25-10-2012 22:47
Stanik komandor Shepard
W działach: samo życie | Odsłony: 57
Są rzeczy, które zawsze siedzą gdzieś w spiżarni naszych myśli, pomrukując i zajmując pamięć niczym program rezydentny w tle. Są gotowe do działania i przy pierwszej lepszej okazji uaktywniają się by zanudzać połowę obecnych znajomych a pozostałą połowę wysyłać na nagle konieczną fajkę na balkonie niezależnie od stopnia zafiksowania warunków pogodowych.
O, na przykład taki typowy program studencki to „ale się uchlaliśmy na ostatniej imprezie”, korpo-program to „ale się uchlaliśmy na ostatniej imprezie integracyjnej”, w grupie młodych rodziców tematyka jest jeszcze bardziej hardkorowa i nie będę podawała konkretnych tytułów. Po prostu pomyślcie nad niemieckim filmem w powiązaniu z ostatecznymi produktami przemiany materii i podążajcie ostrą spiralą w dół.
Baaardzo lubię Mass Effect. Jestem fanką wszystkich trzech części. Ale są rzeczy, które mnie wybijają, że tak powiem, z rytmu. Przez pół roku mam gdzieś w tle powracającą myśl: i wszystko by było świetne, gdyby nie to, że moja bohaterka w scenie totalnie romantycznej miała na sobie… czarny stanik. No!
Co to u czorta ma być?
No i stało się. Podejrzewam, że zanudziłam tym tematem większość moich znajomych. Że wygoniłam na fajkę tudzież drżenie przy rynnie w towarzystwie siąpiącego kapuśniaczku przyjaciół, którzy mieli dość tematu bieliźnianego. No bo wciąż uważam, że coś takiego jak stanik zdejmuje się podczas większości akcji erotycznych na samym początku.
Gorset – rozumiem. Ma potencjał.
Koszulka – rozumiem. Jest nieograniczająca.
Ale, na boginię, stanik?!
Tylko stateczny, współczesny i nieobrażalny kodeks Haysa mógłby utrzymać na ciele tego typu część garderoby. W tym momencie mam ochotę powiedzieć: kochani twórcy gier, jeśli już decydujecie się na stworzenie gry 18+, jeśli chcecie wrzucić erotykę i romantyczny wątek, nie ośmieszajcie się czymś tak trywialnym jak stanik. Cokolwiek śmieszne się wydaje cenzurowanie erotyki przy scenach z rozbryzgami mózgu , jeśli jednak musicie to już robić, to spokojnie wyklatkujcie newralgiczne rejony ciała. Bo ten stanik…
…..
Od kilku lat razem z ekipą znajomych mamy zwyczaj, że jesienią jedziemy „na wypad w dzicz”. Nieliczni znajomi to nawet dobrzy znajomi, widujemy się jednak zbyt rzadko i na tychże grzybach nadrabiamy zaległości. Czasem są to zaległości typu „ale pochlaliśmy ostatnim razem” czasem intelektualne rozważania o niszowych produkcjach kinematografii zza Odry i nie tylko.
I gdy w środku nocy, między sauną a darciem ryja w Singstarze, nagle wypłynęła historia o tym, jak wygłaszałam prelkę o Futerkowcach* , gdy kumpel (Mr. T.) powiedział:
- Już to słyszałem…
Pomyślałam o programach rezydentnych w tle. Że zawsze gdzieś w nas tkwią historie powtarzalne. Zawsze znajdą się kawały, które opowiadaliśmy jeszcze za czasów studiów (mój ukochany to ten o dziecku pukającym w szybkę). Pewnie będziemy opowiadać po raz bilionowy o tym, jak kręciliśmy film, choć nasza córka będzie wymiotować na dźwięk słów „abramacabra”, że w naszej ekipie erpegowej zawsze będzie głębokie „uuuu” gdy pojawi się klimatyczny enpec (to co na sesji, pozostaje na sesji). Do końca życia będę miała wypominane Futerkowce i wizję rzygających niespodziewających się niczego podobnego fanek filmu wartościowego gdzieś w tle.
Z czasem muszę przyznać, że mam wtórne pomysły erpegowe. Zazwyczaj wiążą się one z łączeniem zdolności przez krew, przyszywaniem części ciała, duplikowaniem życia i innych elementów, które, ze względu na Mary Shelley i nie tylko, można uznać za duplikujące rzeczywistość w sposób nader przewidywalny**
Zabawa jest. Ale nawet największe pójście w konwencję i zasysanie starych zwyczajów nie usprawiedliwia czegoś takiego jak stanik na piersi komandor Shepard w czasie ekstremalnie romantycznej sceny.
Argh.
-------------------------------------
*- Nie, no dajcie spokój, to była całkiem inteligentna prelka…
- Może, ale wmawiałaś bandzie polonistek, że to jest mega wartościowy film i biedactwa potem to obejrzały… Powinnaś za to cierpieć!
** Chociaż moi współgracze orienują się w tym w 2 przypadkach na 10, nie wiem, czy powinnam się tm przejmować, czy nie.
O, na przykład taki typowy program studencki to „ale się uchlaliśmy na ostatniej imprezie”, korpo-program to „ale się uchlaliśmy na ostatniej imprezie integracyjnej”, w grupie młodych rodziców tematyka jest jeszcze bardziej hardkorowa i nie będę podawała konkretnych tytułów. Po prostu pomyślcie nad niemieckim filmem w powiązaniu z ostatecznymi produktami przemiany materii i podążajcie ostrą spiralą w dół.
Baaardzo lubię Mass Effect. Jestem fanką wszystkich trzech części. Ale są rzeczy, które mnie wybijają, że tak powiem, z rytmu. Przez pół roku mam gdzieś w tle powracającą myśl: i wszystko by było świetne, gdyby nie to, że moja bohaterka w scenie totalnie romantycznej miała na sobie… czarny stanik. No!
Co to u czorta ma być?
No i stało się. Podejrzewam, że zanudziłam tym tematem większość moich znajomych. Że wygoniłam na fajkę tudzież drżenie przy rynnie w towarzystwie siąpiącego kapuśniaczku przyjaciół, którzy mieli dość tematu bieliźnianego. No bo wciąż uważam, że coś takiego jak stanik zdejmuje się podczas większości akcji erotycznych na samym początku.
Gorset – rozumiem. Ma potencjał.
Koszulka – rozumiem. Jest nieograniczająca.
Ale, na boginię, stanik?!
Tylko stateczny, współczesny i nieobrażalny kodeks Haysa mógłby utrzymać na ciele tego typu część garderoby. W tym momencie mam ochotę powiedzieć: kochani twórcy gier, jeśli już decydujecie się na stworzenie gry 18+, jeśli chcecie wrzucić erotykę i romantyczny wątek, nie ośmieszajcie się czymś tak trywialnym jak stanik. Cokolwiek śmieszne się wydaje cenzurowanie erotyki przy scenach z rozbryzgami mózgu , jeśli jednak musicie to już robić, to spokojnie wyklatkujcie newralgiczne rejony ciała. Bo ten stanik…
…..
Od kilku lat razem z ekipą znajomych mamy zwyczaj, że jesienią jedziemy „na wypad w dzicz”. Nieliczni znajomi to nawet dobrzy znajomi, widujemy się jednak zbyt rzadko i na tychże grzybach nadrabiamy zaległości. Czasem są to zaległości typu „ale pochlaliśmy ostatnim razem” czasem intelektualne rozważania o niszowych produkcjach kinematografii zza Odry i nie tylko.
I gdy w środku nocy, między sauną a darciem ryja w Singstarze, nagle wypłynęła historia o tym, jak wygłaszałam prelkę o Futerkowcach* , gdy kumpel (Mr. T.) powiedział:
- Już to słyszałem…
Pomyślałam o programach rezydentnych w tle. Że zawsze gdzieś w nas tkwią historie powtarzalne. Zawsze znajdą się kawały, które opowiadaliśmy jeszcze za czasów studiów (mój ukochany to ten o dziecku pukającym w szybkę). Pewnie będziemy opowiadać po raz bilionowy o tym, jak kręciliśmy film, choć nasza córka będzie wymiotować na dźwięk słów „abramacabra”, że w naszej ekipie erpegowej zawsze będzie głębokie „uuuu” gdy pojawi się klimatyczny enpec (to co na sesji, pozostaje na sesji). Do końca życia będę miała wypominane Futerkowce i wizję rzygających niespodziewających się niczego podobnego fanek filmu wartościowego gdzieś w tle.
Z czasem muszę przyznać, że mam wtórne pomysły erpegowe. Zazwyczaj wiążą się one z łączeniem zdolności przez krew, przyszywaniem części ciała, duplikowaniem życia i innych elementów, które, ze względu na Mary Shelley i nie tylko, można uznać za duplikujące rzeczywistość w sposób nader przewidywalny**
Zabawa jest. Ale nawet największe pójście w konwencję i zasysanie starych zwyczajów nie usprawiedliwia czegoś takiego jak stanik na piersi komandor Shepard w czasie ekstremalnie romantycznej sceny.
Argh.
-------------------------------------
*- Nie, no dajcie spokój, to była całkiem inteligentna prelka…
- Może, ale wmawiałaś bandzie polonistek, że to jest mega wartościowy film i biedactwa potem to obejrzały… Powinnaś za to cierpieć!
** Chociaż moi współgracze orienują się w tym w 2 przypadkach na 10, nie wiem, czy powinnam się tm przejmować, czy nie.
18
Notka polecana przez: Aesandill, banracy, earl, Got, Gotlib, kaduceusz, kbender, lemon, Marigold, nerv0, Nuriel, Petersburg, Petra Bootmann, Rapo, Repek, Squid, Tyldodymomen, Zuhar
Poleć innym tę notkę