Bo faceci są za dziecinni...
W działach: samo życie | Odsłony: 13Sobota. Dzwonię do kumpla z informacją, że wieczorem robimy spęd planszówkowy.
Ja: No cześć!
Kumpel: Sap! Czeeeść sap, sap.. Ach...
Ja (zaintrygowana odgłosami): Możesz rozmawiać???
Szybka kalkulacja, skoro jest zajęty czynnościami seksualnymi to dlaczego odebrał?
Kumpel: Spoko, właśnie okopuję bunkier.
No tak. Nie trzeba od razu myśleć o seksie. Niektórzy wykonują ciężką pracę ganiając z bronią po lesie.
Z niektórymi tematami należy dać sobie spokój. Po kiego czorta ja mam się denerwować? Ale wiecie, jak czytam coś takiego, to mnie tafia nagle i niespodziewanie:
[...] coś jest nie tak z dzisiejszymi facetami [...]. Zdziecinniali jacyś. Homo ludens na maksa. Po pracy na imprezkę, albo na tenisa, albo umawiają się w sieci i przez całą noc mogą grać w grę komputerową. Wiem, bo spotykamy się na imprezach firmowych i to jest główny temat rozmów. Rozrywki dzisiejszych trzydziestoparoletnich mężczyzn nie różnią się tak bardzo od rozrywek szesnastoletnich chłopców.
Rety, a rozrywki dzisiejszych biznesłomenów są inne?? Zbiera sie stadko przyjaciółek, biorą karty płątnicze w dłoń i piszczą nad butami z kokardką czy modną bluzeczką w stylu boho czy całuśną szminką w odcieniu capuccino. I to jest bardziej orgazmotwórcze niż jakiekolwiek stosunki damsko-męskie.
No sorry, dla mnie niezwykle popularny i - pewnie niektórzy powiedzą, życiowy - film i serial Seks w wielkim mieście, to właśnie zabawy szesnastolatek, które pozostały na poziomie tych szesnastu lat i żaden stan posiadania tego nie zmieni. To nic złego - mają kasę i możliwości, mogą sobie sypiać z róznymi facetami i kupować buty za średnią krajową. Tylko niech się nie bronią i nie wmawiają, że to "coś innego" Tak samo każdy facet (i każda laska, jeśli ma na to ochotę), może wydać kasę na Guitar Heroes 3 i grać do rana. Bo co, poważne szpilki od poważnego projektanta to sposób na powazne życie, a gry komputerowe to już obciach?
Czytam ostatnio Raj nieziemskich rozkoszy i na samym początku autor wrzucił fajną uwagę przy opisie bohatera. Bohater, Maxwell wyglądał nieciekawie i dziwacznie. Gdyby był bogaty, mógłby zlewać wytyczne mody, bo dziwaczność byłaby podniesiona przez status. Osoby biedne nie mogą sobie na to pozwolić i muszą sie ubierać ładnie i konwencjonalnie.
Facet w "koszuli w kratę" nie może grać w gry komputerowe, bo będzie dziecinny. A.... nie: bogaty facet też nie może grać w gry komputerowe, tylko powinien znaleźć żonę/narzeczoną/kochankę, jak by powiedziała Jane Austin (a raczej Mrs. Bennet). Najlepiej taką, która przepuściłaby jego kasę na torebki.
Czasem wydaje mi się, ze ludzie unieszczęśliwiają się na siłę zakładając, ze w życiu niektóre rzeczy trzeba zrobić tak a nie inaczej: najpierw trzeba sie wyszaleć, potem kogoś sobie znaleźć. Podjąć decyzję o poważnym związku (najlepiej z wieczorem panieńskim/kawalerskim, na którym bohater/bohaterka prześpi się ze striptizerką w imię "końca dotychczasowego życia"). Zerwanie z wanymi aspektami poprzedniego zycia jest jedyną pełną formą rytuału przejścia.
Skoro mamy kogoś przywiązanego do nogi, to trzeba zerwać z grupą dotychczasowych znajomych i zmusić partnera, żeby zrobił to samo. Wyrzucić zabawki z dzieciństwa, jak mężatki w starożytnym Rzymie czy skądś tam składały ofiarę ze swoich lalek.Wyrzucić gry komputerowe, pokale zbierane za studenckich czasów, zbiory kart do LOTRa. Czasem, widząc na allegro wystawiane komplety rzeczy hobbystycznych (moja stara kolekcja Mastertonów, zakurzone komiksy, figurasy malowane drżącą dłonią i z czułością w sercu, karty) zastanawiam sie, czy to nie są ofiary nowego reżimu i jest mi smutno.
Niedawno oglądałam Juno i uderzyła mnie jedna sytuacja: młodzi rodzice adopcyjni, dobrze sytuowani, obszerny dom. On jest kompozytorem i jak sie okazało fanem horrorów, komiksów, starego rocka. Jego żona "pozwoliła" mu trzymać wszystkie jego rzeczy w jednym pokoju. Pozornie brzmi to ok, ale sytuacja była przedstawiona w ten sposób, że całe dorosłe i odpowiedzialne życie nie dotyczyło rupieciarni. Rupieciarnia komiksów i potajemne oglądanie horrorów to przejaw "dziecinności".
Tak, jestem rozpuszczona. Moje horrory zajmują honorowe miejsce w głównym pokoju grożąc zasypaniem kanapy, na której śpią goście (tuż obok jest kolekcja systemów RPG ale horrory stoją wyżej). Ani ja, ani Mój Facet nie musieliśmy modyfikować swoich zainteresowań, co wiecej, takie współistnienie wymaga podszkolenia się w pewnych dziedzinach (ostatnio prasowałam śpioszki słuchając prelki Darkena).
No ale uważam, że warto wiedzieć, czy Mój Mężczyzna żonglując przez skype'a słownictwem typu setting, gamizm, immersja, rairoading, sandbox nie mówi czasem o pissingu, rimmingu, felchingu czy brzmiącym swojsko sandwichu.
Rozmowa dwóch przyjaciółek:
- Moze skoczymy po nowe buty? Zara ma wyprzedaż.
- A co na to twój Misio?
- Daj spokój, znów się będzie przez całą sobotę bawił swoimi zabaweczkami. Wyciągnie mundur i swój pistolecik...
- Wciąż paintball?
- Teraz mówią na to gangbang. Pewnie przebierają się za mafiosów.
- Faceci to duże dzieci....