18-08-2009 11:30
Gry, zabawy i Puchar Mistrza Mistrzów
Odsłony: 3
Zajrzałem niedawno na blog Sejiego, na którym dyskusja o Pucharze Mistrza Mistrzów skręciła w stronę pytania: "Czy RPG to bardziej gra, czy zabawa?". Pytanie nieobojętne dla formuły PMM-u, któremu część z nas ma za złe, że nie docenia np. czwartej edycji D&D. Owszem: kostkowej, mapkowo-planszowej – lecz niewątpliwie uznawanej za role-playing game przez ogromną liczbę ludzi i jako taką promowanej, a w dodatku pewnie bardziej wiernej korzeniom naszej rozrywki niż np. podręcznikowy Świat Mroku.
Dyskusja ta (wraz z kilkoma wcześniejszymi) skłoniła mnie do przemyślenia własnych poglądów. Skoro zaś spędziłem nad tym kilka chwil – czemuż się nimi nie podzielić?
A zatem: RPG to termin-worek, czy może raczej balon, który rozszerzał się i rozszerzał, aż w końcu objął zjawiska mające ze sobą niewiele wspólnego. Po jednej stronie mamy nacisk na fabułę, narrację, immersję, odgrywanie ról (Jesienna Gawęda), po drugiej – cyfry, kostki, plansze i kartoniki (wiele gier indie). Pierwszy model jest bliższy zabawie (mniej sformalizowanej niż gra), drugi grze (bardziej systematycznej od zabawy). Gdzieś pośrodku tkwią przypadki standardowe, nieeksperymentalne i mniej kontrowersyjne (np. druga edycja Warhammera).
Oczywiście, wszystko to bardzo utrudnia sensowne zdefiniowanie RPG – a jednocześnie każe mi się zastanowić, czy jakakolwiek definicja może sobie rościć pretensje do objęcia całości tego zjawiska. Być może przyszedł czas na to, aby jasno wydzielić w jego ramach nie tylko typy graczy, lecz także typy gier. Inaczej trzej erpegowcy, którzy spotkają się na konwencie i postanowią razem "zagrać w RPG – poprowadź tak, jak chcesz, my się dostosujemy", przeżyją szok, bo dla każdego te trzy literki będą znaczyć całkiem co innego.
Powróćmy do Pucharu Mistrza Mistrzów. Skoro rozmaite podejścia do role-playing games tak bardzo się różnią, to czy jeden konkurs może się rządzić wspólnymi zasadami, które obejmą każde z nich? Z pewnością nie. Dlaczego jednak w takim razie wyróżniać taki a nie inny model grania? Dlaczego wygra raczej Legenda Pięciu Kręgów niż Burning Empires, raczej dark heroic fantasy (historia bohaterów, którzy poświęcają to, co mają najdroższego) niż dungeon crawl?
Ezechiel napisał świetny tekst o różnicach między grami fabularnymi a planszowymi. Pokazał, że te ostatnie wiążą się ze znacznie mniejszym ryzykiem – partia Dominiona uda się prawie zawsze, a sesja RPG potrafi zawieść. Tak samo jest z dwoma skrajnymi podejściami do gier fabularnych, o których wspomniałem wyżej. Im większy stopień formalizacji rozgrywki, w tym mniejszym stopniu końcowa satysfakcja grających zależy od czynników zmiennych i subiektywnych, takich jak choćby samopoczucie uczestników czy stopień przygotowania mistrza gry. Wszelako...
...wszelako jest też tak, jak napisał Furiath (mimo iż nie do końca się zgadzam z jego końcową konkluzją): sesje świetnie przygotowane dają szansę rozrywki wyjątkowej, niezapomnianej, podczas gdy te gorzej opracowane pozwalają się bawić częściej. Podobnie można powiedzieć o różnicy między typami gier. Czwarta edycja D&D minimalizuje ryzyko awarii, ale trudno rozegrać w tym systemie sesję życia. Z Jesienną Gawędą jest dokładnie odwrotnie.
Nie znaczy to, że "moje RPG jest lepsze niż twoje". Jedni z nas wolą pierwszy model grania, inni drugi. Co więcej, nawet ta sama osoba może zmieniać swoje preferencje (np. obniżając poprzeczkę wieczorem po pracy, ale raz w roku idąc na całego). Wracając jednak raz jeszcze do PMM-u: pamiętajmy, że to konkurs, który ma z założenia promować to, co wyjątkowe. Ze wszystkimi niedociągnięciami (których nie ma sensu tutaj wymieniać) – to jedno Puchar Mistrza Mistrzów robi dobrze.
[Grafika ze strony Avangardy].
Dyskusja ta (wraz z kilkoma wcześniejszymi) skłoniła mnie do przemyślenia własnych poglądów. Skoro zaś spędziłem nad tym kilka chwil – czemuż się nimi nie podzielić?
A zatem: RPG to termin-worek, czy może raczej balon, który rozszerzał się i rozszerzał, aż w końcu objął zjawiska mające ze sobą niewiele wspólnego. Po jednej stronie mamy nacisk na fabułę, narrację, immersję, odgrywanie ról (Jesienna Gawęda), po drugiej – cyfry, kostki, plansze i kartoniki (wiele gier indie). Pierwszy model jest bliższy zabawie (mniej sformalizowanej niż gra), drugi grze (bardziej systematycznej od zabawy). Gdzieś pośrodku tkwią przypadki standardowe, nieeksperymentalne i mniej kontrowersyjne (np. druga edycja Warhammera).
Oczywiście, wszystko to bardzo utrudnia sensowne zdefiniowanie RPG – a jednocześnie każe mi się zastanowić, czy jakakolwiek definicja może sobie rościć pretensje do objęcia całości tego zjawiska. Być może przyszedł czas na to, aby jasno wydzielić w jego ramach nie tylko typy graczy, lecz także typy gier. Inaczej trzej erpegowcy, którzy spotkają się na konwencie i postanowią razem "zagrać w RPG – poprowadź tak, jak chcesz, my się dostosujemy", przeżyją szok, bo dla każdego te trzy literki będą znaczyć całkiem co innego.
Powróćmy do Pucharu Mistrza Mistrzów. Skoro rozmaite podejścia do role-playing games tak bardzo się różnią, to czy jeden konkurs może się rządzić wspólnymi zasadami, które obejmą każde z nich? Z pewnością nie. Dlaczego jednak w takim razie wyróżniać taki a nie inny model grania? Dlaczego wygra raczej Legenda Pięciu Kręgów niż Burning Empires, raczej dark heroic fantasy (historia bohaterów, którzy poświęcają to, co mają najdroższego) niż dungeon crawl?
Ezechiel napisał świetny tekst o różnicach między grami fabularnymi a planszowymi. Pokazał, że te ostatnie wiążą się ze znacznie mniejszym ryzykiem – partia Dominiona uda się prawie zawsze, a sesja RPG potrafi zawieść. Tak samo jest z dwoma skrajnymi podejściami do gier fabularnych, o których wspomniałem wyżej. Im większy stopień formalizacji rozgrywki, w tym mniejszym stopniu końcowa satysfakcja grających zależy od czynników zmiennych i subiektywnych, takich jak choćby samopoczucie uczestników czy stopień przygotowania mistrza gry. Wszelako...
...wszelako jest też tak, jak napisał Furiath (mimo iż nie do końca się zgadzam z jego końcową konkluzją): sesje świetnie przygotowane dają szansę rozrywki wyjątkowej, niezapomnianej, podczas gdy te gorzej opracowane pozwalają się bawić częściej. Podobnie można powiedzieć o różnicy między typami gier. Czwarta edycja D&D minimalizuje ryzyko awarii, ale trudno rozegrać w tym systemie sesję życia. Z Jesienną Gawędą jest dokładnie odwrotnie.
Nie znaczy to, że "moje RPG jest lepsze niż twoje". Jedni z nas wolą pierwszy model grania, inni drugi. Co więcej, nawet ta sama osoba może zmieniać swoje preferencje (np. obniżając poprzeczkę wieczorem po pracy, ale raz w roku idąc na całego). Wracając jednak raz jeszcze do PMM-u: pamiętajmy, że to konkurs, który ma z założenia promować to, co wyjątkowe. Ze wszystkimi niedociągnięciami (których nie ma sensu tutaj wymieniać) – to jedno Puchar Mistrza Mistrzów robi dobrze.
[Grafika ze strony Avangardy].