» Blog » Making of: Legenda, part 1
18-02-2013 01:00

Making of: Legenda, part 1

W działach: Warhammer, RPG | Odsłony: 30

Making of: Legenda, part 1
To jest tekst o scenariuszu do RPG. Mogą być spoilery.
Fotka obok z okazji wczorajszego Dnia Kota.


Mniej więcej w ciągu miesiąca powinien być gotowy, a potem pojawić się na Poltku, scenariusz do Tredycji. Ta notka i ewentualne kolejne, służą: a/ teaserowaniu; b/ trailerowaniu; c/ rzuć jeszcze raz i zsumuj wyniki.


Epic drop rate: 1%

Wojna z Chaosem zagraża stolicy Imperium. Trójka wielkich bohaterów zostaje wysłanych do legendarnego, niezdobytego zamku Helmburg, by poznać jego tajemnicę i zapewnić ocalenie Altdorfowi. Gdy docierają na miejsce, sytuacja jest krytyczna. Pan zamku jest na krawędzi śmierci, morale załogi podupada, a Chaos puka do bram.

Zawsze mnie zdumiewało, że Warhammer, system czerpiący sporo z estetyki bitewniaka i od Drudycji zdobiony fantastycznie epickimi rysunkami, doczekał się tak niewielu high endowych scenariuszy. I nie mówię o tym, co ukazywało się oficjalnie, bo tutaj było to zrozumiałe. W mainstreamowych erpegach chodzi o długie granie postaciami (kupowanie oficjalnych kampanii) i rozwijanie ich (kupowanie dodatków z uzbrojeniem i profesjami). Słowem: o granie, bycie w świecie, a nie rozwiązywanie jego kluczowych problemów. Jeśli już takie przygody się zdarzały (Ten Thousand Thrones czy kultowy Wewnętrzny wróg), to trzeba było się zdrowo nagrać, by dostać w łapy to, co było do dostania w łapy i puknąć tym czymś tego, kto był do puknięcia w obronie ważnych osób.

Ale, jak mówiłem, w przypadku oficjalnych materiałów mnie to nie dziwi. Co innego scenariusze pisane przez fanów. Wygląda na to, że "przykład idzie z góry", bo trudno mi sobie przypomnieć – choćby na Quentinie – jakiś scenariusz, w którym bohaterowie robiliby coś prawdziwie epickiego. Jeśli się mylę albo pamięć mnie zawodzi, poproszę jakiś link do tego typu tekstu (może coś w Polterbazie?).

Znowu wszystkiemu winna Jesienna gawęda? Polacy są w stanie zrobić Władcę zimy, ale Czwórkę awanturników do rozwalenia zamku Tzeentcha pilnie wynajmę już nie? Jak się nie ma, co się lubi, to sobie trzeba to samemu zorganizować. Postanowiłem więc napisać i poprowadzić scenariusz, który sam chciałbym przeczytać.


Inspiracje

Bohaterowie będą mieli niewiele czasu, by poznać tajemnicę twierdzy i zmierzyć się z wewnętrznymi i zewnętrznymi zagrożeniami. W międzyczasie okaże się, że misja nieodwracalnie wpłynie na ich własne życie. Finał scenariusza stanowi wielka, epicka bitwa w obronie zamku przed siłami Chaosu.

Poza tym inspiracje miałem trzy.

Pierwszą był konkurs "Legenda" zorganizowany przez Polterowy dział Warhammera w 2010 roku. Startować w nim nie mogłem, ale roboczo myślałem sobie, że to bardzo fajny temat.

Drugą stanowił stary scenariusz Mojej Żony, który napisała jeszcze dla papierowego Gwiezdnego Pirata. Trzewik, z rozmaitych powodów, odrzucił go jako nie dość warhammerowy i… chyba miał rację. Jednak sam pomysł istnienia zamku, który jest legendarny, bo nigdy nie został zdobyty, bardzo mi się podobał. Dlatego M. zgodziła się, żebym go ukradł i żebyśmy wspólnie wymyślili na jego podstawie nową historię.

Trzecią inspiracją był… ekran Mistrza Gry pochodzący z Game Master's Toolkit. Po prostu chciałem mieć kiedyś taką scenę na sesji. Ale obaj panowie nie wyglądają raczej na szczurołapa z Nuln i zwierzoludzia z Drakwaldu. A prowadzić jakiejś ekipie przez 20-30 sesji tylko po to, by zmienili trzy lub cztery profesje i dopakowali się do poziomu adekwatnego do takiego starcia? Why not? Bez jaj.

Zarys scenariusza, główne postaci i przebieg wydarzeń wstępnie wymyśliliśmy z rok temu albo i więcej. Ułożenie go w postaci proponowanych scen, wykreowanie koncepcji gotowych postaci dla graczy i paru istotnych BNów pochłonęło dwa deszczowe dni podczas greckich wakacji. A potem, gdy już zacząłem ustawiać sesję i dopracowywać detale, M. – "z wysokości swojego scenopisarskiego doświadczenia" – zasugerowała, żebym od razu spisywał całość tak, jakby szła do publikacji.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, w jak ponurą i niebezpieczną (ale za to epicką!) przygodę się pakuję…

W następnych odcinkach: decyzje, ile dzieci ma Karl Franz, wątpliwości, storylinia głupcze, handouty, dlaczego Tredycja rządzi, sesja, zbieranie ekipy rysowników, składacza, redaktora, kota...

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Umbra
   
Ocena:
+2
No, powiedzmy, że mnie zaciekawiłeś ;) czekam na ciąg dalszy.
18-02-2013 01:16
kaduceusz
   
Ocena:
+1
Będę miło wspominał te dwie sesje :-) Choćby ze względu na pamiętną wymianę zdań:


postać K, strażnik postaci M: Proponuję ich wszystkich otruć.
postać M: Ty już nie bierzesz udziału w tej dyskusji.

:DDD

No i oczywiście ze względu na epicki dobór pałerków mojej postaci :-)
18-02-2013 08:39
Wlodi
   
Ocena:
+3
Kiedy już skończę walkę z korektą scenariusza dla działu WFRP, to pojawi się moją przygoda o trójce rodzeństwa. Jest to historia utrzymana w baśniowym klimacie. Dodatkowo fabuła stawia graczy przed podjęciem decyzji od których będzie zależał los pewnego lasu/krainy.
Historia inspirowana bajkami Gaimana, literaturą dla młodzieży.

Nawiązując jeszcze do całej notki.
Właśnie ostatnio udało nam się wrócić do grania starą ekipą. Poprowadziłem jedną sesję w Midnight na mechanice Savage'ów. Okazało się, że po rozgrywce każdy z graczy miał swoje uwagi. Coś było nie tak ...

Przy kolejnym spotkaniu stwierdziliśmy wspólnie, że nie zależy nam na bardzo zawiłej fabule. Liczy się dla nas, aby historia była heroiczna, aby bohaterowie walczyli z potężnymi czarnoksiężnikami, straszliwymi olbrzymami, wdzierali się do twierdz itp.

I tak myśleliśmy o wyborze settingu ...
Midnight - nie
Forgotteny - nie
Wolsung - nie
Neuro - nie
Kilka razy jeszcze padło nie ...

Wybór padł na warhammera 2 edycję. Każda z postaci dostała na starcie 2k pedeków i ruszyliśmy w świat.

Zapewne za jakiś czas sam Karczmarz napisze coś o powrocie do gry. A ja wreszcie mogę znowu pobawić się jako gracz. :)
18-02-2013 10:35
   
Ocena:
+1
Imho warhamer ze względu na średnio skalowalność słabo nadaje się na epikę. Lepiej wziąść Runequesta.
18-02-2013 11:45
Wlodi
   
Ocena:
0
Moim zdaniem wiele zależy od ustalenia dodatkowych zasad domowych.
Przykładowo - za bogaty opis działania i przemyślany postać dostaje bonus do rzutów - +20. Postać z 2k punktami doświadczenia ma statystyki 50+ w których jest dobra.
Mając bonus łącznie wychodzi 70+
Innymi słowy test w ok 30% się nie powodzi.
Moim zdaniem przy takiej skali jest to bardzo mała szansa.
Trzeba też brać pod uwagę, że postacie mają własne bonusy do statystyk, jak również do obrażeń itd.

Czyli w podanym przykładzie skala niepowodzenia jeszcze maleje.
Każde przebicie o 10% testu może wpływać na efekt działania. Im niższy wynik na trafienie tym trafiamy w bardziej newralgiczne punkty wroga. Itd..

Jednak mówię o drugiej edycji.

Scenariusz Repka, jak rozumiem raczej skierowany jest do trzeciej? Czy do każdej? :)
18-02-2013 12:02
nerv0
   
Ocena:
+1
Scenariusz jest trzecioedycyjny (przynajmniej mechanicznie, historię pewnie da się podpiąć pod wszystko) i sam postuluję aby tak już zostało. Jak kiedyś wspomniałem za mało rzeczy do tredycji się u nas pojawia, a podobnie jak repkowi, mnie też bardzo się ona podoba. :)

Ale co z pytaniem czemu tak mało jest scenariuszy prawdziwie epickich? Ja osobiście za takimi nie przepadam, a jeśli już to raczej w formie jakiejś konkretnej kampanii, która pozwoli się opowieści odpowiednio rozwinąć. Jeśli idzie o pojedyncze scenariusze to preferuję "epickość" na skalę raczej lokalną, tak aby od działań graczy mógł zależeć co najwyżej los jakiegoś niewielkiego miasteczka, albo grupy ludzi (uchodźców, uciekinierzy z więzienia, banda wesołych snotlingów ;P).
18-02-2013 12:26
Repek
   
Ocena:
+1
@Włodi
Tak, Legenda jest do Tredycji. I specjalnie problemu z rozmachem nie było, jak sądzę.

To znaczy - dałem graczom najpowerniejsze karty w grze i było dobrze. :)

Pozdro
18-02-2013 12:28
Krzyś
   
Ocena:
+1
@slann
Ale epickość nie zawiera się tylko w endgame'owych statystykach postaci czy rzutach kostką. Bardziej chyba chodzi o rodzaj przygody. Save the world, save the universe! Czy jakoś tak...
18-02-2013 12:38
Cherokee
   
Ocena:
+1
@"Znowu wszystkiemu winna Jesienna gawęda?"

Myślę, że jest to zjawisko bardziej uniwersalne i związane z pewnym tabu, jakim jest modyfikowanie settingu. Przygoda epicka niemal z definicji zmienia status quo świata gry. Obalić imperatora lub wysadzić wieże Arasaki? Siur, tylko co robić dalej z takim światem? Albo grać dalej w, de facto, autorkę, mocno głowiąc się jak tak poważne zmiany mogły wpłynąć na układ sił w świecie albo uznać, że był to jednostrzał i zacząć wszystko od zera. Sęk w tym, że to drugie niszczy przyjemną iluzję, że wszystkie rozgrywane przygody, wszyscy bohaterowie, żyją w różnych zakątkach tego samego uniwersum i po prostu nie wiedzą o swoim istnieniu.

Zresztą sesje epickie także niemal z definicji powinny być rzadkie i z reguły zostawia się je na koniec dużej kampanii. Jeśli na każdej sesji drużyna śmiałków morduje imperatorów lub zwycięża korporacje, to wydarzenia takie przestają być epickie, a stają się trywialną codziennością.
18-02-2013 13:43
Wlodi
   
Ocena:
0
Zacząłem się zastanawiać w tym wszystkim czym jest właściwie "epickość".

Definicja tego słowa raczej nie jest określona w grach RPGie, jako "typ gry w której gracze wpływają w olbrzymim stopniu na otarczający świat".

Chyba raczej chodzi o dokonania, które wcale nie muszą być "spotkaniem z imperatorem", "walką z Archaonem" itd.

Może to również być podróż przez pustkowia chaosu, podróż okrętem do lustrii i odkrywanie zigguratów Slannów, walka z wielkim demonem w podziemiach gór itd.

Przykłady te nie mają znaczenia dla historii świata, a jednak stają się epickie.

Z innej beczki.
Najbardziej epicka kampania jaką prowadziłem w każdej sesji posiadała wyzwanie. A to podróż do wnętrza grobowca przeklętego czarnoksiężnika, a to walka ze smokiem w podziemnej twierdzy krasnoludów chaosu, czy poświęcenie oddanego giermka który został owładnięty mocami chaosu.

Wyzwania nie stają się nudne jeśli je stopniujemy, jak również wyczuwamy potrzebę graczy. Dlatego również każdy scenariusz nie może być prowadzony idealnie pod dyktandow wcześniej spisane historii. Istotą jest motywacja graczy, nie tylko BG.


Pozdr!
18-02-2013 14:02
nerv0
   
Ocena:
+1
I w ten sposób robimy odjazd w stronę przebogatych rozważań na temat tego “czym dla mnie jest epickość”, “moja najbardziej epicka sesja”, “czemu tylko Karczmarz umie pisać dobre epickie scenariusze”, “czemu Warhammer jest bardziej epicki od D&D, które ssie” i tego typu rzeczy. Zakładamy się kto pierwszy nie wytrzyma i wrzuci tu definicję epickości ze słownika? ;)
18-02-2013 14:09
Wlodi
   
Ocena:
0
Po prostu z rozmachem i tyle.
Dlatego definiowanie w skali makro tematu jest bez sensu. Ja jedynie stwierdzam, że nie można ograniczać epickości do tematyki "wpływającej na świat". Bo to przecież nie o to chodzi. :P
18-02-2013 14:12
Repek
   
Ocena:
0
@nerv0
w ten sposób robimy odjazd w stronę przebogatych rozważań na temat tego “czym dla mnie jest epickość”,

I bardzo dobrze. :) Bo to ważna sprawa, by wiedzieć, czego się chce. Wtedy można tak przygotować scenariusz, by spełniał wymagania.

@Włodi
Przykłady te nie mają znaczenia dla historii świata, a jednak stają się epickie.

Nie chcę się oczywiście bawić w słownikowanie. Określenia "epicka" użyłem w potocznym znaczeniu, równie dobrze mogłem napisać "heroiczna" lub "z rozmachem". Ale jednak ta Epickość brzmi mi najlepiej.

Dlaczego? Dla mnie w RPG kluczowe są postaci graczy i ich czyny. Właśnie dlatego, chodzi mi o granie: a/ kimś ważnym dla świata gry; b/ robiącym coś istotnego z punktu widzenia istnienia tego świata.

Wyprawa do Lustrii, o ile nie służy znalezieniu broni zdolnej zdekapitować jednym ciosem Archaona z jego koniem, nie łapie mi się w te założenia [choć na pewno heroizmu i rozmachu by w takiej przygodzie nie zabrakło].


Poza tym +1 dla Cherokee. Pytanie o JG w notce rzuciłem ironicznie. Zgadzam się w 100% z obserwacją z komentarza.

Ten lęk przed radykalnym wpływaniem na setting ma niestety takie konsekwencje, że prowadzący dostaje względnie niewiele informacji o najważniejszych postaciach z uniwersum. Mówię konkretnie o Warhammerze, gdzie storylinia w tle jest strasznie skąpa. W Tredycji dopiero dodatek Hero's Call przynosi sporo materiału, który pozwala zetrzeć się z herbatnikami tego świata.

W efekcie: co było dla mnie największym problemem w pisaniu scenariusza? Choćby dowiedzenie się, czy Karl Franz ma jakieś potomstwo i żonę. :)

Pozdro
18-02-2013 14:33
WekT
   
Ocena:
0
no to spodoba Ci się mój tegoroczny lub przyszłoroczny quentin ;)
18-02-2013 14:53
Wlodi
   
Ocena:
0
@Repek

Teraz mi się wszystko wyklarowało. W takim wypadku czekam na Twoją historię w której będę mógł zmierzyć się z ...* i uratować/powstrzymać/zgładzić/ ...*




*czyli czekam na dokładniejsze informacje ;)
18-02-2013 14:57
WekT
   
Ocena:
0
A tak swoją drogą:

jest szansa na zagranie w tredycjęz samymi podręcznikami gracza i mg?

czy bez tych extra kart kości żetoników sięnie da ?

nawet sięzastanawiam czy mi się chce w te książki wczytywać.

Może jakiś kupiec by się znalazł?
18-02-2013 15:00
Repek
   
Ocena:
0
@Wiktor Wekt
Przyznaję bez bicia, że ja się nie cykałem i korzystałem ze wszystkiego, co mam.

Czy da się grać w Tredycję tylko na podstawce? Pewnie. Tak samo jak da się grać w Drudycję tylko na podstawce.

Niestety, to fakt, Tredycja - o ile chcesz mieć wszystko cacy i ładnie - wymaga kupowania dodatków. Chyba że pożyczy się od znajomego - zamiast podręcznika - 20-kart + k6 profesji.

Pozdro
18-02-2013 16:03
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
+1
Czekam wiec na scenariusz z niecierpliwoscia i chetnie go zjade tzn. zrecenzuje. Jesli chodzi o sama epickosc, rozumiana jakos istotny wplyw na losy swiata gry, to mimo wszystko jednak ciagle jestem sceptyczny. Epickosc na lokalna skale poki co wydaje mi sie wystarczajaca.

Z takich epickich-lokalnie przygod do mlotka to w pewnym stopniu lapie sie moj Va Banque - wiem ze nie o taka epickosc chodzi w twojej notce, ale w tamtym tekscie gracze wcielaja sie w mega koksow (kazdy grubo ponad 3000 expa) i okradaja najbardziej strzezony bank w Imperium - nie jest to moze stricte epicki scenariusz, ale ociera sie o owa epickosc.

Idac dalej jesli chodzi o epickosc to przypomina mi sie moj pomysl na mini kampanie opisany na blogu dawno temu: link. Mialem wtedy pomysl na kampanie w ktorej gracze biora czynny udzial w obalaniu religii w Starym Swiecie (okazuje sie, ze bogowie dawno odeszli, nie ingeruja w zycie ludzi, dochodzi do rozlamu i instytucje koscielne sa oddzielane od stricte panstwowych a w sercu wydarzen sa gracze). Niestety nigdy nie udalo mi sie tego pomyslu dokonczyc, choc ciagle zaluje.
18-02-2013 16:52
Repek
   
Ocena:
0
Mogą być spoilery.

@Karczmarz
Va Banque nazwałbym jednak scenariuszem "z megawypasionym rozmachem". Ale epickość jednak dla mnie oznacza pewną skalę. Ale - jak pisałem - nie wchodźmy w definicje, bo trzeba będzie za chwilę do eposu i epiki sięgać. Szkoda zachodu, to tylko erpegi.

Pomysł z notki - on jest bardzo "epicki" w sensie powieściowym, czyli symuluje wielowątkowość typową dla tego gatunku. Finał - to z Elektorami - to jest to, o co mi chodzi. Brakuje mi takich scenariuszy.

Ale to wynika imo z faktu, że w WFRP ciężko zacząć od razu grać kimś wysoko postawionym, herosem tego świata. Zaczyna się jednak od zera, od awanturnika, o to chodzi w WFRP by the book. Co nie oznacza, że nie można dorzucić paru tysięcy pedeków lub stosu kart i nie oglądać się na takie bzdury. :)

--

Co do tej lokalnej epickości, to właśnie z tym jest w WFRP problem. I sam go do końca nie obchodzę.

Legenda to jednostrzał. Można w takiej formie przedstawić i całą wojnę, ale to wymaga zastosowania paru chwytów i może się odbić na czasie antenowym postaci. W takich wypadkach - i tak zrobiłem u siebie - sprowadza się losy świata do jednego wydarzenia.

U mnie założenie - czysto umowne, deklaratywne z wysokości cesarskiego majestatu, realiści won! - jest takie, że jak gracze nie poznają tajemnicy, to za jakieś k10+5 miesięcy upadnie stolica. To combuje się z rangą postaci [wszyscy rank 5] i ich funkcjami w Imperium: syn cesarza, najbliższy kumpel Teogonisty Sigmara, champion cesarza.

I to właśnie ten dobór postaci jest imo kluczowy. Gdy do akcji wkraczają herosi, nawet obrona dyliżansu przed zwierzoludźmi nabiera epickiej skali. :P

Pozdro
18-02-2013 17:38
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
+2
@repek
To combuje się z rangą postaci [wszyscy rank 5] i ich funkcjami w Imperium: syn cesarza, najbliższy kumpel Teogonisty Sigmara, champion cesarza.

To utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten scenariusz dołączy do grona "sztuka dla sztuki" i nie poprowadzi go ani jedna osoba poza twoimi znajomymi :P
18-02-2013 18:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.