» Blog » Jak na piątek to ciężki temat
09-01-2009 16:01

Jak na piątek to ciężki temat

W działach: samo życie | Odsłony: 1

Chociaż jest piątek i w żadnym wypadku nie powinnam się zajmować żadnymi poważnymi/niepokojącymi/ dołującymi (niepotrzebne skreślić) tematami, to jednak czasem coś się napatoczy. Ostatnio chyba temat zapłodnienia in vitro spowodował, ze podobne pojawiają się jak ślizgawki po mrozie, chociaż może po prostu ja na takie trafiam.

Dziś przeczytałam o tym, że „Narodziło się niezwykłe dziecko”, czyli takie, które w etapie zarodkowym miało wykonywane testy na obecność genu warunkującego raka piersi. Jego rodzice mieli poważne obciążenia genetyczne, nie chcieli przekazywać złych genów dziecku, więc lekarze przebadali zarodki i oddali do „wylęgarni” ten, który był czysty. Być może da się przebadać tylko jeden zarodek, ale nie sądzę. Cóż za pole do popisu dla przeciwników In vitro i badań genetycznych: śmierć zarodków chorych i niepotrzebnych, selekcja „nadludzi” i pewnie jeszcze kilka.

Andrzej Zimniak na prelekcji polonowej opowiadał o seksie XXI wieku i genetycznym manipulowaniu pulą genową w zakresie mody i urody, ale najbardziej dramatyczne są właśnie takie, „niskopoziomowe” debaty dotyczące nie prostego nosa lecz tykającej bomby w postaci kilku genów. Tylko gdzie przebiega granica między wymaganiami mody a warunkami na godne życie?

Historia z życia: koleżanka mojej mamy była matką czterech chłopaków. Gdy przychodziłyśmy do niej w odwiedziny zawsze się cieszyła, zagadywała, sadzała na kolanach moją młodszą siostrę i mówiła, że nas nie puści, bo zawsze chciała mieć córeczkę. Kiedy naiwnie zapytałam ją, dlaczego sobie nie urodzi własnej dziewczynki powiedziała:
- Jak byłam młodą dziewczyną, to tyle nocy przepłakałam z powodu krzywych nóg, że prosiłam Boga, żeby – jeśli znajdę jakiegoś chłopaka, który zechce się ze mną ożenić – żeby dał mi czterech chłopaków zamiast jednej dziewczyny. Żeby nie musiała tak cierpieć jak ja.

Sytuacja była raczej do śmiechu, bo przecież znalazł się chłopak, który chętnie się ożenił z miłą posiadaczką krzywych nóg, ale ja w pełni rozumiem grozę. Wiecie, lata siedemdziesiąte, zdjęcie mojej mamy w spódniczce (max 20 centymetrów długości) i „najlepszej przyjaciółki” z sukienką do kostek, a w tle inne snujące się długonogie nimfy… Rozpacz siedemnastolatki może być czarna jak dziura w sercu zbira.

Bardziej dramatyczne są wyznania znajomych, którzy mówią, że nie będą mieli dzieci, bo w rodzinach po obu stronach były przypadki chorób metabolicznych, jakieś dzieci umierające zaraz po urodzeniu, albo ciotki osierocające małe dzieci. Jeśli chłopak pamięta pogrzeb matki i choroby ciotek, ma siostrę w szpitalu, to naprawdę niewiele trzeba by zrezygnował z dzieci na zawsze. Nawet jeśli tak naprawdę chciałby je mieć i z zazdrością patrzy na dzieciaki kumpli. Czy taka osoba będzie liczyć się z oskarżycielskim głosem społeczeństwa, jeśli będzie możliwość zbadania zarodków i wykluczenia choroby?

Ludzie już dosyć dawno zdawali sobie sprawę z dziedziczenia chorób i na przykład przy zaręczynach ukrywano chorych wujków, czy – z drugiej strony - wypytywano o choroby przodków (nawet w Wichrowych wzgórzach jest o tym wspomniane). Dzisiejsza nauka pozwala na znacznie więcej. Nawet my sami na podstawie lekcji biologii na poziomie szkoły średniej potrafimy określić niektóre procesy dziedziczenia. Rodziny ostro doświadczone chorobami genetycznymi są jeszcze skrupulatniejsze w obserwacjach.

Ale czytając ten artykuł przyszło mi jeszcze cos innego na myśl: może tak naprawdę choroby dziedziczne (i nie tylko) są potrzebne społeczeństwu jako element groźby czy punkt odniesienia. W chwili, gdy wszyscy byliby absolutnie zdrowi a wszelkie zagrożenia dałoby się usuwać na poziomie zygoty, to świat byłby jakiś… taki… no nie wiem, pozbawiony piekła?

Pewnie to się jakoś nazywa, pewnego rodzaju potrzeba realnego lub fikcyjnego karania czy zezwalania na krzywdę. Co prawda cierpienie większości ludzi nie jest karą, w zasadzie brakuje kata, ale w samej świadomości , w mroku podświadomości samo rodzi się powiedzenie: kogoś Bóg pokarał. Cierpienie za grzechy przodków było także jak najbardziej realne, a o grzechu pierwszych rodziców słyszeli prawie wszyscy.
Tak jak element kaźni na rynku jest potrzebny dla swobodnego oddychania społeczeństwa, choroby były wyróżnikiem między chorymi a zdrowymi. Bez chorych nie było zdrowych, epidemie były karą za grzechy a choroby genetyczne – napiętnowaniem złej krwi. Chociaż jednostkowo nikt nie jest za rozlewem krwi, dręczeniem dzieci czy przypalaniem stóp w ognisku, to w pewnych przypadkach, „uzasadnionych społecznie” można powiedzieć, na pewnych poziomach myślenia gatunkowego, tak niehumanitarne rzeczy jak wojna, kaźń czy choroby są akceptowane, potrzebne i pożyteczne.

Z drugiej strony, taka ewolucja, która jest poniekąd sprawcą całego zła wynikającego z dziedziczenia genów letalnych lub tylko „uciążliwych”, może ale nie musi mieć żadnego planu ani celu. Być może kiedyś, dzięki promieniowaniu czy warunkom, które jeszcze nie zaistniały, bardzo chorobotwórczy gen BRCA-1 zyska naddatek lub parę czy „końcówkę” na drodze crossing-over i będzie genem, który pchnie nasz gatunek z prędkością światła na drogę powstania super-człowieka? Może dzięki niemu będzie można podróżować w czasie?
A może jest to po prostu gen, który aktywuje się wtedy, gdy nosiciel spełni swój obowiązek, przepchnie geny dalej i można go się pozbyć z puli genowej, niczemu nie służy i powstał jako produkt uboczny „czegoś”?. Gdyby ewolucja była „humanitarna” zainstalowałaby antylopom czujniki wrażliwe na lwy i w momencie chapsnięcia przez drapieżnika ofiara byłaby znieczulana 

To, czy dany gen jest czymś istotnym w „planach” ewolucji czy nie, pewnie się wyjaśni za kilka tysięcy lub milionów lat, choć tak naprawdę cykl rozrodczy człowieka jest kilka razy krótszy i na czekanie po prostu nie ma czasu. Swoja drogą, czasami sobie myślę, że odrzucenie tych teorii ewolucyjnych i zdanie się na łaskę „niezbadanych wyroków losu” też ma swoje uroki. Ludzie chorzy na raka piersi (mężczyźni też chorują, ale chyba akurat nie na ten rodzaj raka powodowany przez BRCA-1), tacy ludzie też są potrzebni, chorzy zawsze mieli miejsce w życiu społeczeństwa, co więcej, często wpływali na definicję „człowieka”.

Zatem, na pewnym „społecznym” poziomie rozumiem zasadność istnienia chorób, zwłaszcza, że eliminowanie ich jest niewyraźne etycznie (choć chamskie oskarżenie, że to na przykład ja powinnam być tą zygotą spłukaną w toalecie mnie nie rusza), ale jednostkowo, samodzielnie i z mojego punktu widzenia powiem, że jestem jak najbardziej za In vitro, badaniami genetycznymi i uśmiercaniem chorych zarodków. Po to „Bozia” dała ludziom rozum, żeby mogli sobie pomagać i się leczyć. Na razie to jest mało efektywne, ale może kiedyś będą proste sposoby zamiany genów bez potrzeby uśmiercania czegokolwiek.

Tysiące zarodków jest codziennie eliminowanych na drodze zwyczajnego działania praw natury, bo jest z nimi coś nie tak albo po prostu matka się zdenerwowała, źle poczuła itp, jakoś mi nie żal tych kilkunastu, dzięki którym powstanie jeden człowiek, który „normalnie” nie miałby szans na przeżycie, urodzenie, na cokolwiek.

A poza tym, kiedyś Kościół zmieni zdanie. Tak samo jak o przeszczepie organów, transfuzji krwi itp. Oczywiście zdania nie zmienią ludzie typu mojego wujka, który jest tak zagorzałym i wybiórczym fanem niektórych postulatów, że wciąż uważa, ze do płodu kobiety dusza wnika 40 dni później niż w przypadku mężczyzny :P


Nie martwcie sie, następnym razem wracam do tematów kocich:)

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

iron_master
   
Ocena:
0
Heh, ostatnio ze znajomym o In vitro dyskutowaliśmy, więc sobie pozwolę wypowiedzieć :-)

Doszedłem do wniosku, że metoda ta, wbrew temu co tak szumnie media mówią, fajna nie jest. Wiem, że jak powiem "to niemoralne" to zostanę wrzucony do wora rydzykowatych kaznodzieji, bo to niepopularne wyrażenie, ale kurcze, tak uważam!

Wydaje mi się, że mamy nieco inne podejście do ludzkiego życia. Bo mi np. żal (choć słowo "żal" słabo pasuje, ale ciężko mi znaleźć inne) tych wszystkich zarodków, które są spuszczane do zlewu. Z medycznego punktu widzenia, to już są ludzie, a sam kieruję się ideą, że wszyscy ludzie mają równe prawa - zarówno ci z krzywymi nogami, mądrymi głowami i rakiem piersi.

Jasne, choroby i rzeczy nieprzyjemne, ale uważam, że jeśli np. już w momencie zarodkowym wiemy, że jakiś dzieciak ma dużą szansę zachorować na raka, to nie należy go zabijać, tylko otoczyć dodatkową opieką, aby móc zapobiec chorobie.

Mimo to, In vitro wygląda na fajną metodę, ale na chwilę obecną IMO zwyczajnie niedopracowaną jeszcze do tego, aby stosować ją na szeroką skalę, tak jak to się teraz robi pod wpływem zachwytu nad jej skutecznością.
Myślę, że jak uda się ją dopracować do tego stopnia, że nie będzie konieczne usuwanie tych innych zarodków, to ani etycy, ani Kościół nie będzie miał nic przeciwko temu. Tylko trzeba trochę poczekać :-)

A poza tym, uważam, że nigdy się do końca nie przyjmie. Bo co to za robienie dzieciaka bez seksu ;-)

No i czekam na koty ;-)
09-01-2009 18:03
senmara
   
Ocena:
+2
In vitro nie zrobi sie samo. Tylko "ćwiczenia" mogą to usprawnić. Trochę tak, jakby nie wypuszczać Kolumba zanim nie opracuje sie dokładnych tras do Ameryki :)
09-01-2009 19:05
~

Użytkownik niezarejestrowany
    @iron_master
Ocena:
+3
To może od razu uważajmy każdego plemnika i każde jajeczko za człowieka?
09-01-2009 19:21
teaver
   
Ocena:
+5
In vitro nie leczy bezpłodności, to jest największa wada tego zabiegu. Pozwala obejść niektóre sytuacje, np. mała ilość nasienia u mężczyzny, czy ryzyko ciąży pozamacicznej. Jednak in vitro bywa o tyle szkodliwe społecznie, ze nie daje lekarzom impulsu do tego, żeby faktycznei szukali sposobów leczenia bezpłodności. Zgadzam się, ze są przypadki w których nie da się inaczej, ale są też takie, w których i in vitro zawodzi - np. w przypadku problemów z implantacją zarodka - i przydałoby się wtedy coś więcej niż taka techniczna kładka.

Jeżeli chodzi o krzywe nogi - to wcale nie jest tylko kwestia estetyczna. Krzywica (spowodowana brakiem wit. D) lub nieprawidłowe ukształtowanie kolan prowadzi do zniekształcenia miednicy i kręgosłupa, a to z kolei powoduje problemy z zajściem w ciążę lub utrzymaniem jej. Dlatego kobiety z prostymi nogami podobają sie facetom bardziej - no oko ;) jest bardziej prawdopodobne, że donoszą dziecko.
09-01-2009 21:34
iron_master
    @senmara
Ocena:
0
Jasne, ale od testów są zwierzęta. Tak samo każdy lek zanim się go wprowadzi na rynek, przez długi czas, wiele, wiele lat testuje się, zanim poda się to ludziom. M.in. dlatego lekarstwa są takie drogie ;-)

@anonim
Jako tako nie. Popatrz na to z biologicznego punktu widzenia - gatunek jakim jest człowiek charakteryzuje się tym, że ma 46 chromosomów (liczba chromosomów jest stała dla każdego gatunku), za wyjątkiem gamet, które mają 23 chromosomy. Po połączeniu ich w zarodek powstaje organizm mający 46 chromosomów - człowiek :-)
AFAIR definicja człowiek z punktu biologicznego mówi, że organizm jakim jest człowiek staje się, gdy powstaje jego genotyp, a to następuję w momencie zapłodnienia ;-)
09-01-2009 21:37
lucek
   
Ocena:
0
Faktycznie, senmaro, mocny temat na weekend. Niemniej, dobrze wiedzieć, że są ludzie, którym terror ciemnogrodzkiej czerni jeszcze nie zlasował umysłów ;-)

Wielkie tak dla in vitro oraz innych przejawów zbrodniczej eugeniki, w rodzaju badań prenatalnych i aborcji :-)

Pro choice! ;-)


l.
10-01-2009 00:03
KRed
   
Ocena:
+1
A ja jestem za powrotem niewolnictwa. I wcale mi nie szkoda tych kilkunastu, dzięki którym jeden człowiek będzie miał dobrze.

Jestem za możliwością decydowania przeze mnie, czy ktoś jest człowiekiem, czy nie jest. Jak to mówią - pro choice :D

Ha ha. To był oczywiście żarcik dla rozładowania napięcia. Przecież nikt nie weźmie takich argumentów serio :P
10-01-2009 00:58
JKTank
   
Ocena:
+2
Fajny art, nasuwa mi taką wizję przyszłości:

Siedzą trzy nastolatki, przed nimi czwarta, patrzy na hologram wyświetlany przez jej zegarkowy komputer:
MG:Ok, opiszcie się jakoś.
BG1:Moja postać ma długą spódnicę, bo ma krzywe nogi.
BG2:Ja noszę kaptur, bo jestem po chemioterapii i nie mam włosów.
BG3:Mam jedno oko innego koloru niż drugie, więc noszę kolorowe szkło kontaktowe.
MG:BG1, idąc do szkoły (rzut kością) potykasz się i (rzut kością) widać twoje nogi.
BG1:O nie!
MG:Rzuć sobie na wyszydzenie.
BG1:Ale moja zdolność specjalna ,,reinkarnacja geishy" pozwala mi raz na sesje uniknąć obrażeń związanych z odsłanianiem części ciała.
MG:No tym razem masz szczęście. Ale uważajcie, według podręcznika świat przed upgradem to miejsce pełne niebezpieczeństw, niesprawiedliwości i okrutnie zdeformowanych mutantów.
10-01-2009 12:24
KRed
    To może ja opowiem dowcip...
Ocena:
+7
Pewnej parze urodziły się trojaczki. Niedługo po porodzie odwiedził ich przyjaciel, z zawodu weterynarz.
Znajomy kilka minut przygląda sie dzieciom, a potem wskazuje jedno, i mówi:
- Ja bym zatrzymał tego.
10-01-2009 13:13
Jagermeister
   
Ocena:
+1
"Myślę, że jak uda się ją dopracować do tego stopnia, że nie będzie konieczne usuwanie tych innych zarodków, to ani etycy, ani Kościół nie będzie miał nic przeciwko temu. Tylko trzeba trochę poczekać"

A do tego czasu osoby nie mogące mieć własnych dzieci niech kupią sobie np kotka albo psa.

"Jasne, ale od testów są zwierzęta."

albo niech oddadzą tego kotka/psa na badania

"46 chromosomów (liczba chromosomów jest stała dla każdego gatunku), za wyjątkiem gamet, które mają 23 chromosomy. Po połączeniu ich w zarodek powstaje organizm mający 46 chromosomów - człowiekę"

ciekawa ilościowa definicja człowieka. rozumiem, że ten z uszkodzonym chromosomem jest uszkodzonym człowiekiem?
Cała sprawa, aborcja itd. to wielkie pole do popisu dla różnej maści etyków i specjalistów. Byle nie takich jak gowin, rydzyk, papież czy - z całym szacunkiem - iron_master.
pozdrawiam ;)
10-01-2009 13:19
senmara
   
Ocena:
+1
Jasne, ale od testów są zwierzęta.

Ale to już było :) Dolly i inne takie. Niestety, to inny gatunek, więc testów nie można przeprowadzić do punktu idealnego.

Jeszcze jedna rzecz: teraz i tak zarodki ludzkie traktuje się w taki sposób, że ginie ich mnóstwo z różnych powodów. Np. w czasie studiów mieliśmy jakiś semestr immunologii z gościem z AM i opowiadając o mechanizmach zagnieżdżania się zarodka powiedział, że czasem lekarz zaleca "przebrnięcie" przez kilka poronień, żeby zobaczyć, czy czasem któreś się nie uda - zanim sięgnie się po środki nienaturalne i oczywiście bardzo drogie.

Każdy z tych zarodków mógłby dożyć późniejszego etapu rozwoju niż te "probówkowe" więc wg niektórych może to być świadome skazywanie "na śmierć". Mimo, że poronienie jest "naturalne" w tej sytuacji, to dla mnie to samo, jak wtedy, gdy z 10 ma przeżyć jedno. Statystyka ta sama.

Lekarze nie mają intencji zabijania. Ich intencją jest przyjście na świat zdrowych dzieci. Niestety, jeszcze to nie jest na tyle idealne, by wszyscy byli zadowoleni (inna sprawa, ze niektórzy byliby zadowoleni, gdyby na świat przychodziły tylko dzieci "małżeńskie", a te "nieprawe" miały jakiś defekt, jakiś wyznacznik grzechu).

Poza tym, lepiej coś robić, niż nic. Pomyślcie, że sekcja zwłok kiedyś była zagrożona stosem :)
10-01-2009 14:13
KRed
    @ Jagermeister
Ocena:
+3
A do tego czasu osoby nie mogące mieć własnych dzieci niech kupią sobie np kotka albo psa.
Gdyby tylko wybór był taki prosty. Prawdziwy problem to wybierać pomiędzy psem, kotkiem i porzuconym ludzkim szczeniakiem. Szczeniak niby fajny, można go nauczyć sprytniejszych sztuczek, ale trudniej wybrać takiego zdatniejszego do przyuczenia, z którym będzie mniej problemów, i który nam nie zdechnie za kilka lat. Kłopot, bo i droższy w utrzymaniu, i bardziej się człowiek do takiego przywiązuje.

Jest na pewno sporo wygody, gdy można sobie wybrać sylwetkę, kolor sierści i odporność naszego przyszłego czempiona.

Byle nie takich jak gowin, rydzyk, papież czy - z całym szacunkiem - iron_master.
Ależ... oni myślą zupełnie inaczej niż ja! Co za idioci. :D Z całym szacunkiem :P
10-01-2009 14:15
~oth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
1.No tak ale „produkcja ludzi” to prosta droga do traktowania ich jak przedmioty, zabawki, własność firmy. Kto za tym jest i chciałby być traktowany jak przedmiot? Albo jeszcze inaczej co z „normalami” jak już korporacje zaczną robić supermutanty, wyspecjalizowane genetycznie to danego rodzaju zadań? Wszyscy na bruczek czy może raczej na przemiał?

2.Invitro wedle słów mego wykładowcy 3 na 1000 przypadków rodzi się z porażeniem mózgowym. Jeśli mamusia ma kaprys i chce mieć „laleczkę” ale ma kaprys i nie chce przygarnąć dziecka z domu dziecka to czy taka paniusia będzie miała kaprys chować później swoje kalekie dziecko? A może lepiej, skoro dziecko jest nie takie jak trzeba to eutanazja załatwić sprawę ala nazi? Albo oddać je do przytułku i zrobić sobie nowe bo może tym razem się uda :) w końcu to tylko 0,03%
10-01-2009 17:53
iron_master
   
Ocena:
+1
@Jagermeister
Personalia sobie daruję, bo to sprowadza dyskusję na poziom bruku. Nie chcesz, nie słuchaj innych, żyj we własnym świecie, gdzie będziesz miał tylko swoje zdanie. Tylko, że z tego powodu inni ludzie nie znikną, nawet jeśli myślą inaczej niż Ty.
I proszę mnie do Rydzyka nie przyrównywać, czy innego klechy. Ja za bardzo religijny nie jestem. Co nie przeszkadza mi mieć poglądów s prawie etyki - a że po części są one zgodne z Kościołem, cóż trudno, nawet jeśli niektórym przeszkadza, "bo to religijne".

Co do czekania - taka niestety natura medycyny, że potrzebuje czasu, aby się rozwinąć. Kto wie, może w laboratoriach wynaleźli już lek na AIDS czy inną poważną chorobę. Tylko co z tego, jeśli efektem ubocznym jest np. obumarcie komórek mózgowych? ;-)

@Senmara
Cały myk w tym, że kiedy występuje poronienie, to mimo wszystko ma się nadzieję i liczy się na to, że każde następne to będzie "tym żywym". Może być 6, może 10 może nawet 20. Ale ma się nadzieje, że już pierwszy zarodek przeżyje. Czasami niestety natura chce inaczej.
W In vitro niejako zakłada się z góry, że te kilka padnie (bo paść musi) - z kilku przygotowanych zarodków, tylko jeden jest wprowadzany do organizmu kobiety. W tym tkwi, według mnie, cały problem.

A że robić trzeba, to jasne :-) Zwyczajnie uważam, że także z postępem trzeba uważać i skrajności (brak postępu, zahamowanie rozwoju i postęp całkowity, nadmierny) są nieodpowiednie. Bo ja cały czas uważam, że Orwell i Huxley mieli trochę racji (nie pamiętam u którego, ale któryś przedstawił fabrykę ludzi w szklanych pojemnikach. Na 90% Huxley w BNW) ;-)
10-01-2009 17:55
kilroy
   
Ocena:
+1
zarodki zarodkami, ale ile dziennie ginie plemników w wyniku masturbacji? :P
10-01-2009 21:03
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
iron master, to był Aldous Huxley w Nowym Wspaniałym Swiecie.
10-01-2009 21:23
Andman
   
Ocena:
0
In vitro - tak, jego refundacja - nie. Choć z drugiej strony, być może lepiej nie walczyć z naturą i złych genów niskiej płodności dalej nie rozsiewać. Byc może lepiej dziecko adoptować, osieroconych dzieci są w Polsce tysiące. Można też adoptować dziecko z krajów trzeciego świata i dać mu szanse, jakiej tam nie mogłoby mieć.
11-01-2009 10:27
~katol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
senmara: "inna sprawa, ze niektórzy byliby zadowoleni, gdyby na świat przychodziły tylko dzieci "małżeńskie", a te "nieprawe" miały jakiś defekt, jakiś wyznacznik grzechu"
Powiedz mi, kto tak sądzi, to pójdę wyegzorcyzmować.

Generalnie ta dyskusja nie ma sensu moim skromnym zdaniem. Większość (zaznaczam, większość, nie wszyscy) tu, w fandomie, jest nastawiona przeciwko Kościołowi i tak tylko tak dla zasady, bo Kościół jest niemodny i nienowoczesny (a odwrócone krzyże fajnie pasują do glanów). Nawet nie chcecie poznać powodów, dla których Kościół sądzi to, co sądzi. Nie znacie nawet jego nauki, wiecie tylko, ze jest, hm, staroświecka, kontrowersyjna w dzisiejszym świecie. Po prostu uważacie, że jesteście fajni i weszliście na wyższy lewel niż my, katole, że wiecie więcej i możecie patrzeć z góry na Kościół, nabijać się z niego. Przykro mi :(

Kurczę, kusi, żeby walnąć mały wykładzik o życiu w ujęciu chrześcijańskim, ale i tak tylko zostanę zgnojona i to do nikogo nie przemówi...
11-01-2009 10:33
senmara
    ~katol
Ocena:
+2
o moim wujku już wspominałam?
Jest jeszcze jeden ksiądz, który w czasach podstawówki urządzał nam pogadanki typu: i przyszła taka jedna, której córka ma dziecko nie wiadomo z kim i chce, żeby jej wnuka normalnie w czasie mszy świętej ochrzcić. Jak normalne dziecko. Kiedyś to by taką ze wsi wyrzucili a nie pozwalali sie z innymi dziećmi bawić.

Był jeszcze jeden motyw literacki z bodajże Dag, córki Kasi, gdzie również, niestety, ksiądz, nadawał dzieciom "nieślubnym" nietypowe imiona, żeby Pan Bóg w czasie sądu ostatecznego miał łatwiej z rozróżnianiem dzieci "prawych" od tych, które w cudzołóstwie zostały poczęte.

Moi znajomi nie mają tendencji do poruszania takich tematów, zdaję sobie sprawę, ze to są klimaty ze skrajnych środowisk, ale spotyka sie i pewnie każdy z nas zna podobne przykłady. One nie wzięły sie znikąd.

Co do adopcji, wiecie, nie chcę przeceniać siły ewolucji, ale gdzieś w nas jest silny pęd, żeby właśnie nasze a nie inne geny promować, przekazywać i wychowywać. Jeśli byłoby to tak łatwe do przeskoczenia, nie byłoby tylu dramatów z cyklu "nie moje". Ilu z facetów tu obecnych, jeśli mieliby problemy z własnymi plemnikami, zgodziłoby się, żeby ich kobieta zaszła w ciążę z kimś innym, żeby dziecko chociaż w połowie było "ich"? Raczej wydadzą te kilka tysięcy, żeby próbować do skutku nawet za pomocą leków i probówek.

Chyba każda kobieta chce mieć dziecko podobne do ukochanego mężczyzny, a ojciec - do swojej kobiety. Żeby łączyło ich wspólne cechy. A całość jest jeszcze wspierana mechanizmami takimi jak dobór krewniaczy.
11-01-2009 11:06
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@katol

wiara katolicka nie stała się nie modna. niemodna stała się głupota, stąd spadek zainteresowania wiarą w gadające węże i egzorcyzmy.

polecam przeczytanie "Boga urojonego" lub obejrzenie filmu "Religulous" - jeśli ktoś nie ukrzyżował zupełnie swojego rozumu, dadzą mu trochę do myślenia. I nie ma się co później dziwic, że obecnie wielu myślących ludzi odchodzi od wiary.
11-01-2009 11:44

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.