Wiktoriańskie musicale, cz.1 – Londyn miły i mroczny
W działach: Teatr, Plane poleca, Wolsung, przegląd musicali | Odsłony: 67Bardzo lubię musicale, a wiele z moich ulubionych dzieje się w epoce wiktoriańskiej lub jej czasowych "okolicach". To chyba dzięki nim tak polubiłem długi wiek dziewiętnasty – mój Wolsung zaczął się w Romie na Upiorze w Operze. A może już wcześniej, w Berlinie, gdzie zostałem zarażony Tańcem Wampirów przez Pheę, jego niezłomną propagatorkę?
Tak czy siak, ta fascynacja trwa do dziś i niniejszym oddaję w Wasze ręce jeden z jej efektów: pierwszą część przeglądu moich ulubionych wiktoriańskich musicali z pomysłami na to, jak wykorzystać motywy z nich na sesji. Skupiłem się na Wolsungu, bo niezbyt dobrze znam inne światy w tych klimatach. Sądzę jednak, że na teatralnych inspiracjach mogą też zyskać sesje Cthulhu by gaslight, Castle Falkenstein czy the Rippers.
Jekyll & Hyde
Genialne wiktoriańskie sci-fi (choć nie steampunk) ukazujące mroczny i obłudny Londyn. Tu nie tylko biedny doktor Jekyll walczy ze swoją mroczną stroną – całe miasto jest tak zepsute, że pan Hyde wcale nie jest najgorszym potworem. Każdy, kto chce prowadzić sesje osadzone w wiktoriańskim Londynie powinien się wsłuchać w Fasadę i Zbrodnię, a poszukującym ciekawego złoczyńcy radzę poznać dzikiego i zmysłowego pana Hyde'a, któremu Chce się żyć i który gra w Niebezpieczną grę. Konfrontacja dwóch stron Jekylla to pomysł na genialną... konfrontację, oczywiście społeczną, a pełne nadziei Nowe życie, Ktoś taki jak Ty czy To jest ten moment to pomysły na ciekawe, do cna wiktoriańskie pozytywne postaci.
Wersja polska J&H z Teatru Rozrywki w Chorzowie jest naprawdę fajna, ale niestety nie została choćby w części sfilmowana – na obraz możemy liczyć tylko w nagraniach spoza Polski. Obraz i, w większości, lepsze teksty – polskie tłumaczenie nie jest niestety najwyższych lotów. Oto linki do angielskich wersji powyższych piosenek:
- Facade;
- Murder, Murder;
- Welch gefühl, lebendig zu sein! (nie znalazłem fajnego nagrania po angielsku);
- A dangerous game;
- Confrontation;
- A New life;
- Someone like you;
- This is the moment;
- The ballad of dr. Jekyll & mr. Hyde (nie ma jej w polskiej wersji, a może zainspirować fajną sesję o miejskich legendach i podsycanych przez prasę sensacjach).
I wreszcie: pełne nagranie z teatru w może nie wybitnej, ale wartej obejrzenia wersji z Davidem Hasselhoffem jako Jekyllem/Hyde'm i kanał ze wszystkimi piosenkami z polskiej wersji. Teatr Rozrywki wciąż ją gra co jakiś czas, warto śledzić ich repertuar.
My Fair Lady
Kolejny wielki musical na podstawie wielkiej klasyki (konkretnie sztuki Pigmalion) i zarazem zupełne przeciwieństwo mrocznego J&H. Nie wiem, kiedy właściwie rozgrywa się akcja tego musicalu, ale jego fabuła jest z gruntu wiktoriańska i salonowa. Oto bowiem pan Higgins – londyński językoznawca mający w sobie ogromne pokłady mizoginii i brytyjskości – zakłada się z przyjacielem, że zrobi z mówiącej cockneyem kwiaciarki Elizy prawdziwą damę. On zakochuje się w niej, ona zakochuje się w kimś innym, a jej tata jest prześmiesznym cwaniakiem – brzmi to bardziej jak operetka, niż musical, i świetnie pasuje do Wolsunga.
Czy ekspresja i perswazja, które przeciągnęły na stronę Dobra już niejednego złoczyńcę, wystarczą, by położyć do łóżka dziewczynę gotową Przetańczyć całą noc? Czy Alfheimczycy potrafią mówić – i co zrobi alvar-purysta językowy gdy uzna, że nie? Czy nauka dykcji może być konfrontacją społeczną? Co zrobią damy słysząc, że powinny bardziej przypominać dżentelmenów? Chyba każda piosenka z tego musicalu jest pomysłem na zabawną, salonową fabułę.
Sceny pochodzą z ekranizacji, której niestety nie widziałem w całości, więc nie mogę jej polecić ani odradzić.