» Blog » Prometheus - wiwisekcja
23-07-2012 12:21

Prometheus - wiwisekcja

W działach: recenzje, kino | Odsłony: 34

Prometheus - wiwisekcja

Będą spoilery. W końcu to wiwisekcja.

Oczekiwania

"Prometheus" miał być powrotem wielkiego, przygodowego kina sf dla dorosłych. Obojętne nam było, jak patrzył na to reżyser - wszyscy na to czekaliśmy.
Dobrze, że premiera polska była poważnie spóźniona. Dzięki temu, kiedy czytałem zachodnie recki wizja kinowego majstersztyku szybko się rozpadła na części pierwsze. Scenariuszowi zarzucano głupotę. A to grzech śmiertelny w science-fiction. Więc przygotowałem się na mega kichę.

Seans

Nie lubię 3D. Niestety, w kinach w Warszawie tylko Atlantic proponował pokazy 2D i to w godzinach, które zupełnie mi nie odpowiadały. Zatem mężnie przylepiłem sobie soczewy do gałek ocznych i ruszyłem na pokaz 3D.
A 3D - jak to 3D. Obraz zbyt ciemny, problemy z objęciem wzrokiem całego kadru, wkurzające napisy zaburzające głębię... Ale nie będę się wyżywał na technologii. Przejdźmy do filmu.

Sceariusz jest głupi

Uświadamiamy to sobie w kilku momentach. Najpierw, gdy widzimy zachowanie "ekipy badawczej". Ich beztroska oraz to, co robią na ekranie śmiało nominuje ich jako najgłupszą ekipę badawczą w historii kina sf.

1 - Nałuka, gupku! 
Rudy psychol-geolog Fifield powinien być w jakimś szpitalu, a nie pracować jako naukowiec. Niejasna hierarchia załogi: szef-kapitan statku, "szefowa" Vickers i zakochana para jako szefowie praktyczni (choć jednak nie do końca). Od początku do końca nie wiadomo kto tu rządzi i kto za co odpowiada. Biolo i geo samowlonie oddalający się z miejsca badań, bo tak. Ja wiem, że to nie kosmiczni marines i nie ma co od nich wymagać, żeby chodzili jak w szwajcarskim zegarku, ale to, co się dzieje na filmie jest po prostu niewiarygodne.

W 1/4 filmu biolog wyśmiewa zakochaną parę i kwituje ich rewelacje zdaniem, że zaprzeczają Darwinizmowi. Kto zna to pojęcie i wie, w jakich okolicznościach jest ono używane w USA, ten już wie, że w tym filmie w ogóle nie mamy do czynienia z żadną formą prawdziwej science. Scenarzysta nawet nie spojrzał do encyklopedii, zanim palnął tego kiksa, co oznacza, że nie zaglądał do niej nikt z ludzi zaangażowanych w produkcję tego filmu. I o ile da się jakoś przełknąć wprowadzającą papkę o kosmicznym dna, które w magiczny sposób rozpadając się w wodach pierwotnej Ziemi dało początek łańcuchowi ewolucyjnemu, które po milionach lat owocowało powstaniem genetycznej prawie-kopii protoplastów, to taki na przykład "cykl rozrodczy" tzw. deacona (stworka z końcówki) jest tak abstrakcyjny, że aż po prostu śmieszny.

 

2 - Motywacje postaci 

Kuleją, jak niewiadomo co.
Vickers. Po jaką cholerę ona w ogóle istnieje? Postać bez pomysłu, bez niczego do zagrania, zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebna. Całą fabułę Promyczka można by przeprowadzić bez niej. Chyba, że, jak domyślają się niektórzy, Vickers ma się pojawić w sequelu, o czym niżej.
Janek. Czy skłonności samobójcze są obowiązkowe wśród kapitanów statków kosmicznych? Robią jakiś test na to? Bo jego chęć zabicia siebie wierząc na słowo jakiejś lasce jest raczej nieprzekonująca. O pilotach nie będę nawet wspominał, bo aż żal - po co oni w ogóle są w tym filmie?! Ktoś kojarzy nazwisko chociaż jednego? Janek też występuje w roli wyroczni, kiedy jego "spekulacja" na temat tego, czym jest ta planeta i czym są statki Inżynierów jest jedynym momentem w filmie, kiedy słyszymy odpowiedź na pytania, stawiane przez fabułę. Janek. Kapitan statku. Który g. wie o obcych i nauce.
David. Słyszę zachywty "och, jak on zagrał". Fassbender fajny jest. Sceny na statku przed przebudzeniem załogi są super. Ale czy ktoś mi wyjaśni, jakie są motywacje tego melancholijnego androida? Nie. Bo to jest jeden wielki chaos i bezsens. Po co mu cała akcja z zarażeniem tego gościa (BTW: ktoś pamięta nazwisko? Ja musiałem sprawdzić. Holloway.) kochanka Shaw? Po co mu akcja ze zmuszeniem Shaw do urodzenia potwora? Podkreślam "jemu", bo przecież ostatecznie David nie realizuje jakiejś tajnej agendy poza próbą uleczenia Weylanda. Wszystko inne - co? Robi ze złośliwości...? Jeżeli tak - to nie zostało to zagrane.

3 - Horror 

Żeby nie było: Prometheus jest horrorem sf. Jest...?
Mamy kilka motywów, które są zagrożeniami życia dla bohaterów. Za dużo. Zobaczmy:
Choroba Hollowaya. Wężyki zabijające biolo i mutujące Fiefilda. Ciąża z potworem. Morderczy Inżynierowie. Wreszie dorosły potwór (niezły przyrost masy - ciekawe, co żarł w tym pomieszczeniu).
Tak naprawdę tego strachu nie ma w filmie zbyt wiele. Za to są niepotrzebne sceny.

"Mutacja" Fifielda. WTF? Pomijając śmieszność motywu zombie, po jaką cholerę cała ta scena masakry w doku Promyczka? O co chodzi? Czemu miała w ogóle służyć ta scena? Bezsensowny zapychacz, w którym gość, którego od początku mieliśmy w dupie po swojej śmierci masakruje innych gości, których nawet nie znamy! Po czym, po dokonaniu absolutnie niczego, zdycha i więcej o nim nie słyszymy (ani o zabitych przezeń ludziach-widmach).

Motyw wielkiej kałamarnicy jest porażającym debilizmem (przyrost masy, narodziny z kobiety, część cyklu rozrodczego deacona itp.) więc nie ma co się nad nim dodatkowo pastwić. No dobra: twórcy filmu nazwali stwora... trilobite. Go figure.

4 - Sequelizm  

Promyczek cierpi na wyjątkowo ostrą odmianę tego wirusa współczesnego kina. Film stawia sto pytań i nie odpowiada na żadne, obiecując (być może) uchylenie rąbka tajemnicy w następnej części. Fajnie.
A ja w dupie mam następną część. Jak idę do kina, to chcę obejrzeć całość. Chcę zobaczyć początek, rozwinięcie, punkt kulminacyjny i zakończenie, a nie rozwlekły początek.
A Promyczek od A do Z napisany i zrobiony jest, jak wstęp do jakiejś "wielkiej trylogii". Co jest widoczne, co psuje fabułę, co irytuje.

Co w drugiej częsci? Mamy nadzieję na planetę Inżynierów. Oby. Może z liczbą bohaterów zredukowaną do dwóch (Shaw + dyńka Davida) nie będzie tylu wpadek w scenariuszu...? Może uda się coś zagrać?
Może wyjaśni się, po jaką cholerę w jedynce była Vickers? Może okaże się jednak androidem i pojawi się w drugiej części?

Może pojawi się znów proto-alien deacon? Może niektóre debilne wydarzenia z "jedynki" magicznie nabiorą sensu...? Ja się nie łudzę. Lepiej iść za te dwa lata do kina nastawionym sceptycznie, to może czeka mnie taki sam...

ZONK!

Zonk jest taki, że mimo tych wszystkich, licznych i istotnych błędów... Film mi się nawet podobał. Strasznie to dziwne. Co w nim jest fajnego?

Przygoda. Po prostu. I choć kosmosu w nim mało, to jednak jest go tyle, żeby ci, którzy lubią oglądać eksplorację obcych planet, przynajmniej poczuli ten smak, choć na pewno się nie nasycą.
Inżynierowie. Mimo, że alien "expanded universe" przez lata powciskał nam do głów różne, fajne motywy to ich dekonstrukcja przez Ridleya nie jest bolesna (przynajmniej dla mnie). Choć design Gigera z trąbką był super i przed seansem żałowałem, że "to tylko skafander" to ostatecznie ta forma okazała się świeższa i całkiem ciekawa, więc po obejrzeniu zawiedziony nie jestem.
Motyw broni biologicznej. Sporo tego stuffu jest na tym statku. Mamy zarazy, niebezpieczne stworzenia, ołtarzyk ku czci alienów... Oczywiście gówno wiemy o ich motywacjach, ale motyw obcych - kolekcjonerów (handlarzy?) broni biologicznej - miodny.
Deacon (proto-alien). Sama jego (bezsensowna) obecność daje nam radochę.
Scena cesarki. Najlepszy moment filmu. Jedyny, kiedy kibicowałem jakiemukolwiek bohaterowi. Szkoda, że trochę zepsuty designem generic tentacle creature, jak na serię z doskonałymi projektami gigera to trochę słabo.
Design technologii Inżynierów. Super. Biomechanika w akcji. Przyciski-gluty. Fujarka interfejsowa. Kombinezony. Wszystko pierwsza klasa. Aż się człowiek ślini na myśl o ich planecie... Szkoda, że zrezygnowano ze scen z tzw. Elder Engineers, ale widać musi być jakiś "zwrot akcji".

 

 

Podsumowanie

Film chyba po prostu działa na wyobraźnię.
A to cenne. Cenniejsze, niż mądry scenariusz, akcja i ciekawe postacie. Dlatego, mimo kichy, film jest lepszy niż wszystkie AvP i Predatorzy razem wzięci. I warto go obejrzeć. Choć momentami wkurza, to z kina wyszedłem zadowolony. To miłe.
Niestety, czekamy na drugą część (prawdopodobnie pt. "Paradise").

Pozdrawiam.

 

Komentarze


Malaggar
   
Ocena:
+6
Nie zgadzam się, że film jest lepszy od Predatora jedynki.
Predek, chociaż jego fabuła jest prosta jak drut to udane połączenie akcyjniaka i sci-fi.

Ja wiem, że to nie kosmiczni marines i nie ma co od nich wymagać, żeby chodzili jak w szwajcarskim zegarku, ale to, co się dzieje na filmie jest po prostu niewiarygodne.
Gdyby ta ekipa "nałkowcuf" poleciała na księżyć zamiast Armstronga i jego ekipy to do dziś wstyd byłoby o tym wspominać.

BTW, skoro tutaj mamy tylko proto-aliena to skąd ołtarzyki dla Alienów?

Zgadzam się, że oddziaływanie na wyobraźnie przy sci-fi jest rzeczą cenną, ale nie za cenę absolutnej durności scenariusza? ;)
23-07-2012 12:48
Ninetongues
   
Ocena:
0
No dobra, od Predzia jedynki lepszy nie jest.

A co do proto-aliena - spekulacje fanów, spekulacje fanów... Proto-alien w sensie prymitywna wersja xenomorfa. Tak jak jaskiniowiec ma być prymitywną wersją homo-sapiens. Proto-alienów może być więcej. W końcu mają banalnie prosty cykl rozrodczy ( ten schemat nie jest chyba tylko spekulacją...?). Ale spoko. Pewnie dowiemy się w czwartej części!
23-07-2012 12:56
Nuriel
   
Ocena:
+7
Ale Nine, co Ty właściwie masz do tej ekipy naukowej?
Przecież to oczywiste, że z owej grupy najszybciej w budowli Obcych zgubi się geolog z chmarą sond skanujących.
Wiadomo też, że przy kontakcie z obcą formą życia pierwszą rzecza jaką szanujący się ksenobiolog zrobić powinien jest mówienie jej "jakim jesteś słodkim ksenomorfem, chodź do tatusia, taś taś".
No a nie? ;)
23-07-2012 13:23
KFC
   
Ocena:
+4
Dla mnie scena cesarki była żenująca i bezsensowna (zszywacz?!), proto alien tak samo bez sensu, wszystko bez ładu i składu, wyskakuje jak królik z kapelusza w tym filmie.. Mało eksploracji, mało przygody, postaci nijakie. Zgodzę się że Spejs Dżokeje to jedyna ciekawa rzecz którą pokazali, ale chyba na to wszyscy czekaliśmy.. Im dłużej komentuję tym mniej mi się ten film podoba... :P
23-07-2012 14:12
Overlord
   
Ocena:
+4
Tłumaczenie "Prometheus" na "Promyczek" niezwykle do mnie przemawia, szczególnie biorąc pod uwagę niezwykłą "głębię" filmu :)))
23-07-2012 14:14
Malaggar
   
Ocena:
0
I takie tłumaczenie tytułu przyciągnęło by więcej widowni w przedziale wiekowym 5-8. Film jakby pod nią skrojony ;)

(Nawet "brutalne i mroczne" sceny były takie, by dzieciaczki koszmarów nie miały)
23-07-2012 14:27
whitlow
   
Ocena:
+2
@nine
Filmu nie widziałem, ale zaintrygowało mnie:
,,Wreszie dorosły potwór (niezły przyrost masy - ciekawe, co żarł w tym pomieszczeniu).,,

Jak rozumiem chodzi o to, że rósł nie specjalnie mając co żreć. Bo wiecie od gówniarza, kiedy to poznałem trylogię aliena, zawsze odnosiłem wrażenie, że obcy rośli do całkiem słusznych rozmiarów, niespecjalnie się czymkolwiek żywiąc.
Owszem zabijali, ale rzadko szamali swoje ofiary. Jedyny wyjątek jaki mi przychodzi na myśl to jedna ze scen w trójce.
23-07-2012 14:39
Malaggar
   
Ocena:
+3
Już Ci tłumaczę whitlow: Obcy byli uczuleni na tlen i puchli po prostu tak bardzo.
23-07-2012 14:42
chimera
   
Ocena:
0
A mi scena "cesarki" się podobała:

"Najlepszy moment filmu. Jedyny, kiedy kibicowałem jakiemukolwiek bohaterowi."

Identyczne odczucia.

23-07-2012 15:00
Siriel
    @ whitlow
Ocena:
+1
Z tego, co pamiętam z rpg-a, alieny nie zżerały ludzi, bo byli im potrzebni do rozrodu. Jeśli zabijały, to po to, żeby uciec, zabić wroga, z zemsty (np. queen w dwójce), itd. A odżywiały się przyswajając krzem, więc w zasadzie mogły żreć prawie wszystko, nawet piach i beton. Zresztą alieny dużo ciała nie mają. Same kości, trochę skóry i mięśni, plus kwas. ;)
23-07-2012 16:24
Ninetongues
   
Ocena:
+2
@ Siriel
RPG* plus powieści plus komiksy właśnie żrą piach, bo Autor je zanegował. Także cała radosna twórczość o Space Jockeyach i innych takich właśnie została znerfiona do poziomu fan fiction.

W następnej części dowiemy się, że xenomorfy to cyborgi stworzone przez deaconów, którzy są samicami Inżynierów.
Albo odwrotnie.

_________________
*a był w ogóle jakiś oficjalny RPG na podstawie...?
23-07-2012 16:37
Blanche
   
Ocena:
+1
Ja powiem tylko, że użycie zszywek zamiast szwów to nic szczególnie dziwnego. Poza tym, to zdecydowanie bardziej "malownicze" i szybsze - gdyby ta kapsuła musiała założyć ładne szwy, do dziecko Shaw zdążyłoby ją trzy raz zjeść :]
23-07-2012 17:38
KFC
   
Ocena:
0
Za to dziwne jest że w jednej scenie zwija się z bólu po cesarce mimo zażycia tony dragów a w drugiej śmiga między rozpadlinami jakby była 2 lata po operacji.. za grosz w tym filmie logiki i sensu.
23-07-2012 17:43
Malaggar
   
Ocena:
+2
Dragi działały jak "panykilery" w Maksie Payne'ie - potrzeba było czasu by zregenerowały jej życie ;)
23-07-2012 17:44
Siriel
    @ Ninetongues
Ocena:
+1
Owszem, był rpg. Nawet go mam, w formie kserówki.

Wydawnictwo Leading Edge Games, rok '91.

http://www.amazon.com/exec/obidos/ ASIN/0945571976/ref=nosim/waynesworl dof-20
23-07-2012 19:03
Overlord
   
Ocena:
+1
Też mam i sporo go prowadziłem dawno temu. Mechanika najgorsza na świecie :)

Nie wiem czy to był system w 100% oficjalny i klepnięty, storylinia filmów w czasie gdy go wydano kończyła się na Aliens, w związku z czym wspomniano jeśli dobrze pamiętam, że Ripley wróciła na ziemię z LV-426.

Wyszedł jeden dodatek, który chyba do końca dodatkiem do RPGa nie był: Colonial Marines Technical Manual.
23-07-2012 19:43
whitlow
   
Ocena:
+1
@Siriel
Kurna, aż się kalafiorem zakrztusiłem (bo akurat na obiad jest). Alieny krzem żarły?!

,,Zresztą alieny dużo ciała nie mają. Same kości, trochę skóry i mięśni, plus kwas. ;),,

To jak rozumiem zakładając hodowlę hartów też trzeba krzemu naruchać, żeby miały bydlaki co żreć.

23-07-2012 21:48
kbender
   
Ocena:
0
@KFC
Muszę Cię zaskoczyć. "Zszywacze" są używane w medycynie już teraz. Poważnie. Są bardzo skutecznie gdy trzeba zszyć na szybko. I pomysł ma już ponad wiek. http://en.wikipedia.org/wiki/Surgi cal_staple

Fakt, że panienka z rozerwanymi wszystkimi powłokami brzucha była w stanie choćby wstać (HELOŁ! wstawanie - napinanie mięśni brzucha) po samym zszyciu skóry, zabił tę scenę.




Nie, przepraszam, scenę zabił kałamarnico-płód (WTF Ridley Scott... WTF!)
23-07-2012 23:06
KFC
   
Ocena:
0
Nie zaskoczysz ;)
Chodziło mi o całokształt sceny, dla mnie była strasznie groteskowa.. już mniej bym się spinał na magiczny laserek...

Kałamarnico płód zabił Inżyniera, a potem stracił masę tak z pół tony i został proto-alienem... WTF SCOTT ?!?!?!
24-07-2012 17:45
KFC
   
Ocena:
0

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.