Przegląd musicali: The Phantom of the Opera
W działach: Teatr, Plane poleca, Przegląd musicali, RPG | Odsłony: 14
Niniejszym wpisem otwieram Blogowy Przegląd Musicali, w ramach którego postaram się przybliżyć Wam jak najwięcej dzieł teatru muzycznego. W najbliższym czasie pewnie znajdę czas na naprawdę dużo wpisów, w roku szkolnym niczego nie obiecuję. Miłej lektury!
The Phantom of the Opera
Historia oszpeconego, niekochanego i genialnego Eryka jest wzruszająca – ale istnieją bardziej wzruszające i lepiej opowiedziane. Furiacka i próżna Carlotta śmieszy – ale bywały lepsze femme fatale. Marzycielska Christine wierząca w miłość i anioły to urocza postać – ale są takie, których nieobecny uśmiech i blask w oczach mocniej zapada w pamięć. Takie właśnie myśli nachodzą mnie zawsze, gdy próbuję powiedzieć, co podoba mi się w najsłynniejszym musicalu A. L. Webbera – motywy i postaci w nim występujące są fajne, ba! bardzo fajne, ale niekoniecznie wybitne. A mimo tego uważam, że The Phantom of The Opera – choć nie jest na mojej prywatnej liście ulubionych musicali – w pełni zasługuje na swą sławę. Dlaczego?
TM Roma, 26.11.09, wieczór. Miejsca zajęte, orkiestra popodglądana, światło gaśnie. Na scenie licytator zachwala wystawione na aukcję rekwizyty, a gdy każe zaprezentować odnowiony żyrandol, rozlega się uwertura – i dosłownie wbija w fotel. Potem równie potężnym strumieniem dźwięku zalewa mnie tytułowa piosenka, a w drugim akcie – Maskarada (przy wystrzale konfetti aż podskoczyłem). W międzyczasie bardziej delikatną i liryczną falą obmywa moje uszy O tyle proszę cię, Noc muzykę gra czy Szkoda, że cię nie ma ze mną tu. Słowem, jak banalnie by to nie brzmiało, piękno Upiora w Operze wynika z jego... piękna. Rozmachu. Talentu Lloyda Webbera. To ładna, klasyczna historia opowiedziana w przepiękny sposób – musical dla każdego, dobre miejsce na rozpoczęcie przygody z teatrem muzycznym. Może czasami brakuje mu głębi – stary przyjaciel zauważył, że 'po finale najsłynniejszego musicalu spodziewał się wielkiej prawdy o człowieku, a dostał klasyczny happy end, w którym wszyscy pogodzili się z losem' – ale jako rozrywka zaprawiona szczyptą refleksji i wzruszenia Upiór jest wyśmienity.
Czego warto posłuchać?
Moim zdaniem, poznawanie Upiora najlepiej zacząć od jego ekranizacji – naprawdę nieźle zrobionej i wartej obejrzenia. Jako uzupełnienie do niej polecam piosenki z polskiej wersji nagrane przez TM ROMA. Szybszą i – w przypadku płyty – tańszą alternatywą jest po prostu wpisanie 'The phantom of the opera' i 'upiór w operze' na Youtube, ale naprawdę lepiej co najmniej obejrzeć film. Niestety, ROMA nie gra już Upiora – od września startuje tam Les Miserables.
Poza tym minimum pozwolę sobie polecić kilka moich ulubionych wykonań rozmaitych upiornych piosenek:
Michael Crawford w the Music of the Night – pierwszy odtwórca Upiora u szczytu swoich możliwości, a w ramach małego bonusu – starsza, moim zdaniem lepsza wersja słów.
All I ask of you w oryginalnej londyńskiej obsadzie – prawie bez wizji, za to z pięknymi głosami Steve'a Bartona i Sarah Brightman.
The Phantom of the Opera - Z życia Upiora: produkcja ROMY nie jest pierwszym polskim Upiorem – szczegóły w linku. Niestety, z nagrań znalazłem tylko ten fragmencik – i jeszcze pełnego Upiora w wykonaniu Kuby Wociala i Sabiny Golanowskiej.
A teraz trochę egzotyki językowej:
Upiór po włosku i niemiecku – te dwa języki jako-tako znam i w obu szalenie mi się ta piosenka podoba. Włoski ma u mnie plus za to, że Upiór to 'Il fantasmo' – wiem, że to po ichniemu po prostu 'duch', ale i tak kojarzy mi się z ułudą, marzeniem, zwidą... wszystkim, czym chciał być Eryk. Z kolei po niemiecku po prostu lubię wszystko, co... hm... unheimlich. Muzykę Nocy w tych językach też gorąco polecam – oto linki: La Musica della Notte i die Musik der Nacht.
Japoński Upiór – prawdę mówiąc rzucam pierwszy lepszy link, bo i tak warto pokrążyć trochę po linkach do różnych japońskich produkcji. Europejskie musicale są bardzo ciekawie wystawiane w Kraju Kwitnącej Wiśni i Upiór nie jest tu wyjątkiem.
Skoro to Polter, wypada też napisać co nieco o RPGowym potencjale Upiora. Wydaje mi się, że najwięcej ma go tytułowy bohater – Upiór może pojawić się na sesji w nieomalże dowolnej konwencji. Może zakochać się w jednej z postaci (bez względu na płeć - sesyjny Upiór może przecież być Upiorzycą), terroryzować miejsce, w którym aktualnie przebywają gracze, za wszelką cenę szukać lekarstwa na swoją deformację... po pewnym spłyceniu tej postaci, Eryk może stać się klimatycznym przeciwnikiem – szczwanym skrytobójcą czy spaczonym przez Chaos iluzjonistą na usługach Mrocznych Bogów. Fajnie sprawdził by się też jako postać komiczna – odgrywanie nadwrażliwego i uzależnionego od piękna ekscentryka to czysta przyjemność.
Poza tym, jego leitmotiv – pierwsze nutki uwertury i piosenki tytułowej – to świetny sposób na zelektryzowanie graczy i podkreślenie, że właśnie stało się coś dramatycznego.