» Blog » Gwałt w grze
29-03-2014 11:35

Gwałt w grze

W działach: Etyka, RPG | Odsłony: 1487

Wczoraj w „Dużym Formacie” ukazał się reportaż „Gwałt w grze”, polaryzując środowisko fanowskie, do którego i ja należę. Niewątpliwie publikacja ta może negatywnie wpłynąć na wizerunek krajowego fandomu (zwłaszcza fandomu gier fabularnych). Nie da się jednak go obronić, zaprzeczając istnieniu problemu. Co więcej, nie da się w ten sposób pomóc ludziom, którzy spotkali się i spotkają z symboliczną przemocą. Są jednak rzeczy, które zrobić można, warto i trzeba.

____________

Samo zjawisko nie pojawiło się wczoraj. Już w 1983 roku amerykański socjolog Gary Alan Fine pisał w książce „Shared Fantasy” (s. 62–71) o uczestniczkach wczesnych sesji gier fabularnych (autor brał w nich udział w latach 1977–1979). Jeden z uderzających fragmentów tej relacji opisuje mężczyzn, którzy traktują uczestnictwo kobiet jako problem, ponieważ ich obecność zmienia atmosferę rozgrywki, powstrzymując graczy przed wprowadzaniem do fikcji scen gwałtów na postaciach niezależnych.

Wydaje się, że z punktu widzenia większości grających (przynajmniej w Polsce, nad innymi krajami trzeba byłoby się osobno zastanowić) omawiana tu sprawa nie jest ważna. Niemniej mówienie o niej wywołuje żywe reakcje, tak jak przed rokiem przy okazji powstania grupy facebookowej „Erpegi są dla dziewczyn” oraz poświęconego jej panelu dyskusyjnego podczas czwartej edycji zjAvy. Przyczyny mogą być rozmaite, ale na pewno jedną z nich jest poczucie, że osoby opowiadające o wewnątrzfikcyjnych gwałtach nadają nadmierną wagę zjawisku marginalnemu, a przez to zatruwają atmosferę dobrej zabawy i pogarszają jej wizerunek. Z tej perspektywy sceny gwałtów na sesji mogą wydawać się mniej istotnym problemem niż głośne mówienie o nich.

Sesja RPG z 2010 roku (źródło)

Aby się do tego odnieść, trzeba najpierw zauważyć, że fandom w ostatnich latach stał się w Polsce znacznie bardziej widoczny niż do tej pory. Nie chodzi mi tu wyłącznie o niezwykłą popularność Pyrkonu (ponad 24 tysiące uczestniczek i uczestników!) czy też kontrowersje wokół klipu promocyjnego „Kostki zostały rzucone”. Okres szybkiego wzrostu liczby osób biorących udział w rodzimych konwentach zaczął się w 2011 roku, kiedy poznańskie przedsięwzięcie stało się trzytysięcznikiem. Od tego czasu każdy kolejny Pyrkon podwaja frekwencję poprzedniego, a pozostałe duże imprezy także nie stoją w miejscu. W roku 2013 mieliśmy dwunastotysięczny Pyrkon, pięciotysięczny Polcon, czterotysięczny Falkon… Były i inne czynniki (chociażby popularność serialu „Gra o tron”), ale na wskazaniu skoku frekwencyjnego konwentów poprzestańmy.

Wewnątrzfandomowe spory nie przygotowały nas na taką sytuację. Nagle znaleźliśmy się w świecie mediów wyczulonych na sprawy, które nam wydawały się czy to całkiem niewinne, czy na tyle mocno zakorzenione, aby prawie nikt na serio nie myślał o ich zmianie. W tej sytuacji możemy zareagować na różne sposoby. Najczęstszym z nich jest odrzucenie lub zmarginalizowanie krytyki, często połączone ze wskazywaniem wszystkich tych aspektów RPG, które czynią z nich atrakcyjną, dobrą rozrywkę. Podstawową motywację w tym wypadku stanowi chęć obrony fandomowego wizerunku, postrzeganego jako niesłusznie nadszarpnięty. Dobrze rozumiem taką postawę, tym bardziej że reportaż istotnie może skutkować utrudnieniami w organizacji imprez (konwentów, obozów), nieufnością rodziców i szkół, niechęcią potencjalnych sponsorów – również tam, gdzie nie ma mowy o przypadkach takich jak opisane w tekście.

Niestety jednak sami się o to prosiliśmy. Zapewne działaliśmy w dobrej wierze, ale nie dostrzegaliśmy wszystkich aspektów naszego postępowania. Przerzucaliśmy odpowiedzialność ze sprawców symbolicznej przemocy na jej ofiary („Zawsze mogłaś wyjść z sesji”, „Dlaczego tak się przejmujesz wymyśloną postacią?”), zamykaliśmy oczy na niepokojące relacje lub obwinialiśmy pojedynczych mistrzów gry, nie szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich działania były możliwe. A przecież zgadzały się na nie całe grupy (nie tylko pojedyncze osoby!), same pomysły zaś rodziły się w określonej kulturze grania. To wszystko trzeba było zmienić. Nigdy tak nie zrobiliśmy, więc teraz zbieramy owoce tego, cośmy zasiali.

Być może krytyka z zewnątrz w końcu zmobilizuje nas do tego, do czego nigdy sami nie znaleźliśmy chęci lub sił. A zacząć możemy od kilku prostych rzeczy.

Inna sesja, z roku 2011 (źródło)

Po pierwsze, przyznajmy, że sytuacje podobne do przedstawionych w artykule rzeczywiście mają miejsce. Być może nigdy nie pojawiły się akurat na naszych sesjach, ale to nie znaczy, że w ogóle nie występują. Oczywiście nie mamy na to dokładnych danych statystycznych, lecz w takich przypadkach bardzo ciężko je uzyskać, podobnie jak przy innych trudnych doświadczeniach. Bo jak znaleźć osoby, których sprawa w ogóle dotyczy? Nie mają tego przecież wypisanego w numerze PESEL. A kiedy już dotrzemy do odpowiednich respondentek i respondentów, musimy jeszcze zdobyć ich zaufanie, co wymaga czasu. Dlatego w naukach społecznych w tego rodzaju sytuacjach prowadzi się raczej badania jakościowe niż ilościowe – przynajmniej w początkowym okresie gromadzenia wiedzy o zjawisku.

Przyjrzyjmy się więc tym z konieczności niepełnym i anegdotycznym informacjom, którymi dysponujemy. Michał R. Wiśniewski w liście otwartym do „Gazety Wyborczej” (skądinąd nie złożyłbym podpisu pod kilkakrotnie powtórzonymi w nim słowami „brzydzę się”) napisał, że wiele jego koleżanek po publikacji reportażu zaczęło dzielić się historiami o fikcyjnym gwałcie w RPG. Sam mam co najmniej troje znajomych, którzy zrobili to samo. Z kolei Paweł „Skała” Jurgiel, członek grupy Lans Macabre i ważna postać w fandomie gier fabularnych (dziękuję mu za zgodę na przytoczenie wypowiedzi), napisał na swoim facebookowym profilu, że pouczające były dla niego liczne reakcje na artykuł i podziękowania za jego publikację: „Jest ich więcej niż bym się spodziewał i już w mojej prywatnej skali – na ludzi, z którymi, grałem, których znam – za dużo”.

Sama autorka tekstu w „Dużym Formacie” rozmawiała m.in. z Magdaleną Madej-Reputakowską. Jak wynika z relacji jej i jej męża, Macieja Reputakowskiego (oboje są znani w fandomie jako Mea Dea i Repek), Małgorzata Łojkowska pracowała nad reportażem kilka miesięcy, spotykała się z bardzo różnymi grupami i sama grała w RPG, a rozmów przeprowadziła blisko siedemdziesiąt. Osoby, do których dotarła, nie wzięły się znikąd; możemy tylko się domyślać, ile dziewczyn (lub ilu chłopaków) nigdy się z nią nie zetknęło bądź odmówiło współpracy.

Do tego dodajmy relacje innych osób, ostatnio wyraźnie częstsze dzięki opublikowaniu tekstu z „Dużego Formatu” (sceptycy mogą przyjąć, że jakiś odsetek relacji jest przejaskrawiony; to niewiele zmieni). Następnie dołóżmy prelekcje i panele dyskusyjne na konwentach – zadziwiające, ile można usłyszeć w rozluźnionej atmosferze, gdy nikt z mówiących nie czuje potrzeby kontrolowania swoich wypowiedzi. Podobnie z niektórymi wpisami z forów internetowych, z komentarzami spod tekstu na stronie „Dużego Formatu” (na przykład „Przez lata sesji byłem mordowany, gwałcony, pluto mojej postaci na twarz, rzygano na nią, torturowano. ŻYJĘ” – trochę przypomina to wspomnienia o fali w wojsku). I nagle okazuje się, że problem dotyczy co najmniej setek osób (nie licząc ich współgraczek i współgraczy, tudzież samych prowadzących). Nie oznacza to, iż jest powszechny, ale na pewno jest na tyle częsty, aby warto było się nim zajmować. Rację ma Martin Ann Drimm (Marcin Przybyłek), że trzeba po prostu powiedzieć na głos: gdy takie rzeczy mają miejsce, jest bardzo źle.

Dla odmiany LARP, rok 2006 (źródło)

Warto tym bardziej – i to kwestia druga – że przemoc symboliczna jest stopniowalna. John Wick w jednym z poradników opublikowanych przez Wydawnictwo Portal opisywał sposób ukarania niesfornego, psującego sesje gracza: jego postać została odizolowana od pozostałych (jeśli mnie pamięć nie myli, zamknięta w więzieniu), a sam grający miał odtąd parę razy przychodzić na spotkania i siedzieć cicho, przysłuchując się temu, co robią inni. Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, aby dołożyć zbiorowy gwałt strażników na bohaterze, ale i tak było to bardzo inwazyjne rozwiązanie. Mistrz(yni) gry ma na tyle dużą kontrolę nad wspólnie tworzonym światem, że wykorzystywanie go jako narzędzia do karania grających niesie poważne ryzyko nadużyć. Warto zachować ostrożność zwłaszcza tam, gdzie ingerujemy w istotę postaci, wprowadzając trudne wydarzenia i motywy bez uzgodnienia z daną osobą. Nikt nie musi być psychopatą, aby to się stało, czasem wystarczy zbieg kilku niekorzystnych czynników w grupie ludzi, którzy się lubią i szanują – tak jak chociażby tutaj. Oto zatem praktyczna wskazówka dla prowadzących: pamiętajcie, że wielkiej władzy towarzyszy wielka odpowiedzialność.

Pełna lista dobrych praktyk powinna być znacznie dłuższa, ale ten wpis i tak okazał się już zbyt obszerny. Dlatego teraz jeszcze tylko jedna uwaga: mówiąc o scenach gwałtu w RPG (zwłaszcza tych, na które nie wszyscy grający wyrazili zgodę), odnosimy się też do szerszego problemu, wykraczającego poza gry fabularne. Niektóre cechy RPG (będzie o nich mowa w następnym wpisie) mogą tworzyć warunki sprzyjające naruszaniu granic, ale nie musi ono być przez to łatwiejsze niż w innych sytuacjach społecznych, mających własną specyfikę.

Rzecz jednak w tym, że takie porównania bywają zwodnicze, bo mogą powstrzymywać nas przed działaniem. A tymczasem najlepszym, co możemy teraz zrobić, jest uczciwe zajęcie się problemem. I to będzie najlepsza obrona wizerunku fandomu.

Temat będę kontynuował w kolejnej notce – już jutro. Do przeczytania!

Komentarze


etcposzukiwacz
   
Ocena:
+10

"sami się o to prosiliśmy"

My? Jacy my? Ja się nie prosiłem. Czemu parę osób z problemami ma rzutować na wszystkich? Bo pasuje to pewnej grupie o ideologicznym spojrzeniu na świat?

Są matki co krzywdzą swoje dzieci, by je potem ratować. Napiszmy "obiektywny" artykuł że to problem dotyczący wszystkich matek.

29-03-2014 11:48
Scobin
   
Ocena:
+1

Odpowiedź jest już zawarta w notce.

29-03-2014 11:54
Kamulec
   
Ocena:
+3

Jak zauważyłeś w notce, temat był maglowany na długo przed publikacją tego artykułu.

Artykuł może być jednocześnie napisany przez osobę znającą zagadnienie, jak i nie dawać rzeczywistego obrazu sytuacji. Fakt, że autorka grała w gry fabularne dał jej dodatkową wiedzę, ale być może dlatego jest napisany jak komentarz w wewnętrznej dyskusji, a nie materiał adresowany do osób nie znających gier fabularnych.

29-03-2014 11:57
Scobin
   
Ocena:
+1

Samo zjawisko było obecne, ale temat maglowany jednak nie był (przynajmniej u nas, choć tamta książka Fine'a w USA to też obieg akademicki, a nie wewnątrzfandomowy).

Nie skupiałbym się też w tym momencie na ocenie artykułu, tylko na tym, co można teraz zrobić. Mleko już się rozlało.

29-03-2014 12:02
Kamulec
   
Ocena:
+7

Co można zrobić, aby ludzie byli dobrzy i żyło się dostatnio?

29-03-2014 12:03
poziomka
   
Ocena:
+13

O tym że takie rzeczy maja miejsce i ze to bardzo źle mówi się od lat. Na każdym konwencie, są i prelekcje o tym jak i w ogóle czy grac takie motywy. Są prelekcje o rozmawianiu przed sesją, o problemach na sesji. Przez 5 lat nie widziałam prelegenta, który by powiedział cokolwiek w stylu „Zawsze mogłaś wyjść z sesji”. Artykuł się nie ukazał po to by walczyć z problemem (bo do walki z problemem nie jest potrzebny zasięg ogólnopolski DF), Ukazał się po to by ktoś mógł się wybijać na temacie walki "ze zboczonym rpgowcem", wbijając się perfekcyjnie w moment smrodku po pyrkonowej reklamie. IMHO jest elementem precyzyjnie zaplanowanej strategi medialnej, w której nie chodzi o to by pomóc komukolwiek, chyba że samu sobie (fame dobra rzecz). 

29-03-2014 12:06
etcposzukiwacz
   
Ocena:
+6

@ Kamulec

Trzeba kontrolować. Podpisywać przed sesją oświadczenie i karty BHP. Dostosować się do najbardziej zwichrowanej osoby z którą gracie. Wprowadzić ograniczenia wiekowe (rpg tylko od 18 lat) i badane psychiatryczne dopuszczające do gry. Na pewno coś się jeszcze wymyśli.  

29-03-2014 12:08
Scobin
   
Ocena:
+2

O tym że takie rzeczy maja miejsce i ze to bardzo źle mówi się od lat. Na każdym konwencie, są i prelekcje o tym jak i w ogóle czy grac takie motywy. Są prelekcje o rozmawianiu przed sesją, o problemach na sesji. Przez 5 lat nie widziałam prelegenta, który by powiedział cokolwiek w stylu „Zawsze mogłaś wyjść z sesji”.

Mam zupełnie inne odczucia. Między innymi dlatego, że od dwóch dni rozmawiam na Facebooku z wieloma znajomymi (i znajomymi znajomych), którzy dokładnie w taki sposób piszą. Jednym z celów tej notki jest wyjaśnienie, dlaczego uważam to za niewłaściwe.

Poza tym, jak już napisałem, mniej interesuje mnie teraz sam artykuł, a bardziej – konkretne rzeczy, które możemy robić. Ktoś już to zaczął? Świetnie, więc teraz róbmy tak częściej.

29-03-2014 12:10
Kamulec
   
Ocena:
+3

Jak na mój gust powiedziano na ten temat w ramach femiflejmu o wiele więcej, niż było warto – gadanie kilkadziesiąt razy o tym samym, czy słuchanie mantry jest nudne i bezproduktywne. 

Zamiast jakichkolwiek rozsądnej inicjatywy (tutaj mi się nasuwa próba dotarcia do graczy w wieku gimnazjalnym, licealnym i zwrócenia im na pewne kwestie uwagi), słyszymy postulaty bezwarunkowego potępiania i zakazywania. Z próby rozwiązania problemu występowania gwałtów na tych sesjach, na których lepiej, by ich nie było, przenosimy się więc do obrony przed zakusami tych, którzy chcą nam narzucać ograniczenia – ten drugi problem dotyczy nas bezpośrednio.

29-03-2014 12:16
Scobin
   
Ocena:
+1

Gdyby było nudne, to nikt by już o tym nie pisał. :-)

W drugiej części będzie więcej konkretnych sugestii, wśród nich postaram się także wspomnieć m.in. o tym, o czym piszesz.

29-03-2014 12:18
Kamulec
   
Ocena:
+1

Po jakim czasie Smoleńsk stał się nudny?

29-03-2014 12:20
poziomka
   
Ocena:
+3

Ale to nie jest związane z rpg...tylko z mentalnością ludzką. Ci sami ludzie Ci powiedzą, że jak Cię facet słownie molestuje przy barze to możesz wezwać ochronę/wyjść z lokalu. Aktywna część środowiska pracuje raczej w dobrym kierunku, serio. 

29-03-2014 12:26
Scobin
   
Ocena:
+1

Ale to nie jest związane z rpg...tylko z mentalnością ludzką. Ci sami ludzie Ci powiedzą, że jak Cię facet słownie molestuje przy barze to możesz wezwać ochronę/wyjść z lokalu.

Tutaj mogę jedynie powtórzyć to, co napisałem pod koniec notki (i we wcześniejszym komentarzu o przykrych doświadczeniach z Facebooka). Nie neguję natomiast, że jak najbardziej są ludzie wykonujący świetną robotę (np. Skała).

29-03-2014 12:31
poziomka
   
Ocena:
+8

A ja Ci mogę powiedzieć że wielka jest szkoda, że powstają hurtowo takie wpisy ja Twój (i nie tylko Twój), że inteligentnym ludziom chce się bawić w cudzą medialna grę.

29-03-2014 12:39
Kamulec
   
Ocena:
0

Napisałem to już w innym miejscu, ale zacytuję

Moim zdaniem warto rozróżnić i nie wrzucać do jednego worka dwóch sytuacji, w których motyw ten się pojawia: pierwszej, gdy jest to rozgrywane wyłącznie na poziomie gry (nawet jeśli współgracze czują się z tym niekomfortowo) i drugiej, gdy jest usprawiedliwieniem dla molestowania.

29-03-2014 12:42
Scobin
   
Ocena:
+1

@poziomka

Rozumiem, że tak to oceniasz – dzięki za szczerość. Ja mam inne zdanie, zdaje się, że już wystarczająco przejrzyście przedstawione. Pozostańmy więc przy swoich poglądach i pomysłach na fandomową działalność.

[EDIT] Natomiast dzięki za zwrócenie mi uwagi na to, co już zostało zrobione. Nawet jeśli inaczej oceniamy wagę takich działań, to wciąż warto będzie o nich napisać w drugiej notce.

@Kamulec

Wydaje mi się, że piszę tylko o pierwszym typie sytuacji. Drugi jest dla mnie zupełnie karygodny. Nawet nie wiem, czy trzeba o nim wspominać w następnym wpisie – z ciekawości zapytam: jakie jest Twoje zdanie?

29-03-2014 12:47
-DE-
   
Ocena:
+1

I tu wychodzi wyzszosc D&D4 nad wiekszoscia innych erpegow - w D&D4 nie bylo zasad do gwaltow, wiec do nich nie dodchodzilo!

29-03-2014 13:03
Kamulec
   
Ocena:
+2

@Scobin

Moim zdaniem w dyskusji oba przypadki są mieszane ze szkodą dla niej. Mówić warto o obu (byle nie powtarzać wciąż tego samego w tym samym gronie), ale osobno. Pierwszy to kwestia zwrócenia uwagi na możliwe przeciwskazania do wprowadzenia takiego motywu w ogóle lub w konkretnym kształcie. W drugim wypadku chodzi o to, by współgracze reagowali.

29-03-2014 13:12
Scobin
   
Ocena:
0

OK, dzięki za sugestię, obiecuję przemyśleć na potrzeby jutrzejszego wpisu.

29-03-2014 13:14
banracy
   
Ocena:
+6

@ Scobin

Pisanie, że fandom sobie zasłużył na robienie z nich zboczeńców bo w magiczny sposób nie zapobiegł wszystkim gwałtom na postaciach jest absurdalny. To tak jakby twierdzić, że fani militariów są odpowiedzialni za ludzi, którzy przypadkiem się zastrzelil. Kij z tym, że fani militariów nie pochwalają nierozważnego obchodzenia się z bronią, cholera z tym że ci ludzie raczej na zloty fanów militariów nie jeździli, oni są winni i powinni bić się w pierś za każdym razem jak ktoś kogoś postrzeli wymachując pistoletem bo stworzyli kulturę strzelania sobie w głowę. 

29-03-2014 13:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.