Wszystkie moje pierwsze papierosy
Odsłony: 300Pierwszy kontakt w podstawówce - czwarta, a może piąta klasa. Wiadomo ciekawość i ekscytacja. Co pamiętam? Że to nic przyjemnego - próba zaciągnięcia się zakończona duszącym kaszlem. No i smród, którego nie potrafiłem się pozbyć. A ponad to parszywy smak w ustach. Dzięki tej pierwszej próbie, przez długie lata trzymałem się z daleka od papierosów. Trudno było mnie namówić, mimo, że z kumplami biegało się w gimnazjum za salę gimnastyczną.
Kolejny kontakt dopiero gdzieś pod koniec liceum, na dobrze zakrapianym ognisku. Z pewnością było łatwiej. Co pamiętam? Że musiałem przełamać odruchy obronne. Pierwsza fajka to była porażka, ale druga już poszła lekko. Nastepne też. Po raz pierwszy zakręciło mi się w głowie. Co pamiętam? Niewiele - tyle, że na drugi dzień ubrania śmierdziały nie tylko ogniskiem, ale też papierosami. Od tego czasu poplałem sporadycznie - do piwa. Palenie nie sprawiało problemów.
Kiedyś miałem dłuższą przerwę, zresztą było tak po każdej przerwie - zapaliłem pierwszego fajka po jakimś dłuższym czasie. Pieczenie w gardle, paskudny smak - kaszel już nie - i śmierdzące ubranie. Pierwsza fajka po przerwie zawsze smakuje jak palone gówno z paznokciami.
Najlepsze zresztą przychodziło w trakcie infekcji górnych dróg oddechowych. Gardło i tak boli, kaszlesz i tak, masz wrażenie, że krtań to rurka wąska jak słomka. I teraz za każdym razem, to samo - dym miesza się z wydzielinami, z flegmą, zabarwia ją na paskudny kolor, a potem - prędzej czy później i tak trafi do ust. Danie to smakuje żałośnie - i nie ważne czy połkniesz czy wyplujesz, wiesz że za kilka minut pojawi się następna porcja szlamu. Każde zaciągnięcie się czujesz dobitnie, centymetr po centymetrze, paląc chodzi to to głębiej i głebiej, przez osłabione, ranne i wrażliwe rureczki. Jak gorący żużel. W trakcie choroby widzisz jak bardzo jest źle, jak wmuszasz co godzinę w siebie kolejną porcję dymu. Aż kłuje.
Ale wróćmy może do tej pierwszej fajki po każdej przerwie dłuższej niż doba. Tak smakowała okropnie, smakowała jak ta najpierwsza, smakowała tak jak papieros smakuje naprawdę, tak jak smakuje zanim przywykniesz. Zresztą to nie tylko moje doświadczenie. Tak reagują inni palacze. Ta pierwsza fajka nigdy nie smakuje. To najlepsze, bo liczysz, że wraz z nią przyjdzie satysfakcja, że długie godziny postu zostaną nagrodzone, a tu... no prawdę mówiąc coś na kształt kopniaka w nieosłonięte jajca. Warto sobie te pierwsze fajeczki przemyśleć. Każdą z nich, po każdej przerwie. Na sucho - bez ściemy. Zanim nikotyna uderzy do łba - będziesz chciał rzucić po pierwszych sztachu. Ale nie rzucisz, bo złapałeś się na wykroku i już lecisz.