10-12-2008 13:19
Tak ciężko jest odejść, tak ciężko jest wrócić.
W działach: rpg | Odsłony: 24
Nie gram od wielu miesięcy. We względnie ciągłe kampanie niegrałem już lata całe. Kiedy mam zamiar umówić się na sesję z automatu pojawia się myśl: Po co ci to Piotrek, po co tyle czasu marnować.
Przytrafiła się jednak okazja. Warhammer w dosyć wiekowym gronie. Cztery legnedy tyskiego fandomu, cztery dinozaury postanowiły się przebudzić. Zagraliśmy. Jak kaleki jakieś, jakbyśmy zapomnieli o tym o czym tyle razy gadaliśmy przed wiekami, o czym czytaliśmy, o czym sami pisaliśmy, jakbyśmy zapomnieli, po co przed eonami zakładaliśmy w Tychach klub.
Zagraliśmy jak szesnastolatkowie. 70% sesji był offtopem. Wczuwaliśmy się tak, jakbyśmy nie mogli. Pocąc się wycisnęliśmy z siebie może 5% wczucia. Nic już nie wiem o RPG. Mam w pamieci setki artykułów z MiMów, z internetu, setki wymian poglądów na grę, kilkanasicie soczystych prelekcji. Wszystko to jakby w garażu. Popakowane w pudła, powiązane sznurkami, czekające na niewiadomo co, na sądny dzień, na wyprzedaż, na śmieciarkę lub na wielki Powrót. Tja, Wielki Powrót...
Wielokrotnie, od kilku dobrych lat zwykłem pisać o sobie i mówić o sobie jak o erpegowym emerycie. Nie sądziłem jednak, że tak marnie sytuacja wygląda.
Ze dwa tygodnie temu, miałem przyjemnośc poznać osobiście Qballa. Wpadł do Avanti, miejsca gdzie zwykle w piątki grywam w Planszówki. Qball non-stop nawijał o RPG. Był na bieżąco. Sprawiał wrażenie, jakby bawił się w każdy system jaki jest na rynku - on wie co to Savage Worlds, dlaczego Wolsunga nie ma jeszcze na rynku, potrafi wymienić garść tytułów dodatków do rozmaitych erpegów, streścić je szybko i ocenić przydatność - to jest ok, to średnie, to jakaś pomyłka.
Qball mówił, a ja tylko w 30% wiedziałem o czym.
Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni licytowałem się na poznane systemy? Pewnie gdzieś w szczycie, jakieś 6 może 7 lat temu. W czasach, kiedy wymieniając kilka ekskluzywnych tytułów można było w Tychach wzbudzić szacun. Mówiło się: ten ziomal ma Pendragona, prowadzi, jest świetny. Pendragon dawał +100 do lansu. Talislanta +200, bo to gra bez elfów, krasnoludów, bez ludzi nawet. Wright: the Oblivion też budził respekt, tak na +75, chyba że gadało się z młodym WoDziarzem to +500. Był taki czas, kiedy to ja mogłem mówić o czym są systemy, jakie są dodatki, a słychacz czaił 30% przekazu. Zmiana wart.
Człowiek sobie myśli na takiej emeryturze, że fajnie byłoby wrócić. Wraca, próbuje i okazuje się, że nie idzie jakby oczekiwał. Liczy na to, że wejdzie w swoją rolę: świetny gracz, dobry MG. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem dobrym graczem, nie pamiętam kiedy zadowalajacym MG.
Emerytura RPG jest przerażająca. Gdzieś w głębi nie ma zgody na tę niedołężności: niemożność wczucia się, nie możność napisania scenariusza i chyba najgorsza, niemożność zaakceptowania, że na nowo muszę się wszytskiego w tym temacie uczyć.
Przytrafiła się jednak okazja. Warhammer w dosyć wiekowym gronie. Cztery legnedy tyskiego fandomu, cztery dinozaury postanowiły się przebudzić. Zagraliśmy. Jak kaleki jakieś, jakbyśmy zapomnieli o tym o czym tyle razy gadaliśmy przed wiekami, o czym czytaliśmy, o czym sami pisaliśmy, jakbyśmy zapomnieli, po co przed eonami zakładaliśmy w Tychach klub.
Zagraliśmy jak szesnastolatkowie. 70% sesji był offtopem. Wczuwaliśmy się tak, jakbyśmy nie mogli. Pocąc się wycisnęliśmy z siebie może 5% wczucia. Nic już nie wiem o RPG. Mam w pamieci setki artykułów z MiMów, z internetu, setki wymian poglądów na grę, kilkanasicie soczystych prelekcji. Wszystko to jakby w garażu. Popakowane w pudła, powiązane sznurkami, czekające na niewiadomo co, na sądny dzień, na wyprzedaż, na śmieciarkę lub na wielki Powrót. Tja, Wielki Powrót...
Wielokrotnie, od kilku dobrych lat zwykłem pisać o sobie i mówić o sobie jak o erpegowym emerycie. Nie sądziłem jednak, że tak marnie sytuacja wygląda.
Ze dwa tygodnie temu, miałem przyjemnośc poznać osobiście Qballa. Wpadł do Avanti, miejsca gdzie zwykle w piątki grywam w Planszówki. Qball non-stop nawijał o RPG. Był na bieżąco. Sprawiał wrażenie, jakby bawił się w każdy system jaki jest na rynku - on wie co to Savage Worlds, dlaczego Wolsunga nie ma jeszcze na rynku, potrafi wymienić garść tytułów dodatków do rozmaitych erpegów, streścić je szybko i ocenić przydatność - to jest ok, to średnie, to jakaś pomyłka.
Qball mówił, a ja tylko w 30% wiedziałem o czym.
Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni licytowałem się na poznane systemy? Pewnie gdzieś w szczycie, jakieś 6 może 7 lat temu. W czasach, kiedy wymieniając kilka ekskluzywnych tytułów można było w Tychach wzbudzić szacun. Mówiło się: ten ziomal ma Pendragona, prowadzi, jest świetny. Pendragon dawał +100 do lansu. Talislanta +200, bo to gra bez elfów, krasnoludów, bez ludzi nawet. Wright: the Oblivion też budził respekt, tak na +75, chyba że gadało się z młodym WoDziarzem to +500. Był taki czas, kiedy to ja mogłem mówić o czym są systemy, jakie są dodatki, a słychacz czaił 30% przekazu. Zmiana wart.
Człowiek sobie myśli na takiej emeryturze, że fajnie byłoby wrócić. Wraca, próbuje i okazuje się, że nie idzie jakby oczekiwał. Liczy na to, że wejdzie w swoją rolę: świetny gracz, dobry MG. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem dobrym graczem, nie pamiętam kiedy zadowalajacym MG.
Emerytura RPG jest przerażająca. Gdzieś w głębi nie ma zgody na tę niedołężności: niemożność wczucia się, nie możność napisania scenariusza i chyba najgorsza, niemożność zaakceptowania, że na nowo muszę się wszytskiego w tym temacie uczyć.
39
Notka polecana przez: Ainsel, ajfel, Alkioneus, Chavez, ConAnuS, czaki, Dhaerow, Draker, Dziki Osioł, Erykz, Farindel, Faviela, Furiath, Got, Ifryt, Johny, kaellion, Karczmarz, Katatonia, kilroy, KRed, Nadiv, Onslo, Qendi, Radnon, Repek, senmara, Senthe, Siman, Tarkis, Vini, Wędrowycz, Wojteq, Zuhar
Poleć innym tę notkę