» Blog » Incepcja i ból serca
10-08-2010 00:47

Incepcja i ból serca

W działach: kino, recenzje | Odsłony: 17

Nie przesadzam.
Filmy takie jak Incepcja zawsze powodują u mnie ból serca.

Czekałem na premierę, pilnując się, żeby nie przesadzić z entuzjazmem. Ale nie dałem rady. Recenzenci wychwalali film pod niebiosa. Peany na cześć "Nowego Matriksa" nie słabły i nie będą słabły pewnie aż do tegorocznych Oskarów.
A ja dałem się tym zachwytom porwać.

I oto siedzę w kinie z żoną i przyjaciółmi i z szerokim uśmiechem na ustach czekam na pierwszy od długiego czasu film, który ma mnie rzucić na kolana.

No i co?
No i dupa.
Spoilery będą. I szyby dymki. I alu felgi.

Początek był dziwny. Cały sekret filmu zostaje wyjawiony w pierwszych minutach bez zbędnej gradacji. Ot, pierdul. Mina mi trochę zrzedła. Ale myślę sobie "spoko. Na pewno się rozkręci. Nolan usypia tylko moją czujność."

Około połowy filmu. Zbieranie ekipy, wprowadzanie i trening Ariadny. Wyszczerz wraca na usta. "O w mordę! To będzie genialne! Zakrzywianie miast, labirynty, projekcje obronne, 10 lat na 3 poziomie we śnie to minuty w rzeczywistości! Awesome!".

Wreszcie zaczyna się akcja docelowa. Łykam kolejne abstrakcyjne przeniesienia na kolejne warstwy snu. Zabawa z grawitacją. Troszkę nudnawo i dziwnie bezpłciowo, ale myślę sobie... No właśnie. "Spoko. Na pewno się rozkręci. Nolan usypia tylko moją czujność."

A potem ostatnia warstwa snu i...
Śnieżna twierdza. Narty. Ratatata-bum.

+_+

Myślę sobie: "OK. Spoko. Na pewno się rozkręci. Nolan usypia tylko moją czujność." Na pewno coś pier... dzielnie. Na pewno będzie fajnie. W końcu po co by pokazywał to całe zaginanie przestrzeni, po co labirynty, projekcje-ochroniarze, schizy głównego bohatera, gdyby miało nie pierdzielnąć...?

Oglądam dalej. Film zbliża się do końca. Patrzę na "limbus". O. Troszkę wyobraźni. Może będzie lepiej? Może w końcu, może wreszcie teraz...? I czekam. "Spoko. Na pewno Nolan usypia tylko moją czujność."

Zakończenie w umyśle Saito. Oczywistość goni oczywistość. Mina mi rzednie. Napisy końcowe.

...

Smutek.
I tytułowy ból serca.

Bo, moi mili, Incepcja to nawet nie science fiction średniej półki. To wariacja na temat Ocean's Eleven.

I nie zrozumcie mnie źle. To nie jest zły film. To fajne filmidło, które nie nudzi. Ba, chętnie bym je obejrzał z rodzinką, na DVD, po jakimś niedzielnym obiedzie.
Łapiecie już, co chcę powiedzieć? Po Incepcji spodziewałem się wgniatania w fotel. Uwierzyłem w tego "Nowego Matriksa". A dostałem średnie kino z mnóstwem niewykorzystanych wątków. Z gigantycznym potencjałem (wchodzenie w ludzkie sny!) który nie został wykorzystany W OGÓLE! Temat ludzkich snów został sprowadzony do głupich, nudnych i pustych strzelanin (sic!) i klasycznej historyjki o złodziejach, której intryga nie dorasta do pięt nie tylko wspomnianemu "Ocean's Eleven", ale też staremu jak sam świat "Żądłu".

A nawet niezły film, który obiecuje złote góry a potem daje figę z makiem... Przestaje być nawet niezły.

Oto kilka podsumowań:

Plusy

+ za aktorstwo
+ za efekt specjalny z zaginaniem miasta (napisałem "efekt" bo pojawia się ten motyw tylko na treningu, a potem już nigdy)
+ za walkę w pokręconej grawitacji (nie napalajcie się, była tylko jedna, krótka i niewiele znacząca)
+ za montaż scen równocześnie rozgrywających się na trzech warstwach podświadomości
+ za muzykę. Aż trudno mi było uwierzyć, że Zimmer potrafi coś jeszcze oprócz theme z Gladiatora.

Minusy

- za absolutny brak wyobraźni a'propos snów (ludzkie sny są strasznie nudne, logiczne i sztampowe, przynajmniej wg. Nolana)
- za brak choćby jednego gadżetu (totem, oprócz durnego zamknięcia [w kinie wszyscy się śmiali] nie ma w filmie ŻADNEGO zastosowania)
- - - za niewykorzystanie wątków, które aż wyją i tarzają się w prochu, błagając o ich wykorzystanie (wiele rzeczy. Np. projektowanie labiryntu. Czy ktoś mi wytłumaczy po kiego wała Ariadna w ogóle wchodziła? Przecież poza treningiem ONA NIC NIE ROBIŁA! A w każdym razie nie miała ani jednej sceny dla siebie.)

Ostatni minus musiałbym rozciągnąć na cały nowy wpis. Oprócz Ariadny nie wykorzystano totemów, wpływu śniących na rzeczywistość snu (tworzenie choćby broni, sytuacji, przedmiotów), schiz Di'Karpia (nie, Nolan, jedna scena z pociągiem nie wystarczy), "projekcje-przeciwciała", czas spędzany we śnie (nie zauważyłem tam tych 10 lat. A skoro ich nie było, to po kiego wała o tym rozmawiali?!)...

Słowem Nolan olał wszystko, co najfajniejsze.

Przysięgam, że gdybym dostał scenariusz (lub dostałby go ktokolwiek, kto lubi SF i umie myśleć) i mógł spędzić z nim jeden dzień, wyposażony w czerwony długopis, otrzymalibyśmy film o dwie klasy lepszy.

Z bólem serca zakończę więc ten wpis.
Krzyczcie sobie, ile chcecie, ale ja zawiodłem się na Incepcji straszliwie, bardziej, niż na "Awatarze". Dla mnie Nolan zrobił film słaby, bez wyobraźni i bez polotu, mając do dyspozycji fajną historię i ciekawe pomysły. Nie wykorzystał z nich niczego, co sprawiłoby, że zapamiętałbym ten film.

Odradzam Incepcję.
Poczekajcie, aż poleci na Polsacie w niedzielę po południu.

Zawiedziony sromotnie
Nine

Komentarze


neishin
   
Ocena:
+1
Z innej strony - tak, Zimmer jest w stanie zrobić coś innego niż theme do Gladiatora (bardzo dobry swoją drogą), np. Piratów 2 i 3 (nabudowanie muzyki na Badelcie z 1, rewelacyjny wprost Up is Down z 3) czy miażdżaco dobry (choć to mocno subiektywne jak się okazuje) OST z Sherlocka Holmesa.

A Pachnidło było bardzo ładnie zekranizowane - bardzo sprytna zabawa kolorami zamiast zapachów. Dobre aktorstwo, świetna muzyka. A podejście "Nie będe oglądać, bo nie wierzę, że to można zrobic" jest prawie tak dziwne i uparte jak "Nie będę oglądać, bo wszyscy się tym zachwycają, więc musi to być komercyjna kupa" (tak, są też tacy ludzie) :D
11-08-2010 09:22
~Iris

Użytkownik niezarejestrowany
    Dramat
Ocena:
+1
Zastanawia mnie, gdyz przeczytalam w Twoim opisie iz interesujesz sie psychologia. Z pewnoscia, po takiej analizie i ocenie Incepcji musze powiedziec, iz powinienes bardziej poswiecic sie tym zainteresowaniom.

Nolan tworzy majstersztyki filmowe, jedne z najlepiej skonstruowanych scenariuszowo opowiesci (ktora rzekomo jestes zdolny poprawic czerwonym dlugopisikiem w kilka chwii, tworzac dzielo ponadczasowe). Niestety, problem jest taki iz trzeba sporo sie nad nimi naglowkowac. To co zobaczyles i co krytykujesz, to pierwsza warstwa tego filmu - fabularna opowiesc, nie podlegajaca interpretacji, jedynie przedstawiajaca akcje, strzelanie i bieganie po snach. Tutaj jak zawsze - gust. Dla jednych moze to byc zrobione fajnie, dla innych nudna fabula. Jednak to nie film pokroju Rambo, Harrego Pottera czy Gladiator - to nie wszystko co widz ma do zrobienia. Fabule nazwijmy pierwszym poziomem snu.

Trzeci, najglebszy, pozostaje dla kazdego widza indywidualny. Czy cos z filmu wyniosl, co mu powiedzialy te metafory. Czy spodobal mu sie gnostycyzm swiata filmu, czy watek oklamywania siebie, czy tez milosci do Mal i konstruktu w swojej podswiadomosci. To nie podlega interpretacji, pewnie wiele innych rzeczy ktos moze znalezc dla siebie.

Problemem jest jednak przebicie sie jednak przez druga warstwe, ta ukladanke wyjatkowo pokrecona, ktora Nolan ulozyl. Zadales nawet dwa pytnia w swoim opisie, ktore maja cos na rzeczy, natomiast nie wpadles na to zupelnie: Ariadna i totemy. Nie dzwoni choc jeden dzwoneczek, czemu nagle jedna postac ma imie nie wiadomo skad - Ariadna? Czemu jej postac jest plaska i nic nie robi? Carl Jung i Nitzche ogolem dosc drazyli temat archetypow, ich wplywu na nasza podswiadomosc i znaczenie dla nas. Tak, Ariadna to wskazowka i jest ona Anima/Ariadna. To kobiecy archetyp osobowosci glownego bohatera. Posiada takie same umiejetnosci (on tez niegdys tworzyl struktory snu), uczy sie improwizowac i ciagle miesza sie w decyzje Doma. Nie rzucilo ci sie w oczy jak plaska jest kazda pozostala postac? Tam ktokolwiek jest rozbudowany do pelnowymiarowej postaci? Hmm...poniewaz to tez tylko archetypy, czesc podswiadomosci Cobba. Tego jestem pewna.
Nie wiem do konca jak ugryzc totemy, ale tam tez jest jakis twist. W filmie widzimy trzy totemy: kostke do gry (Arthur to archetyp Oszusta, wiec totem oszukanej kosci do gry jak najbardziej pasuje), metalowy szachowy konik oraz oczywiscie baczek Cobba. Ale w dzialaniu widzimy tylko Cobba, ktory testuje rzeczywistosc - pozostali nic takiego nie robia. A totem Cobba nie jest jego wlasnym, lecz Mal - choc on sam powtarza, aby nigdy nikomu nie dawac swego totemu. Czemu wiec on go wzial? Jaki byl jego? Niektorzy (nie moj wymysl) sugeruja iz byla to obraczka - moze byc, ale nie wiem. Sadze, iz to cos innego. Jednak zaklamanie Cobba jest oczywiste - twierdzi iz dokonal incepcji na zonie, ale wyjmuje baczek z sejfu i jej zanosi. Nie znam rozwiazania jeszcze tego problemu - ale sadze, iz jest istotny. Mysle, iz Cobb nie dokonal incepcji na zonie.
(czytalam takze domniemania czy baczek krecil sie w nieskonczonosc na koniec filmu i ze nie pokazali jak upada, ale zakonczyli film - jak pamietam, mial on zly srodek ciezkosci, jak kazdy totem, i mial upadac po krotkiej chwili - wg. innych scen w filmie zdecydowanie uplynela).

To jak rozumiesz jest zaledwie poczatek gory lodowej, gdy chce sie zanalizowac ten film. Jest wedrowka bohatera i to, iz Cobb nie chce zawrocic do domu, pierwsza scena gdzie dzieci Cobba jedyny raz w filmie widac co robia - buduja zamek z piasku. Duzo tego.

Zadna wada tego filmu, ktora wymieniasz, ma jakikolwiek sens - raczej tylko udowadnia, iz nie znalazles sily by choc chwile wytezyc intelekt.
11-08-2010 09:35
Siriel
   
Ocena:
+2
Odniosę się do kilku uwag z recki.

Z gigantycznym potencjałem (wchodzenie w ludzkie sny!) który nie został wykorzystany W OGÓLE!

"Incepcja" nie opowiada o wejściu w cudzy sen, lecz w farmakologicznie wywołaną i sztucznie zaprojektowaną wizję, wykorzystującą pewne elementy podświadomości ofiary. Słowo "sen" jest bardziej chwytliwym uproszczeniem. Zresztą angielskie "dream" jest bardziej wieloznaczne.

- za absolutny brak wyobraźni a'propos snów (ludzkie sny są strasznie nudne, logiczne i sztampowe, przynajmniej wg. Nolana)

Cobb wyraźnie stwierdza, że każda ingerencja nadnaturalna stwarza zagrożenie dla integralności snu. Masz tego przykład na treningu, gdy Ariadne za bardzo "poszalała".

- za brak choćby jednego gadżetu

Nie bardzo rozumiem. Obecność gadżetu lub jej brak ma być wyznacznikiem, czy film s-f (albo jakikolwiek inny) jest interesujący?

(totem, oprócz durnego zamknięcia [w kinie wszyscy się śmiali] nie ma w filmie ŻADNEGO zastosowania)

U mnie też się śmiali, ale był to raczej śmiech rozładowujący atmosferę niż szyderczy.

Np. projektowanie labiryntu. Czy ktoś mi wytłumaczy po kiego wała Ariadna w ogóle wchodziła?

Ona akurat robi tam najwięcej. Projektuje dekorację KAŻDEGO snu na KAŻDYM poziomie (z wyłączeniem limbo, które kreuje Cobb i pośrednio Saito). Muszą być na tyle spójne, żeby się nie rozłaziły (stąd rysowanie labiryntów). Po drugie, Ariadne wchodzi, żeby pilnować Cobba (sama o tym mówi).

A w każdym razie nie miała ani jednej sceny dla siebie.)

Ot, choćby załatwia Mal, ściąga lawinę i wyciąga Fishera. Przypominam, że Ariadne nie jest postacią pierwszoplanową.

nie wykorzystano totemów, wpływu śniących na rzeczywistość snu (tworzenie choćby broni, sytuacji, przedmiotów),

Eames wyciąga "większą pukawkę", Arthur kombinuje ładunki wybuchowe i robi facetowi "numer ze schodami", Ariadne ściąga lawinę i tworzy CAŁY poziom każdego snu (większej ingerencji chyba być nie może), sceny z pociągiem i Mal, Eames udaje Browninga. Na każdym poziomie bohaterowie są inaczej ubrani (a więc sami projektują ubrania lub robi to Ariadne). O bzdurach w stylu: broń, narty, pojazdy, ładunki wybuchowe, nawet nie wspominam.

Z drugiej strony każde nadnaturalne, "cudowne wyciągnięcie królika z kapelusza" mogłoby zaburzyć sen (a oni nie mogą sobie pozwolić, żeby sen się rozwalił, bo wszyscy trafią do światka Cobba).

[nie wykorzystano]... schiz Di'Karpia (nie, Nolan, jedna scena z pociągiem nie wystarczy)

A Mal to kanapka ze szczawiem? A bączek? A sceny, gdy korzysta z pomocy chemika, żeby w ogóle śnić (oraz scena w afrykańskiej spalni chemika)? Plus wyimaginowani agenci, którzy rzekomo ścigają Cobba, z nie-wiadomo-jakiej agencji, która ściga Cobba za nie-wiadomo-co. ;) Cała opowieść to jedna wielka schiza Cobba.

"projekcje-przeciwciała"

Ciekawe, z kim przez pół akcji walczyli? W hotelu, na moście, w fortecy. A jeśli cały film to zapis wizji Cobba, rolę projekcji spełnia także Mal.

czas spędzany we śnie (nie zauważyłem tam tych 10 lat.

A chcialbys spedzic w kinie 10 lat? Czy dostac napis: "10 lat pozniej"? ;)

Mnie bardziej przeszkadzał zupełnie niewykorzystany M. Caine. Ot, mignął i tyle. Mimo pewnych (drobnych IMO) niedociągnięć, film uważam za świetny, a mnogość sporów i komentarzy jest dowodem, że przynajmniej film nie przeszedł bez echa.

Nawiasem mówiąc niezła drużyna do Cybera. ;)
Korp (Saito), Fixer/Solo (Eames), Technik Medyczny (Chemik), Technik/Netrunner (Ariadne) i dwóch Solo (Cobb/Arthur).
11-08-2010 09:47
Ninetongues
   
Ocena:
+1
@ Iris
...Trzeci, najglebszy, pozostaje dla kazdego widza indywidualny. Czy cos z filmu wyniosl, co mu powiedzialy te metafory. Czy spodobal mu sie gnostycyzm swiata filmu, czy watek oklamywania siebie, czy tez milosci do Mal i konstruktu w swojej podswiadomosci. To nie podlega interpretacji, pewnie wiele innych rzeczy ktos moze znalezc dla siebie.

Nie.
Incepcja nie ma żadnych "warstw". To nie do końca przemyślany produkcyjniak o prostej fabule, na temat którego powstała zupełnie fałszywa i wyssana z palca mitologia wśród części geeków. Takie jest moje zdanie.

Oglądałem w życiu dużo filmów i uwielbiam, gdy wymagają ode mnie myślenia. Co innego, kiedy czytam ulatujące w abstrakcje samonakręcające się rozkminki oczywistych dla mnie motywów, w których nic nie ma do dodania.

Mam wrażenie, że gdyby Nolan przeczytał np. twój wpis, to wybałuszył by oczy i powiedział "hę?"

Teorie, że cały film to sen Cobba są tak... Absolutnie bezpodstawne (szczególnie, jeśli traktujemy go jako heist movie), że aż śmieszne. Rozkminianie, czy totemem Cobba przypadkiem nie jest obrączka i "co by z tego wynikało, gdyby tak było" jest fajnym ćwiczeniem umysłu, ale Incepcja nie daje żadnych podstaw do tego, żeby tak sądzić. I tak dalej, itp.

Napisałaś akurat o Ariadnie.
Moim zdaniem to przesadzone, zbyt dosłowne nawiązanie Nolana, który liczył, że przeciętny Amerykanin nie zna mitologii greckiej.
Jej dziwnie skuteczne działania mające na celu "ratowanie" Di'Karpia (znów nie mające żadnych podstaw w fabule) jest kolejnym słabym motywem w filmie i nie, nie ma drugiego, ani trzeciego dna. Wszystko jest rzucone widzowi wprost w twarz.

"Tam ktokolwiek jest rozbudowany do pelnowymiarowej postaci? Hmm...poniewaz to tez tylko archetypy, czesc podswiadomosci Cobba. Tego jestem pewna."

Typowy przykład bawiącej mnie rozkminki. No tak. Na pewno wszyscy ludzie w tym filmie to tylko projekcje Cobba. Genialne. Bo to najprostsze i idealnie pasujące wyjaśnienie.

@ Siman

"...wyimaginowani agenci, którzy rzekomo ścigają Cobba, z nie-wiadomo-jakiej agencji, która ściga Cobba za nie-wiadomo-co. ;) Cała opowieść to jedna wielka schiza Cobba."

Mal zabijając się zaaranżowała wszystko tak, żeby wyszło na to, że Cobb jest winny. Mówi o tym w filmie. Ściga go więc cała policja USA. A kiedy (w pierwszej scenie) zawalają akcję, ściga ich niezadowolony pracodawca.

Ale nie. Oczywiście lepiej by było, gdyby to wszystko działo się tylko w umyśle Cobba. Bo wtedy film nie byłby taki słaby i płytki, jak jest. Zgadzam się.

Podsumowując i parafrazując coś, co napisał wcześniej Craven:

No właśnie czasem ludzie mają taki problem: poszli do kina a tam zobaczyli kiepski film, na który mocno liczyli, a który okazał się słaby, więc po wyjściu wymyślili sobie własny.

I tak to właśnie dla mnie wygląda.
11-08-2010 13:04
Siriel
   
Ocena:
0
Mal zabijając się zaaranżowała wszystko tak, żeby wyszło na to, że Cobb jest winny. Mówi o tym w filmie. Ściga go więc cała policja USA.

W Afryce?!

Reszta moich uwag przeszła bez echa. Rozumiem, że zgadzasz się z nimi.

Moim zdaniem to przesadzone, zbyt dosłowne nawiązanie Nolana, który liczył, że przeciętny Amerykanin nie zna mitologii greckiej.

Skoro nie zna, nawiązanie nic mu nie powie. Niezależnie, jak bardzo będzie przesadzone. Twierdzisz, że Nolan liczył właśnie na to, że widz nie zrozumie jego nawiązania do mitologii? ;) Gonisz w piętkę.

A ja dałem się tym zachwytom porwać. [...] Po Incepcji spodziewałem się wgniatania w fotel.

"No właśnie, czasem ludzie mają taki problem: poszli do kina, a tam zobaczyli film, który nie spełnił ich zbyt wygórowanych oczekiwań. Więc po wyjściu uznali, że był słaby."

Dlatego nie wierzę recenzentom i nie ulegam hype'owi kinowemu.

Piszesz, że dla Ciebie ten film jest płytki i słaby (w innym miejscu że "fajny"). Dla innych nie. Dla Ciebie nie daje żadnych podstaw do rozkminiania. A widocznie inni je dostrzegli (lub sobie uroili, jak raczyłeś łaskawie, choć niezbyt grzecznie, zauważyć). Tak czy owak siła argumentów podobna, czyli żadna. Opiera się w dużej mierze na gustach i chęci (lub jej braku) do szukania drugiego dna (abstrahuję od tego, czy ono istnieje). Dla mnie wiarygodną wskazówką na temat drugiego/trzeciego dna byłaby opinia reżysera. Cieszę się wszakże, że mogę sam zastanowić się nad tym filmem. Ty już go przemyślałeś, określiłeś jako płytki i szanuję to. Ale ja chwilę jeszcze się zastanowię.

Ciekawe jednak, że akurat na temat tego filmu toczą się dyskusje, a na temat tych rzekomo "zmuszających do myślenia" - nie. Pewnie wszyscy inni są geekami i nie rozumieją prawdziwej kinematografii. :)

PS. Nie Siman jest autorem mojego komentarza.
PS2. Wytłuszczanie pewnych sformułowań nie powoduje, że automatycznie stają się prawdą objawioną.
11-08-2010 13:23
~Iris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Ninetongues

{i} Napisałaś akurat o Ariadnie.
Moim zdaniem to przesadzone, zbyt dosłowne nawiązanie Nolana, który liczył, że przeciętny Amerykanin nie zna mitologii greckiej.
Jej dziwnie skuteczne działania mające na celu "ratowanie" Di'Karpia (znów nie mające żadnych podstaw w fabule) jest kolejnym słabym motywem w filmie i nie, nie ma drugiego, ani trzeciego dna. Wszystko jest rzucone widzowi wprost w twarz. {/i}

Juz kiedys komus pisalam w blogu, by wpierw sprawdzil takze wedrowke bohatera. To taki cwany szablon, ktory w kinie rzadko jest lamany, a czej tylko podstawiany bez zaglebiania sie wen. Nolan jest jednym ze spektakularnych scenarzysto-rezyserow, ktory bawi sie ta konwencja.
Wplywy na Campbella wywarli wlasnie Jung, prace Neitzschego i wlasnie badanie podswiadomosci. Jesli widzi sie film o podswiadomosci, imie Ariadna, dodaje Tezeusza to mozna sie pokusic o "Narodziny Tragedii" Neitzschego. Jesli scenariusze Nolana sa wykladane w USA by pokazac, ze wedrowke bohatera mozna obracac i lamac, to jest to prosta wskazowka. 2+2=4

Dla mnie problemem tego filmu jest to, iz jest za dlugi i zbyt skomplikowany. To bardzo rozlegla lamiglowka "do rozkminki" jak to powiadacie. Wiem, ze elementy strzelankowe sa niezbedne w kinie amerykanskim, lecz dla mnie przedluzaly tylko film. W szczegolnosci te na sniegu. Poziom komplikacji powoduje, ze trzeba ten film obejrzec wiecej razy - a dwie i pol godziny to duzo materialu (choc pewnie zasugerowalam sie wczesna recenzja Nancy Kress na jej blogu). Koniec moich problemow z tym filmem. Nieco mniej skomplikowany bylby lepszy i przejrzystszy.

Niestety, z kims kto uwaza, iz w tym filmie nie ma glebi, bo amerykanie by tego nie zrozumieli, polemizowac sie nie da. Co musi oznaczac, iz wszyscy ci ktorym sie film podobal i widza ta glebie, musza byc jeszcze gorsi. Bo nie dosc ze glupi, to jeszcze sa hipokrytami zo se "rozkminki" robia.
11-08-2010 14:34
Ninetongues
   
Ocena:
0
Mój Boże, za każdym razem to samo. ^^ Aż strach dyskutować.

Chyba zacznę grzebać w sieci, żeby wyszukać wszystkie wywiady z Nolanem na temat filmu, żeby udowodnić, że te wszystkie psychoanalizy Incepcji są wymysłem fanów...

...Albo, żeby dowiedzieć się, że przeoczyłem coś ważnego i mieć jakiekolwiek podstawy, aby przyznać się do błędu.

Bo widzę, że dyskusje kończą się posądzeniami o flamizm, a absolutnie nie jest to moim celem. Po prostu nic, co piszecie nie ma dla mnie podstaw w filmie i dlatego jestem tak oporny.

@ Siriel

Przepraszam, za pomyłkę z nickiem. Twój komentarz doszedł, kiedy "pastwiłem się" ;) nad komentarzem Iris i wziąłem się za odpowiadanie na niego na ćwierć gwizdka, a potem siły mnie opuściły. ^^'

Nine: Mal zabijając się zaaranżowała wszystko tak, żeby wyszło na to, że Cobb jest winny. Mówi o tym w filmie. Ściga go więc cała policja USA.

Siriel: W Afryce?!

Powtarzam, co napisałem zaraz, po przytoczonym przez ciebie zdaniu:

Kiedy (w pierwszej scenie) zawalają akcję, ściga ich niezadowolony pracodawca. Wyraźnie jest to powiedziane w filmie. W dodatku to "szuler" (jakkolwiek by mu było na imię) zwraca na to uwagę, nie Cobb.

Na tym kończę ten temat.
Ciekaw jestem tylko, czy kiedy okaże się, że Nolan nie wymyślił ani drugiego, ani trzeciego "dna" tego filmu (moim zdaniem jest tylko jedno dno ;) wszyscy "rozkminiacze" przyznają się, że fantazjowali bezpodstawnie (ich święte prawo - zresztą lepiej myśleć błędnie, niż nie myśleć wcale), czy będą ściemniać, że "och, ten film to tylko taka rozrywka, film sensacyjny, fajna zabawa"...?

Ciekawe.
Pozdrawiam! ^^
11-08-2010 20:33
Siman
    @Ninetongues
Ocena:
+4
Ależ nie szukaj, zrobię to za Ciebie. ;)

Z wywiadu dla Stopklatki:
"fascynuje mnie narracja subiektywna, osobisty punkt widzenia w opowiadanej historii. Dzięki temu film, szczególnie jeśli jest to thriller albo dramat sensacyjny, nabiera nowego wymiaru. Bohater ze względu na swoje ułomności porusza się w labiryncie, po omacku, a widzowie, przyjmując jego punkt widzenia, poruszają się razem z nim. Znają tylko część informacji, a resztę muszą odkryć sami, mając w dodatku na uwadze, że to, co przekazuje im bohater, niekoniecznie musi zgadzać się z rzeczywistością. Narrator widzi to, co chce widzieć albo to, co mu się wydaje. Odbiorca sam musi zdecydować, czy mu uwierzyć. Film zamienia się w łamigłówkę, którą widz rozwiązuje razem z bohaterem. Czasem obydwaj mogą dojść do zupełnie innych rozwiązań! Dlatego właśnie narrację subiektywną uważam za najciekawsze narzędzie przy kręceniu filmów."

Nolan mówi tu ogólnie o swoich filmach (bo powyższą wypowiedź można odnieść także do Memento czy Bezsenności) , ale wywiad został przeprowadzony z okazji premiery Incepcji, więc można spokojnie założyć, że odnosi się przede wszystkim do niej.
11-08-2010 20:50
~hallucyon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Byłem wczoraj w kinie na "Incepcji". Filmu nie będę komentował, powiem tylko, że wyszedłem po niecałej godzinie.
12-08-2010 07:43
Ninetongues
   
Ocena:
0
@ Siman

Okej. No to wychodzi na to, że widocznie wolę filmy, na których nie muszę odwalać roboty za reżysera i scenarzystę.

Niemniej wywiad brzmi sensownie i jest to konkretna wypowiedź do naszych rozważań.

Według reżysera Incepcję można więc dowolnie interpretować. To film, w którym każdy zobaczy to, co chce.
Ja chciałem zobaczyć powalający, zaskakujący mnie scenariusz i go nie zobaczyłem.

Najwyraźniej lubię niespodzianki, a nie wymyślanie własnego filmu na podstawie tego, co widzę. Moim zdaniem to dziwny pomysł na kino, ale OK.

Cóż. Miłych driftów na Incepcji. ;)

Pozdrawiam!
13-08-2010 13:51
Siman
    Ninetongues
Ocena:
+1
"Według reżysera Incepcję można więc dowolnie interpretować. To film, w którym każdy zobaczy to, co chce."

Zaraz, zaraz, Nolan nic takiego nie mówi. Zacytuję jeszcze raz:

"Widzowie (...) znają tylko część informacji, a resztę muszą odkryć sami (...) Film zamienia się w łamigłówkę, którą widz rozwiązuje razem z bohaterem."

Nolan mówi o "odkrywaniu", nie "interpretowaniu" i o "łamigłówce", która z definicji posiada określone rozwiązanie. Więc wcale nie my mamy sobie wymyślić, co się wydarzyło w filmie, tylko to ODKRYĆ. Znaleźć rozwiązanie, przemyślnie ukryte w fabule.

Scenariusz filmu jest właśnie dlatego takim majstersztykiem, ponieważ niejako odwraca jego konstrukcję: zazwyczaj scenarzyści stosują rozmaite zabiegi służące temu, by widz lepiej zrozumiał od co w filmie chodzi. Nolan wykorzystuje te same zabiegi, by mu to zrozumienie utrudnić. Zamienia się w dosłownym sensie w iluzjonistę, który pokazuje ci sztuczkę: przecina kobietę na pół albo "telepatycznie" odkrywa jaką kartę wybrałeś i robi wszystko, żeby przekonać cię, że tak właśnie się stało. I robi to właśnie po to, żebyś ty stwierdził "nie, zaraz, to niemożliwe. On nie mógł przeciąć kobiety" i zaczął się zastanawiać: jak on to zrobił? Przy czym w przypadku Incepcji pytanie "jak?" zmienia się w "co tak naprawdę się stało"?

Tak więc Nolanowi chodziło właśnie o to, żeby widz po wyjściu z seansu zaczął budować kolejne interpretacje i rozpracowywać detale, by dojść do prawdy. Proponuje ci zabawę: czy dasz mi się oszukać. Na najbardziej podstawowym poziomie oszustwo polega np. na tym, żeby przekonać nas, że ten film to zwykły blockbuster, w którym banda złodziei umysłów biega i strzela do siebie w snach, gdy tymczasem to film o umyśle Cobba. Drugi poziom polega na odkryciu, które elementy filmu to projekcje jego umysłu (czyli część sztuczki), a które to prawdziwy świat. A być może można zejść jeszcze głębiej...
13-08-2010 17:44

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.