01-08-2007 15:41
Veni, Vidi... Sznycel
W działach: Polecanki, Planszówki, Karcianki, Polter | Odsłony: 5
...czyli relacja z wizyty w Krakowie.
Piątek
W ramach wstępnych przymiarek do dłuższego urlopu zapakowałem się w pociąg i ruszyłem na weekend do Krakowa. Dzięki Polskim Kolejom Państwowym reklamującym się hasłem Pewność, Komfort, Punktualność dotoczyliśmy się zapchanym do granic możliwości pociągiem ponad godzinę po czasie. Z dworca wraz z repkiem udaliśmy się na spotkanie Magdy w ich mieszkaniu. W tym miejscu chciałbym jeszcze raz gorąco podziękować za gościnę i wspólnie spędzony czas. Pierwszy wieczór dość krótki, wszak dotarliśmy w okolicach północy, upłynął nam na rozmowach i wstępnej partii w Vampire: Dark Influences. Rano trzeba było wcześnie wstać więc wieczór skończyliśmy w okolicach czwartej ;).
Sobota
Rano (czyli po dziewiątej) udałem się w okolice Wawelu, w odwiedziny do Wydawnictwa Imperium. Na miejscu przyjął mnie Marcin Tomczyk, z którym porozmawialiśmy o Veto i
ogólnie karciankach w Polsce (co powinno zaowocować wywiadem na poltera) a następnie odważyłem się wyzwać przedstawiciela Imperium na pojedynek w samo południe. I w ten sposób, dzięki sporej dozie szczęścia, zostałem posiadaczem okazyjnej karty Jacka Dydyńskiego. Tymczasem do Krakowa dojechał Draker, więc po jakimś czasie spotkaliśmy się wszyscy u repków. Planem na popołudnie było zwiedzenie Kazimierza i jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Wizytę w tej części miasta rozpoczęliśmy od kilometrowej (a im częściej to będę opowiadał tym będzie dłuższa) kolejki do lodziarni. Ale było warto bo lody smakowały bezbłędnie. Przy następnej wizycie w Krakowie (no chyba, że będę zimą) na bank wybiorę się tam ponownie. Zaopatrzeni w lody udaliśmy się na spokojny spacer uliczkami Kazimierza, zwiedzając, podziwiając i cumując w jednej z dziesiątek knajpek. Miłe towarzystwo, piękna pogoda, cieszące oko otoczenie i zimne piwo to doskonałe połączenie na sobotnie popołudnie. Reszta dnia, czyli wieczór do późnej nocy upłynęły nam na planszówkowaniu i rozmowach. Stołem rządziły Vampire: Dark Influences i Pirates Cove, którą jako fan pirackich klimatów koniecznie muszę sobie kupić.
Niedziela
Niedzielne popołudnie upłynęło nam na rozmowach i wspólnym gotowaniu, i jeszcze jednej szybkiej partii w Pirates Cove. Następnie przyszedł czas pożegnania, Draker i ja udawaliśmy się na zwiedzanie Rynku i przyległości a następnie na pociąg.
Rynek zaskoczył mnie dzikimi tłumami, jak ostatnio byłem w Krakowie to nie było takich ilości turystów. Będąc w okolicach zamku nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w tak zachwalanej restauracji Pod Wawelem. I choć opisywana była w samych superlatywach to jednak rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania (a sznycel gigant dwukrotnie). Także gorąco wszystkim polecam i bez wątpienia zostanę stałym klientem (na tyle na ile obecność w Krakowie pozwoli). Obsługa, klimat i potrawy są fenomenalne. Żałuję tylko, że nie zostawaliśmy dzień dłużej bo w poniedziałek udalibyśmy się na 100% ponownie. No ale niestety o 22 czekał już pociąg do Warszawy.
I tym samym weekend w Krakowie skończył się ale będę go jeszcze długo i bardzo mile wspominał. Jak również mam ochotę powtórzyć go przy najbliższej możliwości.
Piątek
W ramach wstępnych przymiarek do dłuższego urlopu zapakowałem się w pociąg i ruszyłem na weekend do Krakowa. Dzięki Polskim Kolejom Państwowym reklamującym się hasłem Pewność, Komfort, Punktualność dotoczyliśmy się zapchanym do granic możliwości pociągiem ponad godzinę po czasie. Z dworca wraz z repkiem udaliśmy się na spotkanie Magdy w ich mieszkaniu. W tym miejscu chciałbym jeszcze raz gorąco podziękować za gościnę i wspólnie spędzony czas. Pierwszy wieczór dość krótki, wszak dotarliśmy w okolicach północy, upłynął nam na rozmowach i wstępnej partii w Vampire: Dark Influences. Rano trzeba było wcześnie wstać więc wieczór skończyliśmy w okolicach czwartej ;).
Sobota
Rano (czyli po dziewiątej) udałem się w okolice Wawelu, w odwiedziny do Wydawnictwa Imperium. Na miejscu przyjął mnie Marcin Tomczyk, z którym porozmawialiśmy o Veto i

Niedziela
Niedzielne popołudnie upłynęło nam na rozmowach i wspólnym gotowaniu, i jeszcze jednej szybkiej partii w Pirates Cove. Następnie przyszedł czas pożegnania, Draker i ja udawaliśmy się na zwiedzanie Rynku i przyległości a następnie na pociąg.

I tym samym weekend w Krakowie skończył się ale będę go jeszcze długo i bardzo mile wspominał. Jak również mam ochotę powtórzyć go przy najbliższej możliwości.