KB#32: Ta zła technologia
W działach: almanach | Odsłony: 31Technologia to kolejne, po polityce, ekonomii i historii pojęcie, na które w RPG reaguję marszczeniem nosa.
Trochę to dziwne, bo lubię hi-tech, interesuję się sprzętem i tak, wolę dobre SF od słabej fantasy. Z drugiej strony moja wiedza jest czysto amatorska i laicka: fizyka i inżynieria to dla mnie czarna magia.
Moja niechęć wypływa z czegoś dla mnie oczywistego - z wciskania światów RPG w ciasne schematy konkretnego, zgodnego z historią ludzkości poziomu technologicznego (lub teoretycznie prawdopodobnego, jak steampunk, diesel, czy cyber).
Pseudośredniowiecze
Co chwila przecież jakiś hejter powie, że śmieszy go waga zbroi takiej a takiej w systemie X, bo przecież w XIV wieku zbroje były takie a takie itp. itd. Dla ogromnej większości odbiorców fantasy ten gatunek jest li tylko pseudośredniowieczem plus magią. A więc muszą być durni chłopi, miasta muszą śmierdzieć, musi to, musi tamto, a kanalizacja czy gazowe lampy nie mają racji bytu. Strasznie mnie to wkurza i wydaje mi się poważnym ograniczeniem. Bo fantasy to przecież coś więcej.
Spójrzmy na takiego Conana - fantasy pełną gębą, a elementów pseudośredniowiecznych prawie brak. Władca Pierścieni? Pseudośredniowiecze jest tylko odległym punktem wyjścia, w końcu to świat, który opiera się głównie na epickiej magii. Po raz kolejny dochodzę do wniosku jak potężny (i moim zdaniem - negatywny) wpływ na wyobraźnię polskich fanów fantasy miał Wiedźmin.
Stworzył on popyt na gatunek super detalicznych pseudośredniowiecznych neverlandów (które różnią się od siebie tylko sztafażem magicznym i nazwami państw). I kiedy tak słucham niektórych sesji, czytam blogi i rozmawiam z RPGowcami to czasem mam wrażenie że wszyscy, czy chcemy czy nie - gramy w Wiedźmina.
Dobra, dość hejterstwa. Wracajmy do tematu.
Wyzwolenie
A ja, kiedy gram, lubię grać w prawdziwym neverlandzie. Nie w średniowieczną europę plus magia. Technologia musi w nich pełnić rolę służebną. Ma służyć tylko i wyłącznie fajności, niczemu więcej.
Chcę, żeby wojownicy nosili zbroje ze szkła hartowanego metodami, jakich nie znamy, a które są twarde jak stal i lekkie jak aluminium.
Chcę carskiego pałacu rozświetlanego lampami gazowymi, którego chronią modyfikowani genetycznie paladyni.
Chcę wielką kolej-miasto jeżdżącą non stop po stalowych szynach przez cały kontynent.
Chcę wreszcie oczytanych, ogarniętych i sprytnych farmerów, zamiast zaplutych, głupich, schorowanych średniowiecznych wieśniaków.
I, co najważniejsze - chcę tego w jednej i tej samej grze.
Trudno o bardziej irytujące dla mnie podziały gier i literatury, niż te technologiczne. To jest low-fantasy (często rozumiane właśnie jako pseudośredniowiecze), to jest steampunk to space opera.
Uwielbiam gry, które łamią te schematy. RogueTrader jest dobrym przykładem. Niby znamy to uniwersum od lat, a jednak ta gra pokazuje nam coś nowego. Klimat gotyckich statków-katedr, serwitorów (tak się to pisze? te czachy latające)... Coś pięknego.
Także i w fantasy oraz w cyberpunku można wyłamać się z technologicznych schematów.
Fantasy - świetnym przykładem jest Viriconium. Kto czytał, ten wie. Geteit Chemosit, Znak Szarańczy, baany. To jest coś nowego i ciekawego, ale nikt nie zaprzeczy, że to jest ciągle fantasy.
Cyberpunk - Vurt. Moim zdaniem wizja lepsza niż ta Gibsona. Oto cyberpunk pełną gębą, w którym główną rolę odgrywają nie komputery (w żadnej formie) ale technologia pozwalająca zapisywać i odtwarzać sny.
Z życia
Nie obejdzie się bez odwołania do Infusion, oczywiście. Często, kiedy mam grać ze świeżakiem, pyta on o "poziom technologiczny" świata. Oczekuje odpowiedzi "średniowieczna Europa", "czasy antyczne" albo inny "renesans".
I co ja mam mu biedny odpowiedzieć? Chyba najlepsza byłaby taka odpowiedź, z angielska: "I don't know. Anything you want. Get crazy."
No ale łatwiej powiedzieć, że różna, że zależy gdzie, co i jak. I nagle się straszny problem pojawia. Bo gracz się dziwi, że w mieście jest kanalizacja, prysznice, drzwi zamykane na amulety, że są bary i hotele zamiast karczm i zajazdów. A dziwi się dlatego, że nagle, przyzwyczajony do wszędobylskiego pseudośredniowiecza, nie może zachowywać się stereotypowo. Bo karczmarz (barman) nie jest gruby, bo piwa jest siedem różnych marek, nie ma bigosu do jedzenia, a zamiast ekipy grajków z flecikami leci jakiś tłusty beat.
Mięsko
Ostatnio lubię wykorzystywać technologię na sesjach w dosyć ciekawy sposób. Fascynują mnie procesy produkcyjne (albo raczej tylko to, co w nich jest fajne/widowiskowe/interaktywne).
Umieszczamy akcję w mieście farbiarzy. Większość mieszkańców albo produkuje farby, albo farbuje/maluje rózne rzeczy. Tło? Doskonałe. Pościgi między suszącymi się, pofarbowanymi dopiero co tkaninami rozpiętymi nad rzeką, pstrokate, poplamione, uśmiechnięte twarze i ramiona mieszkańców, krzykliwe kolory fasad a nawet bruku... Jest ciekawie.
Albo miasto słynące z produkcji szkła.
Wszędzie huty, witraże, charakterystyczny zapach, dym. Proste wykorzystanie technologii, a jaki fun.
Podsumowanie jest krótkie i, po lekturze, oczywiste:
Technologia w roli służebno-estetycznej - tak.
Technologia w roli ostatecznej wyroczni ograniczającej wyobraźnię - nie.
Dzięks.