» Blog » Gry są do grania?
30-12-2010 16:49

Gry są do grania?

W działach: Gry, Netyka, RPG, Społeczne współżycie | Odsłony: 15

Gry są do grania?
Ostatnio w kilku miejscach spotkałem hasło: "Gry są do grania" (czasem z dopiskiem, na przykład: "...nie do czytania"). To dobra okazja, żeby przez chwilę się zastanowić, po co właściwie ta fraza jest używana. Istnieją tutaj dwie zasadnicze możliwości, a ponieważ druga z nich jest bardzo szkodliwa, zamierzam krótko się z nią rozprawić. Nie będzie to dyskusja z rzecznikami takiego poglądu, nie oni są adresatami tego wpisu (nie będą go raczej zresztą czytać) – kieruję go do osób, które z nimi się spotykają. Można potraktować ten post jako narzędzie intelektualnej samoobrony.


Po pierwsze zatem, za pomocą rzeczonego określenia można przekazać prostą informację o typowym (ale nie wyłącznym) przeznaczeniu gier. Czasem ten zabieg się przydaje – na przykład wtedy, kiedy początkujący autor settingu zamierza dokładnie opisać historię świata, a my chcemy go od tego odwieść, bo sądzimy, że przeszłość uniwersum ma mizerne przełożenie na rzeczywistą grę.

Taką perspektywę prezentuje np. Światotworzenie Andrzeja Stója i z pewnością nie jest ona szkodliwa. Podobnie będzie pewnie wówczas, kiedy ktoś stosuje hasło "Gry są do grania" dla promowania poglądu, że nie należy recenzować podręcznika RPG przed zagraniem – ale nie traktuje owej frazy tak, jakby była ona prawdą objawioną.


Po drugie jednak, można wykorzystywać wspomniane hasło w sposób irracjonalny, jako element ideologii. Zakłada się wtedy, że granie jest jedyną uświęconą funkcją gier, a każde inne ich użycie (np. rozmowa o nich) będzie miało charakter świętokradczy. Tak jak w każdej ideologii, zagadnienie ściśle kulturowe próbuje się przedstawić jako kwestię natury. Zdanie "Gry są [tylko] do grania" nie różni się pod tym względem od popularnego tu i ówdzie stwierdzenia "Seks jest [tylko] do rozmnażania". (Oczywiście, obydwa są nieprawdziwe).

Takiego ideologa można przyrównać do najgorszego wariantu kaznodziei. Prezentuje on swoją prawdę jako rzecz całkowicie oczywistą, z którą żaden myślący człowiek nie może się nie zgodzić. Równocześnie nie zauważa własnych sprzeczności (na ich wytknięcie reagując erystyką). A przecież zdanie "Gry są [tylko] do grania" jest samo w sobie absurdalne, bo piszący je człowiek już włącza się w rozmowę o RPG, zamiast w nie grać.


Argumentacja w dyskusji z ideologiem "gier do grania" jest zasadniczo bezcelowa: trudno dyskutować z kimś, kto nie uznaje zasady niesprzeczności. Sądzę jednak, że o pewnych argumentach warto pamiętać – czy to na własny, prywatny użytek, czy też na potrzeby osób, które akurat nie rozpoznały w ideologu ideologa.

Przede wszystkim: "typowe" to nie to samo co "jedyne". Na przykład sam mózg człowieka zdecydowanie nie jest ani do czytania, ani do pisania. Nie takie są funkcje, dla których pełnienia został ewolucyjnie ukształtowany. Zgodnie z logiką ideologii oznaczałoby to, że wszelka lektura jest grzechem, bo oddala nas od świętego celu mózgu – podobnie jak robienie z RPG innych rzeczy niż granie oddala nas od ich uświęconego przeznaczenia.

Przydatna będzie tutaj krótka lista rzeczy innych niż granie, które można robić w związku z RPG. Otóż można: gromadzić kolejne książki i nieoficjalne materiały, zbierać erpegowe inspiracje, jeździć na konwenty, prowadzić na nich prelekcje albo brać udział w warsztatach, publikować wpisy blogowe, uczestniczyć w dyskusjach internetowych, pisać artykuły, przygotowywać scenariusze, pracować jako tłumacz, korektor czy redaktor, tworzyć własne gry, wprowadzać do RPG nowych graczy. I tak dalej, i tak dalej. Erpegowiec wcale nie zawsze i nie wszędzie musi być graczem.

Naturalnie, ideolog "gier do grania", aby zachować choć pozory konsekwencji, musi negować takie aktywności. Dość standardową metodą jest tu stwierdzenie, że mają one charakter kompensacji: tak naprawdę (zwróćcie uwagę na wyłaniający się tu wątek natchnionego psychoanalityka!) tacy ludzie chcieliby grać, ale z jakiegoś powodu zadowalają się czynnościami zastępczymi. Być może nie zdają sobie sprawy z tego, co dla nich przyjemne albo dobre, i należy ich uświadomić?

Przy tej okazji ujawnia się niezdolność (albo niechęć) ideologa do przyznania, iż inni ludzie mogą czerpać przyjemność (korzyści, satysfakcję) z odmiennych aspektów gier RPG niż on sam. Odpowiedź na takie dictum nie jest trudna, starczy przypomnieć najbanalniejszą prawdę ludowej psychologii. Ludzie są różni – i tyle.

Nieco subtelniejsi ideolodzy będą może sugerować, iż wyliczone powyżej aktywności mają sens, ale tylko jako przygotowanie do sesji. Również i taki pogląd obala jednak sama rzeczywistość, pokazując liczne przykłady osób, które są całkowicie zadowolone z tego, co robią, mimo że nie przekłada się to bezpośrednio na częstość i kształt ich sesji. Wypada jedynie powtórzyć: ludzie są różni. Ta prosta prawda często umyka ideologom.


Oczywiście, konsekwentni kapłani ideologii "Gry są [tylko] do grania" nie będą pisać komentarzy pod tym postem. Nie będą go nawet czytać, bo byłoby to grzechem przeciw ich świętemu przykazaniu. Składam im więc życzenia zaocznie: wielu udanych sesji!

Wszystkim pozostałym natomiast życzę, aby nie przejmowali się zbytnio ideologami "gier do grania". Skoro argumentacja jest bezcelowa, to najlepiej kogoś takiego zignorować i liczyć na to, że się nawróci. Być może już w 2011 roku?


PS. Zdjęcie wypożyczyłem stąd.

Komentarze


Scobin
   
Ocena:
0
Powiedzmy, że przy pisaniu tej notki przyświecała mi myśl o nieudolnym przynajmniej naśladowaniu Tuwima, który wielkim satyrykiem był. ;-)
30-12-2010 18:48
szelest
    Scobin
Ocena:
+4
Jakie touche?:)
30-12-2010 19:03
Kastor Krieg
   
Ocena:
+1
Staszku drogi, ładnie tak trollować? :D

Co do GNP zaś, osobiście na to hasło odpowiadam "NP!". Tak, kolekcjonuję książki - jako ciekawe czytadła i bibliofilskie eye-candy. Tak, gram - czasem mniej, czasem więcej. Ale nie zaliczyłem jeszcze dłuższego niż miesiąc czy dwa (choroba, zlecenie) okresu w którym nie zagrałbym choć raz. Więc jestem cały czas aktywny erpegowo.

I tak, roszczę sobie prawo do gadania o RPG, teoretyzowania, pisania publicystyki, dzielenia się pomysłami i reszty form kreatywnych. Pomysł tego, że ktoś może mnie negatywnie wartościować dlatego, że przeleję jakieś swoje przemyślenia, opinie czy erpegowe pomysły na ciekły kryształ jest taki... pocieszny.

Wiem, że L5R 4th kupię sobie na pewno, w zestawie z Enemies of the Empire, choćbym miał pół sesji nie zagrać. Bo chcę przeczytać, chcę być na bieżąco z systemem, bo frajdę sprawia mi wymyślanie stuffu do inspirującego mnie systemu.

Sue me, GNP-clique.
30-12-2010 19:08
Zuhar
   
Ocena:
+3
Zdaje się, że Scobin pomylił Cię z Szeptem.
30-12-2010 19:09
Scobin
    @szelest, Szept
Ocena:
0
Sławek wyjaśnił pomyłkę za mnie, przepraszam za wszystkie straty moralne. :)
30-12-2010 19:10
Szept
   
Ocena:
+3
@Scobin
Nie ty pierwszy nas mylisz.
To prawie jak mylenie Puszona z Puszkinem :)
30-12-2010 21:33
Repek
   
Ocena:
+1
Link ciekawy, chyba na temat.

http://gameplay.pl/news.asp?ID=560 50
31-12-2010 19:46
Scobin
   
Ocena:
+1
Bardzo fajny tekst, no i autor nie bał się użyć słowa "kognitywistyczny"!
31-12-2010 19:56
~snoth

Użytkownik niezarejestrowany
    A czy ty wiesz, Rochu, co to jest wuj? - Wuj - to wuj.
Ocena:
+1
Tak gry są do grania! To prosta zgrabna i logiczna sentencja. Na pierwszy rzut oka niczego nie brak i trudno jej nie przyklasnąć.

Całą resztę nazwać można czczą gadaniną, erystyką, semantyką.
Nic niewnoszące odbijanie piłeczki i rozmydlenie tematu. Niesmaczne pozowanie na intelektualnego Lutra (kolejnego kapłona)obalającego stary porządek i wraz z nim przeszłości ołtarze. No i autentycznie burzenie (mącenie) idzie dobrze gorzej z budowaniem, bo jeśli nie do grania to, do czego miały by być gry? Nasz guru mówi do „rozmawiania, do recenzowania, do kolekcjonowania”, ja powiem, że powinny „bawić i uczyć”. Jednak, co to za gra, która jest po prostu dla ogółu społeczności, niegrywalna? Owszem bawi, owszem uczy, ale taka z niej gra jak z papieru ściernego papier toaletowy?

A z ogółem społeczności jest tak:
-Kto pije wino by kontentować się jego barwą i podziwiać bukiet smaków? Ręka do góry.
-Kto pije wino dla procentów humoru by dziabało lub siekło ręka do góry.
-dziękuje.
Tak samo jest z grami.

Można powiedzieć, że gry powinny bawić i uczyć a „granie dla gry” jak „sztuka dla sztuki” mija się z celem i odarte jest z sensu. Jednak, jeśli nie jesteśmy z tych, dla których „cel uświęca środki” to warto by jednak o tych środkach nie zapominać. W przypadku gry będzie to właśnie granie. I owszem można jej sobie używać inaczej, ale na papier toaletowy naprawdę lepiej od Nemezis nada siędo podtarcia pupy, serio, serio :)

A tutaj święcie się obruszam i oburzam bo trudno mi tego nie robić. Kiedy czytam że wielbłąd powinien przejść przez ucho igielne by udowodnić, że jest wielbłądem. Czy naprawdę musimy udowadniać ludziom swoją niewinność czy też oni powinni najpierw nam udowodnić naszą winę. W jaki sposób pogląd gry do grania miałby szkodzić? Tylko bez przejaskrawień proszę, bo to jak widać można i w drugą mańke zrobić.

Całą tą dyskusję dyskusje widzę jak kolejny nudny pojedynek dla „nieopierzonych” którzy chcą obrosnąć w piórka. A do tego „towarzysze komuniści” nasz system potrzebuje wrogów nie ważne czy prawdziwych czy nie. Z igły widły. Tak najprościej powiedzieć swoje i zamknąć dyskusje mówiąc, że druga stronna to ślepi na argumenty zeloci i cześć. Ew. wycofać się mówiąc „no skłoniło was to do myślenia”.
01-01-2011 14:18
Scobin
    @snoth
Ocena:
+1
Odpowiedź na pytanie, "do czego miałyby być gry", znajdziesz na blogu beacona.

Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób hasło "Gry są do grania" może być szkodliwe, znajdziesz w wielu miejscach, w których komuś się wydaje, że wie lepiej niż inni, co jest dla nich dobre. Nie zasługują na to, aby je tu promować, ale jeżeli interesuje Cię Prawda, zapraszam na priva. ;-)

Poza tym wpis jest utrzymany w pewnej konwencji, o której wspominam wprost w komentarzach (satyra, Tuwim).

PS. Twój komentarz jest dla mnie mało czytelny, więc jeśli chcesz uzyskać dokładniejszą odpowiedź, niestety musisz wypowiedzieć się w bardziej klarowny sposób.
01-01-2011 15:10
~Raza-Toth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Na blogu beacona mamy właśnie to co nazywam rozmydleniem. Analogia z winem miała zwrócić uwagę na to że większość chciała by gry do grania. Autor sam określa tekst mianem "czczej gadaniny" mającej wypełnić czas przed obiadem.

Nie wiem też czy kogokolwiek w tym i również beacona interesuje kupowanie gier wydanych tylko po to aby zarobić. I znowu wracamy do demonstrującego jak to jest ze społecznością przykładu z winem. Znaczy że gry to generalnie do grania jednak są.

Jest przecież masa innych aktywności służących realizacji tych samych potrzeb. Łatwiej zarobić na czymś innym niż RPG. Są bardziej prestiżowe grupy niż RPGowcy. Dlaczego więc nadal wciąż jeszcze RPG?

A może jednak coś w tym jest? -W graniu, w rpg. Pytanie co? Czy chodzi o kolorowe ilustracje? O warstwę literacką? Czy przynależność do "fandomu". A może właśnie chodzi o granie? ;]

I znów można spytać o jakie granie?

"Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób hasło "Gry są do grania" może być szkodliwe, znajdziesz w wielu miejscach, w których komuś się wydaje, że wie lepiej niż inni, co jest dla nich dobre."

1.)Nie sposób się nie zgodzić że są takie miejsca nie będę się z tym kłócił.

2.) Z tym że coś "może" szkodzić podobnież nie będę polemizował.

3. "Konwencja" się udała. Generalnie przyjemnie się to czyta i rzeczywiście skłania do myślenia. IMHO tak jest często z ideami że po wynajdującym ją myślicielu, demagogu pojawiają się i bezmyślnie powtarzający. "Pomniejsze bóstwa" Pratchetta się kłaniają.
01-01-2011 19:10
Scobin
   
Ocena:
0
OK, teraz myślę, że rozumiem. :)

Trudno się nie zgodzić, że generalnie gry służą do grania. Natomiast można z nimi robić wiele innych rzeczy – i nie ma powodu, żeby te rzeczy deprecjonować, nawet jeżeli uznamy je za rzadkie czy nietypowe.

Niektórzy ludzie mogą wręcz grać bardzo rzadko, ale czerpać przyjemność z innych aktywności związanych z RPG – przykładem niedawny coming out Enca. ;-)

I tylko o to mi chodziło. :)
01-01-2011 19:53
~Enc

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@Scobin:

Staszku, do niedawna grałem regularnie, średnio 3-4 sesje miesięcznie. Niestety, z wolnym czasem zrobiło się bardzo źle i z nowym rokiem przeszedłem na emeryturę.
02-01-2011 19:59
Scobin
   
Ocena:
0
OK, w takim razie przepraszam za nadużycie semantyczne. :)
02-01-2011 20:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.