» Blog » Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?
24-06-2010 00:30

Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?

W działach: Piłka nożna | Odsłony: 53

Dlaczego fajnie jest kibicować Niemcom?

Mundial minął półmetek. Już od pierwszej kolejki, zachęcony przez earla, pomiędzy obstawianiem meczów a komentowaniem z innymi maniakami na fejsbuku, rozmyślałem nad tym wpisem. No to macie, czego chcieliście czego earl chciał.

Ostatecznie sprowokował mnie Szept, który w rozmowie na gg rzucił – przy zupełnie innym temacie – że piłka to tylko "namiastka prawdziwej wojny". Zaabsorbowany innym tematem bezwiednie przeoczyłem ten oczywisty absurd, który mógł wygłosić tylko ktoś, kto uważa, że w sporcie liczą się umiejętności, a nie wynik. (Zemsta!!! :P No offence, bitte.) Oczywistym bowiem jest, że mecz piłki nożnej, a już szczególnie takich meczów 64, czyli Mistrzostwa Świata, są czymś od wojny znacznie poważniejszym i bardziej epokowo doniosłym. Po pierwsze, bo bije się cały świat (żadna wojna nie angażuje takich sił). A po drugie dlatego, że są to wojny, których celem od samego początku jest pokój i rozładowanie męskiej potrzeby mordowania się (pomijam tu wypaczenia, które rodzą się przy okazji, gdyż ich skala jest w porównaniu z korzyściami pomijalna).

Co to ma wspólnego z niemieckimi piłkarzami?

Jak oglądałem ostatnio (na zmianę z Hiszpania – Honduras) trzecią część Die Hard, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek niemiecka aryjska facjata przestanie być synonimem niecnych zamiarów i psychopatycznych pobudek. Pewnie jeszcze daleka droga przed pracowitymi Niemcami. A także przed resztą świata, by dostrzec, że te stereotypy nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością i są szkodliwą naleciałością po XX wieku.

Mundial RPA 2010 pięknie to pokazuje. Niemcy, jeszcze 70-80 lat temu kolebka zbrodniczego rasizmu i nacjonalizmu, dziś wystawia do najważniejszej światowej wojny skład złożony z ludzi, którzy urodzili się poza jej granicami. Trzech Polaków, Tunezyjczyk, dwóch Turków, Ghanijczyk, Bośniak, Brazylijczyk, Hiszpan – oni stanowią dziś o sile reprezentacji Niemiec. Oczywiście to drażni. Szczególnie osoby wychowanie na XIX-wiecznej, ksenofobicznej i izolacjonistycznej definicji narodowości, wciąż pokutującej w Europie. Pewnie w Niemczech też, ale z pewnością w kraju nad Wisłą. Drażni to także różnych zazdrośników, którzy do Klose i Podolskiego poczuwają się, gdy ci wygrywają, a szydzą, gdy zawalają mecz. Kij im w oko.

Bracie, gdzie jesteś?

Co za szczęście, że Aogo, Oezil czy Trochowski się tym nie przejmują. Czują się obywatelami kraju, których ich wychował (bo przeważnie żyli tam przez większość swojego życia). Może i nie śpiewają hymnu, ale od kiedy to jest wyznacznik patriotyzmu? Sprawiają radość swoim rodakom i płacą podatki w kraju, który jest ich ojczyzną lub matczyzną, jak w przypadku Jerome’a Boatenga. Ten ostatni dziś grał przeciwko swojemu bratu, Kevinowi Prince’owi, który olał to, co podarowano mu w Niemczech (tu został wyszkolony i stał się sławny) i z powodu focha wybrał grę dla Ghany, w której nigdy wcześniej nie był! Cóż za paradoks nowoczesnego świata, bo kto powie, czy ten Boateng był bardziej Niemcem czy Ghanijczykiem? Co jest bardziej słuszne: grać dla kraju, w którym się żyje czy dla kraju, z którego pochodził nasz ojciec? Ot, zagadka. Piękne jest to, że mógł o tym sam zadecydować. Kiedyś w trakcie wojny bracia trafiali na siebie w okopach, walcząc w przeciwnych armiach (typowe polskie losy w czasie IWŚ). Dziś po raz pierwszy w historii MŚ stało się to na boisku piłkarskim – czy nie lepiej tak?

Reprezentacja Niemiec trochę symbolizuje kraj, który jest taką Ameryką Europy. Ziemią Obiecaną dla ludzi, którzy muszą uciekać ze swoich stron. Za chlebem lub w obawie przed śmiercią. Ich szeregi suną przez Polskę w stronę tego lepszego, niemieckiego świata, a to Polacy zawsze są pierwsi do chwalenia się swoją tolerancją i gościnnością

Słyszę niemal radosny śmiech historii, że schronienia szukają w państwie, które podzieliło świat, a dziś stanowi wizytówkę idei europejskiego zjednoczenia. Smutne, że zawsze znajdą się tacy, dla których Cacau jest zbyt mało niemiecki, a Podolski zbyt polski, bo nie cieszy się, gdy strzela nam gola. Czy ktoś się czepia Włochów, Irlandczyków, Meksykanów i Bóg wie kogo jeszcze, że grają dla kraju, który budowali jego przodkowie?

Strasznie fajnie kibicuje się Niemcom. Nie tylko dlatego, że zawsze grają o zwycięstwo, że na ich meczach coś się zawsze dzieje dziwnego, że mogą wygrać z każdym i z każdym przegrać. Fajnie się kibicuje reprezentacji kraju, w której znalazło się miejsce dla tych, którym ten kraj sporo dał. A oni pięknie mu się rewanżują.

Linki dla zainteresowanych:

* blog Rafała Steca o tym samym temacie niemalże

* Artykuł Michała Pola o braciach Boateng

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Repek
   
Ocena:
0
@Szept
Odpowiedz jeszcze raz, bo inaczej nie zaśniesz, i miejmy to z głowy. :P

Nie liczyłem, ale tych kilka neutralnych chyba nie obniża liczby do 200 :)

To policz, bo nie chce mi się wierzyć, że 200 samodzielnych państw BRAŁO UDZIAŁ w II WŚ. Wątpię, czy tyle wtedy istniało.

Kawałka o dopingu nie widzę sensu komentować, bo nie na temat. Rozmawiasz sam ze sobą.


Druga rzecz wskazująca, iż jest to tylko namiastka to to, że na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, a w sporcie nie :)

No, właśnie po takich tekstach mówię, że nie znasz się na sporcie. :)


Czekam teraz na następny etap kiedy drużyna np. włoskich najemników sportowych reprezentująca np. Norwegię zagra przeciwko reprezentantowi Włoch w których barwy ubrani będą Nigeryjczycy, Polacy i inni :)

Też czekam z niecierpliwością.

Pozdrówka
24-06-2010 18:04
earl
   
Ocena:
+1
@Repek

"Ale ponieważ świat jest jaki jest - można po prostu próbować zdjąć ciężar ze słowa naród. Próbować zmieniać hierarchię wartości w obrębie wspólnoty zamieszkującej dany obszar i - tu zgoda - akceptującej pewne normy kulturowe. Zacząć akceptować to, że ważniejsze jest obywatelstwo kraju i praca dla niego, a nie to, czy się tu jest z dziada-pradziada.
Czyli - obywatelstwo byłoby czymś nobilitującym, bo wskazującym na zaangażowanie w budowanie państwa. Narodowość - po prostu cechą, taką jak pochodzenie z danego miasta czy mówienie jakimś językiem. Powinna podkreślać naszą wyjątkowość, ale nie na zasadzie opozycji do innych i nie w sensie dodawania nam z tego powodu jakichś niezwykłych cech pozytywnych".

Tylko, że wtedy i tak powstanie naród, tylko, że polityczny, czyli powstały na bazie państwa. Obywatelstwo takiego kraju będzie tożsame z narodowością, gdyż każdy obywatel będzie musiał podporządkować się pewnym wartościom i zasadom, ustalonym przez większość osób żyjących w tym państwie. Aby nie być gołosłownym to takie narody powstawały w zachodniej Europie, np. Francuzi w czasie rewolucji, kiedy wszystkich mieszkańców uczyniono obywatelami i stwierdzono, że skoro mieszkają we Francji są Francuzami.

Dlatego ja traktuję naród jako wspólnotę kulturową, podlegającą pewnym zasadom i wartościom, przez to też odróżniającą się od innych. Natomiast dobro państwa, czyli tak zwana racja stanu, powinna być budowana na bazie tych zasad i wartości.

I, żebyś mnie dobrze zrozumiał, dla mnie nie jest ważna wspólnota etniczna. Polakiem może być każdy, kto chce podporządkować się zasadom i wzorcom panującym w naszym kraju i działać na rzecz jego dobra, niezależnie czy to jest Murzyn, Arab czy Chińczyk (notabene znam kilkunastu czarnoskórych i żółtoskórych Polaków, którzy po polsku mówią lepiej niż niejeden z tzw. nadwiślańskich tubylców i czują się w naszym kraju jak u siebie - tu się wychowali, tu się uczyli i teraz pracują). Bo naród to wielka wspólnota, która jest wystarczająco pojemna, aby pomieścić wiele grup etnicznych (przykładem Amerykanie, Australijczycy czy Brytyjczycy), podległych pewnym wzorcom i normom. Natomiast nigdy nie uznam za Polaka kogoś, kto, nawet mieszkając w Polsce, nie zamierza się z nią identyfikować.

Pozdro
24-06-2010 18:58
Szept
   
Ocena:
0
"Odpowiedz jeszcze raz, bo inaczej nie zaśniesz, i miejmy to z głowy. :P"
repku przecież wiesz, że kiedy mam rację (tak musiałem to napisać ;) ) to potrafię długo dyskutować :]

"To policz, bo nie chce mi się wierzyć, że 200 samodzielnych państw BRAŁO UDZIAŁ w II WŚ. Wątpię, czy tyle wtedy istniało."

Samodzielnych pewnie nie,ale w rozgrywkach fifa podobnie jak w II WŚ nie biorą udziału jedynie samodzielne państwa. Antyle Holenderskie to terytorium autonomiczne, Brytyjskie Wyspy Dziewicze to terytorium zamorskie i jeszcze kilka innych.

Kawałek o dopingu to tylko moje spojrzenie na mutanta zwanego sportem zawodowym.

"No, właśnie po takich tekstach mówię, że nie znasz się na sporcie. :)"

Chciałeś powiedzieć sporcie zawodowym ;)
OK racja brudne zagrywki SZ to coś na porządku dziennym, ale do wojny to jednak daleko. Porównanie bliskie, prawie wojna, ale wiesz jak to jest z 'prawie'.

BTW w wyniku wojny jest okupacja, aneksja i zabicie żołnierzy przeciwnika. Od czasów Indian prekolumbijskich chyba przegranej drużynie śmierć jednak nie grozi :)
Wszystkie trzy zjawiska chyba nie mają przełożenia na sport (zawodowy). Przegrana drużyna nie jest zależna od wygranej, zawodnicy nie przechodzą na prawie łupów/branki/aneksji do wygranych klubów. No... za odpowiednik śmierci można uznać zwolnienie trenera i wywalenie z drużyny szczególnie kiepskich zawodników :)

PS
A widzisz jednak zgadzasz się ze mną w pewnych kwestiach. To co pisałem o tych włoskich najemnikach to nie defetyzm tylko takie moje przewidywania rozwoju ogólnej sytuacji nie tylko w sporcie :)
24-06-2010 19:08
Szept
   
Ocena:
0
@ earl

"Dlatego ja traktuję naród jako wspólnotę kulturową, podlegającą pewnym zasadom i wartościom, przez to też odróżniającą się od innych. Natomiast dobro państwa, czyli tak zwana racja stanu, powinna być budowana na bazie tych zasad i wartości. "

Ja czekam, aż system państwowy zacznie być zastępowany przez korporacyjno-stowarzyszeniowy. Ze względu na rozwój komunikacji tracą na sile relacje bezpośrednie między ludźmi a wzmaga się siła wspólnot o podobnych poglądach rozrzuconych na całym świecie. Coś jak kościół w wymiarze pozareligijnym.
Lepiej znasz człowieka z Azji niż sąsiada z za ściany.
Możesz wybierać grupy które są ci bliższe i je wspierać, a od tego krok do wzmacniania fizycznej pozycji takich grup.
Narodowość zaczyna mieć więc mniejsze znaczenie, tak samo jak państwowość.
Bardzo możliwe, że doprowadzi to państwa do roli jaka pełnić powinny czyli czysto administracyjną na danym obszarze, na którym kwestiami socjalnymi zajmować będzie się inna wspólnota do której będziemy należeć.
24-06-2010 19:18
earl
   
Ocena:
+1
@Szept

"Ja czekam, aż system państwowy zacznie być zastępowany przez korporacyjno-stowarzyszeniowy. Ze względu na rozwój komunikacji tracą na sile relacje bezpośrednie między ludźmi a wzmaga się siła wspólnot o podobnych poglądach rozrzuconych na całym świecie. Coś jak kościół w wymiarze pozareligijnym".

Ja w to nie wierzę. Takim antidotum na państwa narodowe, prowadzące szowinistyczną i partykularną politykę, miała być Unia Europejska. Ale czy jej powstanie coś zmieniło? Jedynie to, że wiele decyzji ze stolic państwowych zostało scedowanych na władze w Brukseli czy Strasburgu. Efekt jest taki, że oprócz biurokracji państw narodowych powstaje biurokracja unijna, która coraz bardziej strukturalnie przypomina państwo. Czyli - zamienił stryjek siekierkę na kijek. Bo nawet tożsamości europejskiej, o której tyle się mówi, UE nie potrafiła stworzyć.
24-06-2010 19:24
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Tylko, że wtedy i tak powstanie naród, tylko, że polityczny, czyli powstały na bazie państwa. Obywatelstwo takiego kraju będzie tożsame z narodowością, gdyż każdy obywatel będzie musiał podporządkować się pewnym wartościom i zasadom, ustalonym przez większość osób żyjących w tym państwie.

Różnica jest ogromna i to wcale nie jest tożsame. Dziś należysz do narodu z urodzenia. W modelu, o którym mówisz, nikt nie mógłby kwestionować Twojej narodowości, nawet gdybyś spędził np. w Polsce 5 minut. Wiem, że dla Ciebie to nie jest OK [jak piszesz dalej], ale o tym właśnie mówię.

BTW: Wartości to termin względny. Właśnie taką wartością czyni się np, znajomość hymnu i obowiązek jego śpiewania. Dla mnie to błędne, bo bardzo uznaniowe i nieostre. W ten sposób bardziej Niemcem jest Hans spod budki z piwem, niż Podolski.

No, chyba że się to skodyfikuje. Osobiście jestem przeciw takiemu prawu.


. Aby nie być gołosłownym to takie narody powstawały w zachodniej Europie, np. Francuzi w czasie rewolucji, kiedy wszystkich mieszkańców uczyniono obywatelami i stwierdzono, że skoro mieszkają we Francji są Francuzami.

Ten gest miał chyba nieco inny cel. Poza tym problemy narodowościowe zaczęły się w Europie trochę później.

W modelu, o którym mówię, można by zupełnie swobodnie zmieniać obywatelstwo - to byłby to po prostu akt prawny, a nie wybór emocjonalny [choć oczywiście mogłoby się to łączyć]. Cel ostateczny - oczywiście brak narodów w sensie istotnych podziałów na tym tle. Czyli coś, do czego - jak mam nadzieję - za jakiś wiek czy dwa dojdzie Europa.


Natomiast nigdy nie uznam za Polaka kogoś, kto, nawet mieszkając w Polsce, nie zamierza się nią identyfikować.

Ale co to znaczy identyfikować? To bardzo mętne określenie.

I drugie pytanie: a co z Polakami "z urodzenia", którzy się z Polską nie identyfikują na żadnym poziomie? Nie są Polakami?

Pozdrówka
24-06-2010 20:26
Szept
   
Ocena:
0
@ earl

Unia to biurokratyczny, socjalistyczny moloch który kiedyś padnie najpewniej pod własnym ciężarem tak jak to miało już wiele razy miejsce w historii świata.

Ludzie natomiast zawsze będą mieć potrzebę identyfikowania się z jakąś grupą i nie będzie tak, ze powstanie jedna wielka wspólnota.
Znikną może państwa narodowe ale nie poczucie jakichś wspólnych więzi, tak było, jest i będzie to tylko kwestia zmiany nazwy, zakresu i sposobu doboru członków takiego stada.
Klany, plemiona, teraz państwa ogólnie jest tendencja do ułatwiania sobie możliwości zmiany identyfikacji kiedy przyjdzie na to ochota.
Coś podobnego o czym mówi repek. Zaczątek tego to społeczności internetowe, które być może kiedyś zaczną przekładać się na zależności w realnym świecie.

Im bardziej będzie się ktoś identyfikował z wybraną wspólnotą niż z państwem, w którym żyje tym bardziej rola państwa będzie maleć i się zmieniać.

Całkiem pewnie nie zniknie, bo ogólnoświatowa organizacja wirtualna to jedno, a świat za ścianą to drugie.
5 mln warcraftowców musi gdzieś się leczyć, spać i bronić przed bandytami więc muszą istnieć jakieś struktury wypełniające te role, ale zakładam że będą po prostu "pracownikami" wypełniającymi zadania na danym terytorium dla ludzi którzy czują się członkami społeczności zamieszkującej różne odległe od siebie miejsca.

Chyba ze wynajdziemy teleporter to wtedy wszystko stanie na głowie :)
24-06-2010 20:52
earl
   
Ocena:
0
@Repek

1) "W modelu, o którym mówię, można by zupełnie swobodnie zmieniać obywatelstwo - to byłby to po prostu akt prawny, a nie wybór emocjonalny [choć oczywiście mogłoby się to łączyć]. Cel ostateczny - oczywiście brak narodów w sensie istotnych podziałów na tym tle. Czyli coś, do czego - jak mam nadzieję - za jakiś wiek czy dwa dojdzie Europa".

Ok, już wiem, co miałeś na myśli, bo poprzednio nie wyjaśniłeś tego precyzyjnie. Natomiast co do zniknięcia narodów - może kiedyś to nastąpi, narody, jakby nie było, to twór mający jakieś 200-300 lat najwyżej (i ta górna granica dotyczy jedynie Brytyjczyków, może jeszcze Holendrów). Natomiast model, który przedstawiasz, to jest po prostu udoskonalona wersja dawnych czasów, nazywanych przez niechętnych "wiekami ciemnymi", czyli średniowiecza. Wówczas naprawdę panował prawdziwy uniwersalizm i globalizm - nie było narodów, nie było statusu obywatelstwa, każdy wybierał miejsce, w którym chciał mieszkać i pana, któremu chciał służyć. Oczywiście, były pewne ograniczenia (np. status społeczny chłopów, utrudniający przemieszczanie się), ale zasady pozostawały takie same jak w Twojej wersji. Dlatego Europa średniowieczna to Europa ludzi bez ojczyzny a raczej ludzi, dla których ojczyzną był cały świat (oczywiście ówcześnie znany). Myślę jednak, że ta wizja, którą proponujesz, nie ziści się tak prędko albo i wogóle, ponieważ nastroje narodowe są na razie zbyt mocno zakorzenione w ludzkiej świadomości. Poza tym jest to wizja typowa dla świata cywilizacji łacińskiej/zachodniej, nastawionej na pielęgnację praw i wolności człowieka oraz wszechobecne braterstwo, tolerancję i współpracę partnerską. Natomiast politolodzy i socjolodzy prognozują, że ta cywilizacja zachodnia wcześniej czy później upadnie z powodów demograficznych (spadek urodzeń w krajach zachodnich) i ideologicznych (właśnie ta nieszczęsna, źle pojęta tolerancja). W zderzeniu z agresywnymi ideologiami (np. islamem) europejska cywilizacja zostanie zmiażdżona, już zresztą jest w defensywie, ponieważ nie będzie miał kto jej bronić - garstka Europejczyków i Amerykanów nie ostoi się wobec masy społeczności muzułmańskiej czy chińskiej, posiadającej duży stopień rozrodczości. A kiedy ta cywilizacja upadnie wówczas upadną też jej zasady, w tym wizja praw człowieka, ponieważ nastanie cywilizacja masy, w której jednostka nie ma żadnych szans a liczy się jedynie kolektyw. I nic nie zostanie z mozliwości nieskrępowanego wyboru miejsca zamieszkania, miejsca pracy czy nauki, bo wszystko będzie pod kontrolą i nadzorem. Oczywiście, może kreślę zbyt pesymistyczny obraz, ale jak na razie nie widać żadnych perspektyw, aby McŚwiat mógł pokonać Dżihad - to raczej Dżihad, wykorzystując technikę McŚwiata, podbija tereny, na których ten dotychczas panował.

2) "Ale co to znaczy identyfikować? To bardzo mętne określenie".

Identyfikować, czyli uznawać się za przynależnego do jakiegoś narodu. Nie jest to łatwe do wytłumaczenia i każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, kim się czuje, analizując swój stosunek do określonych narodowości.

3) "I drugie pytanie: a co z Polakami "z urodzenia", którzy się z Polską nie identyfikują na żadnym poziomie? Nie są Polakami?"

Rada Europejska w 1990 roku ustaliła, że każdy ma prawo wybrać do jakiego narodu chce należeć i ja to popieram bezdyskusyjnie. Innymi słowy - jeśli ktoś nie identyfikuje się z narodem polskim, to dla mnie nie jest Polakiem. Przykładem jest Klose, przedstawiony przeze mnie w pierwszym komentarzu. Jestem zwolennikiem wyboru przynależności narodowej i dla mnie wartość narodową ma mieszkający, pracujący i wychowujący swoje dzieci na polskiej ziemi imigrant, dla którego Polska stała się domem i ojczyzną a nie ktoś, kto wprawdzie urodził się w Polsce czy z polskich rodziców, ale na Polskę pluje i ma ją za nic lub nie przyznaje się do związków z nią. I tego należałoby się trzymać w określaniu przynależności narodowej.

@Szept

"Znikną może państwa narodowe ale nie poczucie jakichś wspólnych więzi, tak było, jest i będzie to tylko kwestia zmiany nazwy, zakresu i sposobu doboru członków takiego stada.
Klany, plemiona, teraz państwa ogólnie jest tendencja do ułatwiania sobie możliwości zmiany identyfikacji kiedy przyjdzie na to ochota.
Coś podobnego o czym mówi repek. Zaczątek tego to społeczności internetowe, które być może kiedyś zaczną przekładać się na zależności w realnym świecie".

Na Twoją uwagę dałem odpowiedź wyżej, w odniesieniu do repka. Mogę dodać jedynie, że jeśli cywilizacja zachodnia upadnie to upadnie też społeczność wirtualna, ponieważ wszelkie sposoby komunikacji międzyludzkiej zostaną poddane bezwzględnej kontroli.

Pozdrówka
24-06-2010 22:25
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Myślę jednak, że ta wizja, którą proponujesz, nie ziści się tak prędko albo i wogóle, ponieważ nastroje narodowe są na razie zbyt mocno zakorzenione w ludzkiej świadomości.

Oczywiście, mam tego świadomość. Jest to dodatkowo kategoria bardzo wygodna dla wielu ludzi złej woli. Więc spoko, naiwny nie jestem. Dlatego mówię raczej o dużych okresach czasu.

IMO wiek to sporo. Wystarczy spojrzeć wiek wstecz. A potem zauważyć, że zasuwamy cywilizacyjnie - oczywiście w rozwiniętym świecie - bardzo szybko.

Dlatego: co do wywodu o przyszłość cywilizacji zachodniej - może tak, może nie. Się okaże. :) IMO może to pójść w ogóle inną stronę, której nie da się przewidzieć.


Nie odpowiedziałeś jednak na niektóre moje pytania.

1. Co z urodzonym Polakiem, który nie identyfikuje się z Polską i byciem Polakiem? Jest Polakiem? Mamy go uważać za Polaka, choć na Polskę np. "pluje"?

2. Jak chcesz oceniać, czy człowiek, który od 5 minut jest w Polsce, już się z nią wystarczająco identyfikuje?

3. Założmy, że jadę do Niemiec. Przyjmuję obywatelstwo. Gram dla ich repry, płacę podatki, daję frajdę Niemcom. Poza tym Niemcy totalnie mi wiszą - równie dobrze mógłbym dawać podatki i frajdę Angolom. Jestem bardziej Niemcem od kolesia spod budki z piwem, który g... temu krajowi daje od siebie?

Pozdrówka
24-06-2010 23:52
earl
   
Ocena:
0
@Repek

1) "Dlatego: co do wywodu o przyszłość cywilizacji zachodniej - może tak, może nie. Się okaże. :) IMO może to pójść w ogóle inną stronę, której nie da się przewidzieć".

Oczywiście, że tak może być. Ja przytoczyłem poglądy futurologiczne osób, które analizują teraźniejszość i na podstawie zachodzących w niej procesów prognozują przyszłość.

2) "Co z urodzonym Polakiem, który nie identyfikuje się z Polską i byciem Polakiem? Jest Polakiem? Mamy go uważać za Polaka, choć na Polskę np. "pluje"?"

Tak jak napisałem już powyżej - ten, kto nie identyfikuje się z Polską i ma ją za nic nie powinien być uważany za Polaka. Dlatego nie są dla mnie Polakami ci, co wyjeżdżają na zmywak do USA a potem piszą o "durnych Polaczkach" siedzących w "durnej Polsce", bo oni już wybrali, że z "durnym narodem i krajem" nie chcą się identyfikować.

3) "Jak chcesz oceniać, czy człowiek, który od 5 minut jest w Polsce, już się z nią wystarczająco identyfikuje?"

Jak już wcześniej napisałem ja go nie oceniam dopóty, dopóki sam nie określi kim chce być. A jak to zrobi to mam prawo oceniać jego postępowanie zgodnie z tym, co wybrał.

4) "Założmy, że jadę do Niemiec. Przyjmuję obywatelstwo. Gram dla ich repry, płacę podatki, daję frajdę Niemcom. Poza tym Niemcy totalnie mi wiszą - równie dobrze mógłbym dawać podatki i frajdę Angolom. Jestem bardziej Niemcem od kolesia spod budki z piwem, który g... temu krajowi daje od siebie?"

Taki człowiek nazywa się kosmopolitą, jak wiesz. Nie identyfikuje się z żadnym narodem. Jest po prostu egoistą, który idzie tam, gdzie mu najwięcej płacą i gdzie osiągnie coś więcej dla siebie. Jego ideałem jest zdobywanie korzyści dla siebie, ewentualnie dla swoich najbliższych i każdemu pewnie wysługiwałby się, gdyby mu to zapewnili.


25-06-2010 07:16
earl
   
Ocena:
0
PS. I właśnie dlatego chciałem abyś pisał notki blogowe, bo często prowokują one do szerszej dyskusji, tak jak teraz, kiedy od piłki nożnej przeszliśmy do urządzania świata w przyszłości.
25-06-2010 13:03
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Dzięki za fajną dyskusję i wymianę poglądów. Może jak Niemcy odpadną, to coś napiszę. :P

Pozdrówka i do boju Honduras :P
25-06-2010 18:10
earl
   
Ocena:
0
Również dziękuję. Nie ma to jak rozmowa z kimś na odpowiednim poziomie intelektualnym. Zmusza do myślenia i trenuje szare komórki. Ale uważam, że najlepsze rozmowy prowadzi się przy procentowych napojach, face to face, bez żadnych pośredników.

A teraz powinieneś podsumować rundę grupową. Nie wykręcaj się sianem.

Pozdrowionka
25-06-2010 22:21
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Oj, to powyżej było pisane właśnie jako podsumowanie [dla mnie grupowa skończyła się po meczu Niemców]. :)

Jak coś mnie natchnie sportowo-politycznie-społecznie później, to pójdzie notka. :)

Pozdro
26-06-2010 01:43
Wojteq
   
Ocena:
0
A propos problemu jakim jest wystep Niemców na mundialu:

03.07 (16:00) Argentyna vs. Niemcy

Adieu, germański najeźdźco! ;-)

Anglicy out, Francuzi out, Włosi out. Do kompletu brakuje tylko Niemców.
28-06-2010 10:30
Repek
   
Ocena:
0
Adieu, germański najeźdźco! ;-)

Sprawdź, jak to się kończyło w roku 1990 i 2006. :P

Słowo klucz: karne. :D

Pozdro
28-06-2010 10:46
Wojteq
   
Ocena:
0
Mam nadzieję, że tym razem Messi załatwi sprawę na cacy. :-)
28-06-2010 11:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.