» Blog » Wired. Most def.
12-06-2011 18:47

Wired. Most def.

W działach: Film, Serial | Odsłony: 12

Wired. Most def.
Wpis z pozdrowieniami dla Elci, przez którą to wszystko.

Raczej bez spoilerów

W oczekiwaniu na nową serię Glee, która dopiero jesienią, dobrze mieć pod ręką jakiś dobry serial. Serialom jednak już na dłuższą metę nie ufam. Aby się na nich nie zawodzić, postępuję wedle ścisłego Kodeksu.


Kodeks, wersja 1.0

Po pierwsze, serial – o ile to możliwe – powinien być zamknięty. Tylko przypadki naprawdę dobrych rzeczy (GoT, True Blood czy Glee zasługują u mnie na bieżące śledzenie). Mając zamknięty serial, mogę obejrzeć go stosunkowo szybko i mieć świadomość straconego czasu, a nie zorientować się dopiero po pięciu latach, że ten czas straciłem. Mogę też szybciej zorientować się, że nie ma sensu kontynuować rozpoczętej znajomości. Niby nie ma w tym matematycznej logiki, ale każdy, kto wciągnął się w jakiś serial i potem się rozczarował, chyba wie, o czym mówię. Warunek absolutnie podstawowy (poza ww. wyjątkami).

Po drugie, serial – o ile to możliwe – powinien ktoś polecić. A najlepiej kilka różnych osób o różnych gustach. Albo jedna, której gust dość dobrze się zna i wiadomo, czego oczekiwać. To warunek konieczny, bo potem można na kogoś zwalić winę za uzależnienie.

Po trzecie, serial – o ile to możliwe – powinien być robiony dla stacji kodowanej, np. HBO czy Showtime. Dzięki temu ma się sycące, godzinne odcinki, oraz krótkie, zamknięte fabularnie sezony. Ten warunek nie jest warunkiem koniecznym.

Po czwarte, serial może należeć do gatunku tych, które obejrzeć wypada, żeby być w temacie i w miarę na bieżąco. Ten warunek też nie jest konieczny, bo to kwestia względna.


Efekty stosowania Kodeksu

I tak wpadłem na Battlestar Galactica. Obejrzeliśmy jedną serię. Rozumiem zachwyty, sam dobrze się bawiłem, pewnie obejrzymy do końca. Ale to nie jest "mój" serial. Za dużo patosu niezrównoważonego humorem. Jeden Gaius Baltar nie jest w stanie udźwignąć wszechogarniającego smutku (copyright by Elcia), który sączy się z ekranu. Co ciekawe, ja lubię patos. Ale w przypadku bajek sf-fantasy trudno mi go znieść, jeśli autorzy traktują bajkę tak śmiertelnie poważnie. Jeden Lost mi wystarczy. Muszę od BSG chwilkę odpocząć, a mogę, ale nie chcę nie mogę cały czas odświeżać Glee.

I tak wpadłem na The Wire (po polsku Prawo ulicy). Czyli serial całkowicie na serio, ale traktujących o sprawach, które są serio. Jedno pasuje do drugiego i szafa gra. Serial spełnia też wszystkie wymienione przeze mnie warunki.

Dlaczego Wire rządzi?
  • Bo jest inny. Ten serial dobrze ogląda się, mając już na koncie trochę SNG (Seriali Nowej Generacji). W gronie skupionych na efekciarstwie, bumach, tadamach i cliffhangerach kolegów i koleżanek, stanowi przykład skromnego prymusa, który cierpliwie pracuje na swój sukces. Tutaj efektem jest cały sezon, tworzący rozbudowaną, skomplikowaną opowieść.
  • Bo ma świetne dialogi. Na fejsie zostałem ostrzeżony, że po Wire już wszystkie seriale będę porównywał w tej materii do niego. Coś jest na rzeczy. Przede wszystkim nikt tu się nie przejmuje, że nawet z angielskimi napisami nie zrozumiesz połowy zwrotów. To wymusza ogromne skupienie, bo jesteś traktowany jako widz trochę tak, jakby cię nie było. Nikt nie przejmuje się twoimi prawami.
  • Bo ma świetnych bohaterów. Większość współczesnych seriali opiera budowanie postaci na archetypach, a widz zżywa się z nimi, bo są odpowiednio komiksowi i uproszczeni. Jeden jest rycerzem, drugi zawadiackim brutalem, trzeci księżniczką w opałach, czwarty geniuszem po przejściach… I tak dalej, ale w zasadzie na jedno kopyto. Wire idzie dość trudną drogą poważnych filmów kinowych i tworzenia bohaterów z krwi i kości, których historie są bardziej prawdopodobne. Na dłuższą metę to bardzo ryzykowna strategia, ale w przypadku Wire się sprawdza. Tutaj, jeśli bohaterka jest lesbijką, a inny koleś alkoholikiem, jest to tylko dodatek do rysu postaci i ważny element tła. Ale nie podstawowa cecha określająca funkcjonowanie postaci w fabule.

Dlaczego Wire rządzi jeszcze bardziej?
  • Bo jest realistyczny. W zasadzie co to za atut? Pomidorowa też jest dobra. Osobiście nie znam się na robocie policjantów i niuansach ich życia. Sporo jest też filmów, które podejmują konwencję realistyczną, przekonują, że "tak to wygląda". Ewentualnie wcale tego nie robią, konwencję tylko symulują, ale i tak wizja jest przekonująca. Na przykład w skądinąd świetnej Infiltracji (Departed). Wystarczy, że jest brutalnie i dużo się klnie, a każdy ma coś na kogoś. No to w Wire też każdy coś na kogoś ma, też jest brutalnie i też DUŻO się klnie, ale w problemy bohaterów Wire wierzę bardziej.
  • Bo nikomu tu się nie śpieszy. Ten serial, jak mało który, warto oglądać od początku. Sam złapałem się na tym, że pamiętałem dziewiąty i dziesiąty odcinek pierwszego sezonu, które widziałem wcześniej w AXN. Wtedy, wyrwane z kontekstu, nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Ot, kawał dobrej serialowej roboty w środku sezonu. Jednak każdy, kto zna odcinek Cost, dobrze wie, jak działa on, gdy polubi się bohaterów Wire.
  • Bo to w zasadzie długi film. Jak napisałem wyżej – tempo akcji jest spokojne, bez napinki i skakania od klifu do klifu. Trzeba obejrzeć całość, by zrozumieć i poczuć całość. W sumie cały pierwszy sezon to bardzo długi film, w którym punkt kulminacyjny łatwiej wyłapać w obrębie całej fabuły, niż w pojedynczym odcinku.
  • Bo mógłbym tak jeszcze długo. Skoro wczoraj sześć odcinków weszło siurkiem ciurkiem?
  • A nawet dłużej.

Za mną trzynaście epizodów. Przede mną kolejne cztery sezony (w drugim w rolach głównych występują chlejący na potęgę Polacy) i około pięćdziesięciu godzin świetnego kina. Coś mi mówi, że to będą dobrze "zmarnowane" godziny.

W ramach zajawki, najbardziej kultowa scena. Uwaga: czasami nie klną!




Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Ezechiel
   
Ocena:
+1
@ KK

Chicago Code jest fajny, bo ma dobrze rozpisanych bohaterów i silne akcenty etniczne. Niestety już go zamknęli, więc ciągu dalszego nie będzie. Na szczęście w ostatnim odcinku wątki dość zgrabnie rozplątano, więc nie zostaje zbyt dużo smutku.

Po CC przerzuciłem się na The Glades i jest całkiem dobry na lato. Nawet metaplot nie przeszkadza.

Z Detroit 1-8-7 mam ten sam problem co z Shield - nie cierpię pseudodokumentalnych ujęć z ręki.


Poza tym to chyba niezłe miejsce, aby zareklamować program prelekcyjny EzYs na lato: Na Grawitonie, Avangardzie i Polconie chcemy właśnie mówić o adaptacji seriali (i książek) policyjnych na sesje.
13-06-2011 11:29
Kastor Krieg
   
Ocena:
0
Zamknęli CC? Szfaaaaaaaak! Kolejny powód, żeby nie cierpieć FOX. :\

A co do programu - nWoD Core i Tales from the 13th Precinct! Tudzież GURPS Cops. Bardzo fajne materiały :)
13-06-2011 14:02
Siman
   
Ocena:
+1
"Przykładowo, może jestem rozpieszczony SNG w ogóle, ale JEDYNĄ sceną, która w 1. sezonie wywołała u mnie zaskoczenie, był moment, gdy Boomer w ostatnim odcinku wyciąga gnata i... wiadomo co.

Poza tym cały serial jest trochę zbyt przewidywalny, bohaterowie robią dokładnie to, czego można się po nich spodziewać i - jak dla mnie - za mało jest o nich."


Przecież mówię, że pierwsza seria jest średnia. :P Jak skończysz oglądać trzeci sezon, wtedy się wypowiedz. :) Chociaż pod względem zwrotów akcji czwarty jest równie dobry, choć znam kilka osób dla których dzieje się to w zbyt naciągany sposób (ja do nich nie należę, ale musiałem, jak to mawia Furiath, zawiesić moja niewiarę trochę bardziej niż wcześniej).

EDIT: Problemem pierwszej serii jest zbyt dużo odcinków-zapychaczy, czyli takich, z których 90% zawartości można by wywalić bez szkody dla głównej osi fabularnej. W drugiej serii ten problem też występuje, ale odcinków jest po prostu więcej i zapychacze są lepiej przeplecione z tymi pchającymi fabułę do przodu. W trzeciej ten problem jest już bardzo zredukowany, za to w czwartej fabuła biegnie do przodu cały czas, ale nie równo: jest kilka ŚWIETNYCH zaskakujących momentów i odcinków-majstersztyków, ale jest też parę słabszych i pojawiają się problemy z utrzymaniem napięcia i to wtedy, kiedy można się spodziewać, że napięcie będzie bardzo wysokie.

To wszystko oceniam z perspektywy dwóch lat, więc należy na to patrzeć z pewną dozą dystansu powodowaną dziurami w pamięci. :P
14-06-2011 01:06
Repek
   
Ocena:
0
@Siman
Skończę Wire i pomyślimy nad jakimś wypełniaczem miejsca pomiędzy odcinkami czwartego sezonu TB. :)

Pozdro
14-06-2011 01:52
Repek
   
Ocena:
0
Po drugim sezonie.

1. Jeszcze lepszy od jedynki. Może śledztwo mniej efektowne, ale za to znacznie ciekawsze postaci.

2. Sobotkas Family rządzą.

Poziom z 10/10 podskoczył na 11/10.

PozdroZią
15-06-2011 04:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.