich kłach. Być może, z biegiem czasu marzenia ludzi o zdrowiu i kasie zmieniły się. Niewątpliwa atrakcyjność osób młodych i/lub utalentowanych „urodziła” takież wampiry. Przestały one grać rolę potwora. Same powieści o wampirach się zmieniły: wampir-potwór przestał być tematem przewodnim na rzecz problemu-potwora. Być może to jakieś popłuczyny podejścia nie oceniajmy człowieka-alkoholika, oceniajmy jego problem :P, ale mniejsza z tym.
Książki o wampirach, które czytam, wciąż dotyczą wampirów, które są obrazem tęsknot, idei i ogólnie rzeczy, których ktoś pragnie (tak! Młodość i uroda to ta działka, której ja bym pragnęła bardzo, pal sześć cnoty wewnętrzne, jak to ujął Pratchett, chyba nikt się nie zakochał w nerce). Z tym, że kiedyś władzę, majątek i życie wieczne połączono z faktem bycia potworem (władza deprawuje a nieograniczona władza plus zdrowie to ho, ho, i czym tu pogrozisz komuś takiemu? Że Bozia podagrę ześle?). Nikt normalny nie żył bez końca, nie miał nieograniczonej władzy itp. Tylko potwór mógł mieć takie skarby losu, więc wampir na pewno był potworem i tak też się zachowywał.
Takie wampiry z The Gates, no cóż, piękne, bogate, z kremem chroniącym przed słońcem pod ręką… Skoro jesteśmy na etapie potępiającym nie człowieka, lecz jego ułomność, to nie możemy przecież potępiać wampirów jako takich. Ciężar „potwora” został przesunięty na cenę, jaką porządny krwiopijca powinien zapłacić za swe przywileje. I nie jest to coś tak trywialnego jak promienie uv, z tym to już wampiry z Blade’a sobie poradziły. Ba, w Pamięci krwi główna bohaterka nawet „wrodzoną” odporność miała (wrodzoną, czy wgryzioną? Bo skoro wampir rodzi się przez ugryzienie, to może wgryzioną jednak?)
Za wszelkie naturalne i nadnaturalne dobra cenę płacić trzeba, ta materialistyczna prawda przebija nawet do świata fantastycznego, zatem wampiry współczesne (czyli współcześnie napisane) mają ten rys płacenia: cierpieniem, uciekaniem, czy służeniem ostatnim ugryzieniem (jak w Wiecznych :)). Kto wie, może Bella ze Zmierzchu to taka wampirza księżna Diana vel Kate: poślubisz księcia, ale pożegnasz się ze światem „zwykłym”, później tylko etykieta, cierpienia nad kurczakiem w curry (a w głowie marzenie o hamburgerze) itp. Jak tylko zobaczą cię na ulicy to skomentują bezlitośnie, a zakupy będziesz robić w ukryciu i tajemnicy. W tym świetle kazirodcze związki z Krwawej opery jako żywo przypominają związki na niektórych dworach królewskich.
Dyskusja pozostaje otwarta (skończyło się wino), ale jakby co, dziś kontynuuję oglądanie serialu.
W każdym razie to, co mogłoby być zarzutem (łe, kręcą Gotowe na wszystko zmiksowane ze Zmierzchem), stało się dysputą nad kieliszkiem czerwonego wina, po co to zrobili? W moim odczuciu dlatego, że wampiryzm jest plastyczny. Wampir, taki klasyczny, to przeżytek, nawet King zdążył ze swoim w ostatniej chwili, Miasteczko Salem to w zasadzie przejście między wampirami żyjącymi na obrzeżach społeczności a kontynuującymi ich wątek powabnymi i cierpiącymi istotami. Postać śmieciarza, który w końcu „dostał” wyzywającą laskę w swoje zęby, chyba można podpiąć pod „spełnione marzenie o zwierzęcym magnetyzmie”?
Bodajże w Martwym aż do zmroku, Bill (no tak, cóż to za imię dla wampira) na widok dziewczyny w sukience na ramiączkach powiedział, że za jego czasów kobiety nosiły więcej pod sukienką niż obecne kobiety noszą jako „odzież wierzchnią”. Gdy zerknę do szafy na zbiór moich gorsetów mogę powiedzieć, że oprócz jednego wszystkie są do noszenia „wierzchniego” a żaden chyba nie spełnia funkcji czysto bieliźnianej. To, co moda zrobiła z gorsetami jest tylko przykładem na to, co czas „robi” z różnymi rzeczami. Zmienia się przeznaczenie rzeczy, zmienia się język, marzenia i symbole.
Potwór żyjący w mroku i wysysający krew zmarłych przestał być atrakcyjny (w sensie użycia go w opowieści) po tym, jak Bela Lugosi rzucił pierwsze mrożące krew w panieńskich żyłach spojrzenie, przemykał czasem przez Gobeliny z wampirem i inne takie (jestem zdania, że nekroskopowe wampiry to jednak inna bajka), ale domeną tego potwora była nie siła, lecz magnetyczne przyciąganie ofiar, a co jak co – atrakcyjność wyklucza parchatość i szczurze ząbki. Tu jest miejsce na młodość i ciała rodem z rozkładówki pism dla panów.
Na pytanie, co zrobiłabyś przed przeistoczeniem: poszła oglądać ostatni w twoim (nie)życiu zachód słońca czy ogoliłabyś nogi, odpowiadam stanowczo: to drugie! W przypadku pozostawania niezmienną przez wieki nieogolone nogi potrafią zepsuć nastrój, a co do zachodu słońca – zawsze znajdzie się jakieś wyjście (lub spotka bezduszną, która może przywrócić ci pewne funkcje). I pewnie nie byłabym odosobniona w swej decyzji.
Domeną wampiryzmu była tęsknota za władzą: majątek, wieczne życie i dominacja chyba zawsze leżały w gestii osób o długich kłach. Być może, z biegiem czasu marzenia ludzi o zdrowiu i kasie zmieniły się. Niewątpliwa atrakcyjność osób młodych i/lub utalentowanych „urodziła” takież wampiry. Przestały one grać rolę potwora. Same powieści o wampirach się zmieniły: wampir-potwór przestał być tematem przewodnim na rzecz problemu-potwora. Być może to jakieś popłuczyny podejścia nie oceniajmy człowieka-alkoholika, oceniajmy jego problem :P, ale mniejsza z tym.
Książki o wampirach, które czytam, wciąż dotyczą wampirów, które są obrazem tęsknot, idei i ogólnie rzeczy, których ktoś pragnie (tak! Młodość i uroda to ta działka, której ja bym pragnęła bardzo, pal sześć cnoty wewnętrzne, jak to ujął Pratchett, chyba nikt się nie zakochał w nerce). Z tym, że kiedyś władzę, majątek i życie wieczne połączono z faktem bycia potworem (władza deprawuje a nieograniczona władza plus zdrowie to ho, ho, i czym tu pogrozisz komuś takiemu? Że Bozia podagrę ześle?). Nikt normalny nie żył bez końca, nie miał nieograniczonej władzy itp. Tylko potwór mógł mieć takie skarby losu, więc wampir na pewno był potworem i tak też się zachowywał.
Takie wampiry z The Gates, no cóż, piękne, bogate, z kremem chroniącym przed słońcem pod ręką… Skoro jesteśmy na etapie potępiającym nie człowieka, lecz jego ułomność, to nie możemy przecież potępiać wampirów jako takich. Ciężar „potwora” został przesunięty na cenę, jaką porządny krwiopijca powinien zapłacić za swe przywileje. I nie jest to coś tak trywialnego jak promienie uv, z tym to już wampiry z Blade’a sobie poradziły. Ba, w Pamięci krwi główna bohaterka nawet „wrodzoną” odporność miała (wrodzoną, czy wgryzioną? Bo skoro wampir rodzi się przez ugryzienie, to może wgryzioną jednak?)
Za wszelkie naturalne i nadnaturalne dobra cenę płacić trzeba, ta materialistyczna prawda przebija nawet do świata fantastycznego, zatem wampiry współczesne (czyli współcześnie napisane) mają ten rys płacenia: cierpieniem, uciekaniem, czy służeniem ostatnim ugryzieniem (jak w Wiecznych :)). Kto wie, może Bella ze Zmierzchu to taka wampirza księżna Diana vel Kate: poślubisz księcia, ale pożegnasz się ze światem „zwykłym”, później tylko etykieta, cierpienia nad kurczakiem w curry (a w głowie marzenie o hamburgerze) itp. Jak tylko zobaczą cię na ulicy to skomentują bezlitośnie, a zakupy będziesz robić w ukryciu i tajemnicy. W tym świetle kazirodcze związki z Krwawej opery jako żywo przypominają związki na niektórych dworach królewskich.
Dyskusja pozostaje otwarta (skończyło się wino), ale jakby co, dziś kontynuuję oglądanie serialu.
16
Notka polecana przez: a53s2m, AdamWaskiewicz, Chrx, de99ial, Marigold, MEaDEA, Petra Bootmann, raskoks, rdo, Scobin, Szczur, teaver, WekT, zegarmistrz, Zuhar
Poleć innym tę notkę