» Blog »
24-04-2009 13:35

W działach: Literatura, Inspiracje do RPG | Odsłony: 0

W tym semestrze biorę udział w zajęciach z fantastyki literackiej na ekranie, prowadzonych przez dr. Jacka Nowakowskiego. W ich ramach dyskutowaliśmy m.in. o "Solaris" Lema i "Katedrze" Dukaja. Tę ostatnią przeczytałem dzisiaj i postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma spostrzeżeniami. Niektóre z nich są moje, inne pochodzą z zajęć.

– Niezwykły jest sposób, w jaki Dukaj pisze o Katedrze. Już w pierwszym akapicie bezpośrednio porównuje ją do ptaka. Potem w opisach "budowli" (właśnie, jakich słów użyć, każde kłamie, także "Katedra" to bynajmniej nie neutralne sformułowanie) padają takie wyrazy, jak "żebra", "kręgosłup", "szkielet". Animizacja. "Katedra zmienia się z kamienia w zwierzę. Nie oddech, ale coś jednak porusza nią, istnieje rytm – wielogodzinny, skomplikowany rytm – w którym żebra nawy głównej unoszą się i opadają, szpony wież zaciskają się na próżni, falangi kostnych grzebieni stroszą się i kładą ku krzyżowi, a krzyż, krzyż jest coraz większy". Literatura dostarcza wielu przykładów takich metafor: opisywania jednej rzeczy w kategoriach drugiej. Zarazem to znakomity materiał dla mistrzów gry – przypomniał mi i na nowo uświadomił, jak ważną rolę mogą odegrać przenośnie w erpegowej narracji.

– I Dukaj, i Lem pisali o Niepoznawalnym, o innej istocie, z którą człowiek się kontaktuje i którą próbuje poznać. Nie poznaje jej wprawdzie, ale w toku tego kontaktu na nowo doświadcza siebie. (Katedra wielokrotnie opisywana jest jako coś, co żyje; zbudowana zresztą z żywokrystu, zmienia swój kształt z biegiem czasu. Podobnie Ocean).

– Obejrzałem również film Bagińskiego. Luźno inspirowany opowiadaniem, skupiony wyłącznie na jednej scenie, traci wiele z kontekstu religijnego, metafizycznego, technologicznego. Jest jednak piękny, a jak napisali obaj twórcy w przedmowie do wspólnego książkowego wydania "Katedry": "Gdy filmowa realizacja Katedry zdobywa uznanie i rozgłos światowy, warto zapomniec, że w istocie cały ów proces napędzany był mocą tej samej nierozumnej, radosnej, dziecinnej fascynacji, która sprawia, że wieczorami, nocami, z wysuniętym językiem i wypiekami na policzkach ślęczymy nad naszymi wariackimi projektami – nie ma znaczenia: przy sztaludze, nad rękopisem, przy komputerze [...] – bo jest zbyt piękne, bo złapało za serce i umysł, bo nie sposób się oprzeć.
Nawet jeśli przyjdzie zapłacić cenę najwyższą, gdy okrutna fascynacja rzeczywiście pochłonie i skonsumuje człowieka bez reszty". Bardzo cenna perspektywa interpretacyjna.

– Uprzytomniłem sobie przy okazji, jak wielkie mam braki w lekturze fantastyki. Pozostaje wierzyć, że znajdę czas, aby stopniowo poznawać najpierw jej klasykę, a następnie może i rzadsze dzieła – uzbrojony w różne narzędzia historyczno- i teoretycznoliterackie. Bardzo możliwe, że to będzie jeden z moich planów na przyszły rok akademicki. Tym bardziej że szykuje się szansa kontaktu z osobą zajmującą się badawczo właśnie tą problematyką... Ale zobaczymy.

– I na koniec jeden drobny szczegół, który mnie niezwykle ujął. Otóż narrator opowiadania, Lavone, w pewnej chwili mówi tak. "O samym żywokryście wiem wystarczająco dużo, by móc przejrzeć te księgi bez uczucia, iż walę głowa w mur ezoteryki hi-tech. Co prawda nigdy do końca nie pojąłem teorii jego programowania [...]. Praktykę jednak znam, kiedyś nawet sam siałem. Była to [...] mała altanka nad jeziorem u dziadków na Hoolstalonie. [...] Już wtedy nurtowała mnie założona nieprecyzyjność owego procesu: nie miało znaczenia, czy posieję te ziarna dokładnie wzdłuz linii, czy rozsypię szeroką wstęgą; nie miało to znaczenia, gdzie które z nich upadnie" (podkr. moje).

A teraz przypowieść o siewcy (Łk 8, 5–8a):

"«Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny»".

Dukaj nie rozwija tego wątku, ale Lavone jest księdzem. W jego ustach opowieść o sianiu żywokrystu nabiera ciekawych znaczeń. I jeszcze bardziej wzmacnia religijny kontekst opowieści o Katedrze. Chyba właśnie na niego zwrócę uwagę w dalszych lekturach Dukajowej prozy.

Komentarze


Neurocide
   
Ocena:
0
Scobin naprawdę wysoko mierzysz. Ze dwa razy na swoim blogu zdobyłem się na tekst inspirowany zajęciami na filologii - w komentarze nie opływałem. Ale bądź wytrwały.
24-04-2009 23:47
Scobin
   
Ocena:
0
To jest też po części wpis dla mnie samego. Będę mógł kiedyś wrócić, przypomnieć sobie lekturę... Ostatnio jestem w nastroju lekko pamiętnikarskim – jakieś notatki w zeszyciku pod koniec dnia, pomysł na dokumentowanie przeczytanych książek. Zobaczymy, czy się utrzyma.

Niemniej i tak zachęcam do komentowania. ;-)
25-04-2009 10:58
Mayhnavea
   
Ocena:
+2
O, dzięki za trop siewcy, nie wpadłem na to :) Fajne.

W metaforyce cielesnej opowiadania jest fajny myk a "zwierzęcość" nie jest jedynym tropem. Jest jeszcze konające ciało (ludzkie), a potem ciało budzące się lub dźwigające - odwołanie do Zmartwychwstania. Biorąc pod uwagę żywo-kryst Dukaj nie mógł poprzestać na porównaniach do zwierząt.

Mi bardzo podoba się jeden z pierwszych opisów Katedry jako cienia na tle gwiazd - kiedy budowla jest "brakiem" a nie figurą. Bohater-narrator de facto ogląda gwiazdy i to, czego nie ma - jest Katedrą.

A co dla mnie najfajniejsze - i zupełnie oryginalne u Dukaja - jest stosowanie ruchu rozwijającego się żywokrystu w samym sposobie narracji. Widać to w scenie, kiedy bohater widzi żebra katedry w świecie latarki (w zasadzie ten moment obnaża sposób narracji, gdzie śledzimy ruch oczu bohatera po żywokrystnych kłączach), a najlepiej to widać w tym fragmencie z danse macabre, kiedy za pomocą zabiegów stylistycznych odtwarzany jest ruch wzrastających i rozszczepiających się gałązek :)

Ja proszę więcej takich wpisów literackich :D
25-04-2009 15:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.