» Blog » Real to klub i hipermarket
24-01-2011 23:09

Real to klub i hipermarket

Odsłony: 2

Real to klub i hipermarket
Nie lubię mówić: "spotkajmy się w realu". Czasem mówię, tak jak wszyscy – to siedzi w nas zbyt głęboko – ale nie lubię. Nie lubię traktowania internetu jako przestrzeni mniej realnej niż... no właśnie, niż co?

Kiedy trzeba porównać internet z nieinternetem (takie nazewnictwo zresztą też nie jest dobre, bo to tylko odwrócenie problemu), język zaraz nam się plącze i nie bez powodu. Potoczna polszczyzna doczekała się określeń "w realu" i "w wirtualu", lecz chwila refleksji pokazuje, że nie są one zbyt trafne. Co by to bowiem miało znaczyć, że internet jest nierealny?

Pierwsza możliwość mogłaby odwoływać się do ontologii. Stół, kamień, nożyce – powiedzielibyśmy – to przedmioty istniejące w inny sposób niż to, z czym mamy do czynienia w internecie. No, ale czy jedno i drugie nie składa się z atomów, protonów, kwarków? A jeśli tak, to nie ma żadnej różnicy realności, jest jedynie różnica percepcyjna. Nasze oczy nas zwodzą.

Druga możliwość to znaczenie i trwałość działań, które podejmujemy w obu przestrzeniach. Internet – powiemy – nie jest całkowicie realny, bo dziesięć rozmów przez GG nie zastąpi bezpośredniego spotkania, a gra w World of Warcraft – meczu piłki nożnej. Tylko co na to kilkanaście milionów graczy WoW? Co na to ludzie (może bardzo liczni), którym pewne rzeczy łatwiej powiedzieć w sieci niż poza nią? Co na to zawodowi gracze w Counter-Strike'a, zarabiający całkiem realne pieniądze i czujący zupełnie prawdziwe emocje?

Internet jest z nami od niedawna, jedna czy dwie dekady jego względnie powszechnej dostępności to niedużo w skali makrokulturowej. Można by zatem sądzić, że to dlatego nie wypracowaliśmy jeszcze języka, który pozwoli jednoznacznie odróżnić sieć od tego, co nie jest siecią; że język taki wkrótce powstanie i rozwiąże wskazane problemy.

Można by sądzić, ale to nie byłby ruch w dobrą stronę. Cała trudność wynika bowiem z tego, że internet (wraz z innymi zmediatyzowanymi przestrzeniami, takimi jak choćby telefonia komórkowa) coraz ciężej oddzielić od tego, co nim nie jest. "Real" przenika się z "wirtualem", a rzeczywistość wirtualna ustępuje miejsca rozszerzonej. Dlatego szukanie różnic mija się z celem, gdyż oddala nas od natury świata, zamiast przybliżać.

Co zatem robić? Po pierwsze, zrezygnować z określeń, które podtrzymują nieaktualny światopogląd, utrwalający obraz internetu jako czegoś wtórnego i w najlepszym razie podejrzanego (umówmy się: "nierealny" to nie jest przychylny epitet). Po drugie, szukać takich słów, które są bardziej neutralne niż "realny" i "wirtualny" (niech "Real" pozostanie nazwą klubów i hipermarketów). Doskonałości nie dostąpimy nigdy, lecz jakimś rozwiązaniem są z jednej strony określenia: "bezpośredni", "twarzą w twarz", face to face, a z drugiej: "sieciowy", "elektroniczny", "internetowy".

Przynajmniej dopóki rzeczywistość (cała, niepodzielona rzeczywistość) jeszcze bardziej nie przyspieszy i nie dostarczy nam nowych problemów.


Hipermarkety Real w żaden sposób nie sponsorują tego wpisu. Grafika – stąd.

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
+6
W internecie ludzie prezentują fałszywy obraz siebie. Cycata elfka z WoW to tak naprawdę gruby, spocony nerd. Dlatego real (to jest obrzydliwe słowo) jest lepszy, niż wirtual (Jezu, kolejne).
24-01-2011 23:14
von Mansfeld
   
Ocena:
+1
Dlatego wolę mówić "na żywo/przez Internet". ;) Przynajmniej unikam kalki językowej jak w tekście, choć np.: przecież rozmowa na Skype/GG także jest prowadzona na bieżąco.
24-01-2011 23:23
Llewelyn_MT
   
Ocena:
+2
Ja tam w Internecie jestem taki sam jak w rzeczywistości. Albo bardziej. Kwestia podejścia.

Inna rzecz, że nikt mi nie wierzy, że to prawda. -_-
24-01-2011 23:24
Malaggar
   
Ocena:
+10
@Llewelyn: Na żywo jesteś pingwinem?
24-01-2011 23:26
Scobin
   
Ocena:
0
@Gruszczy

W internecie ludzie prezentują fałszywy obraz siebie.

Facebook? :)


@Llewelyn

jak w rzeczywistości

Gdzie? ;)


@Laveris

No właśnie, "na żywo" ma swoje zalety, ale chyba już za mocno zakorzeniło się w znaczeniu "na bieżąco, niekoniecznie w bezpośrednim kontakcie" (np. "Ten mecz transmitujemy dla państwa na żywo").
24-01-2011 23:27
Llewelyn_MT
   
Ocena:
+2
To się nazywa awatar. Mój awatar nie jest mną, lecz graficznym przedstawieniem mojej osobowości i zainteresowań. Mylisz symbol z rzeczywistością. Nie idźcie tą drogą. ;)

EDIT: A w profilu mam własne zdjęcie.
24-01-2011 23:27
Malaggar
   
Ocena:
+2
Damn, to po co ja tam wrzucałem swoje zdjęcie?:P
24-01-2011 23:41
ment
   
Ocena:
+4
@Staszek
Gruszczy wg mnie dobrze to ujął.
Przez Internet ludzie kreują siebie innych, niż są twarzą w twarz. To dlatego podchodzimy do znajomości z netu ostrożniej. Przez internet ludzie puszczają przekaz -można traktować ten przekaz jako prawdziwy, jest on zbieżny z tym, kim ludzie chcą być, ale ten przekaz w konfrontacji z rzeczywistością nieinternetową okazuje się fałszywy. Albo inaczej, istnieje rozbieżność między wizerunkiem osoby w necie i na żywo. Zakładam, że właśnie dlatego, iż Internet w kulturze, w życiu ludzkości jest tak nowym zjawiskiem, ta rozbieżność brana jest zazwyczaj na niekorzyść internetowego wizerunku -jest on uznawany za fałszywy.

Można sobie wyobrazić świat, w którym przeważa interakcja poprzez sieć, w którym rozbieżność wizerunków jest brana na niekorzyść tego nieinternetowego. Wszystko zależy od tego, jaka forma obcowania dominuje.

Na razie jednak tak nie jest, więc ciężko się dziwić, że wirtualne wizerunki traktowane są tak, jak są traktowane.

Jeszcze jedna rzecz:
"Stół, kamień, nożyce – powiedzielibyśmy – to przedmioty istniejące w inny sposób niż to, z czym mamy do czynienia w internecie. No, ale czy jedno i drugie nie składa się z atomów, protonów, kwarków? A jeśli tak, to nie ma żadnej różnicy realności, jest jedynie różnica percepcyjna. Nasze oczy nas zwodzą."

A jak potraktujesz myśli, wyobrażenia? Wszak składają się z tego samego, co informacje w Internecie.
Swoją drogą, informacja składa się wg mnie z impulsu przekazywanego przez jakiś nośnik, nie jest namacalna. Tu dopatrywałbym się podstawowej różnicy.
25-01-2011 00:06
Scobin
    @ment
Ocena:
+2
Wszystko OK, tylko że idziemy raczej w stronę ujawniania siebie w sieci, niż w kierunku coraz większej anonimowości. Podałem już przykład Facebooka. :)

Swoją drogą w WoW po jakimś czasie Twój nick czy awatar też stają się ważne, w pewnym sensie funkcjonują podobnie do imienia i nazwiska, nie da się ich łatwo zastąpić. Anonimowość? Nie do końca.

Oczywiście podłoże pojawienia się określeń "real" i "wirtual" może być takie, jak opisujesz. Natomiast ten stan rzeczy się zmienia, i to coraz szybciej.


A jak potraktujesz myśli, wyobrażenia? Wszak składają się z tego samego, co informacje w Internecie.

W to bym nie wchodził, bo zagrzebiemy się w problemach filozoficznych, które są ciekawe, ale chyba zbyt skomplikowane. :)


Swoją drogą, informacja składa się wg mnie z impulsu przekazywanego przez jakiś nośnik, nie jest namacalna. Tu dopatrywałbym się podstawowej różnicy.

No tak, ale w internecie nie masz czystej informacji. Masz obrazki i literki, które mogą uruchomić u Ciebie jakiś proces myślowy albo jakieś działanie – tak samo działa krzesło, kamień albo książka. :)
25-01-2011 00:15
ment
   
Ocena:
0
Wg mnie raczej tak samo jak słowo czy obraz.

W przypadku obrazu może to nie jest takie oczywiste, ale kiedy patrzysz na niego, to oceniasz myśli, idee zawarte, ewentualnie piękno, a nie mierzysz ramy, nie ważysz go i nie smakujesz.
To, że coś jest namacalne, nie znaczy, że ma to znaczenie dla odbioru tej rzeczy.
25-01-2011 00:41
dzemeuksis
   
Ocena:
+5
Kto myslal, ze chodzi o Real Madryt?
25-01-2011 06:24
Repek
   
Ocena:
+8
@Scobin
Bardzo ciekawy wpis, dzięki za coś dobrego na rozruszanie zwojów z rana.

Mała refleksja etymologiczna, nie wiem, na ile trafna.

Pamiętam początki netu w Polsce z połowy lat 90. Wtedy siadanie do sieci ograniczało się dla bardzo wielu userów do irca, gierek sieciowych, sporadycznie do pierwszych prostych www [zazwyczaj tekstowych]. Nieliczni bawili się już w hakowanie, stawianie serverów i budowanie podstaw pod swoją dzisiejszą pozycję rynkową.

Wtedy skrót "irl" był czymś bardzo naturalnym, bo bycie w sieci było zazwyczaj odskocznią od tego "rl". Trudno było jeszcze wtedy w sieci prowadzić biznes i robić tę masę rzeczy, które sprawiają, że tyle czasu siedzimy codziennie przed monitorami.

Gry były tam niemal od początku, ale jednak gra sama w sobie będzie odskocznią od "reala", ew. - alternatywnym "realem".

Ja bym się na to rozróżnienie aż tak nie zżymał. Oczywiście, wnerwia mnie, jak ktoś patrzy mi w monitor, gdy robię Poltka i wydaje mu się, że się bawię. Ale poza tym wciąż bardzo wiele czynności w sieci to jest jakaś alternatywa dla "reala tu i teraz". To, że obok pojawiło się mnóstwo bardzo "realnych" czynności, tylko rozmywa granice [jest co badać :)], ale IMO jeszcze nie unieważnia podziału.

Choćby z tego powodu, że wiele osób tak to postrzega.

--
EDIT:
No tak, ale w internecie nie masz czystej informacji.

A w "realu" ma się "czystą informację"? Co to w ogóle za twór? :)

Aha, i co do kreowania siebie w sieci, o czym pisał ment. W "realu" robi się to samo. W sieci po prostu jest w pewnych kwestiach łatwiej [ale nie wszystkich! :)], ale to nie oznacza, że jakoś diametralnie inaczej jest w "realu".

Oczywiście, są ludzie, którzy mają tzw. "osobowość internetową" [czyli są w sieci nie do poznania dla ludzi znających ich w "realu", zazwyczaj na niekorzyść], ale to już pytanie do psychologa, czy nie jest to raczej odsłanianie swojego "ja", a nie kolejna maska.

Pozdrowioneczka
25-01-2011 08:38
Eri
   
Ocena:
+3
real to są takie numbers, które nie mają i... ;p
25-01-2011 09:06
Rapo
   
Ocena:
+8
Repek ma rację, codziennie występujemy w wielu odmiennych rolach (małżonek, rodzic, dziecko, sąsiad, pracownik, przełożony, kolega, klient, itd.) i w każdej z nich jesteśmy postrzegani inaczej. Zazwyczaj osoby znające kogoś w jednej roli nie są w stanie stwierdzić jak wypełnia inne. Internet daje nam po prostu dodatkowy zestaw ról.
25-01-2011 10:22
de99ial
   
Ocena:
0
Bardzo dobry wpis i zgadzam się - Real to albo hipermarket albo klub sportowy. Osobiście odróżniam te dwa typy spotkań nazywając je bezpośrednim lub pośrednim. Bezpośrednio spotykamy się w pubie, na planszówkach, na koncercie czy konwentach. Pośrednio to wszystko co wyklucza bezpośrednie spotkanie i wymaga użycia narzędzi komunikacyjnych - forum, czat, irc, telefon, skype, itd.

Osobiście bardzo nie lubię pośredniej komunikacji - to IMHO dowód na upośledzenie społeczeństwa. Coraz więcej ludzi ma tak, że o ważnych rzeczach nie potrafi rozmawiać twarzą w twarz tylko ukrywają za oknem np. komunikatora - bo tak łatwiej. A to źle świadczy o nas jako o ludziach...
25-01-2011 10:24
nimdil
    @...
Ocena:
+4
@Scobin
Facebook? :)

W sensie ludzie mają setki przyjaciół i potrafią tylko lubić? Facebook jest nie mniej zafałszowany niż reszta internetu. Plus jego nieanonimowość nie wydaje mi się szczególnie reprezentatywna. To jedna strona.

Stół, kamień, nożyce – powiedzielibyśmy – to przedmioty istniejące w inny sposób niż to, z czym mamy do czynienia w internecie. No, ale czy jedno i drugie nie składa się z atomów, protonów, kwarków?

Nie? Dysk twardy pusty i dysk twardy nie pusty to zasadniczo te same dyski. Stół rzeczywisty skada się z atomów i dalej naturalnie z tego co to implikuje. Cokolwiek na dysku (=wirtualnego) nie jest reprezentowane przez swój zbiór atomów tylko przez organizację istniejącej już materii w konkretny sposób. Są tylko informacją. Różnica ta niesie za sobą znaczne implikacje w tym zupełnie nowe sposoby niszczenia.

No tak, ale w internecie nie masz czystej informacji. Masz obrazki i literki, które mogą uruchomić u Ciebie jakiś proces myślowy albo jakieś działanie – tak samo działa krzesło, kamień albo książka. :)
W internecie masz czystą informację. To Twój komputer reprezentuje informację w określony sposób.

Wydaje mi się, że próba zamazywania podziału jest jałowa. Jeżeli utarło się, że rzeczywistość budowana w komputerach i internecie jest wirtualna to po co to zmieniać?
25-01-2011 10:40
de99ial
   
Ocena:
0
Myślę, że tak naprawdę cały wpis dotyczy poziomu językowego, a nie faktycznego. "Real" zwyczajnie drażni.
25-01-2011 10:51
Albiorix
   
Ocena:
+4
Ja mówie "w świecie materialnym", "w materii" albo jak gram trochę w dedeki to "na planie materialnym".

Nie zgodzę się, że ludzie kreują siebie sztucznymi na sieci a naturalnymi w RL. Ludzie zachowują się inaczej przy rodzinie, inaczej w pracy, inaczej w knajpie, i zawsze jest to jakaś podrasowana i sztuczna wizja siebie. Co najwyżej w świecie materialnym widać wady urody czy wymowy, no ale przecież je też maskujemy w miarę możliwości.

W sieci łatwiej ukryć krzywy nochal ale trudniej np zamaskować braki w gramatyce czy umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Z punktu widzenia społecznego i ekonomicznego, rzeczy są tak wartościowe jak wskazuje podaż i popyt, a te są zależne od zaangażowania czasowego i emocjonalnego. Czy coś jest wpisem na serwerze czy kawałem twardej blachy - to rzecz drugorzędna.

Z punktu widzenia ontologii - degustibus IMHO, tj stosuj taką ontologię jak Ci wygodnie :)
25-01-2011 12:08
Rapo
   
Ocena:
+3
Nimdilu, twierdzisz, że:
Cokolwiek na dysku (=wirtualnego) nie jest reprezentowane przez swój zbiór atomów tylko przez organizację istniejącej już materii w konkretny sposób.

Powiedz mi, czym to się różni od, na przykład, fotografii? Ona nie ma jakichś własnych atomów (skąd miałyby się wziąć?). Fotografia to też już istniejąca materia (papier, barwniki, czy inne tlenki srebra), tylko zorganizowana w konkretny sposób.

Dlatego Scobin ma rację - stół, kamień, nożyce i tekst, który widzisz na ekranie monitora jest równie rzeczywisty. Po prostu istnieją w inny sposób.
25-01-2011 12:11
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
a wg mnie to jest tak - jest rzeczywistosc, i jest rzeczywistosc wirtualna. Jest spotkanie twarza w twarz, jest spotkanie przez miedzymordzie. Ile to tam było procent mowy niewerbalnej w komunikacji? 60%? 70%? Więc rozmowa, komunikacja nie w "realu" to tylko 30% - 40% komunikacji. Wiec jest upośledzona. I nierealna, bo jednak ludzie kreują się poprzez wlasnie awatary czy inne rzeczy, bo chca byc anonimowi, ale rownoczesnie uczestniczyc w życiu socjalnym. Oczywiscie ne wszyscy.
Wiec real nie jest podobny do virtuala, odrózniają się od siebie ilością bodźców chocby. Tak więc potzebne jest rozróznienie - czy real i virtual, czy verite i virtu, czy z miedzymordziem czy bez.... jest róznica. A nazywanie tego to jest osobna sprawa. Nożyce na stole w ekranie komputera to jednak nie to samo co realne nożyce - o własnie! :)
EDIT:
Dodam jeszcze, że jeżeli te bodźce zaczną się zazębiac wraz z rozwojem techniki, i np osiagniemy pełną "rzeczywistosc wirtualną", z zapachem, mimika, wrazeniami dotykowymi itd... to wiciąz będzie to własnie "wirtualna" rzeczywistośc, choc możliwie nie do odróznienia od "realnej", fizycznej, przynajmniej na poziomie sensoriów.
Co nie znaczy, że staną się czymś równoważnym. Rzeczywistosc wirtualna zawsze musi byc skończona, bo wszystko co w niej istnieje/bedzie istniec jest oparte na stanie wiedzy i możliwościach zrozumienia człowieka. Będzie więc zawsze tworem sztucznym i niekompletnym. I chodzby to jest róznica.
25-01-2011 12:37

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.