» Blog » Mały piątek
06-02-2009 01:58

Mały piątek

W działach: Konwenty, Polter | Odsłony: 1

Mały piątek
Wpis dla osób, którym rodzice pozwalają pić piwo. Drogi Polteru, Piszę do Ciebie z własnej woli przymusowej emigracji pięciodniowej do miasta zwącego się dumnie stolicą Polski. Pogoda beznadziejna. Od czterech dni nie wyszło słońce, więc jadę na napojach energetyzujących i coli. Skromnie donoszę, że dałem radę, choć przemieszczanie się po mieście, które nie posiada czegoś, co można nazwać centrum, jest czynem heroicznym. Dotrwałem jednakowoż do czwartku, kiedy to niejaki Rebound i niejaki beacon przejęli mnie pod palmą i obiecali zabrać do jakiejś knajpki. Fajni są, a ten pierwszy nawet czasem dowcipny. Ach, napić się zasłużonego browarka, dobrego, kosztującego nawet ponad dziesięć zeta (a co, raz się na rok do stolicy zawituje!). Pierwsza knajpka, zamknięta. Druga - pełna i drogo. Trzecia, zamknięta. Czwarta - rezerwacja. Cóż, przeszliśmy tak Krakowskie (chyba z nazwy) Przedmieście (to wiele wyjaśnia) i zrobiliśmy w tył autobus zwrot i pojechaliśmy nazad. Dzięki temu zobaczyłem pierwszy raz w życiu Sejm (będę kumał, gdzie strajkują) i Paradox (będę kumał, gdzie się warszafski fandomik kuma ze sobą). Paradox jak to paradoks. Stężenie geeków 100%, swojska atmosferka, na dole ciepło i dym, na górze zimno i piecyk gazowy. Co do piwa to:
  • królewskie lane: znośnie,
  • ciechan miodowy z butelki (zdjęcie nieco przekłamuje oryginał): podmienić z wrogiem,
  • ciechan zwykły z butelki: ujdzie, ale tylko po ciechanie miodowym, bo już nic nie robi ci różnicy.
W środku znajome twarze, całkiem jak na konwencie, a nie jak w "mały piątek", jak mawiał beacon. Szczególnie miło było zobaczyć Puszkina, który wyglądał świetnie, ale jak mu to powiedziałem, wziął mnie za geja, oraz Mavericka. Tego drugiego pewnie nikt nie kuma, bo to oldboj z epoki preweb2.0, kiedy istniał tylko kanał ircowy #rpg-pl i coroczne zjazdy w Ogrodzieńcu. Miła niespodzianka i wyprawa we wspomnienia, gdy jeszcze piwo kupowali mi kumple. Autochtoni (z ang. patrons) witają mnie pytaniem, czy przeniosłem się do stolicy. Odpowiadam nieco odruchowo, że "nie, nie planuję przeprowadzki na" (tu wstaw słowo, które zaczyna się na "w" i kończy na "ś"). Z tego miejsca przepraszam rdzennych stoliczan za ten bucowsko-krakowski żarcik, z którego dumny nie jestem. Niczym prezes opozycyjnej partii przepraszam tych, którzy dzień zaczynają od nucenia "Czasem jestem dziwna, jak to miasto..." Do 22.00 obgadaliśmy wszystkich, szczególnie Drakera, bo on dostarcza najwięcej tematów do przezabawnych plotek i Rebound (w lansiarskiej skórce i szaliku z allegro) się zmył. O 23.00, po doobgadaniu Drakera, i my opuściliśmy lokal, udając się każdy w swoją stronę. Beacon gdzieś tam, a ja w kierunku Starówki. Przełyk drażnił mi paskudny posmak ciechana. Postanowiłem spłukać go jednym piwkiem w jakiejś mainstreamowej knajpce i przy okazji zobaczyć stolicę nocą. Kroczyłem dumnie Krakowskim Przedmieściem, sprofanowałem jakiś skwerek przed kościółkiem i odbijałem się od kolejnych knajkek, które zamykano o 23.00. Wokoło jeden człowiek i jeden samochód. OK., idę w zaparte. Przez telefon pociesza mnie wierna Penelopa. Wchodzę na Starówkę, jej "rynek" pusty. Cisza, wieje wiatr jak w westernie. Cofam się i wchodzę do jakiegoś pubu, który - oczywiście - zamykają o 23.00 (czyli jakieś pół godziny temu). Pytam się: - Czy w tym mieście coś jest otwarte do północy? - Eee... Może Testosteron. - OK., to ja podziękuję. Wnioski:
  • albo, wbrew teorii beacona, nie ma czegoś takiego jak "mały piątek",
  • albo stolica to zapupie.
Jak by nie było - w Krakowie to nie miałoby miejsca się wydarzyć, a i Lublin dałby radę. Tu nawet monopolki nie oszczędzono. Zjeżdżam ze Starówki ulicą Na Zjeździe i docieram do Dobrej. W międzyczasie jeden z murów informuje mnie, że "Michnik morduje powtarzaniem". Może to dlatego tak pusto? Na mecie czeka Hubert, który ratuje mnie połówką żywca (ujdzie w takim kontekście), dwoma kawałkami z kfc i gadaniem o serialach z filmoznawczym (z jego strony)zacięciem. W międzyczasie pognębiam Rebounda, wysyłając mu smsa, w którym informuję, że imprezujemy w Paradoxie, bo przyszła Rihanna. Jutro wracam do domu. Żono, gotuj kąpiel, bym zmył z siebie stolicę. Wracam tu we wtorek. Dam radę, dam radę, dam radę...

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Repek
    Dzięki...
Ocena:
0
...wszystkim za dobre rady, następnym razem będę się rozglądał jeszcze wnikliwiej. :) Tylko zaludnijcie trochę Starówkę, bo wymarła.

Od moich przewodników proszę się odstosunkować. :) Dobrze wywiązali się z zadania, a Paradox był po prostu aktem desperacji.

@Mackotek
Ja pamiętam Ogro jeszcze z roku 1997, gdy była tam jedna knajpa i można było się rozbijać na dziko pod murami.

@teaver
Nie byłem panem swojego czasu. :) Będę w Wawie w przyszłym tygodniu ponownie. *sigh*

Pozdrówka
06-02-2009 23:55
Ra-V
    ;)
Ocena:
0
@senmara

Spierdalacz - Pogodno

druga, łagodniejsza wersja kończenia imprezy to Spadam gdzie cała obsługa lokalu drze się "spadać" ;)
07-02-2009 01:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.