» Blog » Wiktoriańskie musicale, cz.1 – Londyn miły i mroczny
15-10-2011 20:47

Wiktoriańskie musicale, cz.1 – Londyn miły i mroczny

W działach: Teatr, Plane poleca, Wolsung, przegląd musicali | Odsłony: 67

Wiktoriańskie musicale, cz.1 – Londyn miły i mroczny

Bardzo lubię musicale, a wiele z moich ulubionych dzieje się w epoce wiktoriańskiej lub jej czasowych "okolicach". To chyba dzięki nim tak polubiłem długi wiek dziewiętnasty –  mój Wolsung zaczął się w Romie na Upiorze w Operze. A może już wcześniej, w Berlinie, gdzie zostałem zarażony Tańcem Wampirów przez Pheę, jego niezłomną propagatorkę?

            Tak czy siak, ta fascynacja trwa do dziś i niniejszym oddaję w Wasze ręce jeden z jej efektów: pierwszą część przeglądu moich ulubionych wiktoriańskich musicali z pomysłami na to, jak wykorzystać motywy z nich na sesji. Skupiłem się na Wolsungu, bo niezbyt dobrze znam inne światy w tych klimatach. Sądzę jednak, że na teatralnych inspiracjach mogą też zyskać sesje Cthulhu by gaslight, Castle Falkenstein czy the Rippers.

 

 

Jekyll & Hyde

 

            Genialne wiktoriańskie sci-fi (choć nie steampunk) ukazujące mroczny i obłudny Londyn. Tu nie tylko biedny doktor Jekyll walczy ze swoją mroczną stroną – całe miasto jest tak zepsute, że pan Hyde wcale nie jest najgorszym potworem. Każdy, kto chce prowadzić sesje osadzone w wiktoriańskim Londynie powinien się wsłuchać w Fasadę i Zbrodnię, a poszukującym ciekawego złoczyńcy radzę poznać dzikiego i zmysłowego pana Hyde'a, któremu Chce się żyć i który gra w Niebezpieczną grę. Konfrontacja dwóch stron Jekylla to pomysł na genialną... konfrontację, oczywiście społeczną, a pełne nadziei Nowe życie, Ktoś taki jak Ty czy To jest ten moment to pomysły na ciekawe, do cna wiktoriańskie pozytywne postaci.

 

            Wersja polska J&H z Teatru Rozrywki w Chorzowie jest naprawdę fajna, ale niestety nie została choćby w części sfilmowana – na obraz możemy liczyć tylko w nagraniach spoza Polski. Obraz i, w większości, lepsze teksty – polskie tłumaczenie nie jest niestety najwyższych lotów. Oto linki do angielskich wersji powyższych piosenek:

I wreszcie: pełne nagranie z teatru w może nie wybitnej, ale wartej obejrzenia wersji z Davidem Hasselhoffem jako Jekyllem/Hyde'm i kanał ze wszystkimi piosenkami z polskiej wersji. Teatr Rozrywki wciąż ją gra co jakiś czas, warto śledzić ich repertuar.

  

 

My Fair Lady

 

            Kolejny wielki musical na podstawie wielkiej klasyki (konkretnie sztuki Pigmalion) i zarazem zupełne przeciwieństwo mrocznego J&H. Nie wiem, kiedy właściwie rozgrywa się akcja tego musicalu, ale jego fabuła jest z gruntu wiktoriańska i salonowa. Oto bowiem pan Higgins – londyński językoznawca mający w sobie ogromne pokłady mizoginii i brytyjskości – zakłada się z przyjacielem, że zrobi z mówiącej cockneyem kwiaciarki Elizy prawdziwą damę. On zakochuje się w niej, ona zakochuje się w kimś innym, a jej tata jest prześmiesznym cwaniakiem – brzmi to bardziej jak operetka, niż musical, i świetnie pasuje do Wolsunga.

            Czy ekspresja i perswazja, które przeciągnęły na stronę Dobra już niejednego złoczyńcę, wystarczą, by położyć do łóżka dziewczynę gotową Przetańczyć całą noc? Czy Alfheimczycy potrafią mówić – i co zrobi alvar-purysta językowy gdy uzna, że nie? Czy nauka dykcji może być konfrontacją społeczną? Co zrobią damy słysząc, że powinny bardziej przypominać dżentelmenów? Chyba każda piosenka z tego musicalu jest pomysłem na zabawną, salonową fabułę.

            Sceny pochodzą z ekranizacji, której niestety nie widziałem w całości, więc nie mogę jej polecić ani odradzić.

Komentarze


Cooperator Veritatis
   
Ocena:
+1
Dalej czekam na wrażenia z "Les Miserables", mości Marku. :>
15-10-2011 21:35
Blanche
   
Ocena:
0
Ja mogę powiedzieć, że świetnie - może poza niefortunnym w pewnym miejscu tłumaczeniem tekstu "I Dreamed A Dream" ("ale wilki szczerzą kły, w oczach mają błyskawice...").
16-10-2011 01:02
Ezechiel
   
Ocena:
+1
@ My Fair Lady

Słuchałem wersji z Julie Andrews i oglądałem tę z Audrey Hepburn. Oczywiście kocham AH (jak każdy), ale JA ma dużo lepszy głos i w musicalach kocham ją bardziej (Dźwięki muzyki? Victor Victoria? Mary Poppins?). W ramach ciekawostki powiem, że Edyta Geppert śpiewała Just you wait Henry Higgins jako "Czekajno Higińszczaku".

Ys była na łódzkim wystawieniu, więc może powiedzieć więcej.
16-10-2011 08:23
Cooperator Veritatis
   
Ocena:
0
@Blanche

Ja tam na "Les Miserables" już byłem w kwietniu i mam bardzo pozytywny odbiór, tłumaczenie czasem zgrzytnie, choć przy "Upiorze w operze" nawet Łoziński byłby arcydziełem :P Victor Hugo w ogóle ma farta do musicali na podstawie swoich powieści.

A komentarz wziął się z tego, że po prostu z Plane'em się spotkałem, kiedy przyjechał do Warszawy na spektakl, miał mi dać znać, co o tym sądzi, ale jakoś się miga :>
16-10-2011 14:06
Planetourist
   
Ocena:
+2
Owszem, migam się, ale primo z przyczyn ode mnie niezależnych, a secundo niniejszym przestaję :)

Los Nędznikos są naprawdę, naprawdę fajni. Może nie świetni, ale i tak polecam ich każdemu. Chyba nigdy jeszcze nie widziałem tak fajnie "mozaikowego" musicalu, w którym naprawdę wiele drobnych historii i małych tragedii składa się na Wielki Obraz. Tłumaczenie wolę pominąć milczeniem, za to bardzo podobała mi się gra aktorów - zwłaszcza Tomka Steciuka*, Malwiny Kusior i Janusza Krucińskiego. Dziedzic z początku mnie nie przekonał, ale potem, na skraju załamania i z fryzurą a'la Lucjusz Malfoy, stał się mroczny i przekonujący.


*A na śląsku grają Olivera!, w którym Steciuk ma podobną rolę, gra ją równie genialnie i jest go w spektaklu trzy razy więcej :)
16-10-2011 20:13
earl
   
Ocena:
0
Oczywiście kocham AH (jak każdy)

Zwłaszcza za 2 cudowne role - w "Wojnie i pokoju" oraz "Śniadaniu u Tiffany'ego".
17-10-2011 14:18

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.