» Blog » Podaruj Plane'owi Przyszłość!
29-01-2011 15:32

Podaruj Plane'owi Przyszłość!

W działach: Teatr, RPG, Życie | Odsłony: 12

Witajcie!

 

            Stomp! Stomp! Stomp! Słyszycie? To wielkimi krokami zbliża się moja matura. A po niej – studia. Wielka okazja, żeby uczynić głównym zajęciem to, co do tej pory robię 'po godzinach'. Mam już kilka pomysłów na to, co chciałbym studiować, ale liczę na to, że brać polterowa – większość której stanowią przecież ciekawi ludzie na i po studiach – podda mi jakieś inne, fajne pomysły. W tym celu zamierzam opowiedzieć Wam co niego o tym, co mnie pociąga i co chciałbym w życiu robić. Jeżeli ktoś na podstawie moich wynurzeń da mi fajną studencką polecankę – świetnie! Jeżeli nie – fajnie było się zmusić do samookreślenia :) Wyznania czas zacząć!

 

            Przede wszystkim, lubię tworzyć. Kocham mieszać, przekształcać, układać inaczej, syntezować... jak zwał, tak zwał – składać ze starych rzeczy – nowe. Moim ulubionym tworzywem są słowa – mówione i pisane – choć od około pół roku uczę się też aktorstwa i dramaturgii, a więc tworzenia całym ciałem albo i całą scenerią. Regularnie próbuję nauczyć się rysować i mam nadzieję, że kiedyś wreszcie starczy mi zaparcia, by to zrobić, ale w żadnym stopniu nie wiążę z tym przyszłości.

            Lubię tworzyć tak, by odbiorca mógł wiele ustalić na własną rękę lub też wykorzystać moje dzieło na wiele sposobów. Możliwe, że to przyciągnęło mnie do RPGów – pisząc o nich, tworzę klocki, które ktoś (nierzadko ja) wykorzysta według uznania. Z teatrem zresztą jest podobnie – pisząc sztukę, nie narzucam wszystkich szczegółów inscenizacji. Często ciężko jest mi się zdecydować, który z moich pomysłów jest najlepszy – tym bardziej więc lubię opisać kilka opcji i pozwolić czytelnikowi ustalić, którą wybierze.

            Staram się tworzyć w oparciu o pozytywy. To temat na dłuższą opowieść (mam nadzieję, że kiedyś ją Wam opowiem), ale moje najlepsze pomysły krystalizują się wokół jakiejś jednoznacznie pozytywnej idei, która potem obrasta brudem. Musi obrastać – historie bez choćby łyżki dziegciu nie mają sensu. Może to naiwne, ale czasami myślę o tym jako o 'zemście' na źle jako takim – umieszczam je tam, gdzie uczy i bawi zamiast niszczyć.

            Nie lubię dzielić sztuki na sztuki. Kocham piękno działające na wszystkie zmysły i gry angażujące mnie na wiele sposobów – stąd miłość do RPGów i teatru, a szczególnie musicali.

            Przy tym wszystkim mam w sobie sporo ze 'ścisłowca' – a w każdym razie, logika. Lubię analizować i optymalizować, tworzyć algorytmy i wykorzystywać precyzyjne reguły. Tyle, że niekoniecznie w naukach ścisłych – matma idzie mi świetnie, w programowaniu błyszczałem, ale to nie jest moja pasja. Wolę wykorzystywać tę 'logiczność' na innych polach – w nauce języków i tworzeniu fajnych myków w RPGowych mechanikach. Szczególnie tłumaczenia tworzę 'logiczne' – kiedyś pokażę Wam jedno z moich tłumaczeń piosenek i pewnie odniesiecie wrażenie, że bardzo wszystko pozmieniałem i jednocześnie w pewien sposób zachowałem logikę oryginału. Poza tym, ta moja logiczność lubi przysparzać mi kłopotów – w połączeniu z (podobno typowym dla leworęcznych) czarnowidztwem czasami doprowadza mnie na skraj załamania z powodu drobiazgów.

 

            Oprócz tego, że tworzę, lubię chłonąć świat. Jestem strasznie ciekawski, ale jednocześnie mam w sobie mnóstwo obaw powstrzymujących ową ciekawość. Żeby kogoś nie skrzywdzić, żeby nie zrobić głupstwa... słowem, kocham chłonąć rzeczy niewinne i bezpieczne – wcale nie czując się w związku z tym nudnym ;)  Lubię chłonąć wszystkimi zmysłami, więc jednymi z najpiękniejszych momentów w moim życiu są wizyty na wystawianych z pompą musicalach, najczęściej w chorzowskiej Rozrywce. Poza tym kocham pochłaniać ciekawostki o świecie i człowieku – historyczne, kulturalne i zwykłe anegdotki. Lubię też poznawać obce języki, najchętniej przez piosenki – najlepiej, oczywiście, z musicali.

            Wszystkie te interesujące mnie dziedziny pewnie by mi szybko zbrzydły, gdybym musiał je systematycznie zgłębić. Tu wracamy do twórczości – zamiast zgłębiać, wolę przetwarzać. I zwykle zdobywam przy tym całkiem dużo zwykłej, uczciwej wiedzy. Ale to, czego uczę się najchętniej to to, co właściwie podoba się ludziom i czemu im się to podoba. Czego potrzebujemy, co nas bawi, czemu nie jesteśmy tacy, jacy byśmy chcieli być... słowem, psychologia – tyle, że wolę badać ją na własną rękę i opisywać własnym językiem. Ten 'fachowej' psychologii nijak mi nie pasuje – mam wrażenie, że nie ma w nim miejsca na jakiekolwiek wartościowane moralne, wszystko jest względne i nikt nie stara się znaleźć Sensu. Ale może tylko tak mi się wydaje, bo miałem pecha do psychologicznych tekstów, z jakimi spotykałem się do tej pory.

 

            Ostatni punkt wynurzeń: nie przebaczyłbym sobie, gdybym miał zajmować się czymś niepotrzebnym. Lubię dawać i widzieć, że inni cieszą się z moich dzieł.

 

 

            Dwa kierunki, nad którymi myślę najbardziej, to MISH (na UW, Ew. UŚ) i Wiedza o Teatrze na warszawskiej Akademii Teatralnej. MISH zmi(e)shałbym sobie pewnie z filologii polskiej, filozofii i kulturoznawstwa, poza tym na UŚ w przyszłym roku ma powstać wydział projektowania gier komputerowych (od strony fabuły) – gdybym jednak zostać na Śląsku i dało się go wciągnąć w MISHa, pewnie bym się nie oparł.

            Nie zależy mi na tym, by studia dały mi pewny i konkretny zawód – myślę o nich raczej jako o źródle wiedzy, dzięki której łatwiej będzie mi realizować własne pomysły. Trudno mi teraz powiedzieć, co właściwie chcę robić w życiu – na pewno ma to być coś twórczego i związanego ze sztuką, a najlepiej kilkoma sztukami równocześnie.

 

            I na koniec informacja praktyczna: zdaję rozszerzoną maturę z matmy, polskiego, anglika i historii. Gdybym nagle odkrył wymagający ich kierunek, pewnie zdążyłbym się przygotować też do WoSu i niemieckiego (deklaracje maturalne można poprawiać jeszcze tydzień).

 

 

Dziękuję bardzo za przeczytanie tych zwierzeń! Mam nadzieję, że w jakiś sposób Cię zaciekawiły i będę bardzo wdzięczny, jeżeli będziesz miał dla mnie ciekawy pomysł na studia.

 

 

 

 

Komentarze


~Logik

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Mayhnavea
Ocena:
0
Nie wiem o jakich statystykach piszesz. Ja o nich na pewno nie pisałem. Odniosłem się do wpisów innych komentujących: "Autorzy niestety nie komentują wpisów twierdzących i dających przykłady, że niewielu ludzi na takich kierunkach znajdzie pracę w zawodzie." Rozumiem, że właśnie skomentowałeś wpisy o których mowa i że odnosi się do nich ten fragment Twojej wypowiedzi: "w różnych miejscach studia humanistyczne opuszczają ludzie z papierami, jednocześnie niewiele sobą reprezentując, nie mając umiejętności, wiedzy ani chęci realizowania się w zawodzie. I oni najprawdopodobniej nie znajdą pracy w zawodzie - albo ją znajdą i będą robić czarny PR." Jest to dość radykalny pogląd na innych Komentujących, ale każdy ma prawo do posiadania i głoszenia własnych poglądów.

Osobiście muszę powiedzieć, że się z Tobą nie zgadzam. Co prawda nie mam żadnego doświadczenia na rynku pracy dla osób z humanistycznym wykształceniem, na co już zwracałem uwagę, nawet takiego doświadczenia jak Ty. Sądzę jednak że ludzie po kierunkach humanistycznych często nie znajdują pracy w której mogą wykorzystać swoją wiedzę nie dlatego, że nic sobą nie reprezentują, nie mają wiedzy ani umiejętności. Nie znajdują jej, bo jej po prostu NIE MA. Ani w postaci ofert pracy ani w postaci popytu na konkretne usługi...

W kwestii oparcia wpisu na własnym doświadczeniu. Pisałem o tym bo uważam, że jest ważne czy dane opinie są oparte na ogólnych obserwacjach (jak np moja), czy na własnym doświadczeniu (Jak Twoja i wielu innych Komentujących, którzy akurat się z Tobą nie zgadzają). Przy okazji dzięki, że napisałeś o swoim doświadczeniu.

W kwestii pracy w zawodzie. Przez pracę w zawodzie rozumiem pracę w której wykorzystuje się wiedzę i umiejętności ze studiów. Przepraszam, myślałem, że to termin który wszyscy rozumieją tak samo. Myliłem się.
04-02-2011 01:08
Scobin
    @Logik
Ocena:
0
Moim zdaniem są to przesłanki, które leżą u podstaw Twojej wypowiedzi. Na przykład:

"Wpisy tej kategorii są tym ciekawsze, że zawierają przykłady z życia komentujących. Cały problem ciekawie podsumował Szydencer".

"Autorzy niestety nie komentują wpisów twierdzących i dających przykłady, że niewielu ludzi na takich kierunkach znajdzie pracę w zawodzie. A w ogóle to pieniądze nie są najważniejsze. Naprawdę. Możesz mi wierzyć".

"Nie byłbym sobą, gdybym złośliwie nie skomentował, że ani SCOBIN ani MAYHNAVEA nie piszą o własnych doświadczeniach na rynku pracy".

Elementy wartościowania w tych fragmentach są oczywiste. A co do pracy na uczelni – Twój komentarz wpisuje się w cały kontekst, w którym "praca" jest generalnie traktowana jako "praca zawodowa poza uczelnią", doświadczenia 95% studentów kierunków humanistycznych (odsetek umowny) są niesłusznie przenoszone na pozostałe 5% i tak dalej.

Więcej niestety nie mogę napisać, bo wyjeżdżam. :-)
04-02-2011 01:15
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ Logik:

Nie wiem o jakich statystykach piszesz. Ja o nich na pewno nie pisałem. Odniosłem się do wpisów innych komentujących: "Autorzy niestety nie komentują wpisów twierdzących i dających przykłady, że niewielu ludzi na takich kierunkach znajdzie pracę w zawodzie."

Jeżeli ktoś rozsądza, czy po kierunku X jest praca a po Y nie ma, to znaczy, że opiera się na jakiejś statystyce - opracowanej naukowo lub wziętej z życia (3 znajomych z X miało problemy, ale czwarty znalazł z łatwością) bądź z sufitu.

Ja nie potrafię formułować takich wypowiedzi, bo to, czy na rynku jest dla kogoś miejsce czy nie zależy od miliona czynników: sytuacji na rynku, wyżu/niżu demograficznego, umiejętności, szczęścia, protekcji i innych.

Nie wiem czy można "dać przykład, że niewielu ludzi... znajdzie pracę w zawodzie" - można dać przykład czegoś, co istnieje a nie czegoś, co może będzie a może nie. Dlatego nie bawię się we wróżkę dla Plane'a i mówię mu wprost, że przyszłość to niewiadoma i robienie przewidywań opartych na pewnych przesłankach a nie pewności popartej kilkoma przykładami.

"w różnych miejscach studia humanistyczne opuszczają ludzie z papierami, jednocześnie niewiele sobą reprezentując, nie mając umiejętności, wiedzy ani chęci realizowania się w zawodzie. I oni najprawdopodobniej nie znajdą pracy w zawodzie - albo ją znajdą i będą robić czarny PR." Jest to dość radykalny pogląd na innych Komentujących

Przepraszam, ale pisałem tutaj na temat "przeciętnej sytuacji na przeciętnym kierunku" i nie robiłem żadnych wycieczek pod adresem innych komentujących w tym wątku. Nie, gdzie tu jest podobna sugestia.

Osobiście muszę powiedzieć, że się z Tobą nie zgadzam. Co prawda nie mam żadnego doświadczenia na rynku pracy dla osób z humanistycznym wykształceniem [...] Sądzę jednak że [...]

Rozumiem, że nie zgadzasz się nie dlatego, że masz wiedzę i doświadczenie, tylko dlatego, że coś sądzisz? Przepraszam za ironię, ale czy powiedziałeś kiedyś lekarzowi, że nie masz jego wykształcenia ani praktyki, ale uważasz, że chorujesz na coś innego, bo tak sądzisz? :) Ale ok, to nie moja sprawa. W każdym razie chciałeś konkretów - dałem, więc czuję się w porządku.

Przez pracę w zawodzie rozumiem pracę w której wykorzystuje się wiedzę i umiejętności ze studiów. Przepraszam, myślałem, że to termin który wszyscy rozumieją tak samo. Myliłem się.

Zupełnie nie wiem, skąd ta zgryźliwość. Nie była to wszak odpowiedź bezpośrednio na żaden z Twoich komentarzy. Uznałem, że należy skomentować kwestię "pracy w zawodzie" po danym kierunku, bo nie jest to kwestia oczywista (przykład: pani profesor, która po ASP i filozofii pracowała w ekipie zajmującej się in vitro. Domyślam się, że jako bioetyk, niemniej chyba nikt nie kojarzy studiów na ASP czy filozofii z kwestią płodów). Do tego komentowałeś jeden z wpisów:

To nieważne jaki wybierzesz kierunek studiów, bo potem i tak możesz pracować gdzieś indziej. Jest to całkowita racja, tylko że rozumiem, co z tego. Im lepiej wybierzesz tym większa szansa, że w ten czy inny sposób Ci się ta wiedza przyda...

I tutaj chodziło mi o to, że w przypadku studiów humanistycznych to "gdzieś indziej" nie musi oznaczać wygnania ze swojego obszaru wiedzy, że wykształcenie na danym kierunku może być dopiero podstawą do rozwoju w takiej dziedzinie, która wcześniej nie była nawet brana pod uwagę. I nie było w tym żadnej agresji wobec Ciebie, a jedynie intencja wyjaśnienia pewnych złożonych kwestii.

Dziękuję za dyskusję, Logiku, ale ponieważ zbyt wiele rzeczy z niezrozumiałych dla mnie powodów bierzesz do siebie, tym samym utnę ten wątek rozmowy. Z mojej strony EOT.
04-02-2011 01:52
~Logik

Użytkownik niezarejestrowany
    Nadal staram się myśleć logicznie...
Ocena:
0
Scobin

To, że czyjąś wypowiedź określam jako ciekawą nie znaczy, że jest to moje zdanie. Moją opinię wyraźnie oddzieliłem od reszty w "czymś w rodzaju podsumowania". Jeśli wkładasz komuś w usta wypowiedzi, których nie było nie dziw się, że uzna to za brak umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Mayhnavea

Przepraszam, że wrócę jeszcze na moment do naszej dyskusji, która najwyraźniej Cię znudziła, ale jedno chciałbym w mojej wypowiedzi wyjaśnić. Jeśli inni komentujący jak RADNAN, MALBORO, ~KADE, KFC, ~!*8*!~ wypowiadają się bardzo krytycznie o możliwości znalezienia pracy po kierunku humanistycznych, podając za przykład również własne doświadczenia, to oczywiście ciekawi mnie Twoja opinia na ten temat. Jeśli później piszesz opinię: "w różnych miejscach studia humanistyczne opuszczają ludzie z papierami, jednocześnie niewiele sobą reprezentując, nie mając umiejętności, wiedzy ani chęci realizowania się w zawodzie. I oni najprawdopodobniej nie znajdą pracy w zawodzie - albo ją znajdą i będą robić czarny PR." To są to rzeczy LOGICZNIE ze sobą powiązane. W jednym miejscu mamy opinie człowieka, który po kierunku humanistycznym nie może znaleźć pracy, w drugim Twoja opinia o ludziach którzy po kierunkach humanistycznych nie mogą znaleźć pracy. Wiem, że nie robiłeś tu żadnych wycieczek pod adresem innych Komentujących. Usiłuję Ci wyjaśnić, że wycieczka Ci sama niejako wyszła... Nie wobec konkretnych Komentujących, ale wobec grupy do której należą.

P.S. Owszem powiedziałem kiedyś lekarzowi coś takiego i bynajmniej się nie obraził, że podważam jego autorytet. Wyjaśnił mi swój punkt widzenia merytorycznie. Cieszę się, że przynajmniej Ty nie bierzesz tej dyskusji do siebie. Zapewniam, że i mi nie postało to w głowie.
04-02-2011 09:09
Mayhnavea
   
Ocena:
+1
@ Logik:

Dla porządku dyskusji:

o są to rzeczy LOGICZNIE ze sobą powiązane. W jednym miejscu mamy opinie człowieka, który po kierunku humanistycznym nie może znaleźć pracy, w drugim Twoja opinia o ludziach którzy po kierunkach humanistycznych nie mogą znaleźć pracy. Wiem, że nie robiłeś tu żadnych wycieczek pod adresem innych Komentujących.

To jeszcze raz podkreślę, kwestia pracy po studiach nie jest sprawą zero-jedynkową i że nie ma reguł (piszę to od pierwszego komentarza). Zacytuję siebie: czy na rynku jest dla kogoś miejsce czy nie zależy od miliona czynników: sytuacji na rynku, wyżu/niżu demograficznego, umiejętności, szczęścia, protekcji i innych. Osoba ze świetnym wykształceniem może nie znaleźć pracy, bo akurat rynek się wysycił, a głąb z papierkiem akurat znajdzie posadę ku utrapieniu współpracowników. Nie mam zwyczaju przyklejać innym łat i grzebać w biografii, poza tym to nie moja sprawa, jak się komuś ułożyły losy. To, że połączyłeś jedno z drugim pomijając część tego, co wyraźnie pisałem, wynika z Twojej woli takiej interpretacji.

Pozdrawiam.
04-02-2011 16:52
~Logik

Użytkownik niezarejestrowany
    Mayhnavea
Ocena:
+2
Dla porządku dyskusji:

Odwracasz kolejność naszych wpisów. Łącząc jedno z drugim nie mogłem pominąć tego co wyraźnie napisałeś, bo napisałeś to w odpowiedzi właśnie na ten wpis. Ten w którym podejrzewam, że masz dość radykalne poglądy na innych Komentatorów.

Rozumiem że po drodze po prostu dodałeś do jednej przyczyny braku pracy dla humanistów (opisywany przez Ciebie dość słaby poziom absolwentów) inne przyczyny. Takie jak sytuacja na rynku, protekcja..... W tej formie oczywiście się z Tobą zgodzę. Tym bardziej, że w tym samym wpisie twierdziłem, że to brak odpowiedniej ilości pracy na rynku jest główną przyczyną problemów o których pisali inni Komentujący.

Kończąc: Dzięki za rozmowę. Sorry, że tak się przyczepiłem tego co powiedziałeś o kwalifikacjach ludzi wchodzących na rynek ale przy braku innych Twoich opinii potraktowałem, że traktujesz to jako jedyne wytłumaczenia problemu. Co wydało mi się bardzo nieprawdziwe, zwłaszcza że sugeruje to, że każdy kto ma odpowiednie kwalifikacje znajdzie pracę....
04-02-2011 20:31
Senthe
   
Ocena:
+2
Szczerze mówiąc, nie rozumiem, o co się tak naprawdę spieracie. :)


Takie rzeczy jak: procent osób, które w ogóle znajdują jakąś pracę po kierunkach humanistycznych (niezarejestrowanych w urzędzie pracy) - w konkretnych latach czy też średnie zarobki osób po kierunkach humanistycznych - są mierzalne. (Oczywiście w normalnym opracowaniu statystycznym odpadłaby masa freelancerów, co trochę psuje sens jego poszukiwania, ale taki już urok statystyk. Zawsze można także spróbować zmierzyć ogólnie pojętą zamożność).

(Polecam poszukać tych statystyk, zamiast spierać się o wzięte z powietrza "sądzę, że przeciętni humaniści na rynku pracy coś tam".)

Natomiast rzeczy takie jak: zadowolenie z życia, satysfakcja, radość, poczucie sensu etc. etc. - nie są mierzalne w żaden sposób.


Wydaje mi się, że wasze nieporozumienie wynika z prób dopasowania decyzji bycia humanistą do idei czysto racjonalnych. To nie wyjdzie: humaniści to tak naprawdę raczej wariaci, dla których pieniądze nie są zbyt ważne (bo chyba zgodzimy się wszyscy, że ich sytuacja na rynku pracy jest dużo gorsza niż np. operatorów koparek). (I oczywiście bez obrazy dla zwariowanych humanistów. :))


Każdy wie, że wybór zawodu (studiów) będzie miał niebłahy wpływ na jego przyszłość. Niektórzy decydują się na filologię z lenistwa, a inni z miłości.
Więc jaki ma sens spór "co lepsze: teatrologia czy koparka"? Trudno porównywać ze sobą i wartościować coś takiego jak podejście do życia.


Jedyne, co wydaje mi się wartościowe w takiej dyskusji, to uświadomienie sobie wielu różnych zależności między pieniędzmi, szczęściem, zainteresowaniami, rynkiem, pracą i czasem pracy, studiami, własnymi zdolnościami i charakterem itd. - tak aby podjąć jak najbardziej świadomą decyzję, pasującą do danej osoby.

Upieranie się, że "to i to jest lepsze i ja wam to udowodnię" jest po prostu bez sensu. Każdy ma inne priorytety.
04-02-2011 20:34
~Logik

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
O dobrą statystykę jest bardzo trudno. Gus nie prowadzi badań bezrobocia po kierunkach a przynajmniej nie podaje ich gdzieś na ich stronie a raporty o których się słyszy (jak chociażby raport OBOP) są trudno dostępne - mi się nie udało do nich dotrzeć....

"Na przykład „Rzeczpospolita” podawała, że na jedną ofertę pracy dla politologa w Polsce przypada aż 581 bezrobotnych politologów."

Tym ciekawsze są dla mnie opinie ludzi którzy znają się na tym lepiej bo szukali/znajdowali zajęcia.
04-02-2011 21:57
Scobin
   
Ocena:
+3
@Logik

To, że czyjąś wypowiedź określam jako ciekawą nie znaczy, że jest to moje zdanie.

:) A czyje? Jaki chochlik powrzucał Ci do wypowiedzi te wszystkie określenia wartościujące, które dla ułatwienia pogrubiłem?


@Senthe

Natomiast rzeczy takie jak: zadowolenie z życia, satysfakcja, radość, poczucie sensu etc. etc. - nie są mierzalne w żaden sposób.

Ależ są. :) A w każdym razie już od jakiegoś czasu podejmuje się takie próby (hasła do wyszukania: psychologia pozytywna, Janusz Czapiński, cebulowa teoria szczęścia).
09-02-2011 14:14
Senthe
    @Scobin
Ocena:
+1
"Ależ są. :) A w każdym razie już od jakiegoś czasu podejmuje się takie próby (hasła do wyszukania: psychologia pozytywna, Janusz Czapiński, cebulowa teoria szczęścia)."

Wyszukałam.
Aby oszczędzić innym szukania, tu są bardzo ciekawe statystyki dotyczące poczucia szczęścia i dobrostanu u Polaków na przestrzeni lat: http://www.diagnoza.com/20003/5_20 03.html

Jeżeli chodzi o "nie są mierzalne w żaden sposób" - miałam na myśli "nie są mierzalne w żaden zadowalająco racjonalny i wiarygodny sposób". (tzn, zadowalający mnie. :))
Inaczej mówiąc: można próbować badać poziom jakiegoś ogólnego "dobrostanu psychicznego", ale dla jednostki próba ustalenia, że "ten człowiek jest szczęśliwy na 83%" nie wydaje mi się sensowne.
A rozmawiamy tu o jednostkowym wyborze - argument, że "statystycznie najszczęśliwsi są żonaci architekci w średnim wieku" w niczym tu nie pomoże. :)
09-02-2011 20:23
   
Ocena:
+4
Ojoj, wiele mądrych ludzi się tu już wypowiedziało, ale chciałbym, poza splusowaniem wielkim Scobina i Mayhnavea, dorzucić też cegiełkę od siebie.

Temat, jak mi się zdaje, jeszcze nieporuszany, a szkoda. PWST (czy - jak to wy tam w Warszawie mówicie - AT ; P ). Jej, w twoich notkach, zainteresowaniach, nawet realizowanej pasji i tworzonych formach sztuki - przewija się ciągle teatr i myślisz tylko o "Wiedzy o teatrze"? Może tylko jeszcze bardziej namieszam, ale- nie zastanawiałeś się, czy nie sięgnąć do tworzenia teatru pełną gębą? Np. takiej, bardzo ładnie brzmiącej profesji jak Reżyser teatralny? (Do którejż sam się przymierzałem, jako kierunku za który się wezmę po pierwszym, acz teraz to stanęło w znaku zapytania wobec ustawy o obowiązkowo płatnym drugim kierunku) Naprawdę, świetna rzecz do spełniania się twórczo, co prawda, najlepsza do rozpatrywania już jako drugi kierunek/prestiżówkę, ale rozwijająca realne umiejętności i niejako - cały problem od środka. Lub iść na żywioł i, aktorstwo! Będę szczery, kiedy dzisiaj zajrzałem na twojego bloga i czytałem sobie dwa pierwsze wpisy, a potem przekierowanie do tego o Upiorze, to byłem pewien, że to jest blog jakiegoś twórczego studenta aktorstwa. Dopiero jak do tego wątku zajrzałem, to sobie przypomniałem, że jednak nie. Prawda, dostanie się na aktorstwo to sprawa trudna jak cholera, ale.. jeśli umiesz zrobić fikołka/świecę, w miarę śpiewać, nie masz problemów z wymową i wady wzroku większej niż bodajże -6 dioptrii (pozwolenie na pracę na wysokości, sic), to, czemu nie? Jedyne co bym odradzał z tych rejonów to Dramaturg teatru, który to jest, dla mnie przynajmniej, czymś jak dziennikarstwo- zawodem, w którym poradzić sobie można o niebo lepiej studiując absolutnie cokolwiek innego jako kierunek główny.
Poza tym, popieram za to mocno myślenie o MISHu i, może wskażę na taki kompromis- w ramach Myshy można zrobić dwie (Powergamerzy mówią nawet o trzech) magisterki. Mógłbyś przyłożyć sobie więcej pracy i zmiksować to co najlepsze z interesujących cię kierunków z jakąś, tak jak polecali tu coponiektórzy- mało znaną filologią i już masz "przydatny" zawód w kieszeni, nie tracąc kursów z tego, czym się pasjonujesz.


A wracając jeszcze na chwilę do sprawy Ezechiela (pomijając to, że jej geneza to klasyczny aureusizm (objawiający się Aureusowym algorytmem- "albo wskaże jakieś niezwykle trafne spostrzeżenie/interpretację problemu albo szuka dziury w całym" ; P)) - imho jest on właśnie świetnym przykładem tego, że dobry ścisłowiec może też mieć smykałkę do humanistyki i się w niej doskonale orientować (piątka szczególnie za Sokala, którym i ja biję na odlew większość post-mo równie często jak tnę Ockhamem licznych parasocjologów), tak właśnie jak starożytni filozofowie. I vice versa, ja, na ten przykład, idący na MISH/psychologię (zależy tylko i wyłącznie od tego, jak wysoki wynik będę miał, o paradoksie!, z matematyki rozszerzonej ^ ^) znam też się całkiem nieźle i lubię fizykę, astronomię, cybernetykę i różne zagadnienia logiczne. Zainteresowania humanistyczne u "ścisłowca" mogą być przydatne, choćby przez inne niż typowy "human" spojrzenie na różne problemy (np. przywołany już Sokal, ale i też- nasz rodak, Marian Mazur, twórca m. in. psychocybernetyki), podobnie- humanista hobbystycznie uprawiający "ściślikę" może chociażby czerpać z niej inspirację do swoich dzieł twórczych (chyba NIKT, kto czytał "Katedrę" Dukaja nie powie, że jego obeznanie w astronomiczno-fizycznych procesach mu się nie przydało...).
11-02-2011 02:44
Mayhnavea
   
Ocena:
+2
Jeszcze przyszła mi do głowy taka myśl, a dokładniej - refleksja z perspektywy czasu. Teraz jest o tyle fajnie, że można znaleźć mnóstwo informacji w Internecie - nie tylko tutaj wybadać opinie, ale także pogrzebać na stronach uczelni, popatrzeć nie tylko na ogólne informacje o kierunkach, ale również przegrzebać się przez plany zajęć, tytuły fakultetów, itd.

Z mojej perspektywy jest to wielka zmiana, bo gdy po raz pierwszy zdawałem na studia, to informacje o nich były co najmniej mgliste. Funkcjonował jakiś informator o kierunkach, ale z perspektywy czasu - można go potłuc o kant stołu. Przykład z życia wzięty: zachęcany, aby podjąć studia informatyczne ("bo wszyscy potrzebują informatyków") zdałem na... informatykę z ekonometrią. Ciekawe, czy uczą się htmla, ha-ha :/ Wiedziałem tyle, że to "coś z informatyką", "coś z ekonomią" i "coś z mierzeniem, zapewne rynku". Na szczęście - dla mnie - otrząsnąłem się i skorygowałem swoje pomysły na życie.

Co do płatnego drugiego kierunku, to pomijając, że to moim zdaniem zbrodniczy pomysł, to jednak są możliwości ominięcia płacenia. Trzeba mieć wysoką średnią i kwalifikować się na stypendia (wtedy afaik jest się po prostu zwolnionym z płacenia, ale trzeba utrzymać poziom i walczyć o każdą ocenę na bazowym kierunku).

I jeszcze @ Chrx, Ezechiel:

Jeden Sokal apokalipsy nie czyni :) i sądzę, że każda dyscyplina mogłaby się takiego dorobić. Postmodernizm nie jest czymś wyssany z palca ani zabawną głupotą, nawet jeśli jacyś badacze mają przykłady z nosa wzięte (domyślam się, że np. odniesienia do fizyki to zabawy z dyskursem a nie wchodzenie głęboko w science), to nie podważa ich autorytetu na całej rozciągłości ani też ich ogromnej skądinąd erudycji. Oczywiście, można o postmodernizmie napisać dużo niepokojących czy negatywnych rzeczy, ale również wiele rozpoznań jest bardzo trafnych. Dlatego też nie zgadzam się na stronnicze i jednotaktowe potraktowanie "po-mo" (okropne określenie, pachnie hipsterem na odległość :D. To właśnie taka ponowoczesność przykrawana do gadania o niczym, pływaniu w nihilizmach i ironiach ;))) ).

Sokal
11-02-2011 22:04
Scobin
    OT
Ocena:
0
Trzeba mieć wysoką średnią

Co jest, rzecz jasna, znakomicie zharmonizowane z decyzją o tym, aby odstąpić od przyznawania stypendiów naukowych na podstawie średniej ocen. ;-) (Stypendia zostaną zastąpione nagrodami rektorskami, dla których ważniejsza będzie ogólna aktywność naukowa niż wysokość średniej).

Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać od narzekania. :)
11-02-2011 22:37
Mayhnavea
    OT'
Ocena:
0
@ Scobin:

No coś Ty :( Nie wiedziałem...
Jedyna pozytywna rzecz: będzie więcej chętnych na koła naukowe (mój rok i rok niżej zasilają nasze koło, młodsi w ogóle się nim nie interesują). Z drugiej strony to nadal polityka wspierająca to, że uczelnie w ogromnej mierze kręcą się dzięki oddolnemu zaangażowaniu, przy ogromnych problemach z otrzymywaniem pomocy "z góry". Ukrywanie faktu, że połowa pracowników rektoratów powinna ulec albo przetasowaniu, albo doszkalaniu, albo przemianie światopoglądowej. A same rektoraty - gruntownej restrukturyzacji.
11-02-2011 22:52
Scobin
    OT''
Ocena:
0
Tak swoją drogą to ja bardzo nie lubię decydowania o czymkolwiek na podstawie średniej ocen, więc nie mam nic przeciwko temu, aby nie decydowała ona również o stypendiach. ;) Aczkolwiek nie jestem pewien, czy w praktyce rozwiązanie z nagrodami rektorskimi okaże się lepsze. Na pewno wygeneruje ono nowe problemy (ktoś zwracał uwagę na to, że np. zaroi się nagle teraz od jeszcze większej liczby referatów konferencyjnych o niczym).
11-02-2011 23:27
Mayhnavea
   
Ocena:
+1
Scobin
   
Ocena:
+1
Co za maksymalny pojazd. ;-)
20-02-2011 21:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.