» Blog » Piraci #4: W dziwnych wymiarach
21-05-2011 23:57

Piraci #4: W dziwnych wymiarach

W działach: Film | Odsłony: 10

Piraci #4: W dziwnych wymiarach
Urko: O Glee innym razem…

Jestem fanbojem serii o Willu i Elizabeth, erm, to znaczy o Jacku Sparrow. Na nową część czekałem więc z niecierpliwością porównywalną wyłącznie z wypatrywaniem nowych odcinków Glee i The Dark Knight Rises. No to wybraliśmy się. I to w trzech wymiarach.

Uwaga na, te, no, arr, spojlery. Wpis zawiera też wstydliwe wyznanie.


Należę do tej węższej grupki fanboi fanbojów, którzy wolą części Dwa plus Trzy od Jeden. Jedynkę uwielbiam za mistrzowską resuscytację kostiumu i konwencji. A Dwójkę plus Trójkę czczę za to, że w ramach tej konwencji opowiedziały nieco szerszą historię o tym, co naprawdę znaczy być piratem. Lubię patos i lekko sentymentalne patenty, więc opowieść o miłości i poświęceniu jednak bardziej do mnie przemawia od opowieści o tym, kto kogo wyroluje i zdobędzie skarb.

Wygląda na to, że w Czwórce postanowiono jakoś pożenić te dwa podejścia. Jest więc i nieustannie kombinujący i cwaniakujący Jack, jest i prawdziwe, choć pirackie, uczucie drgnięcie. Drugie uczucie, tró miłość, jest na drugim planie i nie ma aż takiego znaczenia. Zostaje więc to pierwsze drgnięcie. A ponieważ jest to drgnięcie, no, może takie trochę mocniejsze, ale nie za bardzo, to Jack może spokojnie zachować swój łobuzerski charakter. Jak dla mnie twórcy sprawnie z tego wybrnęli i nie zabili w Jacku "Jackowatości", zbliżając tym samym Czwórkę do Jedynki. Znów jest raczej mniej niż bardziej zobowiązująco, chodzi o wielką wyprawę i wielki skarb, a nie o wielkie namiętności.

Co powodowało przejściowe okresy flauty?
  • Przede wszystkim postać misjonarza Phillipa. Sama koncepcja takiego bohatera była świetna, bo temat epizodu jest mocno zakropiony religijnie. Nawet jego maksymalna naiwność i egzaltacja by się broniły, bo coś zawsze by je przełamało humorem. Ale zabrakło po prostu jednej czy dwóch scen, które przedstawiłyby tę postać i pozwoliły się z nią zaprzyjaźnić. Tak jak z Willem, którego poznaliśmy w Jedynce szybciej i dokładniej niż Jacka. No i Will rzucał czasem one-linera. Filipkowi poskąpiono.
  • Z tegoż powodu słabo wypada też cały wątek z syreną Sereną. Może w wersji reżyserskiej dojdą te dwie-trzy scenki, które pokażą, co nią kierowało, gdy ratowała Filipa poza jego wątłym zarostem i niezłą klatą? Samo "bo jesteś inny" broniłoby się w Glee, ale nie tutaj.
  • Gdzie. Są. Kur. Na. Pintel. I. Ragetti. ?.
  • Brak choćby jednej małej morskiej strzelanki to chyba jednak słaby pomysł. Dla mnie jeszcze pół biedy, ale wydaje mi się, że to tak, jakby w westernie nie zrobić shootoutu. Był fajny pojedynek na szabelki, ale to jednak nie to samo, co "FIRE!!!!!!!!!!!"
  • 3D. Patrz niżej: Hejterski Akapit.

Hejterski Akapit

Uwaga, wstydliwe wyznanie: to był pierwszy film w 3D, który widziałem. Jakoś wcześniej nie kusiło mnie, by płacić więcej za bilety. Lubię ograniczenia 2D i patrzeć na to, jak filmowcy, zmagając się z nimi, wyczarowują coś niezwykłego. Ale spoko, nie chcę uprawiać tutaj męczypupstwa i joykillingu – rozumiem, że można to lubić, tak jak niektórzy wolą czytać komiksy z ekranu. Wola ich, Panie. Wiem też – od osób, które były na Czwórce – że 3D w tym przypadku to prawdziwa antyreklama tej technologii. Mało scen pod nią zrobionych i ogólna ściema.

Mam jednak kilka pytań do osób bardziej otrzaskanych w noszeniu tych fikuśnych okularków:
  • Czy to normalne, że ekran robi się mniejszy? Przybliża się do oczu i tak jakby zgniata od góry i dołu? Jeśli tak, to po kiego grzyba siedzieć w multipleksie przed ekranem wielkości boiska, gdy efekt jest taki, jakby siadło się pół metra od 50-calowej plazmy? Wszystko robi się strasznie małe (statki po prostu żałośnie!) i nie rekompensują tego bujniejsze walory Penelope Cruz.
  • Czy to normalne, że – gdy nie ma scen zrobionych pod pokazanie możliwości 3D – jedyną oznaką trójwymiarowości są bliższe widzowi napisy (które przez to ciężej się czyta)?
  • Czy to normalne, że oglądając film w 3D, zamiast skupiać się na fabule, czeka się cały czas na coś superwypasionegowtrzyde?
OK., tyle hejtu. Martwi mnie po prostu to, że mogę mieć problem z obejrzeniem Kung Fu Pandy w ludzkich warunkach, nie martwiąc się, czy nie zwrócę pudełka m&msów na dzieciaki w rzędzie przede mną.

Co dawało wiatr w żagle?
  • Jack Sparrow, jedyny w swoim rodzaju. Proste, nie wymaga wyjaśnień. Knujący, zawsze z planem i one-linerem. Humor na poziomie.
  • Barbossa w swoim kolejnym wcieleniu. I wygląda na to, że w każdej części będzie się zmieniał, pokazując nowe oblicze. Bardzo dobry pomysł.
  • Angelika, czyli Penelope Cruz. IMO trafiona zarówno w kwestii obsady, jak i pomysłu na postać. Może jej związek z kolesiem z Deadwood trochę naciągany, ale już symetria z Jackiem bardzo przemyślana. Na takiej samej zasadzie prowadzono Willa i Liz, dobrze, że nie zarzucono trafionych patentów.
  • Ten koleś z Deadwood jako Czarnobrody – trafione w punkcik, tak jak i jego statek.
  • Statki w butelkach. Najlepszy rekwizyt filmu. Nie mogę się doczekać, co się z nimi stanie w Piątce.
  • Religijni Hiszpanie, Których Nikt Się Nie Spodziewał. Zastrzeżenie jak przy Filipku – za mało zbudowani!

Na Piratów #4 na pewno warto pójść, bo:
  • To wciąż świetne kino przygodowe, które trzyma wysoki poziom (9 na 10 ogólnie, 8 na 10 w skali samej serii). Film stworzył klasę sam dla siebie i choćby dlatego może być mu ciężko zaspokajać oczekiwania publiki.
  • Jak wyżej, byle nie w 3D.
  • Może – jak w przypadku poprzedniej trylogii – jest to tylko wprowadzenie do większej, pełniejszej historii, którą poznamy w Piątce i Szóstce.
  • Jak wyżej, byle nie w 3D.

Co to ja jezcze miałem... a! Arr.


Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Repek
   
Ocena:
0
@urko
Dziś finał 2. sezonu. Może jutro-pojutrze...

And that's what ya missed on... Pozdro!
24-05-2011 22:28
Ania(10)
   
Ocena:
0
Podsumowując: Nie było ani Willa, ani Elisabeth, tak? W takim razie: Nie idę!
25-05-2011 21:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.