» Blog » Post Scriptum dla Blade Runnera
27-12-2011 17:53

Post Scriptum dla Blade Runnera

W działach: Film | Odsłony: 13

Post Scriptum dla Blade Runnera
Pod koniec sierpnia machnąłem notkę sprowokowaną powrotem do Blade Runnera. Stary, dobry Łowca w ogóle się dla mnie nie zestarzał. Co więcej, na tle współczesnej, często wtórnej i/lub efekciarskiej produkcji nabrał dodatkowych walorów.

Nie chciało mi się wierzyć, że z SKKSF (Starym Klasycznym Kinem SF) jest aż tak źle, jak przeczuwałem. W końcu sporo świetnych filmów się po roku 2000 pojawiło (o wielu z nich rozmawialiśmy w komciach pod tamtą notką). Z tego powodu poprosiłem o podrzucenie listy polecanych filmów, które powinienem obejrzeć (a jeszcze nie widziałem). Aby zmienić zdanie albo przynajmniej mieć pełniejszy obraz sytuacji.


Raport z większości

Podrzuciliście mi 30 tytułów (nie liczę przypadkowego Wielkiego nic). Obejrzałem 25. Te, które pozostały, pewnie kiedyś spróbuję zaliczyć, ale nie sądzę, by wiele wniosły do ogólnej refleksji. Wśród tych prawie trzydziestu pozycji część z SF niewiele ma wspólnego. Ja sam nie jestem fanem sztywnych podziałów gatunkowych, a w przypadku fantastyki już w ogóle. Niemniej, trochę się zdziwiłem, że w ramach SF klasyfikowane były takie filmy jak Code 46, Donnie Darko, Źródło czy Stranger Than Fiction. To trochę tak, jakby do SF zaliczyć Anioła w Krakowie.

Przy okazji mój mały maraton dał parę dowodów na to, że twórcy czasem sięgają po motywy, estetykę i środki znane z SF, by opowiadać historie na co dzień w tym nurcie nieobecne. I bardzo dobrze, bo chociażby wspomniane cztery tytuły były jednymi z najciekawszych przygód ostatnich czterech miesięcy.

W sumie mam wrażenie, że wyszedłem na zero. Nikt mi co prawda nie odda tych paru godzin życia zmarnowanych poświęconych arcykupom typu Gene Generation czy Serenity (wiem, że się narażam), ale z drugiej strony większość Waszych polecanek zapewniła mi przynajmniej przyjemną rozrywkę. Nie brakowało też prawdziwych perełek.


Refleksja Log

1. Z kinem SF może i nie jest bardzo źle, ale podtrzymuję opinię, że znajduje się ono w kryzysie. Łatwiej znaleźć intrygujący, wnoszący coś nowego film z motywami fantastycznymi (Nolan, wspomniane powyżej), niż czysty obraz gatunkowy.

2. Bardzo ciekawe zabawne są próby kinematografii innych niż amerykańska. W świecie zachodnim Hollywood ma monopol (czytaj: środki) na kino widowiskowe. Inne ośrodki (Francja, Niemcy) muszą uciekać się do sztuczek i eksperymentów. Czasami wypadają one lepiej (nastrojowe Cargo), czasem bełkotliwie gorzej (męczący Eden Log, pełne klisz Dante 01).

3. Wiele filmów SF cierpi na chorobę zaniżonych wymagań. Widz wie, że ogląda SF, więc wiele rzeczy uchodzi twórcom płazem – słaba gra aktorska, brak wiarygodności w konstrukcji postaci, pretekstowe scenariusze. Akurat w SKKSF często było podobnie: raczej nie były to najważniejsze elementy (nikt Arniego czy nawet Fiennesa do Oscara nie nominował). Dlatego nie czepiałem się tego nigdy nadmiernie. Z drugiej strony naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by w filmie akcji przemycić trochę porządnego aktorstwa lub głębszej myśli. Udawało się to w serii o Obcym, udaje się i teraz. Kwestia horyzontów i umiejętności reżyserów.

4. Świat dogonił i przegonił kino SF. Kiedyś hitem nurtu byłby Social Network, który dziś opowiada o naszej teraźniejszości. Jeśli kino fantastyczne nie chce utonąć w bajkach dla dużych chłopców o wielkich robotach i przerośniętych smerfach, powinno wrócić do literatury i tam szukać inspiracji.


And the Winning Runner is…

Przy okazji poprzedniej notki ogłosiłem mały konkursik z samozwańczą repkową akademią przyznającą nagrody. Do wygrania było 1000 polterpunktów z mojego konta, do wydania na dobra kultury.

Z początku myślałem, że wybór będzie trudny. Postanowiłem jednak brać pod uwagę tylko filmy, które bez większych oporów można zaliczyć do potocznie rozumianej fantastyki. Poza tym kryteria były proste: to miały być porządne obrazy, nie przepraszające za to, że należą do nurtu SF i stawiające sobie nieco ambitniejsze cele niż dwutygodniowa obecnośc na szczycie box office. No i miały mi się podobać. W zestawieniu pojawiają się oczywiście tylko zgłoszone przez Was filmy, których wcześniej nie widziałem. Nie znalazłem co prawda filmu rangi Children of Men lub District 9, ale kilka się zbliżyło.

W TOP5 znalazły się zatem:
  • 5. Repo: The Genetic Opera (dzięki: g0ttri) – odjechany musical. Zabrakło mi w nim trochę więcej wpadających w ucho kawałków, ale cała koncepcja odjechana w najlepszym tego słowa znaczeniu.
  • 4. Projekt Monster/Cloverfield (dzięki: chimera) – świetna koncepcja, doskonała realizacja. Spośród TOP5 podobnie silne emocje wzbudziła we mnie tylko…
  • 3. Droga (dzięki: Gerard Heime) – czyli repkoscar za najlepszy scenariusz i poprowadzenie aktorów. Właśnie kupiłem swojemu staruszkowi na Gwiazdkę – to tak w ramach polecanki.
  • 2. Repo Men (dzięki: jackall) – lubię dobrze zastosowaną groteskę, a w Repo Men stoi ona na najwyższym poziomie. Przewrotna opowieść, niegłupia, z twórczym hołdem dla Blade Runnera. Tematy związane z genetyką wydają się wciąż kręcić twórców – może to, po zużytych cyborgach, androidach et consortes, będzie materiał na jakiś epokowy film SF?
  • 1. Sunshine (dzięki: chimera) – z jednej strony hołd dla takich filmów jak 2001: Odyseja kosmiczna, z drugiej jakość sama w sobie. Numer 1 chociażby za miażdżącą scenę starcia człowieka ze słońcem. Nie jestem pewien, czy temat kosmicznych podróży ma aktualnie wiele do zaoferowania, ale jeśli raz na jakiś czas zaowocuje takim obrazem – mnie to wystarczy.

Werdykt: Wybór TOP5 nie był specjalnie trudny, ale już kolejność w jego obrębie – a i owszem. Dlatego chciałbym podzielić finałową nagrodę pomiędzy miejsca 1 i 2. Zatem, chimera otrzymuje 650 punktów, a jackall – 350. Powinno wystarczyć na jakąś książeczkę (kontakt na PW proszę). Gratulacje i jeszcze raz piękne dzięki!

Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy podrzucili swoje propozycje. Do zobaczenia za dziesięć lat.





Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

de99ial
   
Ocena:
0
Będę! Skoro tyldy mogą szerzyć swą propagandę kłamstwa i wulgaryzmu to ja będę marudził, chociażby dla sportu narodowego :D
28-12-2011 16:56
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@repek
Jak i na początku - dalej rozumiem, dlaczego nazywasz Serenity arcykupą. I chociaż fanem Firefly jak i Serenity nie jestem i nie uważam ani jednej, ani drugiej pozycji za bardzo dobrą - uważam, że się mylisz. Serenity w pełnym formacie jak najbardziej się broni, a Twe zarzuty płyną z nieznajomości serii. Czy broni się jak filmy o Batmanie oderwane od komiksów? Nie. Ale patrząc na papkę dla mas, które widząc Jokera zachowującego się niczym ćpun zachłysną się zachwytem nad odegraniem świra - cieszy, że nie obrano tej drogi, iż stworzono film przede wszystkim dla fanów.

Twoja ocena nie jest oceną Serenity jako tytułu pełnometrażowego. Jest oceną sequelu jako tytułu pełnometrażowego w oderwaniu od pierwszej, trwającej kilka godzin części. Pewnie - masz do tego prawo, masz prawo nazwać w takiej ocenie Serenity arcykupą. Ba, zapewne istotnie tak jest. Ale nie pisz proszę, że Twa nieznajomość Firefly nie ma tu większego znaczenia, zwłaszcza iż jako zarzuty wypisujesz coś, co z perspektywy osoby znającej Firefly brzmi bzdurnie (plastikowa gra aktorska jest celowym zabiegiem wpisującym się w przyjętą konwencję - a nie mam tu na myśli tylko pulpy - równo podszytą szyderstwem ocierającym się o czwartą ścianę - w Serenity tego natomiast jasno nie zaznaczają, a w dodatku musieli pójść na kompromisy w tej kwestii, które nie ułatwiają wprowadzenia) (słabe scenariusze - w Firefly/Serenity nie chodzi o scenariusze w ogóle, każdy z nich jest słaby, ich celem jest jedynie zarysować ciekawy fragment settingu kosmicznych kowbojów oraz dać pretekst do popisu postaci). Brzmisz przez to jak buc, nieco mniej pychy. Przypominam, że nikt nie "czepia się" nazwania Serenity arcykupą.
28-12-2011 17:03
Scobin
   
Ocena:
+2
patrząc na papkę dla mas, które widząc Jokera zachowującego się niczym ćpun zachłysną się zachwytem nad odegraniem świra

Dzięki za miłe słowa. :)
28-12-2011 17:59
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
:)
28-12-2011 18:47
Repek
   
Ocena:
+2
@paralaktyczny
Czy broni się jak filmy o Batmanie oderwane od komiksów? Nie. Ale patrząc na papkę dla mas, które widząc Jokera zachowującego się niczym ćpun zachłysną się zachwytem nad odegraniem świra - cieszy, że nie obrano tej drogi, iż stworzono film przede wszystkim dla fanów.

Ten akapit mnie zaciekawił. Joker "zachowujący się jak ćpun" to coś dla fanów czy nie? Bo trochę się zgubiłem. Rozumiem, że to opinia o tym najnowszym [granym przez Ledgera].

--

Z tym bucem i pychą to pojechałeś. :D [BTW uważaj, bo ja jestem ogólnie wyluzowany, ale w Krakowie to dość mocne określenie :)] Ale cel osiągnąłeś - aż zobaczę serial, by sprawdzić, czy rzeczywiście drewno aktorskie jest celowe [nie widzę w tym filmie żadnego sygnału, który wskazywałby na puszczanie oka do widza w tej kwestii].

EDIT: Swoją drogą, mam dylemat, bo jeśli w serialu scenariusze celowo są beznadziejne [jak tutaj], to nie wiem, czy chcę sprawdzać, czy drewno aktorskie też jest celowym zabiegiem parodystycznym. Ot, dylemat tragiczny.

Pozdro
28-12-2011 19:35
bohomaz
   
Ocena:
+1
Komentarz usunięty na prośbę autora.
28-12-2011 21:18
sskellen
   
Ocena:
0
Serial (firefly) warto obejrzeć, wszak w jednym z odcinków występuje ta pani
http://imworld.aufeminin.com/dossi ers/D20110113/Christina-Hendricks-1-102952_L.jpg
28-12-2011 23:49
Repek
   
Ocena:
0
@sskelen
Zniechęcasz mnie. Całe wyzywanie mnie przez paralaktycznego od pysznych buców za chwilę pójdzie na marne. :)

Pozdro
28-12-2011 23:59
chimera
   
Ocena:
0
Odcinek "Our Mrs. Reynolds" ogólnie rządzi. Prześmieszny. Bez względu na gusta względem płci pięknej.
29-12-2011 00:04
nimdil
    @repek
Ocena:
0
Z innej beczki: czy Polter będzie zakładał stronę swoją na G+?
29-12-2011 17:07
Repek
   
Ocena:
0
@nimdil
Dział PC ma swoją na próbę. Ogólnie wielkiego ruchu to na G+ nie ma, więc chwilowo nie planowaliśmy.

1. A co? :)
2. Sugeruję albo na priv albo na forum.

Pozdro
29-12-2011 17:33
leto_ii
    Sunshine
Ocena:
+1
Sunshine na pewno nie jest przełomowe, nie zapisze się złotymi zgłoskami jak Alien czy Blade Runner, ale na pewno jest to solidny, dobry film, mocne 4+. no i muzyka - świetna! "Surface Of The Sun" czy "Sunshine (Adagio In D Minor)" - rewelacyjne kawałki.

porównanie z Armagedonem jest mocno chybione - Armagedon to bajka sf na wesoło, a Sunshine to dramat sf. Zupełnie inny klimat. To tak jak porównywać Transformers i Sunshine - kompletnie bez sensu, bo to innego rodzaju filmy, inny target widowni.
29-12-2011 18:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.