Wiara a RPG
W działach: wiara | Odsłony: 182
Wstęp
Jestem, jak już wspomniałem, "zaawansowanym" katolikiem. Należę do Odnowy w Duchu Świętym. Ot, taka katolicka sekta. Jestem wierzący od dziecka, przez rok próbowałem swoich sił na Teologii, dzień w dzień poważnie myślę o Bogu. To w ramach wstępu.
Patrząc jak zwykle "z zewnątrz" na fandom, widzę młodych ludzi, często obnoszących się ze swoją autonomią, filozofią, moralnością i afiszującą się jako "niewierząca" albo co najmniej "nie zainteresowana" takimi pierdołami jak Kościół. Dodajmy do tego, że wierzący zazwyczaj nie mają potrzeby trąbienia wszem i wobec o swojej wierze, i mamy pełen obraz fandomu jako zbiorowiska absolutnie nic wspólnego z Kościołem (jakimkolwiek) nie mającego.
Niektórzy, w tym ci wierzący, mogą spytać: Co ma wiara (jakakolwiek) do Gier Fabularnych? Otóż ma bardzo, bardzo dużo.
Zarzuty
Stary temat, stare hasło: "Oni tam w tech swoich grach mordują ludzi!" Kto nie kojarzy tekstów, które pojawiają się z każdą odkrywczą notką o RPG, ten najwyraźniej jest albo młody, albo głuchy, albo nie interesuje się tematem w stopniu zachaczającym o ignorancję.
Nikt nie lubi, kiedy ktoś jeździ po jego ulubionym hobby.
"Gry RPG polegają na wchodzeniu w skórę mordercy"
"Gracze odprawiają okultystyczne rytuały na sesjach"
"Gracze po śmierci swoich postaci popadają w samobójcze nastroje"
I tak dalej. I łatwo rzucić "brednie" i wzruszyć ramionami. Gorzej, kiedy jest się obdarzonym analitycznym umysłem i jednolitą moralnością - czyli na przykład będąc Katolikiem.
Kościół kiedyś miał bardzo dużo do powiedzenia w kwestii kultury i rozrywki. Łatwo było powiedzieć - to wolno oglądać, a tego nie. Te obrazy są święte, a tamte to profanacja. Malowanie portretów świętych - to cudownie. Malowanie aktów - świństwo.
Dziś oczywiście Kościół zamiast kazać może jedynie doradzać, proponować, przynajmniej dopóki nie dochodzi do autentycznej herezji. Tak było z "Kodem da Vinci" na przykład. Wcale nie dołączył on do "listy ksiąg zakazanych" KK, jedynie papież i Komisja Kongregacji wypowiedzieli się na temat tego "dzieła" niepochlebnie. Taka opinia jest przez katolików traktowana na zasadzie prywatnej opinii i nie ma żadnej mocy władczej. Czyta, kto chce.
W przypadku takiej niszy jak Gry Fabularne, kiedy biskupi nie mają nawet pojęcia o istnieniu problemu nie ma co oczekiwać mądrej, wyważonej, jednoznacznej opinii Kościoła.
A problem, powtarzam istnieje.
Problem
Katolik grający w RPG staje naprzeciw takich rzeczy:
- Okultyzm w każdym systemie o magii
- Zabijanie wyimaginowanych postaci jako rozrywka
- Wymyślone bóstwa jako część gry
- Życie w świecie fantazji
Cholernie to konfudujące, i nie mówcie że to banał. Tak, jasne, można obalić wagę tych problemów stwierdzeniem "ale to tylko zabawa". Ale wierzący człowiek powinien pamiętać, że przyjemność, czy domniemana "niewinność" jakiejkolwiek czynności nie może być wyznacznikiem tego, czy ona jest dobra, czy zła.
Można też próbować skonfrontować się z tymi problemami jeden po drugim, np:
- Sama wiedza to nie grzech. Magia w grach jest nieprawdziwa, i jako taka nie może być szkodliwa.
- Nie na wszystkich sesjach chodzi o zabijanie. Mordują tylko młodzi, lecący na wygrzew gracze.
- Przecież nikt nie każe graczowi wierzyć w Boccoba. To jego postać w niego wierzy.
- Każdy żyje w świecie fantazji. A ten oferowanyprzez RPG jest ciekawszy i szlachetniejszy niż nasz.
Zazwyczaj tu kończą się wszelkie dysputy na ten temat. Ach, no i jeszcze wskazanie na dydaktyczne i psychologiczne zalety gier. Kropka, finito, wracamy do zabawy.
Tylko dla ludzi, którzy nie lubią myśleć nieco dłużej, albo nie mają wiedzy podpierającej ich wiarę.
Co złego może być w RPG?
Nie jestem fanatykiem - nie znam Biblii na pamięć. Dlatego cytaty, którze podrzucę nie są dosłowne, ale istnieją naprawdę. Kto chce, i mi nie ufa - niech szuka.
"Wystrzegajcie się wszystkiego, co ma choćby pozór zła"
To Święty Piotr, o ile się nie mylę, z któregoś Listu.
Brzmi groźnie, co nie? Co jak co, ale kiedy patrzymy trzeźwo, to gry fabularne mają więcej niż tylko "pozór" zła. Szczególnie gdy trafimy do drużyny grającej w ten szczególny, dziwnie niepokojący sposób, o którym za chwilę.
"Powiadam Wam - jeśli ktoś choćby spojrzy pożądliwie na inną kobietę, już w swoim sercu dopuścił się cudzołóstwa"
No, to już Dżizas sam.
To na podstawie tego m.in. fragmentu teologowie wysmażyli teksty o możliwości zgrzeszenia w myślach. Krzyki protestu "tylko uczynkiem można zgrzeszyć!" uciszę innym cytatem: "Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". Znacie to?
Czy więc np. zabijanie ludzi w grze to grzech? Nie jest to już takie jednoznaczne, prawda?
Zasady
Nie mamy wyznaczników.
Nie mamy jednoznacznych opinii. W moich kontaktach z Kościołem spotkałem się z księżmi grającymi w Zew Cthulhu, z animatorami ruchu Odnowy uważających gry RPG za formę kultu szatana (kilku z nich grało wcześniej dość intensywnie), mamy ludzi Kościoła uśmiechających się pobłażliwie i niedoceniających potęgi tego nowego medium...
Błądzimy więc, ignorując temat, albo wyznaczając samym sobie zasady.
Ja wybieram opcję numer dwa: własne zasady.
Punkt 1: Nie ma czegoś takiego, jak niegroźne medium.
Tak jak skalpel może służyć do uratowania komuś życia, jak i do zabicia kogoś, tak samo telewizja może nam służyć, bądź nami rządzić.
To samo z grami fabularnymi.
Same gry nie są złe, bo w naszej wierze takiego zjawiska nie ma. Jedyne "obiekty", które mogą zostać określone jako złe z zasady to obiekty stworzone z myślą zaprzeczania woli Boga. Np. Karty do Tarota, zaklęcia magiczne, amulety itd.
To implikuje zresztą ciekawy problem. Mozna wróżyć i stawiać kabałę używając zwykłej talii kart. Ale zwykła talia kart nie jest zła - może tylko posłużyć złemu celowi. Karty Tarota natomiast są "złym" przedmiotem z wejścia. Kiedy bierzemy je do ręki, mamy fizyczny kontakt ze złem. Niezłe, co nie? Nadaje się do horrorów.
To niska teologia, ale dobrze obrazuje problematykę "złych przedmiotów/zjawisk".
Punkt 2: Każde medium może zostać użyte do złych celów, świadomie, lub nieświadomie
To chyba będzie najbardziej kontrowersyjny punkt tego tekstu... Z teologicznego i filozoficznego punktu widzenia gry fabularne mogą jak najbardziej być złe i mieć na człowieka zły wpływ.
To zależy od człowieka. Sesja, na której gracze posiłkować się będą autentycznymi rytuałami hoodoo czy innym niewiadomo czym, będą śpiewać prawdziwe inkantacje "do lucyfera", albo wcielać się będą w psychopatycznych zabójców dzieci, i będą starali się jak najlepiej oddać psychikę postaci, przestaje być zabawą.
Uwaga, dogmat: Teologia, a wszczególności nauka o złych duchach zakłada, że wystarczy jedno użycie choćby tabliczki Ouija, żeby popełnić ciężki grzech i zaprosić w swoje ciało i duszę samego szatana.
O ile groźniejsze więc będzie odegranie prawdziwego rytuału na sesji? Będąc katolikiem nie ma miejsca na niewiarę w złe duchy. Szatan i jego wpływ jest nieodłączną, dogmatyczną częścią naszej wiary. Bawiąc się w coś tak wpływającego na ludzką psychikę jak RPG w sposób nieodpowiedzialny dajemy mu karnecik na przejażdżkę po naszym umyśle.
Dla nieprzekonanych, albo dla cwaniaków, którzy uważają że "opętania", "szatan" - to wszystko aberracje ludzkiej psychiki: To nic nie zmienia. Gdybym nie wierzył, a wiedziałbym, że gry fabularne mają ogromny wpływ na psychikę nieodpornego marzyciela, też podchodziłbym to tematu ostrożnie.
Punkt 3: Każde medium może zostać użyte do dobrych celów, ale tylko świadomie
Konkluzja, i definicja mojego podejścia do "wiary vs. RPG".
"Dobro" to pojęcie szersze nieco niż cnota, pracowitość i skromność.
Lubię tworzyć przygody dla innych ludzi. Zabierać ich na wycieczki do świata, w którym tylko ich spryt, wyobraźnia, honor i sprawność fizyczna ich postaci może zapewnić im sukces.
Walka? Leży u podstaw RPG i to ją mamy na myśli rozwijając skrót Role Playing Games. W świecie wierzącego człowieka jest mnóstwo miejsca na sprawiedliwą walkę. W D&D to potwory atakują nas - my się tylko bronimy. Nawet jeśli chcemy zdobyć skarb, którego pilnują inni ludzie - wciąż mamy cel, dla którego rozpoczynamy rzeźbę. Gry traktują o prostych czasach, kiedy mieczem lub blasterem rozwiązauje się wszelkie konflikty.
To światy prostsze niż nasz. W naszym konflikty prowadzą do naprawdę chorych wypaczeń moralności, do stłamszenia psychicznego gorszego niż odrąbanie ręki czy nogi.
Przemoc w grach jest więc usprawiedliwiona tak długo, jak nie służy chorej satysfakcji grających lub mistrza.
Tak, uważam, że tzw. "granie złymi postaciami" w dodatku w sytuacji tak pełnej niedomówień jak "służba złym bogom" czy inny crap może być określane jako "złe". Pytanie, oczywiście co rozumiemy przez pojęcie "złe postacie", ale to pozostawiam do rozpatrzenia Wam.
Systemy
Spójrzmy na systemy. Większość z nich opowiada o walce różnie rozumianego "dobra" z dość jednoznacznie przedsatwianym "złem". Wezmę na ruszt trzy pierwsze-lepsze z nich:
- Zew Cthulhu? "Najmoralniejszy z systemów", cytując pewien wywiad z Sandym Petersenem, który ukazał się ongiś w MiMie. Opowiada o zmaganiach słabych ludzi z kosmicznym zagrożeniem. Nie ma w nim nic przeczącego wierze katolickiej (Starzy Bogowie też nie), to raz, i promuje walkę o ocalenie ludzkości przed złem i spaczeniem. Niezłe.
- Neuroshima - Co tu dużo gadać. Znów walka o ocalenie ludzkości. Mniejsza o to, jakim chamem i dupkiem jest Twoja postać. Przykro mi, ale tak długo, jak przykładacie się do pokonania Molocha (zguglaj sobie nazwę), tak długo jest to gra wręcz propagująca wartości chrześcijańskie. :)
- WoD - Mhhhroczne systemy pełne mhrocznych istot. Gra dla emo. No ale na poważnie - czytając poetyckie teksty o odkupieniu w podręczniku do Requiem, albo czytając o moich ulubionych angelicznych Obrimos nasuwa mi się tylko jedna myśl: tylko ostatni dupek mógłby przekoślawić te gry tak, żeby robić nimi komuś krzywdę.
Konkluzja
Ten temat możnaby ciągnąć jeszcze długo, ale zerkam na ilość tekstu i nieco się przestraszyłem. Jeśli będzie potrzeba, zrobimy dyskusję na Forum.
Tak długo, jak gramy powodowani chęcią przeżycia przygód których nie przeżyjemy w naszym świecie, powodowani przyjemnością płynącą z odgrywania śmiałych, dumnych bohaterów - tak długo nie ma zagrożenia w Grach Fabularnych.
Jeśli natomiast jesteśmy od RPG uzależnieni, jeżeli najbardziej lubimy zimny pot na plecach, kiedy wraz z innymi graczami trzymając się za ręcę recytujemy inkantcje z "Biblii Szatana" La'Vey, albo kiedy gramy mordercą - psychopatą, który z nudów morduje wioski pełne niewinnych elfów, albo gdy...
Wtedy warto się zastanowić, czy przypadkiem nie ściemniam, kiedy mówię, że jestem "wierzącym graczem".