24-08-2010 02:17
Zabójczy żart
W działach: Komiks, PC | Odsłony: 7
Wpis dedykowany Kadu
Jakieś pół roku temu obiecałem sobie, że nie będę grał w żadne komputerówki. Chodziło o dodatkową mobilizację do pisania SercaZimy. Oczywiście WoW się nie liczył, ale i on poszedł w odstawkę z kwartał temu. W końcu udało się postawić ostatnią kropkę scenariusza... i wpadłem.
Arkham Asylum dostałem na ostatnią Gwiazdkę od Kadu. Wyszperał egzemplarz gdzieś spod lady. Batmana lubiłem zawsze, o grze słyszałem same dobre opinie. Ale Gacek stał na półce i walczył z Człowiekiem-Roztoczem...
Wyposzczony komputerówkowo (a w normalnym trybie nie jestem żadnym hardkorem), wsiąkłem w AA, co najmniej jakbym należał do AA. Udało się to głównie dzięki jednej kluczowej decyzji ludzi z Eidos: zatrudniono Paula Diniego do napisania scenariusza. Każdy, kto oglądał trochę kreskówek o Batmanie (z różnych serii), dobrze wie, że to nazwisko to gwarancja jakości. AA jest i bardzo komiksowe, i filmowe.
Filmowość rządzi przebiegiem fabuły, ujęciami, doborem lektorów, aranżacją walk (czepiłbym się tylko finałowej, która zbytnio powielała poprzednie). Komiksowość zaś siedzi w tle, we wszystkich postaciach, w odkrywanych tajemnicach, w zachowanej specyfice każdego bohatera. Dini jest tutaj właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Dobrze zna konwencję tytułu (Batman nigdy nie zabija, nigdy nie idzie na kompromis, zawsze ma rację) i potrafił zrealizować w niej opowieść dla dorosłych. Tutaj kolejny majstersztyk – w grze nie ma w ogóle krwi, ale jej tematyka i motywacje bohaterów klasyfikują ją zdecydowanie w kategorii 18+. Takich detali, które przesądzają o geniuszu Diniego jest zresztą więcej.
Granta Morrisona i Dave'a McKeana, autorów Azylu Arkham, w AA nie uświadczymy. Z ich wizji pozostał ogólny pomysł wrzucenia Batmana w sam środek koszmaru. I dobrze, bo nie jestem pewien, czy fantasmagoria z roku 1989 sprawdziłaby się na komputerowym ekranie dwadzieścia lat później. Nawet w kinie to mogłoby być ciężkostrawne.
Dla fana Batmana AA to pozycja równie obowiązkowa co Powrót Mrocznego Rycerza Millera czy Dark Knight Nolana. Po prostu kamień milowy w kreowaniu mitu tej postaci. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie grał (może istnieją takie osoby, które dopiero niedawno wypełniły śluby czystości), to nadróbcie to niedopatrzenie, zanim ukaże się Arkham City.
A, miał być zabójczy żart, że aż boki zrywać. Leci on tak...
Wpadłem w AA na cztery, pięć nocek. Przechodząc fabułę, oczywiście dałem się porwać temu, co lubię w komputerówkach (np. w WoWie), czyli w czesanie achievementów. Udało mi się zrobić większość z nich (tak z 230 na 240), skończyłem fabułę, zacząłem "czyścić" mapy z pojedynczych secretów. W międzyczasie spytałem się Drakera, czy nie wie, jak się rozwiązuje pewien specyficzny rodzaj zagadek zostawianych przez Riddlera. WikiDraker oświecił mnie. Pozostawało dokończyć te kilka tajemnic, poznać do końca tajemnicę Arkhama (brakowało mi 3 z 24 nagrań), a potem zabrać się za odblokowane misje dodatkowe.
I wtedy coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić, czy na LIVE są jakieś rzeczy do pobrania (co zasugerował WikiDraker). Strona nie rozpoznała hasła, coś nie stykało, więc zresetowałem je.
No i wesoła puenta: osiągnięcia profilu wcięło. Odpalam grę, profilu nie ma, 80% ukończonej zawartości poszło w światłowód. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Grrr...
Hey, Batsy, why so serious...
Jakieś pół roku temu obiecałem sobie, że nie będę grał w żadne komputerówki. Chodziło o dodatkową mobilizację do pisania SercaZimy. Oczywiście WoW się nie liczył, ale i on poszedł w odstawkę z kwartał temu. W końcu udało się postawić ostatnią kropkę scenariusza... i wpadłem.
Arkham Asylum dostałem na ostatnią Gwiazdkę od Kadu. Wyszperał egzemplarz gdzieś spod lady. Batmana lubiłem zawsze, o grze słyszałem same dobre opinie. Ale Gacek stał na półce i walczył z Człowiekiem-Roztoczem...
Wyposzczony komputerówkowo (a w normalnym trybie nie jestem żadnym hardkorem), wsiąkłem w AA, co najmniej jakbym należał do AA. Udało się to głównie dzięki jednej kluczowej decyzji ludzi z Eidos: zatrudniono Paula Diniego do napisania scenariusza. Każdy, kto oglądał trochę kreskówek o Batmanie (z różnych serii), dobrze wie, że to nazwisko to gwarancja jakości. AA jest i bardzo komiksowe, i filmowe.
Filmowość rządzi przebiegiem fabuły, ujęciami, doborem lektorów, aranżacją walk (czepiłbym się tylko finałowej, która zbytnio powielała poprzednie). Komiksowość zaś siedzi w tle, we wszystkich postaciach, w odkrywanych tajemnicach, w zachowanej specyfice każdego bohatera. Dini jest tutaj właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Dobrze zna konwencję tytułu (Batman nigdy nie zabija, nigdy nie idzie na kompromis, zawsze ma rację) i potrafił zrealizować w niej opowieść dla dorosłych. Tutaj kolejny majstersztyk – w grze nie ma w ogóle krwi, ale jej tematyka i motywacje bohaterów klasyfikują ją zdecydowanie w kategorii 18+. Takich detali, które przesądzają o geniuszu Diniego jest zresztą więcej.
Granta Morrisona i Dave'a McKeana, autorów Azylu Arkham, w AA nie uświadczymy. Z ich wizji pozostał ogólny pomysł wrzucenia Batmana w sam środek koszmaru. I dobrze, bo nie jestem pewien, czy fantasmagoria z roku 1989 sprawdziłaby się na komputerowym ekranie dwadzieścia lat później. Nawet w kinie to mogłoby być ciężkostrawne.
Dla fana Batmana AA to pozycja równie obowiązkowa co Powrót Mrocznego Rycerza Millera czy Dark Knight Nolana. Po prostu kamień milowy w kreowaniu mitu tej postaci. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie grał (może istnieją takie osoby, które dopiero niedawno wypełniły śluby czystości), to nadróbcie to niedopatrzenie, zanim ukaże się Arkham City.
A, miał być zabójczy żart, że aż boki zrywać. Leci on tak...
Wpadłem w AA na cztery, pięć nocek. Przechodząc fabułę, oczywiście dałem się porwać temu, co lubię w komputerówkach (np. w WoWie), czyli w czesanie achievementów. Udało mi się zrobić większość z nich (tak z 230 na 240), skończyłem fabułę, zacząłem "czyścić" mapy z pojedynczych secretów. W międzyczasie spytałem się Drakera, czy nie wie, jak się rozwiązuje pewien specyficzny rodzaj zagadek zostawianych przez Riddlera. WikiDraker oświecił mnie. Pozostawało dokończyć te kilka tajemnic, poznać do końca tajemnicę Arkhama (brakowało mi 3 z 24 nagrań), a potem zabrać się za odblokowane misje dodatkowe.
I wtedy coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić, czy na LIVE są jakieś rzeczy do pobrania (co zasugerował WikiDraker). Strona nie rozpoznała hasła, coś nie stykało, więc zresetowałem je.
No i wesoła puenta: osiągnięcia profilu wcięło. Odpalam grę, profilu nie ma, 80% ukończonej zawartości poszło w światłowód. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Grrr...
Hey, Batsy, why so serious...