Nowe Przyszło #6
W działach: Nowe Przyszło, Plane poleca | Odsłony: 259Moi Drodzy!
Przed napisaniem czegoś Nowego w zeszłym tygodniu powstrzymała mnie najpierw zjAva, a potem paskudna grypa. Na szczęście wszystko już w porządku i mogę zacząć nowy studencki semestr od miłego polterowego akcentu.
Książka: Tabula Rasa. Spory u naturę ludzką.
Film: Niesamowite Przygody Barona Münchhausena
Gra: Incredible Adventures of Van Helsing
(O, dużo tych niesamowitych przygód!)
Tabula Rasa. Spory o naturę ludzką.
Steven Pinker
Polski tytuł jest nieco mylący - tak naprawdę książka dotyczy "współczesnego negowania natury ludzkiej" (oryginalny podtytuł: the modern denial of human nature) i stanowi sześćsetstronicową batalię przeciw rzeczonemu negowaniu. Mam wrażenie, że miejscami autora nazbyt ponosi potrzeba udowadniania, że osoby nie wierzące w zestaw wrodzonych ludzkich skłonności się mylą, nie umniejsza to jednak wartości tego, co w książce Pinkera najciekawsze.
Znaleźć w niej można mianowicie coś w rodzaju projektu społeczeństwa opartego głównie na znalezionych przez naukę, uniwersalnych ludzkich cechach. Pinker pokazuje moralność wywiedzioną z psychologii ewolucyjnej oraz pierwotnego podziału na swoich i obcych (ale obejmującą kategorią Swojego coraz szersze kręgi), pokazuje, jak wzięcie pod uwagę wrodzonej skłonności do przemocy może zmieniać wymiar sprawiedliwości (niekoniecznie na łagodniejszy!) i daje wiele innych przykładów norm społecznych wynikających z biologicznego wyposażenia ludzkiego gatunku. Jak zwykle przy wizjach będących Teoriami Wszystkiego doradzam zachowanie ostrożności i nie uleganie poczuciu, że „to tłumaczy wszystko”, ale przeczytać na pewno warto. Niektóre tezy uzna się za trafne, inne przydadzą się do wymyślania erpegowych szalonych naukowców.
Niesamowite Przygody Barona Münchhausena
Andreas Linke (reżyseria)
Od jakiegoś czasu na TV Puls lecą nowe niemieckie ekranizacje znanych bajek. W porównaniu do wielkich hollywoodzkich produkcji wyglądają one niezbyt imponująco, ale historię Münchhausena miałem poznać od tak dawna, że widząc ją w programie postanowiłem obejrzeć i nie przejmować się tym, że pewnie istnieją lepsze ekranizacje.
I w sumie nie żałuję. W tym filmie nie było niczego wybitnego, ale też nic nie było naprawdę kiepskie – aktorzy grali znośnie, na kostiumy dało się spokzeć (z dwoma-trzema wyraźnie tanimi wyjątkami) a akcja nawet mnie wciągnęła. Chyba jeszcze nie widziałem historii, w której całkiem przecież niedawna (XVIII w.) Europa traktowana jest lekko i przygodowo jak kraina fantasy, a taka konwencja bardzo mi się podoba. Nie miałem żalu nawet do muzyki, mimo że ta nie próbowała choćby udawać, że nie naśladuje Piratów z Karaibów.
Po namyśle mam jednak jeden żal – do siebie. Choć bawiłem się przy Münchhausenie dobrze jest to już trzeci z kolei film, który tu opisuję i który obejrzałem przez przypadek czy z obowiązku (oba Dracule musiałem obejrzeć, bo miałem oddać płytki). Przed kolejnym Nowe Przyszło powinienem obejrzeć jakiś z dawna wyczekany hit w specjalnie dla niego zarezerwowanym czasie.
The Incredible Adventures of Van Helsing
NeoCore Games
Ot, steampunkowe Diablo. Zaraz… steampunkowe Diablo? Tak! Steampunkowe Diablo! Czyli niby głupotka, a cieszy. Na razie ściągnąłem demo i kompletnie zakochałem się w pomyśle, by po transylwańskich lasach latać można było nie tylko łowcą a’la van Helsing w kreacji Jackmana, ale też prawdziwym szalonym naukowcem z granatnikiem w dłoni i parowymi golemami u boku. Podobają mi się też dialogi głównego, dość sztywno praworządnego bohatera z jego uroczo sarkastyczną towarzyszką Katheriną, a także mroczno-baśniowa oprawa graficzna. Podejrzewam, że lada dzień sprawię sobie pełną wersję.
Oczywiście ta gra jest głupia i polega głównie na zabijaniu potworów. Ale, jak to w steampunku – a dokładniej w steampulpie - od treści bardziej liczy się styl, a w The Incredible Adventures of Van Helsing potwory można zabijać w cudnym stylu.