» Blog » Konwentowicz przed emeryturą
31-03-2009 02:49

Konwentowicz przed emeryturą

W działach: Konwenty, Polter | Odsłony: 10

Konwentowicz przed emeryturą
Był piątek, 4:45 rano, gdy zadawałem sobie pytanie: jaki człowiek przy zdrowych zmysłach, mając w perspektywie cztery dni wolnego (tyle dostała żona) do spożytkowania na barłożenie się, chce wstawać o tak chorej porze i tłuc się 8 godzin w jedną stronę przez pół Polski? To jedna z tych chwil, gdy człowiek ma ochotę rzucić i tak ograniczone konwentowanie na dobre. Coś ci mówi, że za parę godzin i kilkaset kilometrów dalej, ktoś wciśnie ci na łeb sombrero i możesz wyglądać jak cymbał na zdjęciu obok. Jeszcze masz szansę odwrócić się na drugi bok... Ale potem zew konwentowania wzywa. I jesteś zgubiony. Wyprawa do Poznania to dla krakowiaka perspektywa zmuszająca do nabrania szacunku do szczecinianina, który tłucze się na konwent do Krakowa. Warto się tego szacunku nauczyć, nawet tuż przed trzydziestką. Odbyliśmy ją (Magda i ja) razem z Martvą i Krakonmanem, zgodnie nienawidząc mojej żony za to, że potrafi zasnąć przed rogatkami Krakowa i obudzić się w Wielkopolsce (ten sam numer odstawiła w drodze powrotnej). Sporą część wyprawy spędziliśmy właśnie na rozważaniach, kiedy konwentowicz się starzeje... Teorię na ten temat (wstępną) oraz wynikającą z niej typologią konwentowiczów sprecyzowałem trzy doby później. Część konwentowa, czyli ludzie i miejsca Dzięki Furiathowi i jego karawanowi Dębiec stał się nieco mniejszym zapupiem niż jest w rzeczywistości. Na miejscu chyba po raz pierwszy tak naprawdę odkryłem, dlaczego warto na konwencie coś robić. Różnica w długości kolejki dla prelegentów i uczestników to wystarczający powód. Konwentu jako takiego nie podejmuję się ocenić. Byłem, tradycyjnie, zajęty naszymi punktami programu oraz witaniem się ze znajomymi. Organizacja bloku erpegowego nie pozostawiała jednak nic do życzenia. TOR dzwonił do mnie na kwadrans przed spotkaniem, by sprawdzić, czy jesteśmy. Dostawaliśmy coś do picia i robiliśmy swoje. A potem TOR pilnował, by spotkanie kończyło się o odpowiedniej godzinie (a więc i my nie musieliśmy wywalać tych, którzy byli przed nami). Tak to się robi. Szkoła przypominała zaś architekturą tę, w której eony temu odbywały się Krakony. Labirynt korytarzy, a na jego końcu stołówka o ścianach w kolorze przeciętego na pół prosiaka. Reszta konwentu odbywała się dla mnie w lepiej zaopatrzonych w wikt przybytkach. Nieźle było w knajpie z Warką w piątek, fajnie w Roosterze w sobotę, a w niedzielę... ale nie uprzedzajmy faktów. Tak czy siak – towarzysko oceniam wyprawę na jedenaście w dziesięciostopniowej skali. A to i tak nisko, bo na konwencie było tak dużo ludzi, że nie ze wszystkimi dało się porozmawiać. A co dopiero pójść na piwo. Część zawodowa, czyli prelekcje Dobrze, że nie odbyło się wspólne oglądanie meczu Irlandia Północna-Polska. Wystarczyło, że ja i Krakonman musieliśmy to oglądać. Pyrkon jest w tej chwili bez dwóch zdań największym konem w Polsce. Dzikie tłumy, jakie pojawiały się na spotkaniach i wypełniały szczelnie "salki potu" (copyright by fandom komiksowy), to zjawisko niby statystycznie zrozumiałe, ale i tak robiące wrażenie. Publika dopisała, dzięki temu druga część warsztatów o chwytach dostarczyła nam zupełnie nowych materiałów, które skrupulatnie zbieramy (specjalnie podziękowania dla dzielnych skrybów). Efekt powinien pojawić się latem, chcemy jeszcze zebrać pomysły w Krakowie. Nasza najśmielsze oczekiwania przeszedł zaś skład spotkania o Erpegowcu na emeryturze, na którym pojawiła się mnóstwo osób, które miały do powiedzenia wiele ciekawego o tym, jak można wykorzystać erpegowe doświadczenie. Jeśli tylko znajdę chwilę wolnego czasu, którego nie będę marnował na robienie czegoś równie nieproduktywnego, postaram się to wszystko spisać. Na koniec spędziłem chwilkę w puszce sardynek, w którą zmieniła się sala podczas panelu o kobietach w RPG. Spotkanie miało dwa pozytywne aspekty. Po pierwsze, odbyło się. Kobiety powinny na konach w ogóle mieć parytet i częściej coś robić. Do boju, na traktory i do prelekcji! Po drugie, padło sporo mądrych słów i wniosków. Niestety, za dużo. Niemal każde pytanie dotyczyło czegoś innego, przez co odpowiedzi ślizgały się po temacie. Formuła panelu nie jest na konwentach niemalże znana, a pytania z sali skutecznie ją rozbijały. Warto wyciągnąć wnioski i powtórzyć. Do skutku. I może kiedyś w trakcie takiego spotkania żaden "mądry inaczej" żartem nie stwierdzi, że "na sesji gwałcić nie można, ale przed i po już tak." PostPyrkon, czyli The Best of Mexicana Mieliśmy wracać do Krakowa w niedzielę około południa, ale postanowiliśmy zobaczyć nieco Poznania. I była to najlepsza decyzja całego konwentu. Senmara i Furiath zafundowali nam wspaniały spacer po mieście (Stary Browar przygniata mrocznym pięknem budowli z początku wieku), którego kulminacją była obiadokolacja w lokalu Mexicana. Fajitas rządziły. Sernik podawany przez Zorro rozwalał. Mega Margerita sprawiła, że nie żałowałem, że wyglądam jak cymbał (patrz zdjęcie). A creme brulle (najlepszy deser wszechświata) ostatecznie rozwiał moje wątpliwości z piątku i godziny 4:45. Tak, Pyrkon wart był grzechu. Boże, błogosław Meksyk. Część podsumowująca, czyli wolne wnioski Po tegorocznym Pyrkonie, po analizie przeprowadzonej w pośpiesznym Przemyślanin (trasa Kołobrzeg-Przemyśl) na własny użytek wprowadzam niniejszy podział uczestników konwentu (niebędących organizatorami i obsługą):
  • Neofita-aktywista: wyróżnia się spędzaniem konwentu na jego terenie i wykorzystywaniem w 100% jego czasu i przestrzeni.
  • Konwentowicz typowy: wyróżnia się umiarkowanym korzystaniem z konwentu. To stadium krytyczne, może po nim nastąpić zniechęcenie lub dalsze zaangażowanie.
  • Konwentowicz wyrabiający wysługę lat: wyróżnia się robieniem kilku punktów programu, a następnie znajdowaniem znajomych i bawieniem się w ich gronie, najczęściej poza konwentem, czasem w bufecie. Nie śpi na konwencie, bo karimata za słabo oddziela go od podłogi.
  • Konwentowicz na emeryturze: wyróżnia się przybyciem pod drzwi konwentu i czekaniem na pierwszą pielgrzymkę do knajpy w centrum. Na terenie konwentu, poza rzadkimi przypadkami, nie występuje.
Życzenie na koniec: obym jak najdłużej nie przekroczył cienkiej linii między stadium trzecim a czwartym. Do przyszłego roku nie planuję. I w ogóle uważam, że powinniście powinniśmy wrócić na Pyrkon. Część hermetyczna, czyli tradycyjne podzięksy na koniec dla:
  • Mojej żony, vel "huraganu życzliwości" za to, że los był dla mnie tak życzliwy i mogę starzeć się (nie tylko konwentowo) razem z nią (punkt).
  • senmary, Furiatha i Fiony (oraz Paszpala) za przysłowiowe wszystko: wożenie nas, karmienie, zapewnianie czegoś wygodniejszego od karimaty, projekcje Left4Dead i South Parku, gadanie o wszystkim do białego rana, oprowadzanie po Poznaniu etc. etc. Może nasze wnuki spłacą Waszym wnukom ten dług.
  • Krakonmana za wspólną emerycką wyprawę w obie strony, oglądanie boruc.żal.pl i tłumaczenie arkanów wrestlingu.
  • Juliana za mukę dla przeintelektualizowanych inteligentów i za to, że z nikim tak dobrze nie wietrzy się duszy i nie wymienia porozumiewawczych spojrzeń.
  • Kasi i Kolejorza za spotkanie i wsparcie logistyczne zwane samochodem (a i tak za dwa tygodnie Wisła będzie na czele).
  • Martvej za wspólną emerycką wyprawę w jedną stronę.
  • Rebounda za to, że jest pomarańczowym członem i najbardziej bezpretensjonalną osobą, jaką znam. Tak, głąbie, to komplement od gbura.
  • Kadu i iron_mastera, z którymi okupowaliśmy przymulony kraniec stołu w Roosterze, za przymulone gadanie i wspólne spożywanie amerykańskich dóbr kultury.
  • karpia za to, że pamiętał o długu, o którym ja dawno zapomniałem, co jest cechą wielce zacną i wartą więcej niż puszka browaru (który się przydał bardzo, bo na trzeźwo się boruc.żal.pl oglądać nie dało).
  • Ekipy ze stołówki w kolorze przekrojonego prosiaczka, czyli Urka, Simana i beacona, którzy po raz kolejny udowodnili, że nie ma miejsca, w którym przy zapiekance i butelce coli nie dałoby się pogadać o Bogu, wierze i jajecznicy.
  • TORa za to, że dbał o prelegentów, dostarczał im gąbek do ścierania tablicy, napojów do spłukiwania gardeł i kontrolnych spojrzeń oznaczających: "kończyć, gaduły!"
  • Uczestników naszych spotkań, którzy podzielili się z nami masą swoich przemyśleń i doświadczeń. Postaramy się tego nie zmarnować.
  • Całej masy osób, z którymi ścisnąłem prawicę, wymieniłem powitalne spojrzenie, ewentualnie spożywałem dobra poznańskich lokali: Zosi, Elmy, Morphei, Garnka, Szczura, Grabarza, Scobina, Zsu ze swoją panią, Dracha, Fenrana, Leha, Miśka, Puszona, lucka, Inkwizytora, Odola, rincewinda bpm, Jacka Brzezińskiego i Aureusa (czego żeś się nie przywitał?).
  • I wszystkich, o których zapomniałem, a dzięki którym na tak wielkiej imprezie nie czułem się jak na Marsie.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Urko
   
Ocena:
0
Również pozdrawiam i dziękuję za przybycie & spędzanie czasu ;).
31-03-2009 03:01
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Spróbuję się wytłumaczyć : P
- na Kobietach a RPG był taaaki tłum, że choć byłem na samym przedzie, to i tak ledwo wyszedłem z sali i nie chciałem blokować ruchu.
- na Chwytach w RPG musiałem wyjść dwadzieścia minut przed czasem, bo zaraz po Was w sali obok miałem mieć prelekcję panescape'ową i byłem tak zestresowany, że musiałem zrealizować potrzeby fizjologiczne, opłukać twarz wodą, pomodlić się i tak dalej.
- na korytarzach zazwyczaj z kimś rozmawialiście i się wstydziłem przeszkadzać...
31-03-2009 07:59
~Drachu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Fajna była Wasze prelekcja. Prawdę mówiąc najlepsza z tych, na których byłem. Dzięki :)

Za to po panelu nt. kobiet w RPG byłem zmiażdżony.
Zawsze żyłem w przekonaniu, że istnieje mniej - więcej równość i wszystkie przypadki należy rozpatrywać jednostkowo. Np. Wiesiek to buc. Ale to tylko Wiesiek, nie cała jego płeć/naród/whatever. Zuzia na sesji zachowuje się jak warzywo, ale hej... to problem Zuzi, a nie kobiet jako ogółu.
Tymczasem same kobiety twierdzą, ze różnice (będące przyczyną dyskryminacji) istnieją, ale to wina wychowania i społeczeństwa, więc lepiej nauczcie się to kochać, bo nic z tym nie zrobicie.

Swoją drogą - strasznie rozbita wydawała mi się ta dyskusja. To trochę jak z puzzlami - można złożyć cały obrazek i wtedy opisać co na nim jest, albo wyciągać losowo z pudła poszczególne kawałki i opisywać co jest na każdym z nich. Ale z tego nie dowiesz się co przedstawia cały obrazek. Tak samo tutaj - przydałoby się omawianie tych problemów w sposób inny niż losowy.

No i jeszcze jedno - jak męska drużyna wymorduje się na początku sesji, to to też jest syf na maksa. Nie wiem skąd myśl, ze to fajne odgrywanie :)
31-03-2009 08:15
Kastor Krieg
   
Ocena:
+2
@repek
Ze mnie jest w takim razie nietypowy konwentowicz :P Śpię na terenie konwentu, choć karimatka (uh, emeryckie plecy!) oddziela mnie za słabo i materacyk z sali gimnastyczne (błogosławione kony w szkołach!) to mus. Staram się wyrobić 100% konwentu, praktycznie w ogóle nie knajpuję - ani nie przepadam za piwem i knajpianym harmidrem, ani nie po to przyjeżdżam na kon, żeby olewać 3/4 programu. Sporo współorganizuję, zawsze mam jakieś własne punkty na konwencie, a znajomych spotykam w kontekście konwentu - idziemy sobie na sesję / LARPa (tudzież widzimy się na PMM / "Gramy!"), lurkuję na ich prelkach, dyskutujemy sobie na konwentowych korytarzach.

Śmiesznie to u mnie wygląda, bo choć znam idealne typy 1, 2, 3 i 4, to sam się jakoś tak "rozlazłem" po 1-3. A spadnięcie do 4 mi nie grozi, bo jeśli tak miałoby wyglądać moje "konwentowanie", to po prostu bym nie przyjechał, ot co :)
31-03-2009 09:37
Zuhar
   
Ocena:
0
Jestem między 2, a 3. Niestety udało mi się (co nie było zamierzone) uniknąć kontaktu z prawie wszystkimi polterowiczami (choć dwie wasze prelekcje zaliczyłem). Cóż, albo prelekcje, albo spotkania towarzystkie. Było mnie o kilka instancji za mało. Szkoda.
31-03-2009 10:51
amnezjusz
   
Ocena:
0
Ble, kolejna osoba z listy tych których chciałem spotkać a się nie udało (na prelce o Chwytach byłem ale musiałem uciec na sesję) :P Gdzieś tam, kiedyś tam trza będzie nadrobić!

A i jeszcze jedno: gdzie udało wam się przeżyć te traumatyczne chwile zwane oglądaniem meczu naszych Orłów? :D

31-03-2009 12:00
~Gregg

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
¡Hola Amigo!

Co Ty wiesz o PRAWDZIWYCH fajitas i o tym, jak się nosi sombrero? ;)

Z resztą tekstu pozostaje mi się zgodzić - Boże, błogosław Meksyk!
31-03-2009 12:55
JoAnna
   
Ocena:
+3
Hmmm.... Kobiety a RPG...
Ja, na przykład, żyłam w przeświadczeniu, że będzie to panel dyskusyjny o tym, czy kobiety dyskryminuje się w fandomie, a jeśli tak, to jak i dlaczego. Przygotowałam się. Współpanelowiczki poznałam przelotem w piątek. Wtedy też dowiedziałam się, że to panel o kobietach w RPG. No i wyszło, jak wyszło.
Bo naprawdę nie da się tego wszystkiego zamknąć w pięćdziesięciu minutach.

Dlatego też urodził się spontanicznie pomysł, żeby panel powtarzać do skutku...
31-03-2009 13:17
~Drachu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Dlatego też urodził się spontanicznie pomysł, żeby panel powtarzać do skutku..."

Bo to bardzo fajny pomysł jest. Trzymam kciuki.
31-03-2009 13:25
Repek
    @Re
Ocena:
0
@amnezjusz
W hotelu naprzeciwko. Zgw... zmusiliśmy obsługę do spuszczenia ekranu i odpalenia projektora, a potem płakaliśmy.

Co do spotkania - ja też żałuję, mam wrażenie, że gdzieś sobie mignęliśmy, ale nie było chwili, by pogadać dłużej.

@Aureus
na korytarzach zazwyczaj z kimś rozmawialiście i się wstydziłem przeszkadzać...

To na przyszłość jest taka klasyczna zajawka: "cześć, nazywam się Aureus i jestem fanem fantastyki/RPG". Działa zazwyczaj. :)

@KK
Jak zawsze, kategorie są płynne, a w każdym z nas siedzi trochę z każdego typu. :)

Pozdrówka dla wszystkich, zwłaszcza dla mojego redaktora, który wrócił z Mexico
31-03-2009 13:30
rincewind bpm
   
Ocena:
0
@repek, Aureus
Zawsze można wykonać klasyczne fandomowe zapoznanie w postaci "podchodzę do grupki, tak niby nic, ale dyskretnie się przysłuchuję i migam identyfikatorem, licząc, że ktoś mnie rozpozna" :)

Co do panelu z kobietami - myślę, że:
a) należałoby wybrać konkretny aspekt tematu (aby się to wszystko mniej rozpływało)
b) uznać, że jak już mamy 4 czy 5 dyskutujących, to już one mówią przez te 50 minut - a więc nie dajemy głosu publiczności, która sporadycznie ma coś ciekawszego do przekazania.
c) wywalczyć dla takiego panelu aulę - przecież sala była wypchana bo brzegi

Typ konwentowicza: 1 z małym dodatkiem 3 (na karimacie potrafię spać ze 3-4 godziny) :)
31-03-2009 15:56
Repek
    @rincewind
Ocena:
0
Co do panelu, właśnie coś takiego byłoby fajne, ale...
b) uznać, że jak już mamy 4 czy 5 dyskutujących, to już one mówią przez te 50 minut - a więc nie dajemy głosu publiczności, która sporadycznie ma coś ciekawszego do przekazania.

...nie wiem, czy to przejdzie. Ludzie na takich spotkaniach są zbyt przyzwyczajeni, że mogą pytać, a nie tylko słuchać osób, które mają coś mądrego do powiedzenia (tu nie było z tym problemu, a czasem różnie z tym bywa).

Może rzeczywiście większa sala i dystans od publiczności by coś dały? No i moderator[ka] musiał[aby] nie udzielać głosu sali.

Jestem za. :)

Pozdrówka
31-03-2009 16:11
Rebound
    Bezpretensjonalny
Ocena:
0
Musiałem sobie sprawdzić słowo na Google, żeby być w 100% pewnym, że to nie pojazd. Ok - trzyma fason, choć nie uważam się za prostego. Jestem poplątany i skomplikowany jak krowie jelito ;).
31-03-2009 17:06
Repek
    @Rebound
Ocena:
0
Chodzi o prostość i bezpośredniość kontaktu międzyludzkiego. :) Najzabawniej się ją obserwuje, gdy próbujesz udawać, że obchodzą Cię pseudozależności interpersonalne w fandomie. :P

Pozdrówka
31-03-2009 17:27
Rebound
    :)
Ocena:
+1
Pfff. Pseudozależności. Takie tam pierdoły ;).
31-03-2009 19:32
~Aghad

Użytkownik niezarejestrowany
    "mądry inaczej"
Ocena:
+2
Jeśli podobne panele będą odbywały się kolejnych Pyrkonach będę się starał przebyć tegoroczne "na sesji gwałcić nie można, ale przed i po już tak."
:P
31-03-2009 19:36
Mayhnavea
   
Ocena:
+1
@ repek:
:D - bo co mam jeszcze dodać?

@ topic o panelu kobiecym:
Oczywiście jestem 'za', to temat ciekawy i ważny - a najlepsze rzeczy się dzieją, kiedy okazuje się, że właściwym tematem jest "ludzka godność i suwerenność w kontaktach międzyludzkich i kulturze jako takiej". Zapewne nie pojawi się za wiele wiążących odpowiedzi na Wielkie Pytania, ale ważne, żeby ludzie byli świadomi rozmaitych problemów i czuli potrzebę zrobienia czegoś z nimi.

@ Aghad:
Norma żenady na cały rok wyrobiona? Ja jakoś nie widzę tu powodów do dumy, wbrew objawom - niemądry chichot na sali - efekt jest zgoła niezamierzony.
01-04-2009 02:06
~Drachu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale co ciekawe. Mnie też uderzyła podobna myśl z tym gwałceniem. Gdy ktoś (nie pomnę kto) powiedział, żeby nie gwałcić na sesji, to od razu pierwsza myśl w mojej głownie "Dziwnie to brzmi. Jakby po sesji można było". Tak dziwnie zaakcentowane było NA SESJI.
01-04-2009 15:03
Iman
   
Ocena:
0
"Wyprawa do Poznania to dla krakowiaka perspektywa zmuszająca do nabrania szacunku do szczecinianina, który tłucze się na konwent do Krakowa"

YES! W końcu ktoś to napisał :D Chociaż doświadczenie pokazuje, że takie rzeczy najlepiej wychodzą (w każdym razie mi wychodziły) w liceum. A w ogóle to wyznacznikiem konwentowego emeryta nie jest wiek, to taki mój osobisty wniosek. Podobają mi się wyróżnione przez Ciebie "stadia" konwentowania, to ciekawe spostrzeżenia. Jestem chyba numerem 2, ze skłonnością do zaangażowania.
Pozdrawiam!
02-04-2009 14:08
~Kolejorz

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a i tak za dwa tygodnie Wisła będzie na czele
Z bólem serca to piszę, ale remis zasłużony :) Kości trzeszczały, gol Singlara przepiękny, Stilicia jeszcze ładniejszy. :) Lech w koronie, na tronie... pora na Puchar ;)
05-04-2009 19:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.