27-01-2010 21:06
Sami swoi
W działach: samo życie | Odsłony: 10
Gdy byłam mała w czasie przygotowań przedwigilijnych babcia wysyłała wszystkich mężczyzn do lasu po choinkę lub kazała zrobić świniobicie. Tak naprawdę mogli cały dzień spędzić pod szopą rąbiąc drewno i pociągając gorzałkę. Chodziło o to, by nie plątali się pod nogami przy bardzo kobiecych zajęciach takich jak sprzątanie, gotowanie i pieczenie ciast (swoja drogą, nigdy nie jadłam tak obrzydliwego sernika jak ten pieczony przez moją babcię).
Mój Mężczyzna opowiadał mi o swoim pradziadku, który po obiedzie szedł do salonu i czytał gazetę lub powtarzał angielskie słówka. Prababcia siedziała w kuchni i nadzorowała kucharkę lub pilnowała dzieci. Rozdział świata męskiego i kobiecego był bardzo wyraźny.
Mój ojciec był zapalonym wędkarzem, nie mając synów zabierał mnie czasem ze sobą; może jako dziecko nie byłam jeszcze "kobietą" więc mogłam uczestniczyć w tym rytuale, który wśród znajomych rodziców uchodził za typowo męski. Może to były podwaliny do mojego lekceważącego podejścia do podziałów męsko-damskich. Nie dźwigam wielkich siat z zakupami, ale nie ponoszę ujmy skręcając fotelik do karmienia dziecka (argh!!!! śrubokręt krzyżak w kobiecej ręce! Zaraz jej się lakier na paznokciach zapali od tej profanacji!).
Chyba "nasze czasy" troszkę wyrwały nas ze schematów, wśród moich znajomych jest sporo singli, jakieś 30 lat temu, to było nie do pomyślenia - samotni byli nielicznymi jednostkami na pograniczu dziwactwa, nauki lub dużego stopnia bycia urodziwym inaczej. Samotne mieszkanie wymaga poszukania w guglu "jak wymienić uszczelkę", bo głupio tak siadać na kiblu gdy wokół woda po kostki, a złote rączki ze spółdzielni śmieją się w głos: chłopa se znajdź, my do takich pierdół nie przyjeżdżamy.
Okazało się też, że wielu moich kumpli świetnie gotuje. Są to głównie osobnicy przebywający daleko od kuchni mamy (Irlandia to dobra szkoła) lub omamiający ofiary ucztą smakową by potem mieć uległe niewolnice seksualne.
Myślę, że dużo zależy od rodziny, w której się wychowaliśmy: gdy oboje rodzice pracują a mama nie ma zamiaru w całości odwalać drugiego etatu w domu, w prace domowe angażuje się cała rodzina. Gdy jest to rodzina rolnicza - wszystko jest bardziej kierowane ku podziałom. Także wszystkie mi znane rodziny górnicze miały schemat: chłop pracuje w kopalni a w wolnej chwili dłubie w samochodzie, żona siedzi w domu, nie pracuje zawodowo, za to do niej należy działka "babska". Tradycjonaliści trzymają się podziałów bardzo mocno, wierzą, że tak właśnie ułożony jest świat: gdy facet wstaje od stołu, zostawia po sobie brudny talerz.
Zawsze.
Nawet jeśli musi się usprawiedliwić czymś w rodzaju: harowałaś cały ranek gotując trzydaniowy obiad to teraz zostawię cię, żebyś mogła się zrelaksować i wymoczyć ręce w cytrynowo musującym płynie do mycia naczyń. To takie spa, prawda? Albo: założę się, że Jezus nie mył naczyń. Chcesz się sprzeciwić temu porządkowi, który ustanowił Chrystus? Mył naczynia? Widziałaś jakiś obraz z Jezusem myjącym naczynia???
W okolicy gdzie się wychowywałam nie było dużo kopalń (nie ten Śląsk) ale te rodziny, które znałam, uczuliły mnie, by się trzymać od facetów z takich rodzin jak najdalej: synowie górników, nawet jeśli sami nie pracowali w kopalni mieli tak niewzruszone zasady co do miejsca kobiet, że gdyby ktoś kazał mi wybierać: syn górnika czy syn górnika, żyłabym teraz w Holandii z jakąś miłą dziewczyną.
Są osoby, które - czy to przez wychowanie, przyzwyczajenie, snobizm czy wyrachowanie - bardzo sobie cenią sytuacje "tylko dla osób naszej płci". Pewnie odkąd ludzie zaczęli grupować się w stada czerpią korzyści z dzielenia świata na "my" i "wy". Gdy jest za mało żarcia, to lepiej żebyśmy my je zjedli, gdy grasuje tygrys, to niech was zje itp. Znalezienie własnej grupy i bronienie jej przed obcymi daje poczucie bezpieczeństwa, utwierdza w przekonaniu, że to co robimy jest słuszne.
Są osoby, które z różnych powodów dobrze się czują w grupie jednopłciowej: może to brak konieczności rywalizacji, czy wciągania brzucha, może jakieś żale po zranionym ego lub po prostu wychowanie lub wewnętrzny głos mówiący, że ta druga płeć to zło (i w tle niezbyt miłe sceny z pożycia małżeńskiego rodziców).
Gdy do typowej męskiej grupy graczy dołącza dziewczyna (lub do kobiecej chłopak), mogą się zdarzyć różne rzeczy. Może się nic nie zdarzyć oprócz zwyczajowego ustalenia granic na pierwszej sesji. Ale według mnie to sytuacja zbyt idealna.
Niedawno dowiedziałam się, że mężczyźni nie umieją powiedzieć "masz rację" - jest to podświadomie odbierane jako ewidentne oddanie pola, ustąpienie i oddanie walki. I pewnie dlatego kobiety są lepsze na liniach obsługi klienta itp. Bo nie traktują tego jako rywalizacji i potrafią innej osobie przyznać rację, jeśli ją ma.
Zauważcie, że w czasie sesji cała drużyna przeżywa napięcia znacznie większe niż przy piwie w pubie. To nie jest rozmowa o niczym - tu mamy walkę, zależność od innych, konieczność podporządkowania się osobie, która w danym momencie jest najlepsza. Osobom, które nie czują się pewnie w obecności drugiej płci wydaje się, jakby musiały walczyć z dwoma przeciwnikami: tym zewnętrznym oraz intruzem, który wdarł się do „naszej ekipy”. Sesyjny układ partnerski jest bardzo trudny do zawarcia, gdy uważamy kogoś za wroga.
To tylko pozornie jest gra i zabawa, tu lecą pióra i ważą się losy naszych bohaterów, nic nie podnosi tak adrenaliny jak decydujący rzut kością.
Czasem konieczne jest powiedzenie: miałaś rację, powinniśmy byli NAJPIERW przeciąć czerwony kabelek (jeden z naszych graczy w takiej chwili robi wszystko, nawet udowadnia, że świat, MG i wszystko wokół jest nielogiczne i głupie, robi to by nie powiedzieć "myliłem się"). Przyznanie się do błędu to naprawdę wysoka jazda w układach partnerskich a coś takiego nagle jest wymagane od nastolatków, którzy zaczynają przygodę w rpg. No dobra, mogę to przyznać naszemu guru, naszemu świetnemu MG, który gra dłużej niż my i ma półkę pełną podręczników. Ale przyznać rację lasce, która dopiero zaczęła z nami grać????
Dziewczyny nie są lepsze. Dla doświadczonej graczki oddanie pola nowicjuszowi też może być dość bolesne, nie tylko faceci są ambitni.
Chociaż jestem zwolenniczką grup mieszanych, chociaż uważam, że należy zachęcać osoby niespaczone do wstąpienia w szeregi grających, to zauważyłam też, że niektórzy po prostu potrzebują grup jednopłciowych. Tylko, no wiecie, powiedzenie tego jest niepoprawne politycznie. Taki gracz nie powie w twarz: nie chcę grać z tobą, bo jesteś dziewczyną. Za to będzie utrudniał i szukał wszelkich sposobów, by w świecie gry znaleźć coś, co ukaże postać graczki w niezbyt miłym świetle.
No bo skoro w świecie rzeczywistym graczka weszła w świat, według niego zarezerwowany dla mężczyzn, ale nie można jej tego powiedzieć wprost bez oskarżeń o niskie pobudki, to poszuka odpowiednich narzędzi w świecie gry. Świetnie się sprawdzają systemy historyczne, nawet te niehistoryczne można podciągnąć pod historyczne (to takie nasze średniowiecze. Nie, no coś ty! Jestem czarodziejem, ale nikt nie będzie mnie palił na stosie. Nie jest to aż takie średniowiecze. Poza tym nawet jeśli masz takie same współczynniki jesteś ode mnie słabsza).
Spotkałam się z tym, że niektórzy gracze krępowali się grać ze mną. Miałam wówczas wrażenie, że woleliby stare reguły klubów angielskich (wiecie, to takie fajne i podbechtujące ego skojarzenia z whisky i nomenklaturą szlachecką) - wstęp mają tylko mężczyźni. Tak jak nasi dziadkowie potrzebowali pójścia na polowanie - gdzie zwierzyna była pretekstem, liczyło się staniecie w rozkroku na górce i zsolidaryzowanie przy piersiówce gorzały - tak wnukowie mogą potrzebować wsparcia ze strony towarzyszy płci. No wiecie, moja mama o swoich koleżankach z pracy, kobiet po 50' mówi per "dziewczyny" i dodaje "bo tylko kobieta zrozumie kobietę", niektórzy faceci muszą raz na tydzień wyskoczyć w czysto męskim towarzystwie na piwo. Tak dla niektórych ekipa sesyjna może być tą ostoją, „naszym” światem, nieskażonym obecnością płci przeciwnej.
Widzę to i nawet w pewnym stopniu rozumiem, ale... nie znoszę wieczorów panieńskich, kiedy to kobiety są „same i takie szalone”, dziewczyńskich zakupów, jeśli są częściej niż raz na pół roku i jeszcze kilku innych rzeczy. Na zakupy najchętniej zabieram Mojego Faceta, bo wie, w czym dobrze wyglądam a zamiast wieczorów panieńskich wolę nasiadówy całą ekipą, bo niektóre moje koleżanki mają ciekawszych facetów niż one same (i odwrotnie). Ludzie tak bardzo różnią się między sobą osobniczo, że kwestie płci mają niewielki wpływ na ich atrakcyjność towarzyską (z wyjątkiem sytuacji gdy szukamy sobie kogoś do łóżka, ale ja, dziękuję bardzo, łóżko mam bardzo zajęte).
Szybciej dogadam się z losowo wybraną osobą, która będzie kociarą/kociarzem niż akurat tą bliższą mi płciowo. Wiecie, i w grupie kobiet i mężczyzn trafi się ktoś, kto super szybko i bezpiecznie jeździ, kto z zamkniętymi oczami zrobi zatoczkę, oraz tacy, którzy jeżdżą jak ostatnie ofermy. A reszta to już dorabianie filozofii, bo jak ktoś szuka bata na kobietę, to go zawsze znajdzie. Jak nie chcecie grać z kobietami, to po prostu powiedzcie, (chyba) nikt nie oskarży was o gejostwo, nie będziecie musieli szukać wymówek i posiłkować się dwuznacznie brzmiącymi zasadami.
Mój Mężczyzna opowiadał mi o swoim pradziadku, który po obiedzie szedł do salonu i czytał gazetę lub powtarzał angielskie słówka. Prababcia siedziała w kuchni i nadzorowała kucharkę lub pilnowała dzieci. Rozdział świata męskiego i kobiecego był bardzo wyraźny.
Mój ojciec był zapalonym wędkarzem, nie mając synów zabierał mnie czasem ze sobą; może jako dziecko nie byłam jeszcze "kobietą" więc mogłam uczestniczyć w tym rytuale, który wśród znajomych rodziców uchodził za typowo męski. Może to były podwaliny do mojego lekceważącego podejścia do podziałów męsko-damskich. Nie dźwigam wielkich siat z zakupami, ale nie ponoszę ujmy skręcając fotelik do karmienia dziecka (argh!!!! śrubokręt krzyżak w kobiecej ręce! Zaraz jej się lakier na paznokciach zapali od tej profanacji!).
Chyba "nasze czasy" troszkę wyrwały nas ze schematów, wśród moich znajomych jest sporo singli, jakieś 30 lat temu, to było nie do pomyślenia - samotni byli nielicznymi jednostkami na pograniczu dziwactwa, nauki lub dużego stopnia bycia urodziwym inaczej. Samotne mieszkanie wymaga poszukania w guglu "jak wymienić uszczelkę", bo głupio tak siadać na kiblu gdy wokół woda po kostki, a złote rączki ze spółdzielni śmieją się w głos: chłopa se znajdź, my do takich pierdół nie przyjeżdżamy.
Okazało się też, że wielu moich kumpli świetnie gotuje. Są to głównie osobnicy przebywający daleko od kuchni mamy (Irlandia to dobra szkoła) lub omamiający ofiary ucztą smakową by potem mieć uległe niewolnice seksualne.
Myślę, że dużo zależy od rodziny, w której się wychowaliśmy: gdy oboje rodzice pracują a mama nie ma zamiaru w całości odwalać drugiego etatu w domu, w prace domowe angażuje się cała rodzina. Gdy jest to rodzina rolnicza - wszystko jest bardziej kierowane ku podziałom. Także wszystkie mi znane rodziny górnicze miały schemat: chłop pracuje w kopalni a w wolnej chwili dłubie w samochodzie, żona siedzi w domu, nie pracuje zawodowo, za to do niej należy działka "babska". Tradycjonaliści trzymają się podziałów bardzo mocno, wierzą, że tak właśnie ułożony jest świat: gdy facet wstaje od stołu, zostawia po sobie brudny talerz.
Zawsze.
Nawet jeśli musi się usprawiedliwić czymś w rodzaju: harowałaś cały ranek gotując trzydaniowy obiad to teraz zostawię cię, żebyś mogła się zrelaksować i wymoczyć ręce w cytrynowo musującym płynie do mycia naczyń. To takie spa, prawda? Albo: założę się, że Jezus nie mył naczyń. Chcesz się sprzeciwić temu porządkowi, który ustanowił Chrystus? Mył naczynia? Widziałaś jakiś obraz z Jezusem myjącym naczynia???
W okolicy gdzie się wychowywałam nie było dużo kopalń (nie ten Śląsk) ale te rodziny, które znałam, uczuliły mnie, by się trzymać od facetów z takich rodzin jak najdalej: synowie górników, nawet jeśli sami nie pracowali w kopalni mieli tak niewzruszone zasady co do miejsca kobiet, że gdyby ktoś kazał mi wybierać: syn górnika czy syn górnika, żyłabym teraz w Holandii z jakąś miłą dziewczyną.
Są osoby, które - czy to przez wychowanie, przyzwyczajenie, snobizm czy wyrachowanie - bardzo sobie cenią sytuacje "tylko dla osób naszej płci". Pewnie odkąd ludzie zaczęli grupować się w stada czerpią korzyści z dzielenia świata na "my" i "wy". Gdy jest za mało żarcia, to lepiej żebyśmy my je zjedli, gdy grasuje tygrys, to niech was zje itp. Znalezienie własnej grupy i bronienie jej przed obcymi daje poczucie bezpieczeństwa, utwierdza w przekonaniu, że to co robimy jest słuszne.
Są osoby, które z różnych powodów dobrze się czują w grupie jednopłciowej: może to brak konieczności rywalizacji, czy wciągania brzucha, może jakieś żale po zranionym ego lub po prostu wychowanie lub wewnętrzny głos mówiący, że ta druga płeć to zło (i w tle niezbyt miłe sceny z pożycia małżeńskiego rodziców).
Gdy do typowej męskiej grupy graczy dołącza dziewczyna (lub do kobiecej chłopak), mogą się zdarzyć różne rzeczy. Może się nic nie zdarzyć oprócz zwyczajowego ustalenia granic na pierwszej sesji. Ale według mnie to sytuacja zbyt idealna.
Niedawno dowiedziałam się, że mężczyźni nie umieją powiedzieć "masz rację" - jest to podświadomie odbierane jako ewidentne oddanie pola, ustąpienie i oddanie walki. I pewnie dlatego kobiety są lepsze na liniach obsługi klienta itp. Bo nie traktują tego jako rywalizacji i potrafią innej osobie przyznać rację, jeśli ją ma.
Zauważcie, że w czasie sesji cała drużyna przeżywa napięcia znacznie większe niż przy piwie w pubie. To nie jest rozmowa o niczym - tu mamy walkę, zależność od innych, konieczność podporządkowania się osobie, która w danym momencie jest najlepsza. Osobom, które nie czują się pewnie w obecności drugiej płci wydaje się, jakby musiały walczyć z dwoma przeciwnikami: tym zewnętrznym oraz intruzem, który wdarł się do „naszej ekipy”. Sesyjny układ partnerski jest bardzo trudny do zawarcia, gdy uważamy kogoś za wroga.
To tylko pozornie jest gra i zabawa, tu lecą pióra i ważą się losy naszych bohaterów, nic nie podnosi tak adrenaliny jak decydujący rzut kością.
Czasem konieczne jest powiedzenie: miałaś rację, powinniśmy byli NAJPIERW przeciąć czerwony kabelek (jeden z naszych graczy w takiej chwili robi wszystko, nawet udowadnia, że świat, MG i wszystko wokół jest nielogiczne i głupie, robi to by nie powiedzieć "myliłem się"). Przyznanie się do błędu to naprawdę wysoka jazda w układach partnerskich a coś takiego nagle jest wymagane od nastolatków, którzy zaczynają przygodę w rpg. No dobra, mogę to przyznać naszemu guru, naszemu świetnemu MG, który gra dłużej niż my i ma półkę pełną podręczników. Ale przyznać rację lasce, która dopiero zaczęła z nami grać????
Dziewczyny nie są lepsze. Dla doświadczonej graczki oddanie pola nowicjuszowi też może być dość bolesne, nie tylko faceci są ambitni.
Chociaż jestem zwolenniczką grup mieszanych, chociaż uważam, że należy zachęcać osoby niespaczone do wstąpienia w szeregi grających, to zauważyłam też, że niektórzy po prostu potrzebują grup jednopłciowych. Tylko, no wiecie, powiedzenie tego jest niepoprawne politycznie. Taki gracz nie powie w twarz: nie chcę grać z tobą, bo jesteś dziewczyną. Za to będzie utrudniał i szukał wszelkich sposobów, by w świecie gry znaleźć coś, co ukaże postać graczki w niezbyt miłym świetle.
No bo skoro w świecie rzeczywistym graczka weszła w świat, według niego zarezerwowany dla mężczyzn, ale nie można jej tego powiedzieć wprost bez oskarżeń o niskie pobudki, to poszuka odpowiednich narzędzi w świecie gry. Świetnie się sprawdzają systemy historyczne, nawet te niehistoryczne można podciągnąć pod historyczne (to takie nasze średniowiecze. Nie, no coś ty! Jestem czarodziejem, ale nikt nie będzie mnie palił na stosie. Nie jest to aż takie średniowiecze. Poza tym nawet jeśli masz takie same współczynniki jesteś ode mnie słabsza).
Spotkałam się z tym, że niektórzy gracze krępowali się grać ze mną. Miałam wówczas wrażenie, że woleliby stare reguły klubów angielskich (wiecie, to takie fajne i podbechtujące ego skojarzenia z whisky i nomenklaturą szlachecką) - wstęp mają tylko mężczyźni. Tak jak nasi dziadkowie potrzebowali pójścia na polowanie - gdzie zwierzyna była pretekstem, liczyło się staniecie w rozkroku na górce i zsolidaryzowanie przy piersiówce gorzały - tak wnukowie mogą potrzebować wsparcia ze strony towarzyszy płci. No wiecie, moja mama o swoich koleżankach z pracy, kobiet po 50' mówi per "dziewczyny" i dodaje "bo tylko kobieta zrozumie kobietę", niektórzy faceci muszą raz na tydzień wyskoczyć w czysto męskim towarzystwie na piwo. Tak dla niektórych ekipa sesyjna może być tą ostoją, „naszym” światem, nieskażonym obecnością płci przeciwnej.
Widzę to i nawet w pewnym stopniu rozumiem, ale... nie znoszę wieczorów panieńskich, kiedy to kobiety są „same i takie szalone”, dziewczyńskich zakupów, jeśli są częściej niż raz na pół roku i jeszcze kilku innych rzeczy. Na zakupy najchętniej zabieram Mojego Faceta, bo wie, w czym dobrze wyglądam a zamiast wieczorów panieńskich wolę nasiadówy całą ekipą, bo niektóre moje koleżanki mają ciekawszych facetów niż one same (i odwrotnie). Ludzie tak bardzo różnią się między sobą osobniczo, że kwestie płci mają niewielki wpływ na ich atrakcyjność towarzyską (z wyjątkiem sytuacji gdy szukamy sobie kogoś do łóżka, ale ja, dziękuję bardzo, łóżko mam bardzo zajęte).
Szybciej dogadam się z losowo wybraną osobą, która będzie kociarą/kociarzem niż akurat tą bliższą mi płciowo. Wiecie, i w grupie kobiet i mężczyzn trafi się ktoś, kto super szybko i bezpiecznie jeździ, kto z zamkniętymi oczami zrobi zatoczkę, oraz tacy, którzy jeżdżą jak ostatnie ofermy. A reszta to już dorabianie filozofii, bo jak ktoś szuka bata na kobietę, to go zawsze znajdzie. Jak nie chcecie grać z kobietami, to po prostu powiedzcie, (chyba) nikt nie oskarży was o gejostwo, nie będziecie musieli szukać wymówek i posiłkować się dwuznacznie brzmiącymi zasadami.
45
Notka polecana przez: 27383, AdamWaskiewicz, Aki, Alchemist, Alkioneus, Ardavel, Blanche, Ćma, Darken, Draker, Drejfus, Farindel, Furiath, gwyn_blath, Iman, inatheblue, Jade Elenne, Jedi Nadiru Radena, Khaki, Marigold, Mayhnavea, MEaDEA, Mroczny Pomiot, Noth, Odol, Onslo, Petra Bootmann, Rag, raskoks, Repek, Savarian, Scobin, Senthe, Sethariel, Singer, sirDuch, Siriel, slann, Szczur, Tancred_de_Beauville, teaver, vereena, Vermiliona, WilliamWolfes, Zsu-Et-Am
Poleć innym tę notkę